|
KONKURS |
W grudniu nagrodą jest książka
Cujo
Stephen King
Powodzenia.
|
|
|
REKLAMA |
|
|
|
|
ON-LINE |
Serwis przegląda: 1399
użytkowników.
Gości: 1399
Zalogowanych: 0
|
|
|
|
|
|
|
75655
|
Czarny dzień
|
|
Data 13-09-11
|
Typ O-opowiadanie
|
Kategoria Melodramat/Inne/Inne
|
Rozmiar 92 kb
|
Czytane
12824
|
Głosy 15
|
Ocena 4.70
|
|
Zmiany 18-08-15
|
Dostęp W -wszyscy
|
Przeznaczenie W-dla wszystkich
|
|
Autor:
Smith12
|
Podpis: Smith
|
|
|
Niezrażonych długością tekstu zapraszam do zapoznania się z opowieścią osadzoną na tak niedawno zapisanych kartach historii.
|
Opublikowany w:
|
|
|
KOMENTARZE
|
|
|
|
znalezionych: 28 na 3 stronach poprzednia 1 2 3 następna
|
|
|
W mojej opinii za dużo używasz imiesłowów. Osłuchowo brzmi to jak d -dur, a w wiele razy lepiej byłoby moll. Co prawda są one dopuszczalne w tekstach literackich, ale jeśli jest ich za dużo, to tekst brzmi "świszcząco" i nienaturalnie.
|
|
|
|
|
|
|
Jest w nim dużo błędów stylistycznych. W j.polskim nie zaczyna się od "ja" . To jest forma właściwa dla j.ang. lub franc.i wiele innych. Zapamiętaj . Konstruktywna krytyka wnosi coś dobrego dla autora jnna jest tylko bełkotem ( to uwaga do twojej wypowiedzi). Kultura to nie to samo co co brak ogłady.
|
Odpowiedź autora (21-05-22)
|
Dziękuję za komentarz, chociaż jest bardzo niemerytoryczny i z pewnością nie zaliczyłbym go do "konstruktywnej krytyki". Nie wskazałeś ani jednego konkretnego błędu, jednocześnie w tak krótkim komentarzu samemu popełniając ich bez liku. Brak najmniejszych nawet odniesień do treści tekstu traktuję jako dowód na to, że go nie przeczytałeś (a jednak wystawiłeś ocenę). Najpewniej strasznie Cię zabolał mój komentarz pod Twoim opowiadaniem, chociaż ja przynajmniej pokusiłem się o bardzo szczegółową analizę - nie ze złośliwości, chciałem pomóc, ale... Pozostaje pozdrowić i ubolewać - nie wszyscy dojrzeli do publikowania. ;)
Ps. Nie istnieje zasada mówiąca o tym, że w języku polskim nie zaczyna się zdań od "ja" - sugeruję na ten temat poczytać. Ponadto wypowiedzi bohaterów zwyczajowo wymykają się wielu istniejącym regułom dotyczącym konstrukcji zdań, z uwagi na swoją specyfikę, bo wypowiedź jest z samej natury zapisem tego, co ktoś miałby powiedzieć, a wypowiadając się wielu ludzi nie zwraca uwagi na popełniane błędy, co w opowiadaniach często służy kreowaniu postaci i ich postrzegania przez czytelnika.
|
|
|
|
|
|
|
Jest w nim dużo błędów stylistycznych. W j.polskim nie zaczyna się od "ja" . To jest forma właściwa dla j.ang. lub franc.i wiele innych. Zapamiętaj . Konstruktywna krytyka wnosi coś dobrego dla autora jnna jest tylko bełkotem ( to uwaga do twojej wypowiedzi). Kultura to nie to samo co co brak ogłady.
|
|
|
|
|
|
|
Czekam zatem na kolejne teksty :)
|
|
|
|
|
|
|
Czytałam "na pół" w pracy. Właśnie skończyłam i ciężko mi się pozbierać. Wzruszyłam się ogromnie. A nie powinnam, bo potem klienci pytają co się stało, że pani płacze. I jak im powiedzieć, że to Twoja wina? :P Szczerze mówiąc, nie zagłębiałam się dokładnie w historię zamachu/wypadku/spisku (niepotrzebne skreślić) na WTC, coś tam słyszałam, ale nie interesowałam się tym. Być może kwestia młodego wieku. Teraz jednak, po przeczytaniu zaczęłam "grzebać". Czy był to zamach/wypadek/spisek czy cokolwiek innego, to niewątpiwie ogromna tragedia i myślę, że tutaj nie powinniśmy zastanawiać się czy to Amerykanin czy Chińczyk, człowiek to człowiek, więc komentarze w stylu "Amerykanie sobie zasłużyli" byłyby naprawdę nie na miejscu. Ale dosyć o tym, wracając do tekstu. Błędów nie zauważyłam. Postacie jak dla mnie bardzo realistyczne, polubiłam wszystkich bohaterów, najbardziej Howarda (i pod koniec miałam ogromną gulę w gardle czytając o jego żonie i synu). Pisałeś o wszystkich wydarzeniach tak, jakbyś doskonale znał realia amerykańskiego życia, wszystko jest takie prawdziwe, wręcz żywe. Dialogi są realistyczne, rasizm nie jest w mojej opinii zbyt przesadny. Mój komentarz nie wniósł zapewne za dużo, ale wiedz, że jesteś rewelacyjny i publikuj więcej tekstów, bo wszystko już przeczytałam i czuję niedosyt :( Pozdrawiam, Ewelina :)
|
Odpowiedź autora (15-12-17)
|
Twój komentarz wniósł bardzo dużo, naprawdę. Nie chcę napisać, że cieszę się, gdy ktoś przeze mnie płacze ale po prostu jest mi miło gdy słyszę, że moje teksty wywołują emocje. To dla mnie ogromna nagroda za cały ten czas poświęcany na pisanie. Jeśli chodzi o komentarze, moja adnotacja końcowa miała zapobiec bezsensownym dyskusjom o polityce w tekście, który polityki nie dotyczy - na szczęście okazało się, że na Opowiadania.pl nie ma hejterów, takich jakich spotyka się na co dzień w Internecie i nikt nie wypisywał tutaj swoich mądrości. :) Widzę po ilości uzyskanych ocen, że przeczytałaś bardzo wiele moich tekstów. Bardzo Ci za to dziękuję. Dobrze jest mieć tę świadomość (i się w niej utwierdzać), że ma się dla kogo pisać, że ktoś czyta te wszystkie opowiadania.
|
|
|
|
|
|
|
NIE-SA-MO-WI-TE opowiadanie. Żałuję tylko, że przeczytałem je o tak wczesnej porze, ponieważ pozostawiło we mnie pewne uczucie pustki, które teraz będzie mi towarzyszyło do końca dnia.
Wybrałeś trudną tematykę, ale przedstawiłeś ją w mistrzowski sposób. Fantastycznie oddane emocje, wielokrotnie podczas lektury aż mi ciarki po plecach przechodziły (tak mam w momentach wzruszenia), na przykład to zdanie: "Nie wie, jak to jest mieć kogoś tam, na górze…" jednocześnie wywołało we mnie wielkie poruszenie, ale także wspaniale oddało w jak różny sposób różni ludzie reagują na tak krytyczne, stresujące sytuacje. Policjantka Cynthia oczywiście była przejęta mężem, ale do samego końca wypełniała swoje obowiązki.
Dialogi - genialne. Postaci są żywymi, prawdziwymi, autentycznymi bohaterami, a nie tylko kukłami, którym nieporadny autor przykleił nalepkę z imieniem i nazwiskiem, jak to często bywa wśród początkujących pisarzy. Parę razy się uśmiałem, szczególnie w początkowych partiach opowiadania (z niewiadomych przyczyn wybuch staruszki: "Pierdol się, cholerny Meksykańcu. W dupie mam ciebie i to zasrane miasto!" wywołał we mnie energiczny napad śmiechu), ale także przy wisielczym humorze strażaków idących na akcję (który raz jeszcze pokazał, jak różne są sposoby radzenia sobie w takich sytuacjach).
Żonglujesz nastrojami jak wprawny cyrkowiec kręglami. Serwujesz dość sielankowy początek opowiadania, jednak atmosfera szybko gęstnieje i pozostaje już taka ciężka do końca. Brawo!
Na koniec dodam, że w opisie słusznie ostrzegasz przed długością tekstu. Opowiadanie tak wciąga, że podczas lektury zapomniałem o stosownym nawadnianiu organizmu. Uczucie, które towarzyszy mi tylko przy najlepszych tekstach.
Ach, byłbym zapomniał: parę razy zgubiłeś przecinek, ale przejęty opowiadanymi wydarzeniami szybko przestałem zwracać na to uwagę. Najczęściej przed "ale", domyślam się, że skanowanie dłuższych tekstów w poszukiwaniu błędów może być uciążliwe.
Pozdrawiam i gratuluję wspaniałego utworu :)
|
Odpowiedź autora (15-09-11)
|
Wielkie dzięki, naprawdę. Włożyłem w stworzenie tego opowiadania wiele wysiłku i ogromnie mnie cieszy, gdy ktoś poświęca swój cenny czas na lekturę. Naprawdę wczułem się w sytuację, w te wydarzenia, być może stąd tak emocjonalne opowiadanie. Dzisiaj mija 14. rocznica tamtych wydarzeń, stąd, jak co roku, umieściłem tekst "na szczycie" listy sponsorowanych. Możliwe że czytałeś ten tekst rano, o tej samej godzinie, o której czternaście lat wcześniej część opisanych zdarzeń miała miejsce - to takie lekko symboliczne.
|
|
|
|
|
|
|
Po pierwsze brawo za spójne, ciekawe i długie opowiadanie. Tu dobijasz do "normy wydawniczej". Skusiłem się o małą statystykę 27 stron A4 i 13.200 słów. Bardzo dobrze wychodzi tu szczególnie kompozycja. Wielu bohaterów, którz pozostają autentyczni i różnorodni. Nie znając się zostali przez Ciebie splątani w jednym miejscu i wyszło to dobrze, bez udziwnień i sztuczności. Nieźle jest też rozłożona akcja. "Leniwy" początek zostaje nagle przerwany przez kataklizm i dalej już idzie ostro z górki. Miejscami przeplata się to z przekornym humorem, który nie podpada mi specjalnie, ale znakomicie łączy się z fabułą. Dzięki takiemu zestawieniu to co gdzie indziej pewnie by raziło tutaj tylko podkreśla, to co miało być podkreślone. Piszesz, żeby nie patrzeć na to przez pryzmat polityczny. Ale chyba tak się nie da. Dzięki temu opowiadanie jest ciekawsze niż takie same rozgrywające się w wyimaginowanych okolicznościach. Niejako zyskujesz bazując na politycznym aspekcie równocześnie od niego się odcinając (to komplement). Zresztą apolityczność jest wpisana w osnowę opowiadania, dzięki czemu jest ono uniwersalne.
|
Odpowiedź autora (14-11-19)
|
Dzięki za miły komentarz. Rzeczywiście, starałem się żeby opowiadanie było uniwersalne. Jeśli natomiast chodzi o politykę, bałem się reakcji w stylu "tekst jest słaby, bo nie było żadnych zamachów, to był spisek" lub "tekst jest słaby bo zapominasz, że Amerykanie najpierw wszczynają wojny a potem mamy im współczuć, jeśli ktoś im odda". Innymi słowy, obawiałem się, że fabuła może w komentarzach zejść na drugi plan, bo ludzie zaczną oceniać nie tekst lecz Amerykę - wiadomo, że z odbiorem tego kraju bywa różnie. Szczęśliwie, jak pokazały wszystkie komentarze pod tym tekstem, myliłem się. :)
|
|
|
|
|
|
|
Z komentarzy i Twoich odpowiedzi wywnioskowałem, że postanowiłeś pozostać przy "własnym szyku wyrazów" więc nie będę zwracał na to uwagi, chociaż mówiąc szczerze mam co do tego pewne zastrzeżenia. Jednak skoro taka Waści wola...... Inni poszukali, opisali, a Ty pozmieniałeś lub nie. Ja właściwe nic nie znalazłem do czego chciał bym się przyczepić /poza tym szykiem, ale to wyjaśnione/.
|
Odpowiedź autora (14-10-19)
|
Wielkie dzięki za poświęcony czas. Rzeczywiście, szyk konstruowanych przeze mnie zdań bywa dziwny i jest pewnym znakiem charakterystycznym moich tekstów, które mogą się przez to podobać lub nie. Mam nadzieję, że nie utrudniło i nie uprzykrzyło Ci to lektury. :)
|
|
|
|
|
|
|
Wróciłem. "Frank w ostatniej chwili dostrzegł sylwetkę Cynthii. Jego żona stała tam, jakby lekko zagubiona i dyrygowała ruchem. Jeszcze nigdy nie widział jej w pracy. Próbował jej pomachać lecz wóz mknął zbyt szybko i gdy wreszcie Frankowi udało się wychylić przez ciasne okno w kabinie, Cynthii nie sposób już było odszukać w tłumie umundurowanych funkcjonariuszy." No wytłumacz mi jak ten tłum funkcjonariuszy dyrygował tym ruchem, bo taka pokrętna logika nasuwa mi się po tym fragmencie. Skoro ona dyrygowała ruchem, to chyba sama na jakimś skrzyżowaniu lub najwyżej biło ich kilkoro tych funkcjonariuszy na tym skrzyżowaniu, więc jakim cudem "w tłumie umundurowanych funkcjonariuszy", rozumie, byli na tyle daleko, że jej nie widział, ale stwierdzenie, że: "Cynthii nie sposób już było odszukać w tłumie umundurowanych funkcjonariuszy" wydaje mi się sztuczne i mało logiczne, tak jak by tam byli tylko funkcjonariusze. Może wystarczy sam "tłum" będzie realniejsze. Jasne, że jak tego nie przeredagujesz, to i tak będzie dobrze /Twoja bajka/, ale ja wolał bym żeby to było inaczej sformułowane.
"Wyciągnąwszy z kieszeni telefon, Jason kolejny już raz postanowił spróbować połączyć się z narzeczoną. Kilkadziesiąt wcześniejszych prób spełzło na niczym, co jednak nie zniechęciło go w żadnym stopniu do podejmowania następnych." następny fragment co do logiki którego mam zastrzeżenia Skoro facet próbował łączyć się KILKADZIESIĄT razy, to nie wmówisz mi, że po każdej próbie miał czas i ochotę chować cholerny telefon do kieszeni. Rzadko bo rzadko, ale czasem korzystam z telefonu i zaręczam, że nie chowam go do kieszeni po każdej nieudanej próbie, tym bardziej jeśli mam powtarzać je do skutku. Pomyśl, czy nie mam racji. Jest jeszcze kilka miejsc, gdzie nie podoba mi się szyk wyrazów, ale ich nie zaznaczyłem, bo już mi odpowiedziałeś w tej kwestii więc nie widzę potrzeby maglowania tematu. Dziwi mnie, że zdecydowałeś się na fabularną wersję faktu dokumentalnego, łatwo Ci zarzucić, że może nie znasz topografii i geografii miasta, a twoi bohaterowie są nierealni w realnej sytuacji. Łatwiej było by Ci się obronić gdybyś stworzył całkowitą fikcję inspirowana faktami, ale i tak nie żałuję czasu jaki poświęciłem na czytanie. To chyba najważniejsze.
|
Odpowiedź autora (14-10-07)
|
Dziękuję ponownie. Owszem, po zastanowieniu muszę stwierdzić, że masz rację. :) Fakt, to niby drobiazgi ale wolę tego typu nieścisłości poprawiać - dzięki za ich wskazanie. Cieszę się również, że nie żałujesz poświęconego czasu. Jeśli natomiast chodzi o formę tekstu, muszę przyznać że traktowałem ją jako spore wyzwanie dla siebie samego. Jeszcze przed rozpoczęciem pisania tego opowiadania przez długi czas zbierałem z różnych źródeł informacje na temat Nowego Jorku i jego mieszkańców w 2001 roku. Na temat samych zamachów również. Chciałem, by ten tekst był wiarygodny i realistyczny w każdym calu (sam układ nowojorskiego metra i jego zmiany na przestrzeni ostatnich lat analizowałem chyba dwa tygodnie). Miło widzieć, że się "opłaciło". :)
|
|
|
|
|
|
|
Moim skromnym zdaniem amatorki tekst jest bardzo dobry. Trzyma w napięciu mimo, że historia jest znana. Przeczyałam z prawdziwym zainteresowaniem, choć to nie są moje ulubione tematy. Błędów nie zauważyłam, ale nie gwarantuję, że ich nie ma. Zwłaszcza interpunkcyjnych. Zostawiam ocenę, choć zazwyczaj tego nie robię...
|
Odpowiedź autora (14-10-05)
|
Bardzo się cieszę, że ten tekst zyskuje takie pochlebne opinie. Nie ukrywam - starałem się ogromnie. Jednocześnie cieszę się, że mimo swojej długości opowiadanie jest czytane i komentowane. :)
|
|
|
|
|
znalezionych: 28 na 3 stronach poprzednia 1 2 3 następna
|
|
|