https://www.opowiadania.pl/  

Zarejestruj się  Kontakt z nami  Pomoc 

 

Moje konto Moje portfolio
Ulubione opowiadania
autorzy

Strona główna Jak zacząć Chcę poczytać Chcę opublikować Autorzy Katalog opowiadań Szukaj
Sponsorowane Polecane Ranking Nagrody Poscredy Wyślij wiadomość Forum

Sponsorowane:
30

Opowiadania z Wieloświata: Siostra Czerwień cz.3

  Duszy twarze  

UŻYTKOWNIK

Nie zalogowany
Logowanie
Załóż nowe konto

KONKURS

W sierpniu nagrodą jest książka
Wszystkie złe miejsca
Joy Fielding
Powodzenia.

SPONSOROWANE

Opowiadania z Wieloświata: Siostra Czerwień cz.3

Duszy twarze

Sen o Ważnym Dniu

Opowiadanie napisane na konkurs związany ze słowem "JUBILEUSZ". Horror... swego rodzaju (nie do końca poważny).

Podstęp

Historia trudnej miłości, która powraca po latach.

Krzyż

Traumatycznie. Przeczytaj i spróbuj zrozumieć, co powinno spotkać właśnie Ciebie.

Brak

Wiersz filozoficzny

Dwa dni z życia wariata.

Rozważania o normalności? Co to jest normalność a co nienormalność?

Liście lecą z drzew

Krótki wiersz

Zapach deszczu.

Takie moje wspomnienia.

Nowa Atlantyda

Jedna z przyszłości futurystycznych zawartych w e-booku "Futurystyka" (Przyszłość kiepska)

Nowozrodzenie

Czym jest zbawienie.

REKLAMA

grafiki on-line

WYBIERZ TYP

Opowiadanie
Powieść
Scenariusz
Poezja
Dramat
Poradnik
Felieton
Reportaż
Komentarz
Inny

CZYTAJ

NOWE OPOWIAD.
NOWE TYTUŁY
POPULARNE
NAJLEPSZE
LOSOWE

ON-LINE

Serwis przegląda:
2350
użytkowników.

Gości:
2350
Zalogowanych:
0
Użytkownicy on-line

REKLAMA

POZYCJA: 5449

5449

Grzybiarnia (cz. II)

wersja do druku

wyślij do znajomych

pokaż oceny

pokaż komentarze

dodaj do ulubionych

Data
04-02-28

Typ
P
-powieść
Kategoria
Romans/Kryminał/Akcja
Rozmiar
28 kb
Czytane
4658
Głosy
3
Ocena
4.83

Zmiany
04-02-28

Dostęp
W -wszyscy
Przeznaczenie
P12-powyżej 12 lat

Autor: Ardea Nigra Podpis: Ardea Nigra
off-line wyślij wiadomość pokaż portfolio

znajdź opow. tego autora

dodaj do ulubionych autorów
cdn..

Opublikowany w:

pierwsza publikacja

Grzybiarnia (cz. II)

4. GRZECH, ROZŻALENIE I DOBRY WUJEK
Następnego dnia Rich nakazał przygotowanie przyjęcia na jego cześć.
-Muszę tam iść? - zapytała Nati spoglądając bezradnie na Jeni.
-Powinnaś. To przypadnie gangsterom do serca. Cenią odwagę.
-Nie wiem czy jestem na tyle odważna, żeby wyjść pomiędzy tych mężczyzn w obcisłej błyszczącej sukience z taaakim rozpierdakiem...
-Nie tkną cię. Lubią Richa, ale teraz, gdy jest szefem boją się go.
-A on?
-On też cię nie skrzywdzi.
-Ale alkohol... pijany człowiek nad sobą nie panuje!
-Rich nie pije.
Natasza z powątpiewaniem kiwnęła głową.
-Dobra, poddaję się. Nic mi nie grozi.
Czy aby na pewno?
Przecież ktoś planuje tutaj coś potwornego.
Co dokładnie?
Nie wiadomo.
Ale chce się zemścić.
Zemścić i uratować siebie jednocześnie.
I jest w stanie posunąć się do wszystkiego, żeby tylko dobić swego....
Natasza wyszła z pokoju z Jeni pod rękę. W holu było gwarno i głośno. Niezliczona ilość gangsterów gadała, śmiała się, gdzie niegdzie dokańczano jeszcze dekorację. Nagle, jakby za ucięciem noża, wszystko zamilkło. Powodem tego nagłego milczenia była Nati, która ukazała się z Jeni na schodach. Czując kilkaset oczu wlepionych w siebie, dziewczyna zatrzymała się i spojrzała na towarzyszkę. W duszy wołała o pomoc.
-Chodź. Nie możesz teraz wrócić do pokoju. Jesteś na razie uważana za gospodynię tego domu.
-Ładny mi to dom. Nie chcę tu mieszkać. - spojrzała na twarze gangsterów. Wyglądali jak normalni ludzie. Patrzyli na nią serdecznie, uśmiechali się. Chcąc nie chcąc zarumieniła się, odpowiedziała uśmiechem i powoli zaczęła schodzić dalej.
Rich słysząc, że nie słyszy swoich podwładnych, wybiegł z biura, ale widząc ich cielęce oczka wpatrzone w schody, zrozumiał, że idzie jego ukochana.
-Szef to ma gust! - krzyknął ktoś ze zgromadzonych.
-Jeszcze nie szef. - warknął Werner, wychodząc z drugiego ciemnego korytarza.
-To tylko kwestia czasu, Wern. Przykro mi, że musiałem pozbawić cię ojca, ale...
-Mi nie chodzi o ojca. Chodzi mi o zasadę. Oko za oko, ząb za ząb. Ojciec za ojca.
-Mój już nie żyje. Zabił go twój ojciec.
-To ja pozbawię ojczulka waszego synka. Twojego synka i tej ślicznotki na schodach.
-A może już wystarczy? Może zaczniecie żyć w zgodzie, tworząc zgrany zarząd waszego gangu? Skoro już musi istnieć ten gang, niech ma chociaż dobrych zarządców! - zaproponowała Natasza, widząc, że robi się niebezpiecznie. - Niech nie będzie kłótni między wami! Kłótnia może być przyczyną upadku całego ugrupowania.
Wern obrzucił dziewczynę obojętnym wzrokiem, za to Richard stwierdził, że pomysł jest nawet niezły. Komuś w holu również ten pomysł się spodobał. Młodemu, siedemnastoletniemu brunetowi stojącemu obok okna. Mówiono na niego Tajpej, chociaż wcale nie pochodził z Tajwanu, kraju, którego stolica była jego ksywą. Zaczął klaskać. Szybko jednak przestał, pod wpływem zimnych spojrzeń kolegów.
-Pogrzało cię? - parsknął Veroy. - My w zgodzie? Chociaż... Może rzeczywiście należałoby skończyć z tym świństwem... Zabijanie sobie wzajemnie ojców nie jest przyjemne.
-Miło patrzeć na dwóch mężczyzn podających sobie ręce na zgodę. - westchnęła Jenifer.
Zaczęła się impreza. Przez pierwsze półgodziny było całkiem przyjemnie. Panowie jedli i śpiewali. Grała przyjemna muzyka. Później zaczęło się wszystko psuć.
Wszystko przez alkohol.
Zemsta też prowadziła przez alkohol.
Nie minęło kolejne półgodziny, wszyscy, oprócz Nati, Jeni, Richa i Wernera byli potwornie pijani.
Tarzali się pod stołami, albo próbowali tańczyć to muzyki techno.
W holu zrobiono dyskotekę. Zgaszono światło, paliły się tylko reflektory dyskotekowe.
-Boję się... - szepnęła Natasza.
-Spokojnie... przecież Rich jest całkiem trzeźwy. Obroni cię w razie czego. - uspokajała ją Jenifer.
I w tym momencie, jakby na zaprzeczenie jej słów, Richard wyszedł niepostrzeżenie razem z Wernerem do biura.
W holu robiło się coraz głośniej. Pijani gangsterzy darli się w niebogłosy.
-Gdzie on jest? - rzuciła w przestrzeń Jeni.
-Boję się... - powtórzyła Nati.
Po chwili panowie pojawili się w holu. Werner szedł spokojnie, za to Rich chwiał się. Nie potrafił iść po prostej linii.
-Boże, Richard, ty jesteś pijany! - krzyknęła Jeni.
-Kim jest ta kobieta? - zapytał szef niewyraźnie.
-Co to ma znaczyć?!
-Nie tym tonem starucho! Precz mi stąd! Wyprowadzić ją!
Dwóch równie nawalonych gangsterów siłą wyprowadziło Jenifer z holu.
-Rich, co ty robisz? - jęknęła Nati.
Szef spojrzał z zaciekawieniem na nią.
-A to co?
-Natasza. Porwałeś ją szefie. - pośpieszył z wytłumaczeniem Werner.
-Czyli jesteś moja? - Rich zachwiał się. Złapawszy równowagę uśmiechnął się i wyciągnął do niej ręce. - Moja! Moja! Chodź no tu do mnie. Chodź, chodź...
Natasza widząc, że to nie przelewki zaczęła uciekać.
Nie miała praktycznie dokąd. Wszędzie wokoło napaleni, pijani gangsterzy. Schody! Jedyna możliwość. Ale gdzie dalej? Rich był tuż za nią. Coś krzyczał. Właściwie to bełkotał.
"Nigdy nie pije! Jest nawalony jak szpak! Do tego napalony szpak... Jestem sama, nie mam drogi ucieczki, Boże, ratuj mnie!"
Ślepy zaułek. Nie ma już wyjścia. Rich zagradza jej przejście. Gwałtownie chwycił ją za rękę i pociągnął do swojego pokoju.
Jeni w końcu uwolniła się od przymulonych gangsterów. Wyłączyła muzykę. Pijani mężczyźni nie zareagowali na tą zmianę w otoczeniu. Zgasiła światło i zapaliła je po chwili. Nic. Dopiero gdy strzeliła z broni jednego z pijanych spod stołu, wszyscy umilkli i spojrzeli na nią.
-Gdzie jest Natasza?
-Nie wiemy... - wybełkotał któryś bardziej trzeźwy.
-A Rich?
-Gonił ją. - stwierdził jakiś młodzieniaszek wychylając się spod stołu.
-Kogo?
-Dziewczynę...
-Cholera jasna! - Jenifer wbiegła po schodach na górę. "Miałam ją bronić!" - myślała zrozpaczona.
Werner poszedł za nią.
W całym Pałacu było potwornie cicho. Dało się słyszeć czyjś szloch i ciche błagania.
-To z jego pokoju. - stwierdził Wern.
-Rich! Otwieraj! - wrzasnęła Jeni, szarpiąc za klamkę i tłukąc w drzwi pięściami.
-On jest nachlany jak wół. Nie usłyszy cię, a na pewno nie zrozumie. Trzeba wywarzyć drzwi.
Niestety drzwi były zbyt masywne jak dla Wernera. Dopiero po chwili rozwalił zamek strzałem z pistoletu.
Jeni wyprowadziła stamtąd przerażoną Nati, w tym czasie Veroy uderzył Richa w głowę. Młody szef upadł na ziemię nieprzytomny.
Skończono imprezę. Pijani gangsterzy zostali przepędzeni z holu do swoich pokoi. Nastała cisza. Martwa cisza.
-Nati... - szepnęła Jenifer, obejmując ją. - Zostać z tobą?
Dziewczyna była tak roztrzęsiona, że nie potrafiła wydusić słowa. Wtuliła się w swoją przyjaciółkę i zasnęła.
-Biedne dziecko. To moja wina. Gdybyśmy nie poszły na tą imprezę, to by się nie stało... - Jeni zwierzyła się synowi, gdy wrócili do holu.
-To po części moja wina... Gdybym nie namówił Richa do wypicia braterskiego kieliszka wina, to nie miałby ochoty pić. Wydoił całą butlę wina i dwa mocne drinki z czystej wódki. Mówiłem, że nie powinien tego robić, ale on mnie nie słuchał. - nagle uklęknął przed nią i trzymając matczyną dłoń, mówił. - Mamo, wybacz mi to wszystko, co ci wyrządziliśmy, ja i ojciec. Jestem głupcem! Przepraszam...
Rozpłakał się jak dziecko. Ujęło to matczyne serce.
-Oczywiście, że ci wybaczam... - wzruszyła się mocno. Podniosła go i przytuliła do siebie.
"Ale się dała nabrać! - myślał Werner, tuląc jednocześnie matkę z niewinną, skruszoną miną. - Teraz mam już mamuśkę po swojej stronie. Do akcji musi wkroczyć "dobry wujek" i kolejną osobę będę miał w kieszeni. Jak te kobiety wywierają nacisk na Richu! Biedaczek będzie robił wszystko co mu rozkażą, żeby tylko uzyskać ich zaufanie. A ja jestem teraz królem. Obie będą mnie chronić i wmówią szefowi, że jestem dobrym człowiekiem."
Następnego dnia, skoro świt, wielu gangsterów przyszło do holu. Starali sobie przypomnieć co się stało poprzedniego dnia.
-Co tu się dzieje? - warknął Werner.
Gdy tylko się pojawił, wszyscy zamilkli.
-Właśnie... Co tu się stało? - powiedział któryś.
-Rich się upił i zgwałcił panienkę.
-Co?! Stary masz kaca większego ode mnie czy żeś się naćpał? - chyba nikt nie uwierzył.
-To co powiedziałem jest prawdą.
-Szef nie pije. - stwierdził jeden zdecydowanie.
-A jednak. Jeżeli mi nie wierzycie zapytajcie się mojej matki. Najpierw jednak posprzątajcie tutaj.
Wyznaczywszy jednego do zwołania towarzystwa i sprzątnięcia Pałacu wrócił na górę.
W tym czasie obudził się Rich.
-Boże! - jęknął łapiąc się za bolącą głowę. - Co się u licha stało?
Po chwili wyszedł na korytarz.
Pojawił się na schodach i swoim wyglądem pozwolił kilku swoim ludziom zwątpić w jego świętość z dnia poprzedniego.
Wszyscy zebrani w holu zamilkli. Tajpej i Trevisto podeszli do niego.
-Szefie... to prawda?
-Co prawda? I ciszej z łaski swojej, w głowie mi huczy...
-To o czym mówił Werner. To prawda?
-A co on mówił?
-No, że... żeś się upił i...
-Upił? Nic nie pamiętam...
Tajpej spojrzał na Trevista.
-Wern mógł mieć rację. Trzeba znaleźć Jeni, ona będzie wiedziała. - i nie czekając na nic, ruszył na górę.
Dwaj młodzi gangsterzy stali po chwili przed drzwiami pokoju Nataszy. Lekko zapukali.
-Czego? - zapytała Jeni, trochę niegrzecznie.
-Witaj. Chcieliśmy się tylko dowiedzieć, czy to o czym powiedział nam Werner jest prawdą.
-Jest. O ile mówił o alkoholu i o niej. - odparła wskazując śpiącą dziewczynę w głębi pokoju.
Gangsterzy spojrzeli na siebie ze zdziwieniem.
-On był taki porządny... - westchnął Tajpej i odszedł od drzwi.
-Jak ona się czuje?
-A jak myślisz, Trevisto? Podłamana psychicznie... I mam nadzieje, że na tym się skończy...
Chłopak westchnął i poszedł za swoim kolegą. Gdy tylko zjawili się na schodach, padły w ich stronę pytania.
-I co?
-Zaczynam wątpić czy dobrego szefa żeśmy sobie wybrali. -westchnął Tajpej.
Trevisto kiwnął na Osza, żeby do niego podszedł, po czym zwrócił się do pozostałych gangsterów, kontynuując wypowiedź kolegi.
-To nie szef. To zwykła, najpospolitsza świnia. - w jego głosie wyczuwalny był gniew i odraza. - Oszo, póki starszyzna nie rozsądzi, co z tą świnią zrobić, jest zawieszony, a ty pełnisz jego funkcje.
Wszyscy w holu zrozumieli, że Werner mówił prawdę. Byli wyraźnie zawiedzeni nowym szefem. Ten z kolei niczego nie mógł zrozumieć.
-Co ja takiego zrobiłem? - zapytał się w końcu.
-Wstydziłbyś się nawet pytać. - warknął Tajpej.
-Ale... ja nic nie pamiętam... - Rich złapał się za bolącą głowę.
-Zawiodłeś nas. - krzyknął ktoś.
-Powiedziałam jej, że ty nigdy nie pijesz. - rozległ się z góry srogi głos Jenifer.
-Bo nie piję.
-Ale wczoraj nawaliłeś się tak, że nic nie pamiętasz! - krzyczała Jeni. - I wczoraj też nic nie pamiętałeś! I skrzywdziłeś ją!
-Co? - jęknął szef.
-To, co słyszałeś, świnio perfidna. - warknął Trevisto.
Rich stał jak skamieniały. Nie mógł słowa wydusić.
-Ja nic nie pamiętam... - szepnął w końcu.
Poszedł pod pokój Nataszy. Delikatnie zapukał.
-Nati, kwiatuszku... otwórz, proszę... ja ci wszystko wytłumaczę.
Milczenie. Słyszał, jak otwarła okno. Zapukał ponownie.
-Kochanie, ja nie chciałem zrobić ci krzywdy...
Milczenie.
-Ja byłem pijany. Nie wiem jak to się stało... ale byłem pijany. Boże, ja nie pamiętam nic...
-Ale ja pamiętam! - rozległo się po drugiej strony drzwi. Głos Nataszy był przesiąknięty goryczą i rozżaleniem. - Odejdź! - krzyknęła i więcej się już nie odezwała, chociaż Rich jeszcze przez półgodziny ślęczał pod drzwiami próbując się wytłumaczyć.
Na nic się zdały jego tłumaczenia. Nic nie było dla niej wytłumaczeniem

5. NIESZCZĘŚLIWE URODZINY I PIERWSZE OFICJALNE "KOCHAM"
Richard, w głębokim poczuciu winy, dzień w dzień przynosił rano kwiaty przed drzwi pokoju Nataszy.
Przed drzwi, gdyż nigdy nie były one otwierane dla niego.
Przez dwa tygodnie Nati nawet słówkiem nie odezwała się do Renegisa. Mijała go z daleka, nigdy nie zostawali sam na sam. Zawsze gdzieś w okolicy była Jenifer, albo Werner - jedyny mężczyzna, którego się wtedy nie bała.
Na dworze było już szaro. Ostatnie promienie słoneczne tego dnia siadały na czerwonych, jesiennych listkach.
Natasza - czy to z rozżalenia, czy to z przyzwyczajenia do wieczornych spacerów - wybrała się do ogrodu. Przemknęła po cichutku przez hol, wyszła na podwórze.
"A może zajrzę na grób Arnolda? Pewnie nikt go tam nie odwiedza i jest mu smutno... - po drodze zerwała kilka kwiatków i ułożyła z nich mały bukiecik. - Sądzę, że będzie mu miło..."
Gdy stanęła przez tym przykrym miejscem, jej oczom ukazał niespodziewany widok. Otóż zamiast zaniedbanego, jak podejrzewała, nagrobka, ujrzała czysty, marmurowy pomnik, dwie palące się lampki oraz trzy wazony świeżych kwiatów.
Natasza stała chwilę w milczeniu. Zastanawiała się, kto o to zadbał.
"Ten ktoś musi mieć naprawdę dobre serce..." - pomyślała i położyła bukiecik na marmurowej płycie. W tym momencie usłyszała kogoś za plecami. Podniosła się gwałtownie. W duszy odwołała to, co pomyślała. Ku swojemu zdumieniu zobaczyła Richarda.
W pierwszej chwili chciała uciekać, ale nogi odmówiły jej posłuszeństwa. Stała w miejscu, spoglądając na niego niepewnie.
-Nie myślałem, że mogę cię tu spotkać. W ogóle nie wiedziałem, że ktoś tu będzie chciał przyjść.
-Też tak myślałam.
-Nati... ja byłem pijany...
-Nie chcę o tym mówić. Nie chcę z tobą rozmawiać o niczym. - ucięła krótko, odwracając głowę.
Natasza ruszyła w stronę Pałacu. Chciała go wyminąć, ale Rich chwycił jej rękę, rzucając się na kolana.
-Wybacz mi! Błagam...
Wyrwała dłoń z jego uścisku.
-Nie dotykaj mnie.
-Każ mnie związać i wychłostać, ale wybacz...
Nati nic powiedziała. Pobiegła do Pałacu, zostawiając Renegisa przy grobie poprzedniego szefa.
Zamknęła się w swoim pokoju i zaczęła płakać.
Po chwili usłyszała pukanie do drzwi.
-Nati... Możesz wrócić do domu, będę opłacał wasze rachunki, pokryję koszty nauki całego twojego rodzeństwa, kupię wam nowe mieszkanie... cholera... zrobię wszystko żebyś mi tylko wybaczyła.
Milczenie.
-Słyszysz mnie? Możesz wrócić do domu. Weź wszystko, na co masz ochotę i zaraz cię zawiozę do domu.
Znowu milczenie.
-Nati? Zwracam ci wolność, słyszysz? - Richard już prawie jęczał.
Po chwili ciszy otwarły się drzwi.
-Rich... - głos Nataszy drżał. Szlochała między wyrazami. - Ja... Ja jestem w ciąży.
Młodzieniec zdębiał.
-Chyba nie możesz jej teraz odwieść do domu. - nagle, ni stąd ni zowąd zjawiła się Jenifer.
Szefowi gangu głos ugrzązł w gardle. Stał naprzeciwko drzwi i nie potrafił się ruszyć z miejsca.
Richard próbował dowiedzieć się, czy Natasza czegoś nie potrzebuje, ale ani ona, ani Jeni nie odpowiadały na jego pytania. Po krótkim czasie zorientował się, że Werner jest dla nich teraz przyjacielem. Nie widział innego rozwiązania, jak tylko wybłagać sobie u niego zaufanie i przez niego kontaktować się z Nati.
-Wern? Czy nie zechciałbyś zostać moim doradcą?
-Prawo do wiedzy o wszystkim, co zachodzi zarówno w życiu gangu, jak i w twoim prywatnym, nietykalność i objęcie szefostwa po tobie. Jak mi to załatwisz to mogę zostać twoim przyjacielem. Bo chyba o to ci chodzi?
-Oprócz mojego życia prywatnego masz całą resztę twoich warunków. W zamian za to chcę, abyś kontaktował się w moim imieniu z Nataszą, przekazywał mi, jakie ma potrzeby i czego oczekuje. Ponadto nie życzę sobie wtrącania się w tradycję gangsterską, jaką zamierzam praktykować.
-Umowa stoi. - Werner wyciągnął rękę.
-Na kartce podpiszemy to później. - Rich uścisnął dłoń wspólnika. Przyjaciela. (*)
Mijały tygodnie. Natasza dostawała wszystko, czego tylko zapragnęła. Rich zaczął pracować odrobinę nad gangiem. Nakazał Oszołomowi zorganizowanie napadu, jak stwierdził szef - tak dla treningu.
Arnolda, za namową Nataszy, zaczęła odwiedzać również Jenifer.
Młoda Helashka często myślała o swojej rodzinie. Ale tęskniła cicho i bardzo skrycie.
Czas leczy rany. Nati coraz częściej przyłapywała się, że spogląda na szefa podczas wspólnych posiłków. I to nie patrzy ze złością, ale z czymś jakby zauroczeniem. (**)
-Jeni, czy można kochać kogoś, kto kiedyś wyrządził nam krzywdę? - zapytała się szeptem, któregoś razu.
Holly spojrzała na nią, później na Richa. Kiwnęła głową.
-Czasem miłość potrafi być silniejsza od nienawiści.
-Proszę? - wtrącił Werner, posłyszawszy wypowiedź matki.
Powtórzyła na głos swoją myśl i dodała:
-To samo tyczy się przyjaźni. Cieszę się, że między tobą, a szefem tak się właśnie stało.
"Ładna mi to przyjaźń. Na kartce, podpisana jak jakiś kontrakt." - westchnął Rich.
Można powiedzieć, że Nataszy wraz z brzuchem wzrastała odwaga. Pod koniec dwunastego tygodnia chodziła po Pałacu sama, odważnie patrzyła na Richarda, czasami nawet wchodziła do jego biura, gdy był sam. Nie odzywała się jednak do niego zbyt często, nigdy nie odpowiadała na jego pytania, a gdy zaczynał temat "wybacz mi" natychmiast znikała.
Tego dnia, gdy zaplanowano napad na bank, przypadały urodziny Richarda. Dwudziestu pięciu gangsterów zostało w kryjówce i ich zadaniem było przygotowywanie imprezy.
Najpierw gruntownie wysprzątali hol i prawie wszystkie pomieszczenia mieszkalne. Następnie przyozdobiono wszystko, co tylko się dało. Zgodnie z prośbą Nataszy wniesiono do holu wazony z niebieskimi astrami i na stołach porozstawiano błękitne świece.
Sama Nati pomagała w przygotowaniach. Mimo sprzeciwów Jenifer, uparła się myć okna. Drabinka, po której wchodziła, była stara i mocno zniszczona. Helashka zachwiała się, straciła równowagę i spadła na ziemię, prosto na metalowe wiadro. Zdarzyło się to tak nagle i tak szybko, że nawet nie krzyknęła. Natychmiast wszyscy podbiegli do niej. Wezwano doktora i ostrożnie przenieśli ją do jej pokoju.
Lekarz martwił się o nią i o ciążę. Łapały ją skurcze.
Przez bite pięć godzin dwóch lekarzy i położna (wzięci z ulicy) usiłowało zatrzymać poród.
Nic z tego.
Dziecko urodziło się przedwcześnie, prawie pięć miesięcy przed planowanym terminem.
Urodziło się martwe.
Nie długo później wrócił Richard ze swoimi ludźmi. Widząc dziwną pustkę i przerwane przygotowania do święta, zdziwił się mocno.
-Co tu się dzieje? - zapytał ktoś.
-Szefie! Natasza... - po schodach zbiegł Trevisto.
Natasza trwała w niemym bólu. Dopiero, gdy ujrzała Renegisa, przerażonego nie na żarty, rozpłakała się.
-Nie płacz... - próbował ją pocieszyć, chwycił jej dłoń.
Ścisnęła ją mocno.
-Przepraszam, Rich... - szlochała, wpatrując się w szefa. - Zepsułam ci urodziny... To moja wina.
-A gdzie tam! Żadne urodziny nie są ważniejsze od ciebie. Wina jest tylko i wyłącznie po mojej stronie. To ja cię tu sprowadziłem i to przeze mnie cierpisz. To ty mi wybacz...
-Wybaczam ci...
-Nati, kocham cię...
-Ja... ja ciebie też... - jęknęła cichutko. Wtuliła się w niego i trwali tak przez dłuższą chwilę.
Wzruszenie opanowało wszystkich. Jenifer, gangsterów (w większości przypadkach ludzi o miękkich sercach), a nawet wrednego Wernera, którego nigdy nie obchodziły prawdziwe uczucia.
Imprezy nie było.
Rich nie chciał świętować bez Helashki.

* "Przyjaciel na kartce" był stosowany w gangu od jego powstania, zwłaszcza w chwilach, gdy dowodzący nie potrafił w inny sposób dojść do porozumienia z podwładnymi, albo tak, jak w tym przypadku, miał w tym osobisty interes.
** Natasza od początku czuła, że to ten książę i ta bajka. Mimo krzywdy jakiej doznała od Richarda, nie potrafiła go nie kochać.

6. TED
Stan psychiczny Nataszy po poronieniu ciąży, był w totalnych klapkach, ale Richard wykazał się tu olbrzymią dojrzałością. Stanął na wysokości zadania i robił wszystko, aby odciągnąć jej myśli od tego wypadku.
Wyjeżdżali na pikniki, chodzili po leśnych ścieżkach, wieczorami organizowali potańcówy bezalkoholowe. Szef kosztem życia i rozwoju gangu zapewnił ukochanej naukę jazdy konnej, utworzył mały zwierzyniec za Białym Pałacem, zapewnił jej możliwość nauki.
Najwięcej przyjemności sprawił jej, jadąc z nią do domu Helashkich.
Podjechali samochodem pod samiuśki dom, Nati zakradła się i włamała (nauczyła się tego w Białym Pałacu) do własnego mieszkania. Pozostawiła list, w którym opisywała całą historię, tłumaczyła, że jeszcze nie może wrócić do domu, ale jest jej dobrze i chciałby dzielić się tym szczęściem z rodziną. Obok listu położyła sporą sumę pieniędzy i torbę słodyczy dla młodszego rodzeństwa. Ucałowała rodziców i po cichu wyszła.
Wsiadła do samochodu, spojrzała z wdzięcznością na Richa.
-Bóg ci to wynagrodzi.
Ruszyli.
Jakoś całkiem przez przypadek znajdował się w okolicy Ted. Zobaczył on swoją ukochaną i postanowił śledzić auto, którym jechała.
Ukrył się w lesie i spędził noc w samochodzie (samochodzie jego ojca). Następnego dnia, z rana, usiłował włamać się do Pałacu, od strony biura. Richard właśnie zajmował się jakimiś sprawami papierkowymi, gdy Ted rozbił szybę i wskoczył do środka. Renegis bez zbędnego pośpiechu i gwałtowności w działaniu odwrócił się do włamywacza. Widząc nóż w jego rękach, uśmiechnął się tylko i wyciągnął broń.
-Rzuć scyzoryk na podłogę i kopnij go w moją stronę, chłopcze. - mówił spokojnie, ale stanowczo. Wstał i westchnął głęboko. - Po co się pchasz w cudze sprawy? - podnosząc nóż z ziemi, dodał: - Gliny cię wysłały?
-Nie. Nie policja, a serce.
-Że jak? W tym Pałacu nie ma kobiet na wydaniu.
-Porwaliście ją, sukinsyny!
-O kim mówisz?
-Już ty dobrze wiesz. Mieliśmy być szczęśliwi... a ty...
-Czy ty mówisz o Nataszy?
-Tak! Nie można tak po prostu kogoś porwać i więzić wbrew jego woli! - krzyczał Ted.
W Pałacu jeszcze wszyscy spali. Było bardzo cicho. Drzwi biura były uchylone i rozmowa była słyszalna prawie w całym budynku. Obudziło to Nati. Wstała, ubrała się w niebieskie spodnie z rozszerzanymi nogawkami i krótką, obcisłą bluzeczkę. Na usta położyła delikatny róż, rozpuściła włosy i powoli zeszła do biura.
-Uspokój się gówniarzu, nie chciałbym ci zrobić krzywdy. - odparł Rich, lekko zirytowany postawą i sposobem mówienia włamywacza.
Nim zdążył coś jeszcze dopowiedzieć, weszła Nati, rzuciła przelotne spojrzenie na przybysza, na zbitą szybę i broń szefa, po czym uśmiechnęła się mówiąc:
-Coś poważnego, Rich?
-Nati... najdroższa... - jęknął Ted.
-Nic takiego. Ten wariat rozwalił okno i wskoczył do biura z nożem. Twierdzi, że ty i on... Znasz go?
-Nie. - odparła Helashka z takim spokojem i naturalnością, że przekonała Richa i spowodowała zwątpienie u swojego kolegi. (*) - Pierwszy raz go widzę.
-Nati, przecież tyle nas łączyło... Jak możesz mi robić coś takiego?
-Nic nie mogło nas łączyć, skoro się nie znamy. Zawołać kogoś, żeby się nim zajęli?
-Jakbyś mogła przysłać tu Trevista albo Tajpeja... Tylko nie Wernera, a już broń Boże Osza. Zrobiliby mu krzywdę, a szkoda takiego młodego chłopca. Może nam się przydać.
Natasza wyszła. O mały włos się nie rozpłakała. Oszukała przyjaciela. To nic, że teraz nic nie czuła do niego, ale to w końcu jej przyjaciel.
Znalazła Trevista. Był on jednym z jej ulubionych pracowników Richa.
-Słuchaj Trevuś... szef cię prosi do biura. Tylko bądź delikatny, dobra?
-A o co chodzi?
-Zobaczysz. Ale nikomu nie mów, że o to cię prosiłam, zgoda?
-Tak jest, szefowo! - uśmiechnął się chłopaczek i poleciał do szefa. (**)
W południe zebrała się rada gangsterska w sprawie Teda. Nati dowiedziała się od Trevista, gdzie jest on przetrzymywany, wydębiła od niego klucz i zaniosła przyjacielowi jedzenie.
-Ted... - szepnęła. - Przepraszam, że wyparłam się ciebie, ale to dla twojego dobra. Jedz.
Chłopak milczał. Jadł, owszem, ale cały czas spoglądał trochę obrażony na Nataszę.
-Ja cię kocham, maleńka. - powiedział w końcu.
-A ja... - w tym momencie drżały trzy serca: Nati, która nie wiedziała, jak wyznać prawdę, Tedowi, który pragnął usłyszeć "ciebie też" i Richa, który stał za drzwiami, podsłuchiwał i pragnął usłyszeć "nie" z ust ukochanej. - Wiele się zmieniło, Ted. Dużo przeżyłam w ciągu tych sześciu miesięcy. Nie jestem już tą samą Helashką, co dawniej. Moje serce twardnieje i kocha tylko jedną osobę. Nam by się nie powiodło. Między nami są twoi rodzice, a między mną a nim... nie ma nic na przeszkodzie. Nie umiałabym wrócić do normalnego trybu życia. W moim sercu od dawna miejsce dla ciebie się kurczyło, a teraz... nie ma go wcale. Kto inny je zamieszkuje...
-Ten stary frajer z biura, do którego się włamałem? - warknął Ted.
-Zamilknij. - Natasza zmarszczyła czoło. - Chcę pomóc ci wrócić do domu w jednym kawałku, żebyś mógł uspokoić moich rodziców, żebyś pozdrowił ode mnie Sarę i Deborę, żebyś mógł poszukać kogoś, kto będzie godzien twojej miłości i będzie ją odwzajemniał. Zapomnij o mnie. Pewnie już się nigdy nie zobaczymy.
Natasza wstała i wyszła. Wpadła na Richa.
-Czemu mi nie powiedziałaś o tym, że kogoś kochasz?
-Podsłuchiwałeś?
-Tak.
-Dużo przed tym jak mnie porwałeś nie czułam do niego nic. Nawet jeżeli coś by dla mnie znaczył, nie wspomniałabym o nim ani jednym słówkiem. Mógłbyś zrobić tak jak Arnold, a tego bym nie chciała.
-Jeżeli nie powie policji, gdzie był i kogo widział, puścimy go wolno.
Tak też się stało.
Ted uspokoił ostatecznie rodziców Nataszy i zapewnił o jej bezpieczeństwie i szczęściu.
Nigdy jednak nie zakochał się ponownie. Poświęcił swoje życie Bogu i do końca życia przebywał w klasztorze.

* Kolejna rzecz, której nauczyła się w Białym Pałacu. Wypracowała w sobie umiejętność panowania nad nerwami i szybkiego wymyślania bardzo prawdopodobnych historii.
** Natasza była bardzo szanowana i lubiana przez prawie wszystkich gangsterów.

7. TAK
Na wiosnę zakwitła miłość Nataszy i Richa.
Za dnia spacerowali po lesie i odszukiwali nowe zwiastuny wiosny, wieczorami siadali w jednym pokoju i rozmawiali, czasem grywali w karty albo szachy, gdy trzeba było, zajmowali się papierkową robotą i planowaniem życia gangu.
Natasza zmieniła się potwornie. Nigdy nie płakała, coraz mniej i rzadziej tęskniła, wczuła się w klimat przestępczości. Nawet przeszła kurs skrzętnego ukrywania się przed policją, prawidłowego udawania, kłamania, oszukiwania i straszenia.
Ścięła włosy, zmieniła sposób ubierania się. Nie zależało jej na noszeniu modnych kiecek, których nigdy wcześniej nie miała. Ubierała się w jednolite kolory, obcisłe bluzki, spodnie rozszerzane u dołu, ciężkie, męskie buty, lubiła czarne okulary.
Na takie drobne dziwadła czasami namawiała Jenifer, która od czasu śmierci Arnolda jakby odmłodniała.
Helashka wyzbyła się wszelkich oporów wobec wszystkich gangsterów. Śmiało z nimi żartowała, a czasem pozwalała sobie na drobne drwiny na ich temat.
Nabrała ochoty na kontakt fizyczny z osobnikiem płci męskiej, a dokładniej z Richardem.
Często tuliła się do niego, trzymała go za rękę, od czasu do czasu dawała mu buzi.
Któregoś wieczoru siedzieli w jej pokoju i grali w szachy.
Nati wydawała się być znudzoną.
-Co ci jest? - zapytał w końcu Rich.
-Mi? - spojrzała na szefa.
-No tobie, bo przecież, że nie mi. Potrzebujesz czegoś? Masz na coś ochotę?
-Oj, mam. - stwierdziła uśmiechając się tajemniczo.
-Na co? Chcesz coś zjeść? Napić się? A może chcesz po prostu spać?
-O właśnie... Chce mi się spać...
-Mogłaś od razu powiedzieć, nie męczyłbym cię szachami. Mam już sobie iść?
-Nie. - zmarszczyła czoło. - Ty nic nie rozumiesz? Chcę spać.
-A ja nie mam wyjść? - uśmiechnął się Rich. Chyba zrozumiał, o co jej chodziło. - Mam zostać?
-Bez ciebie byłoby nudno... spać.
Szachy zostały niedokończone. Stały na stoliku w połowie rozgrywki. Było im smutno.
Smutno było też lampkom, które tak brutalnie zgaszono i nocnym częściom garderoby Richa i Nati, tak bardzo tej nocy zbędnym.
Nie można jednak powiedzieć, że smutno było ogromnemu łożu z baldachimem w pokoju Helashki...
I nie zasmuciło, lecz zaskoczyło Jenifer to, że rano zastała zamknięte drzwi pokoju Nataszy.
-Nati, czy coś się stało?
-Nie, nie. Poczekaj tylko niech się ubiorę.
Po krótkiej chwili drzwi otwarły się.
-Dzień dobry, Jeni. - uśmiechnął się Rich i ruszył do swojego pokoju.
A za nim pojawiła się Natasza, cała rozpromieniona.
-Wiosna to naprawdę wspaniała pora roku.
Pani Holly stała przed dziewczyną z szeroko otwartymi oczyma. Dopiero po chwili udało jej się coś powiedzieć.
-Czy wy... tu... tego... no...
-Sama mówiłaś, że miłość może być silniejsza od nienawiści.
-Czyli wy...?
-Tak. Nigdy wcześniej nie czułam się tak wspaniale, jak dzisiaj!
Zdumienie Jenifer było jeszcze większe, gdy usłyszała pytanie Richarda podczas śniadania.
-Nati, wyjdziesz za mnie?
W tym momencie wszyscy zgromadzeni, a było tam prawie piętnastu znaczących w gangu ludzi, umilkli i spojrzeli nie na szefa, ale na zapytaną, siedzącą naprzeciwko niego.
Ta zaczerwieniła się lekko, uśmiechnęła się, chwyciła rękę Richa i odparła krótko.
-Tak.
W tym momencie wszyscy byli szczęśliwi. Prawie wszyscy. Werner nie był już najlepszym przyjacielem Nati i nie miał nic na obronę. Musiał być posłuszny szefowi, aby nie utracić "przyjaźni", czyli ostatniej deski ratunku dla niego.
Tego dnia zorganizowano imprezę zaręczynową, na której nie znalazło się ani grama alkoholu, chociaż Natasza gotowa była zgodzić się na opicie ich zaręczyn.
To kolejna zmiana w jej zachowaniu.
Następne noce wiosenne były dla narzeczonych często bezsenne, a łoże z baldachimem bardzo często się cieszyło...

CDN....

Podpis: 

Ardea Nigra 2003r
 

Dodaj ocenę i (lub) komentarz

wersja do druku

wyślij do znajomych

pokaż oceny

pokaż komentarze

dodaj do ulubionych

ZALOGUJ SIĘ ŻEBY DODAĆ OCENĘ

Twoja ocena:
5 4,5 4 3,5 3 2,5 2 1,5 1

ZALOGUJ SIĘ ŻEBY DODAĆ KOMENTARZ
Twój komentarz:

zmień kolor tła zmień kolor tła zmień kolor tła zmień kolor tła

zmiejsz czcionkę czcionka standardowa powiększ czcionkę powiększ czcionkę
Sen o Ważnym Dniu Podstęp Krzyż
Opowiadanie napisane na konkurs związany ze słowem "JUBILEUSZ". Horror... swego rodzaju (nie do końca poważny). Historia trudnej miłości, która powraca po latach. Traumatycznie. Przeczytaj i spróbuj zrozumieć, co powinno spotkać właśnie Ciebie.
Sponsorowane: 15
Auto płaci: 100
Sponsorowane: 13
Auto płaci: 100
Sponsorowane: 12

 

grafiki on-line

KATEGORIE:

więcej >

Akcja
Dla dzieci
Fantastyka
Filozofia
Finanse
Historia
Horror
Komedia
Kryminał
Kultura
Medycyna
Melodramat
Militaria
Mitologia
Muzyka
Nauka
Opowiadania.pl
Polityka
Przygoda
Religia
Romans
Thriller
Wojna
Zbrodnia
O firmie Polityka prywatności Umowa użytkownika serwisu Prawa autorskie
Reklama w serwisie Statystyki Bannery Linki
Zarejestruj się  Kontakt z nami  Pomoc
 

www.opowiadania.pl Copyright (c) 2003-2024 by NEXAR All rights reserved. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Prawa autorskie do publikowanych treści należą do ich autorów. Nazwy i znaki firmowe innych firm oraz produktów należą do ich właścicieli i zostały użyte wyłącznie w celu informacyjnym.