https://www.opowiadania.pl/  

Zarejestruj się  Kontakt z nami  Pomoc 

 

Moje konto Moje portfolio
Ulubione opowiadania
autorzy

Strona główna Jak zacząć Chcę poczytać Chcę opublikować Autorzy Katalog opowiadań Szukaj
Sponsorowane Polecane Ranking Nagrody Poscredy Wyślij wiadomość Forum

Sponsorowane:
200

Sztuczny człowiek, który się śmieje

Autor płaci:
100

  Przyszłość, w której rzeczywistość miesza się ze sztucznymi światami, staje się miejscem, gdzie szaleństwo trawi duszę.  

UŻYTKOWNIK

Nie zalogowany
Logowanie
Załóż nowe konto

KONKURS

W grudniu nagrodą jest książka
Cujo
Stephen King
Powodzenia.

SPONSOROWANE

Sztuczny człowiek, który się śmieje

Przyszłość, w której rzeczywistość miesza się ze sztucznymi światami, staje się miejscem, gdzie szaleństwo trawi duszę.

Sen o Ważnym Dniu

Opowiadanie napisane na konkurs związany ze słowem "JUBILEUSZ". Horror... swego rodzaju (nie do końca poważny).

Moc słów

- Wojna przyszła do nas niepostrzeżenie - budzisz się pewnego ranka i już jest. - Gdzie jest, mamo? - zapytała matkę moja sześcioletnia siostra, przecierając zaspane oczy. - Wszędzie, moje dziecko, wszędzie... - odpowiedziała

Podstęp

Historia trudnej miłości, która powraca po latach.

Dwa dni z życia wariata.

Rozważania o normalności? Co to jest normalność a co nienormalność?

Brak

Wiersz filozoficzny

Liście lecą z drzew

Krótki wiersz

Zapach deszczu.

Takie moje wspomnienia.

Nowa Atlantyda

Jedna z przyszłości futurystycznych zawartych w e-booku "Futurystyka" (Przyszłość kiepska)

Krzyż

Traumatycznie. Przeczytaj i spróbuj zrozumieć, co powinno spotkać właśnie Ciebie.

REKLAMA

grafiki on-line

WYBIERZ TYP

Opowiadanie
Powieść
Scenariusz
Poezja
Dramat
Poradnik
Felieton
Reportaż
Komentarz
Inny

CZYTAJ

NOWE OPOWIAD.
NOWE TYTUŁY
POPULARNE
NAJLEPSZE
LOSOWE

ON-LINE

Serwis przegląda:
1394
użytkowników.

Gości:
1394
Zalogowanych:
0
Użytkownicy on-line

REKLAMA

POZYCJA: 73537

73537

Książęca Rozgrywka - Rozdział 2: Dyktatura Kamilus

wersja do druku

wyślij do znajomych

pokaż oceny

pokaż komentarze

dodaj do ulubionych

Data
12-11-12

Typ
P
-powieść
Kategoria
Historia/Militaria/Fantasy
Rozmiar
84 kb
Czytane
3446
Głosy
1
Ocena
5.00

Zmiany
12-12-05

Dostęp
W -wszyscy
Przeznaczenie
W-dla wszystkich

Autor: Adamus91 Podpis: Scribo ergo vivo
off-line wyślij wiadomość pokaż portfolio

znajdź opow. tego autora

dodaj do ulubionych autorów
powieść wojenna

Opublikowany w:

Książęca Rozgrywka - Rozdział 2: Dyktatura Kamilus

R O Z D Z I A Ł 2:
D Y K T A T U R A K A M I L U S A
Potyczkę przeprowadzono niedługo po spotkaniu dwóch dowódców. W armii Kamilusa tylko on i Patrykus wiedzieli, że nie jest prawdziwa. W wojsku Krzysztofusa prawdę znał on i czwórka jego najwyższych oficerów. Zaaranżowano ją tak, by wyglądała jak najefektywniej, a jednocześnie kosztowała jak najmniej ofiar( po stronie Grabiszyńskiej wyniosła mniej więcej sześćdziesięciu żołnierzy, po stronie Biskupina zaś około czterdziestu. Przebiegła tak:
Kamilus zaatakował Krzysztofusa wielką masą piechoty, licząc na szybkie zepchnięcie jego wyczerpanych oddziałów. Tamten jednak spodziewał się tego i ustawił na przodzie całą ciężką piechotę, a Kamilus - nie mogąc przełamać ich linii - wydał rozkaz odwrotu po którym role się odwróciły i oddziały Krzyżowca ruszyły w pościg za wycofującą się armią. Nieustępliwemu udało się wszakże zgubić rzekomy pościg.
I właśnie to szpiedzy Adamusa mieli mu przekazać.
Teraz Kamilus i ,,wycofująca'' armia zmierzali w stronę Pałacu Karola.
Patrykus podjechał do Kamilusa.
Po wyrazie twarzy widział, że jego przyjaciel intensywnie nad czymś myśli. Taki widok był dla Obieżyświata rzadkością, zwykle Kamilus wymyślał nawet skomplikowane plany niemal od razu, tak jakby wystarczyło machnięcie ręką.
Najczęściej dłużej myślał nad planem, kiedy Adamus czymś go zaskakiwał, by móc mu odpowiedzieć skuteczną ripostą.
Patrykus nie chciał przerywać Nieustępliwemu tej zadumy, ale miał ważne wieści do zameldowania.
Kiedy się z nim zrównał, przyjaciel odwrócił głowę w jego stronę i Patrykus zaczął mówić.
-Otrzymaliśmy raport od Kameleona. Informuje w nim, że wojska Adamusa niedawno zajęły Fadromę i wciąż posuwają się w głąb zachodniej Grabiszyńskiej, a już niedługo dojdą do Hutmenu.
Kameleon był pseudonimem głównego szpiega Kamilusa, który działał w armii Zdrowej.
Nowe informacje zdały się odpędzić przemyślenia generała pułków.
-Świetnie! Adamus myśli, że potężna armia Krzysztofusa mnie pobiła, a ja wycofuję się by przygotować się do rozpaczliwej obrony, więc nadal w błogiej nieświadomości spokojnie zajmuje sobie nasze księstwo. Pomysł tego starego szaleńca przynosi niezłe owoce. A jak wygląda rozłożenie pozostałych sił Zdrowej?
-Kameleon mówił, że wciąż czeka na wiadomości od szpiegów, którzy są w pozostałych zgrupowaniach armii a kiedy je dostanie, niezwłocznie prześle nam raport.Za to mam także wiadomości z oficjalnych źródeł, że 1/3 armii wciąż stacjonuje w ich księstwie.
Więc Adamus zalecił pozostawienie 1/3 armii do obrony, na wypadek, gdybym postanowił zaatakować jego księstwo, podczas gdy on zajmuje tereny mojego, myślał młody dowódca.
Nie rozczarował mnie, przygotował się na wszystko.
Na wszystko, co mógł przewidzieć, pomyślał z dziką satysfakcją Kamilus.
Patrykus kontynuował.
-Druga wiadomość raczej cię nie ucieszy. Oficerowie mówią, że morale żołnierzy jest fatalne. Nigdy im się nie zdarzyło przegrać znaczącej bitwy pod twoim dowództwem i nigdy nie wycofywali się na taką odległość. Wcześniej przegrywaliśmy niewiele znaczące starcia i najczęściej wycofywaliśmy się po prostu na dogodniejsze pozycje. Zresztą, morale oficerów nie jest lepsze. Są zdezorientowani, bo nie wiedzą, co planujesz i martwią się, jak zamierzamy wyjść z tak beznadziejnej sytuacji.
-Tym nie musimy się przejmować. gdy nadejdzie odpowiednia pora, powiem im prawdę. A przynajmniej na tyle, na ile mogę sobie pozwolić, by nie zdradzić istotnych rzeczy szpiegom Adamusa-Ton Kamilusa wskazywał, że w ogóle nie przejął się tą wiadomością.
-Powiesz im prawdę?!-zapytał zaskoczony Patrykus- Powiesz im, że sześćdziesięciu ich kompanów oddało życie w udawanej walce? I sądzisz, że to pomoże?!
-Zrozumieją. Obowiązkiem żołnierza jest oddać życie za swoje księstwo, a śmierć tamtej sześćdziesiątki pomoże w odniesieniu sukcesu. Już niedługo księstwo Grabiszyńskiej zatryumfuje nad księstwem Zdrowej!
Patrykusa to przekonało. Z doświadczenia wiedział, że jego przyjaciel doskonale rozumie uczucia swoich wojaków, tak jakby byli jego częścią.
Nagle Kamilus spostrzegł, że Pałac Karola jest już blisko i jego uśmiech zniknął jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, a na twarzy znowu pojawił się wyraz głębokiego zamyślenia.
Spojrzał na Patrykusa i zapytał głosem, z którego już nie emanowała pewność siebie i radość. Raczej ponura determinacja.
-Wiesz, co masz robić, generale?
-Tak, generale pułków, możesz na mnie liczyć -odpowiedział równie oficjalnie Patrykus.
-To dobrze. Więc ruszam spełnić swoje przeznaczenie- Po tych słowach zagalopował na rumaku w stronę Pałacu Karola.
Patrykus ponownie patrzył na swojego przyjaciela z lękiem, tak jak wtedy, kiedy kierował się na spotkanie z Krzysztofusem. Tym razem jednak nie martwił się o jego bezpieczeństwo, lecz o niego samego, bo wiedział, że jego przyjaciela czeka teraz trudniejsze zadanie, niż pokonanie o wiele potężniejszego wroga.


Wszyscy Patrycjusze zebrali się w największej sali Pałacu Karola.
Patrycjusze-takie miano przyjęła arystokracja Grabiszyńska, przyjmując nazwę arystokracji rzymskiej.
Pałac Karola, wybudowany przez księżniczkę Karolinę dla swego ukochanego nazywał się kiedyś Książęcym Pałacem, ale księstwo Grabiszyńskiej zmieniło nazwę, by uczcić pamięć dawnego księcia.
Budowla nie należała do specjalnie wielkich i niewiele przewyższała pozostałe budynki. Była zbudowana z szarego, niezbyt ładnego kamienia i posiadała niewiele okien i balkonów, znajdujących się tylko na górnych piętrach. Miała kształt kwadratu.
Na najniższym piętrze mieściły się dawniej cele dla więźniów, więc nie zbudowano tam okien, by jak najbardziej ograniczyć ich wolność. Teraz znajdowały się tam pomieszczenia przechowujące mapy, raporty lub plany, a także magazyny, gdzie przechowywano zdobyte na wrogu sztandary, broń, proporce lub inne trofea. Na środkowym z kolei już dawniej odbywały się spotkania ważnych osobistości, często na temat tajnych spraw, więc nie chciano by widok na zewnątrz rozpraszał zebranych, a przede wszystkim, by to debatujący nie byli widziani. Na trzecim piętrze znajdowały się sale, w których od dawna urządzano bankiety, przyjęcia i inne ważne uroczystości. Na czwartym –ostatnim- mieściły się apartamenty dla rodziny książęcej i arystokracji- by mogli tam odpocząć i spędzić noc, gdyby jeden dzień nie wystarczył, żeby dojść do porozumienia na - a także dla ważnych gości.
Główna sala, co nie powinno dziwić, była najbardziej majestatycznym ze wszystkich pomieszczeń. Miała podłoże obłożone pięknym, czerwonym dywanem, ściany wprawdzie równie szare, jak zewnętrzna część zamku, ale ich ponurość nie rzucała się w oczy, gdyż pełne były gobelinów i obrazów księcia Karola, księżniczki Karoliny oraz wielu dawnych, słynnych bitew.
Niektóre malowidła szczególnie przyciągały wzrok. Np. to, na którym książę Karol dumnie siedział na koniu z mieczem uniesionym w stronę armii wroga i z ustami otwartymi do krzyku.
Ten obraz przedstawiał scenę, jak książę zachęcał swoich zmęczonych długim marszem żołnierzy do przeprowadzenia ostatecznego ataku na Bandytów.
Inne malowidło przedstawiało z kolei zupełnie inną sytuację. Karol siedział na łożu, obok niego Karolina i - trzymając się za ręce, lekko się do siebie uśmiechali.
Jeden obraz wyróżniał się wśród pozostałych. Nie przedstawiał księcia Karola, jak dumnie i z wielką odwagę szykuje się do walki z wrogiem, ani jak wesoło spędza czas z księżniczką Karoliną. Na tym obrazie dawny książę siedział przygarbiony i niemal załamany na tronie, z bardzo przygnębioną miną. Ten obraz przedstawiał Karola, jaki był, kiedy największy wróg podstępem porwał jego ukochaną.
Księciu Karolowi i księżniczce Karolinie jako jedynym udało się zjednoczyć niemal wszystkie księstwa wrocławskie, dlatego wielu książąt twierdzi, że są potomkami Karola by dodać sobie prestiżu, ale rodzina książęca Grabiszyńskiej wywodzi się od niego z prostej linii, stąd szczególny stosunek do tych postaci.
Jednakże zebrani patrycjusze, którzy siedzieli na ławach po obu bokach drzwi, zdawali się nie zwracać najmniejszej uwagi na obrazy. Ich uwagę zaprzątało wzajemne zagłuszanie się okrzykami. Byli oburzeni, czemu zwołano ich na ważne spotkanie i nadal im nie wyjaśniono, z jakiego powodu, a siedzieli tu już od bardzo długiego czasu.
Stojący przed nimi książę Grabiszyńskiej próbował ich uspokoić, jednak nadaremnie.
-Szanowni patrycjusze! Generał pułków Kamilus Nieustępliwy na pewno nie żądał by tego spotkania bez powodu! Z całą pewnością ma nam coś bardzo ważnego do przekazania. Proszę was wszystkich, wykażcie jeszcze trochę cierpliwości, z pewnością niedługo się zjawi!
Słowa Krzysztofusa Czyściciela wywołały tylko jeszcze większą falę oburzenia i wściekłości wśród arystokratów, którzy zaczęli krzyczeć ze zdwojoną siłą.
Szczerze mówiąc, książę Grabiszyńskiej sam nie miał bladego pojęcia, czemu jego syn chciał zwołania tej narady i był bardzo ciekaw oraz zniecierpliwiony, o co może chodzić.
Jakiś czas temu niespodziewanie zjawił się u niego posłaniec Kamilusa i powiedział, że Nieustępliwy prosi o zwołanie wszystkich patrycjuszy, bo musi przekazać bardzo ważną sprawę. Krzysztofus wypytywał posłańca, o co chodzi, ale ten sam nic nie wiedział. Książę Grabiszyńskiej, mając zaufanie do swojego syna i wiedząc, że nie żądał by czegoś takiego bez powodu, bezzwłocznie zwołał całą grabiszyńską arystokracje do Pałacu Karola.
Może jego syn chciał osobiście przekazać dobre wieści z kampanii przeciwko księciu Biskupina?
Może jego zwycięstwo kosztowała go wielu żołnierzy i potrzebował nowych rekrutów?
Może...
Niespodziewanie dwuskrzydłowe drzwi otworzyły się z hukiem i wbiegł przez nie Kamilus.
Krzyki i rozmowy na całej sali nagle ucichły i wszystkie głowy zwróciły się w stronę Kamilusa. Kiedy zbliżył się do Krzysztofusa, ojciec przywitał go.
-Witaj, generale pułków Kamilusie. Czekaliśmy na ciebie z niecierpliwością. Jakie wieści nam przynosisz?
Radość jego ojca była podwójna. Cieszył się z tego, że nareszcie usłyszy o co chodziło, a także – w szczególności - że jego syn jest cały i zdrowy.
-Wasza książęca mość-zaczął Kamilus z powagą i z kamiennym wyrazem twarzy odwrócił się w stronę zebranych - Patrycjusze Grabiszyńskiej, wiadomości, które wam przynoszę, nie są ani trochę optymistyczne. Przeciwnie, są złe, wręcz tragiczne.
Zdawać by się mogło, że cała sala, włącznie z ojcem Kamilusa, wstrzymała oddech, oczekując, co jeszcze powie młody dowódca.
-Zostałem pobity przez Krzysztofusa - po tych słowach po całej sali przeszedł odgłos niedowierzania. Krzysztofus Czyściciel wyraźnie zbladł. Kamilus nieubłaganie kontynuował. -Krzysztofus Krzyżowiec przejrzał moje plany i gdy zaatakowałem, był przygotowany. Po krótkim starciu wycofałem się, a on ruszył za mną, udało mi się jednak go zgubić. Jego wojska posuwają się teraz w tym kierunku.
Wcześniejsze odgłosy zniecierpliwienia wydawać się mogły szeptem w porównaniu do tego, co teraz nastąpiło.
Niektórzy Patrycjusze wrzeszczeli na Kamilusa, jak mógł do tego dopuścić, chociaż większość rozpaczliwie zastanawiała się, jak można wyjść z tego koszmaru, bądź żalili się sobie nawzajem, że to już koniec i że wszystko stracone.
Kamilus zauważył, że najgłośniejsi byli Patrycjusze, których posiadłości leżały najbliżej armii Krzysztofusa.
Co za śmieci! -myślał z wielkim o obrzydzeniem Kamilus-Martwią się nie tym, że księstwo Grabiszyńskiej stoi na krawędzi zagłady, tylko tym, że stracą swoje ziemie i majątki! Zwykły żebrak jest bardziej godny bycia mieszkańcem Grabiszyńskiej niż oni!
Kiedy Patrycjusze trochę ochłonęli, zaczęli zadawać Kamilusowi pytania. Nieustępliwy wszystko spokojnie tłumaczył: jak wyglądała bitwa, mówił o ciężkim stanie armii i o utracie kontaktu z pozostałymi dwoma zgrupowaniami.
Kiedy po wysłuchani tych słów Patrycjusze zrobili się jeszcze bardziej załamani, lecz nie mieli już siły się wściekać i rozpaczać, Kamilus wszystkich zaskoczył.
-Jednak nie powinniście się martwić! Jeszcze nie przegraliśmy wojny! Jest sposób, byśmy mogli przeciwstawić się księstwu Zdrowej i Biskupina! –mówił entuzjastycznie , rozglądając się po twarzach zdziwionych Patrycjuszy.
Te słowa ożywiły arystokratów i na sali ponownie rozgorzały rozmowy, tym razem jednak było słychać w nich nadzieję.
Krzysztofus Czyściciel podszedł do Kamilusa, położył mu rękę na ramieniu i spytał cicho:
-Jaki masz plan, synu?
Nieustępliwy odpowiedział:
-To jego część.
Obrócił się na pięcie, szybkim ruchem wydobył miecz z pochwy i wbił go w brzuch swojego ojca.
Patrycjusze, zajęci rozmową, ujrzeli to wydarzenie dopiero po chwili. Z ich gardeł wydobyły się okrzyki przerażenia, niedowierzania a wielu było tak oniemiałych tym, co tutaj zaszło, że nie potrafili nic wykrztusić.
Kamilus wyciągnął miecz z brzucha swojego ojca i okrwawiony włożył z powrotem do pochwy. Jego ojciec osunął się na kolana i patrzył na syna wzrokiem, w którym nie było nienawiści. W jego oczach można było ujrzeć zaskoczenie, lęk przed umieraniem i niewypowiedziany smutek, że jego ukochany syn mu to zrobił.
Krzysztofus Czyściciel, książę Grabiszyńskiej, w końcu bezwładnie upadł na ziemię, a krew wyciekająca z rany zmieszała się z kolorem dywanu, stając się niewidoczną.
Po krótkim czasie, który mógł wydawać się wiecznością, jakiś młody Patrycjusz siedzący blisko drzwi, który doszedł do siebie szybciej niż pozostali, zaczął krzyczeć w kierunku wyjścia.
-Straże!!! Straże!!!
Po paru sekundach z większym hukiem niż wcześniej Kamilus żołnierze wkroczyli do wielkiej sali...


Straż bardzo szybko kroczyła obok siedzeń Patrycjuszy w stronę Kamilusa. Jak przystało na jego Straż Honorową.
Na czele dziesięciu żołnierzy szedł dumnie Patrykus wydając rozkazy.
Dwóch z nich zajęło pozycje po bokach Kamilusa, a pozostała ósemka stanęła naprzeciw siedzeń Patrycjuszy, po czterech z każdej strony.
Jak zastępca Nieustępliwego stanął przed Kamilusem, ujrzał leżącego za nim trupa i mimowolnie się wzdrygnął.
Więc jednak to zrobił, pomyślał. Patrykus uzyskał odpowiedź na pytanie, które chciał zadać przyjacielowi wtedy, w obozie: ,,Jak możesz być zdolny zabić swojego ojca?’’ Nie potrafiąc dłużej patrzeć na martwego księcia Grabiszyńskiej odwrócił wzrok i spojrzał na Kamilusa.
Ujrzał, że jego twarz nie wyrażała żadnych uczuć, równie dobrze mogła być z kamienia. Patrykus zastanawiał się, co działo się we wnętrzu jego przyjaciela...
W końcu się otrząsnął i po wyprostowaniu zasalutował.
-Melduję, że Pałac Karola został zajęty, generale pułków-zameldował Obieżyświat, pomimo głośnych okrzyków Patrycjuszy w rodzaju :,,morderca!'', ,,ojcobójca!'', ,,przeklęty zdrajca!''.
Kamilus zdawał się nie zwracać uwagi na te krzyki i tonem równie beznamiętnym jak wyraz jego twarzy spytał:
-Dobra robota, generale. Czy były jakieś komplikacje?
-Nie, generale pułków. Wprawdzie strażnicy z górnych pięter zebrali się na ostatnim, i dość dobrze się bronili, ale po zajęciu dolnych pięter przybyła reszta Straży Honorowej i bez problemu sobie poradziliśmy.
-Świetnie. Są jakieś ofiary?
-Nie, generale pułków. Pięciu żołnierzy jest rannych, w tym jeden poważnie, ale nasz medyk już się nim zajmuje.
Patrykus zaczął podejrzewać, że Kamilus dobrze wiedział, iż świetnie wyszkolona Straż Honorowa nie miała większych problemów ze zwykłymi strażnikami, ani tym bardziej nie zginęłaby z ich ręki, tylko przedłużał rozmowę, by się skupić na czymś innym niż okrzyki.
Patrycjusz siedzący w jednym z tylnych rzędów, z lękiem zerkając na żołnierzy, odezwał się nerwowym głosem:
-Generale Patrykusie! Dzielni żołnierze ze Straży Honorowej! Dlaczego trzymacie z tym mordercą własnego ojca? Z tą podstępną żmiją, która pomimo otrzymania wielu zaszczytów obraca się przeciwko swojemu księstwu i go zdradza? Wasza wina zostanie wam zapomniana, tylko aresztujcie tego zdrajcę! –kończąc, wskazał trzęsącym palcem Kamilusa.
Żołnierze nawet nie drgnęli, natomiast Patrykus postąpił krok do przodu i odpowiedział arystokracie z gniewem:
-On nie jest zdrajcą! Robi wszystko, by ocalić nasze księstwo!
Ci ludzie nie mają bladego pojęcia o tych żołnierzach - myślał Patrykus- nie wiedzą, że działanie przeciwko swemu dowódcy jest ostatnia rzeczą, jaką zrobiłby żołnierz ze Straży Honorowej. Każdy z nich składa przysięgę generałowi pułków, pod którego komendę zostaje oddany, która zobowiązuje go do strzeżenia bezpieczeństwa dowódcy nawet za cenę życia a także do wykonywania każdego rozkazu bez słowa sprzeciwu.
Obieżyświata ciekawiło, co sobie pomyśleli, jak zobaczyli, że ich dowódca zabił swojego ojca i jest teraz nazywany zdrajcą. Nie miał pojęcia, czy teraz zaczęli źle myśleć o swoim dowódcy i żałowali, że przysięgali wierność takiemu człowiekowi, czy nie robiło im to żadnej różnicy.
Wszyscy ci żołnierze byli bardzo skryci i małomówni. Patrykus będąc ich osobistym dowódcą przez całą swoją służbę zamienił z nimi tylko kilka zdań a i tak większość w sprawach wojskowych, wiedział więc o nich bardzo mało.
-Kamilusie Nieustępliwy - przemówił teraz inny Patrycjusz donośnym głosem i mimo, że siedział w pierwszym rzędzie w ogóle się nie przejmował bliskością żołnierzy - te zbrodnie nie ujdą ci na sucho! Jesteś winien zajęcia Pałacu Karola za pomocą żołnierzy, zabójstwa swego własnego ojca, jednocześnie księcia Grabiszyńskiej, co równa się ojcobójstwu a jednocześnie najwyższej zdradzie. Zostanie rozstrzygnięte, czy będziesz zrzucony z Pałacu Karola, czy też zostaniesz poddany poena cullei. Do tego czasu oficjalnie ogłaszam, że nie jesteś już generałem pułków - spojrzał na Patrykusa i na żołnierzy.- A wy, za pomaganie temu zbrodniarzowi, zostaniecie na zawsze wtrąceni do więzienia!
Reszta Patrycjuszy wpatrywała się w niego jakby oszalał. W księstwie Grabiszyńskiej był najwyższym sędzią. Sprawował urząd pretora i najwidoczniej weszło mu to w krew, ponieważ zachowywał się teraz, jakby prowadził sprawę przeciwko Kamilusowi a żołnierze pilnowali oskarżonego, a nie jego i reszty Patrycjuszy.
Nieustępliwy spojrzał na pretora a tamten, napotykając jego spojrzenie, spuścił wzrok.
Nie wiadomo, czy uczynił to ze względu na siłę spojrzenia Kamilusa, czy nie chciał patrzeć w oczy człowiekowi, który zamordował własnego ojca.
-W jednym masz rację, pretorze, nie jestem już generałem pułków - zaczął Kamilus nadal głosem bez emocji i z twarzą, która nic nie wyrażała.
Wszyscy arystokraci włącznie z pretorem spojrzeli na Kamilusa ze zdziwieniem, nie rozumiejąc, czy postanowił niespodziewanie przyjąć na siebie karę, czy się z nich naigrawa.
-Ranga generała pułków już mi się na nie przyda – kontynuował -przekażecie mi kontrolę nad całą armią i nadacie tytuł Dyktatora.
Teraz zdziwienie Patrycjuszy osiągnęło apogeum, a pretor zdołał tylko wykrztusić:
-Co?
-W starożytnym Rzymie, w czasach wielkiego kryzysu, ogłaszano dyktatorem jednego z dowódców, by zażegnał niebezpieczeństwo grożące państwu. Wrocław, a nasze księstwo w szczególności kultywuje tradycję, kulturę i obyczaje tej cywilizacji. W końcu przejęliśmy od nich wiele rzeczy , jak organizacja wojskowa, urzędy i zwyczaje. Równie dobrze możemy przejąć od nich i to.
-Dlaczego mielibyśmy się na to zgodzić? -zapytał inny Patrycjusz w sędziwym wieku.
-Z dwóch powodów - zaczął Kamilus, podnosząc prawą rękę i wyprostowując jeden palec - po pierwsze, dzięki temu powstrzymam naszego odwiecznego wroga oraz najgroźniejszego księcia we Wrocławiu. A drugi powód - zamiast podnieść kolejny palec wskazał wyprostowanym na żołnierzy-macie przed sobą.
Patrycjusze przez chwilę naradzali się ze sobą, aż w końcu wybrali tego, który odezwał się przed chwilą, by przemówił ponownie.
Widocznie z powodu wieku cieszył się największym poważaniem.
-Nawet gdybyśmy się na to zgodzili, senat nigdy na to nie przystanie, a w konsekwencji pozostali najwyżsi dowódcy ci się nie podporządkują.
Patrykus przysłuchując się tej rozmowie przypomniał sobie o niechęci Kamilusa do arystokracji grabiszyńskiej. Jego przyjaciel wiele razy krytycznie się o nich wyrażał, mówiąc, że za nic mają dobro księstwa i jego mieszkańców, troszcząc się tylko o swoje bogactwa i wpływy. Mając na uwadze uwagi przyjaciela, Obieżyświat zastanawiał się, co ich bardziej przekonało: to, ze ich bezpieczeństwo jest zagrożone przez Straż Honorową czy może to, że Kamilus ratując księstwo uratuje także ich własności?
-Zajmę się tym. Na razie wystarczy, żeby ten tytuł został nadany mi przez was i aby wszyscy wiedzieli, że mam wasze poparcie.
-A jak mamy wyjaśnić...-stary Patrycjusz z lękiem spojrzał na ciało leżące na środku wielkiej sali-ten incydent?
-Na razie ogłoście, że książę Grabiszyńskiej ciężko zachorował podczas narady i kazał wam mówić w swoim imieniu. Zażądajcie przysłania paru medyków, by dodać temu wiarygodności. Wprawdzie to nie przekona senatu by się wam podporządkował i dużo osób w to nie uwierzy, ale przynajmniej tymczasowo ukryjemy prawdę.
Znowu po krótkiej naradzie przemówi ten Patrycjusz co wcześniej.
-Zgoda, Kamilusie Nieustępliwy, mianujemy cię Dyktatorem. Ocal nasze księstwo.
-Właśnie taki mam zamiar. Prosiłbym was także, abyście przez pewien czas nie ruszali się z Pałacu. Dla bezpieczeństwa mojego planu i dla waszego. W końcu senat mógłby chcieć wywrzeć na was presję. Oficjalnie stwierdzicie, że na razie pozostajecie w pałacu, by móc łatwiej sprawować rządy i na bieżąco roztrząsać ważne kwestie.
Wszyscy dobrze wiedzieli, że nie sposób odmówić takiej ,,prośbie'', gdy ma się przed sobą najlepszych żołnierzy w całym księstwie.
Kamilus ruszył powoli w stronę wyjścia i nie patrząc już na Patrycjuszy kontynuował:
-Ogłoście to wszystko jak najszybciej i nie próbujcie nic kombinować, albo...
Nieustępliwy nie musiał kończyć. Patrycjusze, patrząc na nieżyjącego Krzysztofusa Czyściciela, zdawali sobie doskonale sprawę, czym grozi nieposłuszeństwo.
-Niech dwudziestu żołnierzy ze Straży Honorowej ma na nich oko, pozostałych trzydziestu bierzemy ze sobą -rozkazał idącemu obok niego Patrykusowi.
-Tak jest, dyktatorze! -odpowiedział Patrykus, licząc, że nazywając Kamilusa nowym tytułem, chociaż na chwilę spowoduje pojawienie się na jego twarzy wyrazu dumy i satysfakcji z osiągniętego celu. Nie pojawiły się na niej jednak żadne uczucia.
-Potem udaj się do oficerów, generale, i powiedz im, że muszę coś ogłosić żołnierzom. Niech ich ustawią - kontynuował beznamiętnie.
-Tak jest, dyktatorze!
Dwójka żołnierzy, Patrykus i Kamilus, wyszli przez dwuskrzydłowe drzwi, zostawiając za sobą pozostałych żołnierzy, arystokrację Grabiszyńskiej oraz jej martwego księcia.



Żołnierze zostali ustawieni niedaleko lasu, w którym został rozbity ich obóz. Niektórzy szeptali miedzy sobą, niektórzy głośno rozmawiali, a jeszcze inni po prostu wpatrzyli na niewielki pagórek wyczekując swojego dowódcy.
W końcu ujrzeli Kamilusa, jak szedł w towarzystwie paru żołnierzy ze swojej Straży i zajął miejsce na wzniesieniu.
Dowódca zobaczył swoich żołnierzy ustawionych w oddziałach, przed którymi stali oficerowie. Na przodzie armii zaś stał Patrykus i pułkownicy oraz kapitanowie, najwyżsi dowódcy w armii Grabiszyńskiej po generale pułków i generale.
Kamilus mógł teraz stwierdzić naprawdę dobitnie, w jak kiepskim stanie jest jego armia. Żołnierze mieli przygnębione twarze, jakby ciągle się czymś trapili. Byli tak różni od tych żołnierzy, którzy zwykle z entuzjazmem szykowali się na jego przemowę i zagłuszali jego wejście wiwatami i okrzykami, pełni wiary w swojego wodza.
Z min oficerów można było wyczytać, że też nie są zachwyceni obecną sytuacją, ale także było widać w nich wyczekiwanie, jakby czekali, że dowódca wszystko teraz wyjaśni.
Kamilus nie miał zamiaru ich zawieść.
-Moi dzielni żołnierze ,obrońcy księstwa Grabiszyńskiej, towarzysze broni! -niemal krzyczał Kamilus, tak by całe 10000 żołnierzy mogło go słyszeć-kazałem wam się tu wszystkim zebrać, aby osobiście ogłosić wam ważne wieści!
Oficerowie słysząc to wytężyli słuch, chcąc jak najdokładniej słyszeć, co teraz powie Kamilus, żołnierze zaś nadal byli obojętni.
-Od dawna toczymy wojnę -kontynuował-Braliśmy udział w wielu kampaniach i w jeszcze większej ilości bitew i zawsze prowadziłem was tak, że nigdy nie przegraliśmy ważnej bitwy ani nie uciekaliśmy przed wrogiem. Aż do teraz.
Kamilus teatralnie zrobił smutną minę i spuścił wzrok.
Na twarzach oficerów pojawił się zawód, gdy doszło do nich, że Kamilus nie mówi o wyczekiwanym przez nich planie wyjścia z tej beznadziejnej sytuacji , lecz wspomina niedawną przegraną. Natomiast żołnierze na wspomnienie niedawnej klęski zrobili się jeszcze bardziej przygnębieni, weterani zwłaszcza z nostalgią zanurzyli się we wspomnienia dawnych zwycięstw.
-Przegrałem bitwę. Zostałem pokonany. Byliśmy zmuszeni uciekać przed wrogiem. Teraz księstwo Biskupina podąża naszym śladem, a z drugiej strony przeklęte księstwo Zdrowej wciąż bezkarnie odbiera nam nasze domy. Zawiedliśmy. To koniec.
Kiedy niektórzy żołnierze byli już niemal na skraju załamania, ich dowódca jeszcze bardziej podniósł głos.
-Tak właśnie myślicie. I muszę wam powiedzieć, że jesteście w błędzie.
Słowa sprawiły, że od żołnierzy na chwilę odeszło niedawne poczucie klęski, , weterani zostali wyrwani z zamyślenia natomiast oficerowie zaczęli patrzeć na siebie.
Wszystkich łączyło zdezorientowanie usłyszanymi słowami.
Po chwili Kamilus Nieustępliwy przemówił ponownie do zebranych. Przemówił głosem, którym wielokrotnie przemawiał do nich w przeszłości, wzbudzającym u nich wielką wolę walki przed bitwami, zachęcającym do tego, by pomimo wyczerpania, wykazali się jeszcze raz wysiłkiem i obiecującym im wielkie zwycięstwa, chwałę i uświadamiającym im, że są w stanie pokonać każdego wroga.
Głosem, z którego emanowała olbrzymia pewność siebie, niezłomna wola i przekonanie , że można dokonać rzeczy niemożliwych. Ten głos nie raz zamieniał ich strach w odwagę, słabość w siłę, zwątpienie w wiarę.
-Nie zostałem pokonany w bitwie! Przegrałem ją celowo, by zmylić naszego wroga i wzbudzić w nim pewność siebie, żeby przestał być ostrożny i łatwiej poniósł prawdziwą porażkę w przyszłości! Chociaż żałuję, że nasi dzielni kompanii oddali życie, jednak mogą być dumni, bo dzięki ich poświęceniu odniesiemy wielkie zwycięstwo!
Kamilus uśmiechnął się w duchu.
Właściwie powiedziałem prawdę-myślał - i szpiedzy z pewnością to przekażą Adamusowi, ale on po prostu pomyśli, że kłamałem, żeby podnieść morale mojej armii.
Używać jako broni prawdy zamiast kłamstwa- rozmyślał dalej Kamilus- ciekawa odmiana, zwykle robiłem na odwrót.
Żołnierze wydawali się niemal opętani słowami Kamilusa. Kiedy dotarł do nich ich sens, wybuchli tak głośno, że pewnie było ich słychać w całym księstwie Grabiszyńskiej.
-Wiwat Kamilus! Wiwat Kamilus! Niech żyje nasz wódz!! Wiwat Nieustępliwy! Wiwat Nieustępliwy! Niech żyje Kamilus Nieustępliwy!!!
Wódz uśmiechnął się promiennie do swoich żołnierzy, a gdy wiwaty ucichły, kontynuował:
-Patrycjusze przekazali mi władzę nad całą armią. Kiedy już przejmę dowodzenie nad resztą armii, nie tylko powstrzymamy księstwo Biskupina i księstwo Zdrowej, ale pokonamy ich całkowicie! Zatryumfujemy!!Będziemy się pławić w wielkiej chwale!!!
Kamilus wyciągnął miecz z pochwy - już oczyszczony z krwi - i uniósł go do góry krzycząc:
-Za księcia Karola i księżniczkę Karolinę! Za nasze ukochane księstwo Grabiszyńskiej!!!
Te słowa rozbudziły w żołnierzach jeszcze większy entuzjazm i jakimś cudem krzyczeli j głośniej niż przed chwilą, wtórując Kamilusowi w jego okrzykach.
Patrykus patrząc na swojego przyjaciela zastanawiał się, czy to wszystko - tryumfalne okrzyki, uśmiechy radości do żołnierzy i pewność siebie w głosie- było tylko maską na użytek żołnierzy ,a tak naprawdę Kamilus wewnątrz skrywał bezgraniczny ból po tym, co niedawno uczynił. A może wtedy, w wielkiej sali, kiedy nie wyrażał żadnych uczuć i nie pokazywał żadnych emocji to było jego maską? Może chciał, by Patrycjusze pomyśleli, że jest mu bardzo ciężko po tym, co uczynił, jednak stara się ukryć te uczucia. A może ani jedno, ani drugie?
Mimo, że znali się niemal całe życie, Patryku czasem miał wrażenie, jakby w ogóle nie znał swojego przyjaciela. Jakby był kimś zupełnie obcym.
Po paru minutach, kiedy okrzyki powoli wygasały a entuzjazm opadał, do żołnierzy dotarło, że zawiedli swojego wodza, wątpiąc w niego. Rozmawiali miedzy sobą aż w końcu głos zabrał jeden z weteranów, który brał udział we wszystkich kampaniach i bitwach Kamilusa.
-Generale pułków! Przepraszamy, że w ciebie zwątpiliśmy! Czy moglibyśmy coś zrobić, żebyś uznał nasze przeprosiny?
Kamilus uśmiechnął się dobrodusznie.
-Nie mam do was pretensji, w końcu nie mogliście wiedzieć, że to była aranżacja. Wiem dobrze, że przeżyliście wielki szok, myśląc, że przegraliśmy tak ważną bitwę. A odpowiadając na pytanie, co moglibyście dla mnie zrobić: róbcie to, co zawsze tak dobrze robiliście: walczcie całym sercem o honor naszego księstwa!
Kiedy to powiedział, żołnierze ponownie odczuli radość i było słychać okrzyki, w których obiecywali, że na pewno tak uczynią. Narodziła się w nich także świadomość, że cokolwiek się wydarzy, już nigdy nie zwątpią w swojego wodza. Nigdy!
-Przygotujcie się! Za chwilę wyruszamy do pozostałych zgrupowań armii Grabiszyńskiej, by ich żołnierze się do nas przyłączyli i pomogli nam zatryumfować!
Ponownie zawtórowały mu okrzyki entuzjazmu.



Kamilus odesłał artylerię, ciężką piechotę i włóczników do koszar, żeby jak najszybciej się poruszać. Następnie udał się w stronę zgrupowania Bernardusa z samą kawalerią, łucznikami i lekką piechotą a i tak wziął te oddziały tylko w razie ewentualnego ataku Bandytów. Ich bandy pałętały się po Tęczowej. Mimo, że po przejściu tamtą ulicą Krzysztofusa Krzyżowca najprawdopodobniej odechciało im się napadać na jakiś czas, ale mimo wszystko mogliby się skusić do ataku na słabo broniony cel, a Kamilus wolał nie ryzykować.
Oficerowie i żołnierze nie przejmowali się, że nie jest ich tylko 4 500-tsyiąca,po ostatniej przemowie Kamilusa czuli się tak, jakby mogli nawet bez broni wygrywać bitwy.
Nieustępliwy znajdował się już na początku Tęczowej i poruszał się wciąż bardzo szybkim tempem.
Tęczowa była opuszczoną ulicą, nie należącą do żadnego księstwa, na której od dawna nikt nie mieszkał. Znajdowały się na niej dawno opuszczone budynki i nigdzie nie można było dostrzec roślinności. Bandyci żyli tylko z tego, co udało im się zrabować od nieostrożnych przejezdnych.
Patrykus po krótkiej rozmowie z oficerami podjechał przekazać swojemu dowódcy, czego się dowiedział.
Obawiał się, że po natchnionym przemówieniu do żołnierzy, Kamilus znowu będzie bez żadnych uczuć, nie pokazując swoich emocji i tłumiąc je w sobie. Jednak na szczęście się pomylił. Od czasu wyruszenia w drogę Kamilus był żywy, radosny, promieniał pewnością siebie i determinacją. Obieżyświat nie był pewien, czy nie jest to udawane, ale sądził, że raczej nie. Nieustępliwy miał taki nastrój także kiedy jechał przed armią, a zewsząd otaczała go tylko Straż Honorowa, więc nie miał powodu do skrywania uczuć.
Choć Patrykusa bardzo to dziwiło, bo minęło niewiele czasu od tamtego wydarzenia, a Kamilus zachowywał się jakby nigdy nie miało miejsca.
Może po prostu nie chce mnie martwić? - zastanawiał się Patrykus - Mam nadzieję, że nie o to chodzi. Przecież jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi i musi wiedzieć, że jeśli coś go trapi powinien ze mną o tym porozmawiać, a nie tłumić w sobie.
Chociaż... Kamilus był bardzo dumny, może to właśnie przez dumę nie chciał pokazać , że czymś się przejmuje?
Kiedy Patrykus podjechał do niego i Kamilus odwrócił głowę w jego stronę, Obieżyświat miał okazję spojrzeć w jego oczy. Sądził, że zobaczy w niech tłumiony ból, jednak oczy wyrażały tą samą pewność siebie i determinację, co twarz.
Czyżby naprawdę się tym nie przejmował? Patrykus już nic z tego nie rozumiał.
-Jakie wieści, generale? -spytał Kamilus uśmiechając się.
-Pierwszy oddział zwiadowców donosi, że żołnierze Bernardusa kierują się przez Prostą w stronę Grabiszyńskiej. Drugi oddział meldował, że to samo robi zgrupowanie Tadeuszusa.
-Nie dziwię się. Po tym, jak Patrycjusze ogłosili, że mianują mnie dyktatorem, senat się na to nie zgodził i wysłał wiadomości do pozostałych dowódców, żeby mi się nie podporządkowywali. Chcą się połączyć, żeby stawić mi skutecznie opór. Ale nie zdążą -stwierdził z przekonaniem Kamilus.
Patrykus poruszył teraz sprawę, do której miał wątpliwości.
-Uważam, że powinniśmy wziąć ze sobą wszystkie oddziały. Mówiłeś mi, że planujesz przejąć kontrolę nad armią bez walk, ale skąd pewność, że inni żołnierze ci się podporządkują? To prawda, twoje oddziały są ci całkowicie lojalne, bo jesteś ich dowódcą, ale żołnierze Bernardusa i Tadeuszusa nie mają żadnych powodów, żeby być ci wiernymi-powiedział z dużym niepokojem Patrykus.
Kamilus uśmiechając się z pewnością siebie odpowiedział:
-Podczas walk z księstwem Zdrowej wielokrotnie ich oddziały obozowały razem z moimi. Żołnierze mają w zwyczaju rozmawiać o swoich dowódcach. Moi z pewnością opowiadali, że narażam się razem z nimi w bitwach, poświęcam im dużo uwagi i bardzo często obozuję wśród nich. Poza tym podczas zimowej kampanii - pamiętasz, wtedy wszystkie trzy nasze zgrupowania obozowały w jednym miejscu, bo tam były nagromadzone zapasy - obozowałem wśród żołnierzy. Wojownicy Bernardusa i Tadeuszusa nie mogli się nadziwić. Ich wodzowie spędzali miło czas w swoich namiotach pełnych luksusów, nie wychodząc nawet na inspekcję oddziałów z powodu zimna. Ja z kolei spędzałem czas z nimi, grając, rozmawiając i poprawiając morale w oddziałach, które były na skraju załamania. Dlatego jestem pewny, że praktycznie wszyscy z ich żołnierzy gdyby mieli wybór, walczyliby pod moją komendą - Kamilus ponownie się uśmiechnął - A ja im ten wybór dam.
Patrykus kiwnął głową na znak zrozumienia, ale nadal się zastanawiał. Mimo, że doświadczenie nauczyło go, że plany Kamilusa nie zawodzą, to zadanie było inne od pozostałych. Wcześniej chodziło o przeprowadzanie bitwy, kampanii, a teraz chodziło o przejęcie władzy w księstwie. Tak wiele rzeczy mogło pójść nie tak.
-A co, jeśli z jakiegoś powodu niektórzy żołnierze pozostaną im lojalni? Wtedy będziesz zmuszony z nimi walczyć.
-Chyba powinienem ci to dokładniej objaśnić, by rozwiać twoje wątpliwości, generale.
Patrykus chciał zaprzeczyć, że wcale nie ma wątpliwości, ale wiedział, że nie oszuka swojego przyjaciela więc także się uśmiechnął.
-Dziękuje, dyktatorze, i przepraszam za kłopot.
-To dla mnie przyjemność. Wygląda to tak: mimo, że dwójkę tych dowódców łączy to, że są nieudolni i nie mają żadnych specjalnych umiejętności oraz nie nadają się do dowodzenia armią, a rangę generała pułków otrzymali tylko przez długi okres służenia w armii, to oprócz tego, są swoimi całkowitymi przeciwieństwami. Bernardus jest tchórzliwy, nerwowy, brak mu stanowczości i łatwo się załamuje, kiedy coś idzie nie po jego myśli. Traci przez to całkowicie kontrolę nad tym, czym się zajmował i nie potrafi tego opanować.
Patrykus słuchał z zainteresowaniem i zaciekawieniem, jak Kamilus mówił o charakterze Bernardusa. Wiedział, że jego przyjaciel jest nie tylko geniuszem w sprawie strategii i taktyki, ale także genialnie potrafi rozpracowywać ludzkie uczucia. Nieustępliwy wyjaśniał dalej:
-Kiedy po jego armii rozniesie się wieść, że nadchodzę, nie będzie potrafił utrzymać armii w ryzach i wiele oddziałów zdezerteruje i przyłączy się do mnie. Inne będą tylko czekać, aż się pojawię, by do mnie dołączyć, a Bernardus, obawiając się konsekwencji, uzna moją dyktaturę i odda się pod moje rozkazy.
Po tych słowach Patrykus przypomniał sobie niedawny incydent i go to olśniło.
-To dlatego nie kazałeś zatrzymywać tamtego oddziału zwiadowców, dyktatorze! Chciałeś, żeby się dowiedzieli, że przybywasz!
Kamilus ponownie się uśmiechnął.
-Bardzo dobrze, generale. Dokładnie tak było.
Zastępca ucieszył się z pochwały i z uwagą słuchał dalej.
-Z koli jeśli chodzi o Tadeuszusa, to jak mówiłem, jest zupełnie odwrotnie. To człowiek bezwzględny, bezlitosny, trzymający w armii żelazną dyscyplinę. Ja wprawdzie też uważam dyscyplinę za bardzo ważną, on jednak przekracza wszelkie normy. Niejednokrotnie karał całe oddziały za własne błędy. Łatwo wpada we wściekłość i pozwala by emocje nim kierowały. Swoich oficerów trzyma tak krótko, że boją się go jak bite psy na łańcuchach. Jego ludzie go nienawidzą, ale są posłuszni ze strachu. Dysponuje tylko jednym oddziałem lekkiej piechoty, który został sformowany przez niego i jest sowicie opłacany, więc całkowicie mu lojalny. Ale kiedy mówiłem im o planie pokonania Krzysztofusa, zaleciłem Tadeuszusowi wysłanie jednego oddziału lekkiej piechoty na jego tyły, więc na pewno wysłał ten, by zyskać chwałę po tym, jak sformowany przez niego oddział zatrzyma odwrót wroga. Jednak pozostałe oddziały także wykonają jego rozkazy. Choć żołnierze i tak bez wahania by się do mnie przyłączyli, to będzie kazał swoim oficerom nad którymi utrzymuje terror, trzymać ich w ryzach. Dlatego zaaranżowałem to tak, by armia Bernardusa była na północy, bliżej nas, bym mógł ją najpierw przejąć. Nie wziąłem włóczników, więc Tadeuszus wysłałby kawalerię, do nękania nas ,a jego ludzie, choć niechętnie, z obawy przed nim wykonaliby ten rozkaz. A tak, kiedy będę już dysponował włócznikami z armii Bernardusa, nie ośmieli się mnie zaatakować i będzie spokojnie czekał na pozycjach obronnych.
Patrykus myślał przez chwilę nad tym, co usłyszał i zapytał:
-Ale co to zmienia? Skoro mógłby ich zmusić do ataku, to równie dobrze może do obrony.
-To zmienia wszystko, generale. Sam się przekonasz - odpowiedział Kamilus, tajemniczo się uśmiechając.
Bynajmniej te słowa nie rozwiały całkiem obaw Patrykusa, to jednak nie zadawał dalej pytań wiedząc że Kamilus ma swoje powody, by na razie nic więcej nie mówić.
Jechali przez parę chwil w ciszy. Kamilus wpatrując się w niebo rozmyślał nad czymś i nagle obrócił głowę w stronę Patrykusa i zaczął mówić z entuzjazmem:
-Czuję się teraz jak Napoleon i Juliusz Cezar. Wiesz kim oni są?
-Coś kiedyś mówiłeś. Wielcy wodzowie?
Kamilus skinął głową na znak potwierdzenia, starając się ukryć rozczarowanie brakiem wiedzy swojego przyjaciela.
-Obaj przejęli władzę w państwie, jednak ich sposoby całkowicie się od siebie różniły. Cezar przejął władzę w wyniku wojny domowej, która trwała nawet po jego śmierci i kosztowała Rzym wiele ofiar. Z kolei w przypadku Napoleona było zupełnie inaczej. Na początku dysponował niewielką grupą wiernych mu żołnierzy. Wysyłano oddziały, żeby go zatrzymać, a one zamiast z nim walczyć, z entuzjazmem przyłączały się do niego. Przejął władzę bez jednego starcia - Kamilus szeroko się uśmiechnął - Zupełnie tak jak ja zamierzam.
Patrykus uprzejmie kiwał głową, słuchając Kamilusa mówiącego z zapałem. Chociaż byli najlepszymi przyjaciółmi, Patrykus nie miał bladego pojęcia o sprawach, które tak bardzo interesowały Kamilusa, więc nie mógł go cieszyć rozmową na te tematy, czego czasem żałował.
Miał nadzieję, że Kamilus spotka kiedyś osobę, z którą będzie mógł prowadzić równorzędną rozmowę o wszystkich interesujących go sprawach. Choć to z pewnością nie będzie łatwe, w końcu Patrykus nie miał pojęcia, czy jest na świecie druga taka osoba jak on, by mogła prowadzić z nim rozmowę na takim samym poziomie.
Nieustępliwy, widząc, że ta rozmowa wprawiła przyjaciela w zakłopotanie, zmienił temat.
-Czy otrzymaliśmy już informacje o położeniu trzeciego zgrupowania armii Zdrowej?
-Nie, dyktatorze. Kameleon pisał, że Adamus ostatnio bardzo węszy i jest mu bardzo ciężko kontaktować się z innymi szpiegami, a co dopiero w innych zgrupowaniach .
-Miejmy nadzieję, że w końcu mu się jakoś uda.
Patrykus pokiwał głową i ponownie zaczął się zastanawiać, co tak naprawdę czuje jego przyjaciel.



Kiedy armia Kamilusa znajdowała się w połowię Tęczowej, zgodnie z jego słowami, zaczęły pojawiać się pierwsze dezerterujące oddziały armii Bernardusa.
Na początku zdezerterowało wspólnie kilka oddziałów lekkiej kawalerii, potem parę lekkiej piechoty, a rekordem była jednoczesna ucieczka pięciu oddziałów ciężkiej piechoty, dwóch ciężkiej kawalerii i trzech łuczników. W miarę posuwania się Kamilusa w głąb Tęczowej dołączały do niego coraz to nowe oddziały.
Wszystko to razem sumując, można powiedzieć, że armia Bernardusa skurczyła się o grubo o ponad połowę swojego pierwotnego stanu.
Przybywający żołnierze i oficerowie byli entuzjastycznie witani przez towarzyszy broni i Kamilusa.
Generał pułków, którego żołnierze tak masowo opuszczali, wiercił się niespokojnie na koniu wysłuchując raportu generała.
-Niedawno zdezerterowały trzy manipuły lekkiej piechoty i dwa manipuły włóczników.
Bernardus cały się trząsł i pocił obficie, wycierając mokre czoło chusteczką. Ciągle wysłuchiwał tylko raportów o oddziałach, które opuszczały jego armię i przyłączały się do Kamilusa. To kosztowało go mnóstwo nerwów! Ile jeszcze może tego wszystkiego wytrzymać?
-Kamilus wciąż porusza się bardzo szybko i niedługo już dojdzie do Prostej.
Po krótkiej chwili, kiedy jego wódz nie nic nie odpowiedział, generał spytał:
-Co rozkazujesz, generale pułków? Co mamy robić?
No właśnie! Co mamy robić?!-myślał Bernardus! A kto mi powie, co mamy robić? Stracił już tyle oddziałów i pewnie niedługo straci jeszcze więcej, o ile nie wszystkie. Mógłby liczyć na szczęście i próbować mimo wszystko szukać schronienia w armii Tadeuszusa. Ale co jeśli nie zdąży? Co wtedy zrobi Kamilus, kiedy będzie zdany na jego łaskę? Chyba pozostało mu tylko jedno wyjście...
-Wysłać posłańca do Kamilusa! -próbował powiedzieć stanowczym głosem, jednak wyszło to komicznie, gdy jego tłusty podbródek drżał - Niech mu przekaże, że chcę skapitulować i przekazać mu swoją armię.
Muszę się modlić, że dzięki temu Kamilus nie będzie chciał wyciągać żadnych konsekwencji - myślał już trochę uspokojony Bernardus.
Generał spojrzał na niego zdziwiony, jednak po chwili odpowiedział:
-Tak jest, generale pułków!



Kamilus otrzymał wiadomość od posłańca z armii Bernardusa i teraz właśnie znajdował się naprzeciw niego i jego armii( a raczej tego, co z niej pozostało).
Chociaż w tej części ulicy nie było jeszcze lasu, znajdowało się tu kilka wysokich i bujnie obrośniętych drzew, które przysłaniały słońce, przez co było dość ciemnawo.
Żołnierze z obu armii, gdy się ujrzeli, zaczęli krzyczeć powitania i pozdrowienia.
Ci, którzy zdezerterowali i przyłączyli się do Nieustępliwego, żartobliwie krzyczeli do swoich towarzyszy, że powinni im się kłaniać, bo jako pierwsi dołączyli do Kamilusa.
Z kolei ci, co pozostali, ripostowali żartując, że ich kompani tylko utrudniali Kamilusowi marsz i go spowalniali.
Żołnierze z armii Bernardusa także wiwatowali głośno na widok młodego dowódcy i poszczególne odziały machały na jego cześć swoimi sztandarami.
Do ogólnej radości przyłączyli się nawet najwyżsi oficerowie.
Te zachowania bynajmniej nie uspokajały Bernardusa, który miał nerwy napięte do granic możliwości.
Jedynie jadący obok niego zastępca i jego Straż Honorowa pozostawali w milczeniu.
Sam Bernardus jechał na koniu w stronę Kamilusa z wbitym spojrzeniem w łeb wierzchowca, obawiając się patrzeć w jego stronę.
Nieustępliwy z kolei jadąc w jego stronę także ze swoim zastępcą i Strażą Honorową, był całkowicie pewny siebie, co potwierdzał uśmieszek goszczący na jego twarzy. Czasem podnosił rękę i pozdrawiał żołnierzy ze zgrupowania Bernardusa.
Patrykus wiedział, że jego przyjaciel niewątpliwie odczuwał wielką satysfakcję, iż jedna z osób bardzo zazdrosnych o jego awans na generała pułków w tak młodym wieku, osobiście przed nim kapituluje.
Zatrzymali się przed sobą i Bernardus, gdy zaczerpnął porządny oddech, odezwał się:
-Ave, generale pułków Ka...
-Teraz już dyktatorze - przerwał ostro Kamilus.
Bernardus rozszerzył oczy przeklinając się w duchu za tę pomyłkę i obawiając się, że może go ona drogo kosztować.
-Ja.... ja.... bar...dzo -o przepraszam.... ja.. się pomylił…
-Nie szkodzi, w końcu otrzymałem ten tytuł nagle i był dla nas wszystkich wielką niespodzianką. Niektórzy wręcz w niego ,,nie uwierzyli’’.
Bernardus pokiwał głową uspokojony, nie zwracając uwagi na aluzję Kamilusa, w której miał na myśli tych, co nie chcieli mu się podporządkować.
I dobrze - pomyślał Kamilus - jeszcze tylko brakuje by podenerwowanie tego durnia zabierało tak bardzo cenny czas.
-No więc ja, dyktatorze Kamilusie Nieustępliwy eee... chciałbym złożyć przed tobą kapitulację i przekazać ci ten no… kontrolę nad moim zgrupowaniem i Strażą Honorową.
Po tych słowach on i jego zastępca zeszli z koni, jak nakazywała tradycja wrocławska temu, kto kapituluje.
Kamilus odwrócił się na chwilę do Patrykusa z uśmiechem, ,,a nie mówiłem'' po czym spojrzał w dół na generała pułków Bernardusa.
Przez chwilę na niego spoglądał, a kiedy Bernardus pozostał wystarczająco długo w niepewności i strachu, powiedział:
-Dobrze, przyjmuję.
Na twarzy Bernardusa odmalowała się wyraźna ulga.
-Nie powinniśmy marnować czasu. Bernardusie. Z pewnością masz lepsze informacje o zgrupowaniu Tadeuszusa niż my. Powiedz, gdzie się teraz znajdują?
Bernardus ani trochę nie przejął się tym, że Kamilus zwrócił się do niego po imieniu nie używając rangi. Właściwie wydawał się zadowolony, że może się na coś przydać.
-Tak, dyktatorze. Jego ostatni posłaniec przekazała nam, że rozbili obóz w miejscu, zetknięcia Grabiszyńskiej z Prostą.
-Świetnie, są niedaleko - Spojrzał na Patrykusa - Wyruszamy w dalszą drogę natychmiast. Ponieważ są blisko, odeślemy tylko artylerię z trzema manipułami do ochrony. W czasie naszego marszu zajmiesz się organizacją oddziałów, by połączyć je sprawnie w jedną armię - spojrzał na zastępcę Bernardusa, który wciąż stał na ziemi obok swojego dowódcy.
-Jak się nazywasz? -spytał
-Mateuszus ,dyktatorze.
Nie okazywał strachu jak jego dowódca, ale Kamilus ujrzał w jego oczach ukrywaną obawę. Był młody, mógł mieć 23 lata.
Jeśli on jest młody, to jaki ja jestem?- pomyślał Kamilus z rozbawieniem.
-Ponieważ byłeś generałem tego zgrupowania, pomożesz generałowi Patrykusowi w organizacji.
-Tak jest, dyktatorze.
Wydaje się zdolny, myślał Kamilus, może uczynię z niego kapitana albo pułkownika.
Obrócił konia tak, że po lewej stronie miał niedawną armię Bernardusa, po prawej zaś swoje dawne oddziały i te, które niedawno do niego przybyły.
-Żołnierze księstwa Grabiszyńskiej! Wyruszamy po resztę naszych towarzyszy broni! Niedługo będziemy wszyscy razem! -rozglądając się na prawo i lewo krzyczał, by wszyscy żołnierze mogli go usłyszeć.
Odpowiedział mu okrzyk radości z wielu tysięcy gardeł.



Szli przez las, żeby Tadeuszus nie znał ich dokładnej pozycji i nie mógł prowadzić ostrzału z onagerów ani katapult.
Bernardus podróżował razem z nimi, bo obawiał się samotnego powrotu, ale nie piastował w armii Kamilusa żadnego stanowiska.
Zatrzymali się by rozbić obóz po raz pierwszy, od chwili, kiedy wyruszyli do zgrupowania Bernardusa. Trzeba było napoić i nakarmić konie, sami wojownicy też odczuwali głód.
Kamilus, tak jak paru żołnierzy poszedł szukać drewna na ognisko.
Choć wielokrotnie uczestniczył w różnych pracach razem ze swoimi żołnierzami, to tym razem nie towarzyszył mu żaden żołnierz ze Straży Honorowej, co zwróciło uwagę Patrykusa.
Obieżyświat zauważył także, że poszedł kierunkiem oddalonym od tych, którymi poszli żołnierze.
Miał przeczucie, że Kamilus zrobił to celowo. Postanowił pójść go poszukać.
Po bokach drogi którą szedł, rosły nieregularnie i dość rzadko drzewa, za to pomiędzy nimi rosły bardzo gęsto różne zarośla i krzaki.
Po 5 minutach drogi, Patrykus skręcił w prawo i tym razem leśna drużka stała się trochę trudniejsza.
Tutaj drzewa rosły gęsto i musiał je omijać. Kiedy natrafiał na długie gałęzie, wyrastające z drzew, musiał się schylać, a kiedy indziej, gdy trafiał na bujne kłębowiska krzaków, rosnące niemal wszędzie, podnosił wysoko nogi, by się nie przewrócić o nie.
Po paru minutach błądzenia, udało mu się wyjść z lasu i jego oczom ukazało się niewielkie jeziorko.
Ujrzał siedzącego przed nim Kamilusa i leżące obok niego nazbierane drewno.
Więc jednak o to chodziło, chciał być sam - pomyślał Patrykus i ruszył w jego stronę.
Obieżyświat doszedł do wniosku, że zbyt długo odwlekał tę chwilę i dawno powinien rozpocząć ze swoim przyjacielem rozmowę.
-Chcesz o tym porozmawiać? -spytał.
Kamilus nie odwracając głowy i nadal wpatrując się w jezioro odpowiedział pytaniem na pytanie:
-Na razie wszystko idzie zgodnie z moimi przewidywaniami. Czy masz jakieś zastrzeżenia, generale?
Patrykus zbliżył się do niego i zirytowany, że jego przyjaciel unika rozmowy, podniósł głos:
-Wiesz dobrze o co mi chodzi! Nie możesz udawać, że tamto wydarzenie nie miało miejsca i dusić tego w sobie. Powinieneś ze mną o tym porozmawiać. Chyba, że już mnie nie uważasz za przyjaciela.
To ostatnie zdanie wyraźnie ruszyło Kamilusa. Odwrócił głowę i spojrzał na Patrykusa, po chwili znów zaczął patrzeć na jezioro, lecz powiedział:
-Usiądź koło mnie, przyjacielu.
Patrykus usłuchał i przez parę minut siedzieli w milczeniu, razem patrząc w wodę.
-Kiedyś bardzo często tutaj przychodziliśmy -odezwał się nagle Kamilus.
Patrykusa zaskoczyło nagłe odezwanie się Kamilusa.
-Pamiętam. Przychodziliśmy tu bawić się w wodzie i puszczać kaczki.
Kamilus uśmiechnął się lekko.
-Nigdy mi to nie wychodziło, pomimo, że zawsze próbowałeś mnie nauczyć.
Patrykus zaśmiał się na kolejne wspomnienie.
-A pamiętasz, jak zacząłeś tonąć i musiałem cię ratować?
Kamilus także się roześmiał.
-Jakże mógłbym zapomnieć? Ostrzegałeś mnie, bym za daleko nie odchodził, ale ja nie posłuchałem.
Kamilus zadumał się i po chwili powiedział.
-Mamy wiele wspomnień związanych z tym miejscem, ale bardzo dawno tu nie byliśmy.
Patrykus w zamyśleniu pokiwał głową.
-Zgadza się. Chyba od czasu, kiedy zaczęliśmy studiować w akademii wojskowej.
Radość zniknęła z twarzy Kamilusa i ponownie zaczął uważnie wpatrywać się w wodę. Przez długi czas nic nie mówił i Patrykus myślał, że jego przyjaciel nic już więcej powie i miał zacząć ponownie nalegać na rozmowę, lecz Kamilus odezwał się niespodziewanie.
-To nie jest tak, że duszę to w sobie. Wyrzucam z siebie uczucia i myśli, zapominam o wszystkim, żeby nic mi nie zakłócało jasności myślenia kiedy wykonuję swój obowiązek.
Teraz dla Patrykusa wszystko stało się jasne. Zrozumiał, czemu nie potrafi ujrzeć w oczach Kamilusa bólu: on nie ukrywał emocji, tylko je z siebie wyrzucał, by dobrze skupić się na wykonywanym zadaniu. Obieżyświat wręcz nie mógł uwierzyć w siłę charakteru swojego przyjaciela.
-A kiedy jesteś sam w i nic nie zaprząta twojej uwagi, pozwalasz, by te emocje z ciebie wypłynęły i męczysz się z tym wszystkim? -domyślił się Patrykus.
Kamilus kiwnął głową na potwierdzenie.
-Uczyniłeś coś, czego żaden człowiek na świecie by nie uczynił dla dobra swojego księstwa.
Nieustępliwy nie okazał żadnej reakcji, więc Patrykus zaczął się obawiać, że jego przyjaciel odebrał te słowa jako obelgę, lecz Kamilus w końcu obrócił głowę w jego stronę i zaczął mówić:
- Jak dobrze wiesz, nie znałem matki. Umarła niedługo po moich narodzinach. Wprawdzie miałem jeszcze dziadka, ale on głównie nauczał mnie wojskowości. Wiec wychowywał mnie sam ojciec. Był bardzo dobrym tatą. Kiedy byłem mały, spędzał ze mną bardzo dużo czasu, bawiąc się, opowiadając różne historie i grając w gry. Kiedy poważnie zachorowałem, niemal cały czas był przy mnie, nie udając się na posiedzenia senatu ani na spotkania z Patrycjuszami. Do dziś pamiętam, jak przyszło do niego wielu dygnitarzy z pretensjami zarzucając mu, że nie powinien zaniedbywać swoich obowiązków, a on się na nich rozdarł, że jego obowiązkiem jest być przy chorym synu.
Kiedy trochę podrosłem, uczył mnie jeździć konno. Pamiętam, jaki byłem wtedy szczęśliwy, nie miałem żadnych problemów i trosk.
Słuchając Kamilusa, Patrykus ujrzał teraz w jego oczach niewypowiedziany ból i rozpacz. Nie był w stanie w nie patrzeć i odwrócił wzrok.
-Mój tato uczył mnie także walki na miecze. Był bardzo dobry, kiedyś zwyciężył w jakichś zawodach. Nigdy nie udało mi się z nim wygrać. Zawsze był rozbawiony, kiedy po każdej przegranej chciałem z nim walczyć jeszcze raz i jak mnie namawiał, bym na razie zrobił sobie przerwę i poczekał do następnego razu. Uczył mnie także obyczajów i tradycji naszego księstwa, zabierał mnie czasem na posiedzenia senatu i spotkania Patrycjuszy, mimo niezadowolenia większości z nich.
Kamilus na chwilę przerwał swoją wypowiedź i przez chwile patrzył, na rybę wyskakującą z wody.
-Był przy mnie zawsze, kiedy go potrzebowałem - kontynuował - wiem, że byłem dla niego najważniejszy i że kochał mnie najbardziej. Ja też go bardzo kochałem.
-Więc dlaczego....
-Bo księstwo Grabiszyńskiej kocham jeszcze bardziej.
Po tych słowach Kamilus wstał i ruszył w stronę obozu zostawiając za sobą nazbierane drewno.
Patrykus zauważył, jak po policzku Kamilusa ścieka kropla, zupełnie jakby z jakiegoś listka kapnęła rosa...



Generał pułków Tadeuszus siedział w swoim namiocie mieszczącym się w środku obozowiska i jadł przygotowany niedawno przez swojego osobistego kucharza obiad.
Na stole stało przed nim parę mocno przyprawionych udek kurczaka, duże plastry wieprzowiny, trzy bochenki świeżego chleba, duża bryła sera a także srebrne kieliszki z jajkami. Naokoło tego tace z najprzeróżniejszymi owocami. Znajdowały się na nich jabłka, pomarańcze, banany i wiele innych . Do picia zaś miał pełną karafkę bardzo mocnego wina.
Wprawdzie przez to, że pozwolił sobie na tak wykwintny obiad, wielu żołnierzy dostanie o wiele zmniejszone racje, a niektórzy w ogóle nie otrzymają nawet swojej porcji, ale kogo to obchodziło? Żołnierze byli tylko po to, by wykonywać polecenia, walczyć i ginąć.
Kiedy był w trakcie łapczywego jedzenia(niemal wchłaniania) raz gryząc łapczywie udko, raz pomarańcz, wszedł do namiotu jego zastępca.
-Mówiłem wyraźnie, żeby mi nie przeszkadzać!- krzyknął z pełnymi ustami plując kawałkami kurczaka.
-Wiem, generale pułków, jednak wiadomość jest bardzo ważna - odpowiedział strachliwie generał.
-Dla ciebie lepiej, żeby tak było - odwarknął, przerywając na chwilę jedzenie i jednym haustem wychylając pół kielicha wina.
Generał nerwowo podszedł bliżej swojego dowódcy i zaczął meldować:
-Dość długo nie przybywał do nas posłaniec z armii generała Bernardusa, więc wysłaliśmy zwiadowców, żeby to sprawdzić. Przed chwilą wrócili i przekazali nam, że oddziały Kamilusa i generała pułków Bernardusa wspólnie maszerują przez las w naszą stronę.
Po tych słowach generał cofnął się o dwa kroki, jakby obawiając się reakcji Tadeuszusa.
Tamten niemal udławił się chlebem, kiedy to usłyszał.
-Co powiedziałeś?!-spytał z niewyobrażalnym zaskoczeniem swojego zastępcę.
-Zgrupowania Kamilusa i Bernardusa...
-Wiem, idioto!!! Zrozumiałem za pierwszym razem! Wydaj rozkazy, by oficerowie ustawili żołnierzy, muszę im coś powiedzieć. Tylko szybko!!!
-Tak jest, generale pułków! -odpowiedział generał i pośpiesznie opuścił namiot.
Tadeuszus był zaskoczony i wściekły. Wyżywał się na bochenkach chleba, ściskając je mocno w ręce i odgryzając w nerwach spore kawały.
Ten idiota Bernardus skapitulował przed Kamilusem! Niech go szlag! Teraz Tadeuszusowi będzie trudniej stawić mu czoła. Chociaż...
Jeśli samotnie stawi mu czoła i pokona go w pojedynkę, spadnie na niego niewyobrażalna sława! Senat z pewnością hojnie go wynagrodzi za powstrzymanie tego zdrajcy! Jego reputacja może będzie tak wielka, że nawet Krzysztofus Krzyżowiec i Adamus Zwycięzca nie będą chcieli mieć z nim do czynienia!
Te myśli wywołały uśmiech na groźnej twarzy Tadeuszusa.
Tak... Zaszczyty czekają, a pokonanie tego gówniarza nie powinno być trudne. Kamilus jest w końcu jeszcze dzieciakiem. Może i ma tam jakieś umiejętności, ale ta cała jego reputacja jest przesadzona, z pewnością osiągnął tyle dzięki ojcu i szczęściu.
Tym bardziej że tu, na zatknięciu Prostej z Grabiszyńską, jest świetne miejsce do obrony...
Z przyjemnych myśli wyrwał go generał, który wkroczył do namiotu.
-Armia jest gotowa, generale pułków.
Tadeuszus wstał od stołu i wyszedł z namiotu.
-Czemu mój koń nie jest osiodłany?!-rozdarł się na swojego zastępcę.
-Nic nie mówiłeś, generale pułków i...
-Jesteś do niczego! -powiedział ze złością i gdy osiodłał, długo niezgrabnie próbował się na niego wdrapać, choć mniej czasu zajęłoby mu przejście na piechotę tych parunastu metrów do oddziałów.
Po wesołym rozmyślaniu nastrój znowu mu się pogorszył. Nie cierpiał kontaktu z tym motłochem, oni są przecież tylko od wykonywania rozkazów! To było przecież poniżej jego godności, by do nich mówić, ale musiał mieć pewność, że jego oddziały nie postąpią tak jak oddziały Bernardusa.
Przejeżdżając na koniu wzdłuż szeregów żołnierzy, zaczął do nich krzyczeć.
-Żołnierze! Ten przeklęty Kamilus zmierza w naszą stronę wraz z siłami Bernardusa! Pamiętajcie, Kamilus to cholerny zdrajca! Na pewno zmusił Patrycjuszy, by przyznali mu kontrolę nad armią!
Jeśli by porównać przemawiający głos Tadeuszusa do inspirującego głosu Kamilusa, to tak jakby porównać szlachetność krowy ze szlachetnością konia. Właściwie Tadeuszus tylko krzyczał na całe gardło, a z jego głosu nic nie przebijało.
-Kamilus, mimo, że otrzymał tak wiele dobrego od księstwa Grabiszyńskiej, zdradził je, by zdobyć władzę i wpływy! I to jeszcze w czasie ,kiedy grozi nam tak wielkie niebezpieczeństwo! Stał się wrogiem księstwa Grabiszyńskiej i tak macie go traktować! Nie wahajcie się z nim walczyć, kiedy tu przybędzie!
Było widać, że jego słowa nie wywołały entuzjazmu wśród zgromadzonych ani nawet nie przekonały zebranych. Dało się tylko usłyszeć gdzieniegdzie wypowiedziane przez jakiegoś oficera ,,tak jest, generale pułków'' lecz nic poza tym.
Tadeuszus uśmiechnął się. Nic nie szkodzi. I tak wykonają jego rozkazy. Zbytnio się go boją.
Jeden z oficerów wystąpił przed oddział.
-Generale pułków, czy to pewne, że Kamilus działa teraz dla własnych korzyści? Jego wcześniejsze czyny wskazują, że był bardzo oddany księstwu Grabiszyńskiej i z wielkim zapałem walczył dla jego dobra. Może jednak jest możliwość, żeby dojść z nim do porozumienia? Teraz, kiedy prowadzimy wojnę z dwoma wrogami , ponoszenie strat w walkach między sobą może nas wiele kosztować.
Kiedy Tadeuszus usłyszał, że ktoś się ośmiela poddawać w wątpliwość jego decyzję, zrobił się czerwony ze złości i krzyknął do stojących obok niego żołnierzy ze Straży Honorowej:
-Ubiczować go 10 razy i co dziesiątego żołnierza w jego oddziale po 5!
Dwójka ze Straży Honorowej ruszyła w jego stronę a on z przerażeniem spojrzał na Tadeuszusa.
-Generale pułków! Przepraszam! Zadałem bardzo głupie pytanie! Nie miałem zamiaru podawać w wątpliwość twojej decyzji!
Kiedy dwóch żołnierzy ze Straży Honorowej go ciągnęło, reszta oficerów i żołnierzy ze smutkiem i współczuciem patrzyła na biednego oficera, lecz żaden nie śmiał zareagować. Właściwie byli z tym w pewnym sensie oswojeni. Takie wydarzenia były u nich na porządku dziennym.
-Daruj chociaż moim żołnierzom, generale pułków, oni nic nie zawinili! -dał się słyszeć z daleka krzyk tego oficera.
Tadeuszus nie zwrócił na niego najmniejszej uwagi.
Paru żołnierzy ze Straży Honorowej dawało ciągnąć losy żołnierzom, by pechowców zabrać na biczowanie.
Księstwo Grabiszyńskiej naprawdę mądrze robi, korzystając z obyczajów rzymskich - pomyślał Tadeuszus.
Rzymianie mieli naprawdę imponujące osiągnięcia w prawie i zasadach, a dziesiątkowanie było chyba ich największym osiągnięciem.
Myśląc o tym obserwował, jak kilku żołnierzy ze Straży Honorowej szykuje wszystko do przeprowadzenia biczowania.
Uśmiechnął się jeszcze szerzej. Tak, z całą pewnością wykonają jego rozkazy.



Armia Kamilusa wyszła z lasu rosnącego na północnej Prostej, częściami dochodzącego niemal do jej południowej części.
Stamtąd, skąd wyszły oddziały Kamilusa, las wprawdzie już się kończył, jednak po lewej i prawej stronie ciągnął się jeszcze kawałek wąskimi pasemkami, zatrzymując się mniej więcej w połowie drogi do stojącej armii Tadeuszusa.
Jego zgrupowanie stało w pozycji obronnej naprzeciw wychodzących oddziałów.
Mieli za plecami jezioro, a Tadeuszus ustawił ich tak, że flanki dochodziły do miejsc, gdzie jezioro skręcało na dół, co chroniło także boki armii.
Patrykus, jadący na przodzie na koniu obok Kamilusa po ujrzeniu wrogiej armii, rozkazał oddziałom ustawić się na pozycji.
Niedobrze, myślał, ich pozycja jest bardzo dobra do obrony, możemy ich atakować tylko z jednej strony.
Chociaż, żeby jego flanki dochodziły do jeziora , musiał bardzo rozciągnąć armię, co działa na naszą korzyść. Gdyby wysłać ciężką kawalerię w sam ich środek, moglibyśmy przeciąć ich armię na pół. Kiedyś podczas jednej bitew ze Zdrową była podobna sytuacja i Kamilus zrobił identycznie. Wprawdzie wtedy nie zajmowali aż tak dobrej pozycji, ale za to dysproporcja sił była bardziej korzystna dla wroga.
Chciał opowiedzieć o swoim planie przyjacielowi, ale mimo, że niedawno jechał obok niego, teraz nigdzie nie mógł go zauważyć.
Co powinienem zrobić?- denerwował się Patrykus.
Im szybciej zaatakują, tym mniej będzie przygotowany Tadeuszus.
Ale z drugiej strony, Kamilus ma pewnie inny, o wiele lepszy plan.
Patrykus przypomniał sobie, że Nieustępliwy oczekuje od swoich ludzi inicjatywy i to go przekonało.
Ale jednak miał nadzieję, że zanim wszystko przygotują, Kamilus się pojawi…
-Niech ciężka kawaleria sformułuje klin! Zaatakujemy środek armii Tadeuszusa i przetniemy ją na pół! Kiedy konnica ruszy, niech oddziały lekkiej piechoty które już się ustawiły po obu flankach ruszą biegiem w stronę zgrupowania Tadeuszusa! Ustawić także trzy manipuły łuczników , by osłaniały nasz atak-rozkazał i oficerowie udali się wcielić jego polecenia w życie.
Kamilus pewnie jest bardzo zawiedziony, że się pomylił i mimo wszystko dojdzie do walki z innymi żołnierzami księstwa Grabiszyńskiej, myślał Patrykus. Ale trudno, pomyłki się zdarzają każdemu, nawet komuś takiemu jak on. Najważniejsze było ta, że ta pomyłka nie wpływa na główne zamierzenia planu.
Patryku zszedł z konia, by poprowadzić atak lekkiej piechoty na prawej flance , a gdy kawaleria sformowała klin, krzyknął.
-Kawaleria!! Do ataku! Na wrogów!!
Jeźdźcy ruszyli do szarży...
-Wstrzymać rozkaz!- stanęli od razu, słysząc stanowczy głos Kamilusa, do którego wykonywania rozkazów wielu z nich było przyzwyczajonych.
Patrykus i żołnierze spojrzeli na prawo, w stronę idącego Kamilusa w towarzystwie kilku oficerów.
Gdy się zbliżył, Obieżyświat mu zasalutował.
-Dyktatorze, przepraszam, że nie czekałem na ciebie, ale pomyślałem...
-Nie szkodzi, generale, plan był dość dobry. Samo atakowanie Tadeuszusa jest złym pomysłem.
Jeden z piechurów za Patrykusem z pierwszego szeregu krzyknął:
-Pokonamy ich dla ciebie bez trudy, wodzu!!
Zawtórowały mu okrzyki poparcia innych żołnierzy.
-To dla nas nie będzie żaden problem! Zajmiemy się nimi szybko! -odezwał się inny.
-Wielokrotnie radziliśmy sobie w gorszych sytuacjach, dyktatorze! Tym razem także wygramy dla ciebie! -krzyknął jeszcze inny.
Mina Kamilusa zrobiła się surowa i odwrócił się do żołnierza, który odezwał się jako pierwszy.
-Słyszałem, że w zgrupowaniu Tadeuszusa służy twój brat, Stanisławusie!
Po tych słowach entuzjazm na twarzy żołnierza odpadł.
-Czy aby na pewno nie będzie dla ciebie problemem, jeśli trafisz podczas bitwy na swojego syna, Czarkusie?- spytał innego.
-Olafusie, podobno twój teść walczy w armii Tadeuszusa. Myślisz, że twoją ukochaną ucieszyłaby wieść o śmierci ojca?- zapytał kolejnego.
Spojrzał teraz na żołnierza stojącego w drugim szeregu.
-Opowiadałeś niedawno Markusie, że w ostatniej rekrutacji twój przyjaciel został żołnierzem w tamtym zgrupowaniu! Chciałbyś mu okazać przyjaźń nie klepnięciem w plecy, ale ciosem miecza?
Patrykus wiedział, że z czasem, spędzając dużo z żołnierzami, Kamilus poznał ich imiona a dzięki doskonałej pamięci pamiętał wszystkie. Wiedział także o życiu prywatnym wielu z nich.
Obieżyświat był przekonany, że z czasem pewnie Kamilus pozna tak samo byłych żołnierzy Bernardusa.
Patrykus nie rozumiał tylko jednego: ,,Dlaczego Kamilus pieprzył takie rzeczy i psuł żołnierzom morale tuż przed bitwą?!
Zgodnie z jego rozważaniami, żołnierze zrobili się pochmurni. Jednak jeden z nich - Stanisławus, - odezwał się z determinacją.
- Jesteśmy gotowi zrobić to dla ciebie, wodzu!!!
Po jego oświadczeniu reszta żołnierzy odzyskała zapał i zawtórowała. Do okrzyków poparcia dołączyli się żołnierze z pobliskich oddziałów.
Nagle mina Kamilusa przestała być surowa i uśmiechnął się przyjaźnie do żołnierzy.
-Wiem, że zrobilibyście to dla mnie i jestem wam za to wdzięczny, towarzysze broni, jednak nie jest to konieczne. Naszym jedynym wrogiem jest Tadeuszus, jego ludzie wcale nie chcą z nami walczyć.
Patrykus podszedł do niego i spytał.
-Co więc zamierzasz, dyktatorze?
Kamilus uśmiechnął się szeroko i powiedział.
-Pójdę tam i porozmawiam z nimi.
Patrykus podobnie jak reszta, którzy to usłyszeli, był nieopisanie zaskoczony. Kiedy się otrząsnął, krzyknął nie zwracając uwagi na oficerów i żołnierzy.
-Co?!
Kamilus nadal wpatrywał się w niego z uśmiechem.
-Po prostu pójdę i z nimi porozmawiam. Co w tym trudnego, przecież my właśnie teraz rozmawiamy-odpowiedział niewinnie.
-Czy ty całkiem postradałeś zmysły?!-krzyknął do niego Patrykus, ciągle nie pamiętając o obecności żołnierzy.
Krzyknął tak głośno, że wielu kawalerzystów stojących przed piechotą, obróciło głowy i wpatrywało się w scenę.
- Dlatego wcześniej ci o tym nie mówiłem, generale. Wiedziałem, że właśnie tak zareagujesz -odpowiedział z rozbawieniem Kamilus.
Jak on może mieć dobry humor? Przecież to co planuje jest nie do pomyślenia! Na razie los mu sprzyjał, ale nie powinien go aż tak kusić.
-Tadeuszus jest bezlitosny i zawsze cię nienawidził! Nie zawaha się cię zabić! Zwłaszcza teraz, kiedy senat ogłosił cię zdrajcą i za zabicie ciebie może zostać jeszcze wynagrodzony! A sam mi mówiłeś, że żołnierze ze strachu wykonają jego rozkazy!
-Fakt, mówiłem ,że jeśli im rozkaże zaatakować moją armię, to wtedy to zrobią. Jednak przed nimi stanie nie moja armia, tylko ja. Właśnie dlatego zależało mi, żeby zajęli pozycję obronną i czekali, bym mógł do niech podejść i spokojnie przemówić-tłumaczył cierpliwie Kamilus.
Patrykus nie wydawał się jednak bliski przekonania.
-Załóżmy, że jakimś cudem żaden z żołnierzy cię nie zabije. A co, jeśli wyda rozkaz Straży Honorowej? Tu mi nie wmówisz, że i oni go nie posłuchają.
-Wątpię, najprawdopodobniej rozkaże regularnym oddziałom, ale gdyby jednak tak zrobił, to zdążę uciec, bo Straż Honorowa będzie blisko niego na tyłach zgrupowania .
Wciąż wściekłemu Patrykusowi przez głowę przemknęła pewna myśl.
A co, jeśli Kamilus specjalnie prowokuje śmierć? Może wyrzuty sumienia po zabiciu ojca w końcu go przytłoczyły i specjalnie szuka śmierci?
Kamilus, jakby zauważając wątpliwości u Patrykusa, powiedział:
-Zaufaj mi przyjacielu. Po raz kolejny.
Najwidoczniej też już się nie przejmował oficerami i żołnierzami, skoro zwrócił się aż tak nieoficjalnie.
Patrykus zawsze ufał swojemu przyjacielowi i nigdy się nie zawiódł. Ale też nigdy wcześniej jego przyjaciel nie szedł samemu przeciwko armii, której dowódca najchętniej oglądałby go martwego.
Obieżyświat, nie mogąc jak zwykle przebić argumentów przyjaciela, ale i tak wcale nimi nie pocieszony, zapytał zrezygnowany:
-Po co więc ustawaliśmy armię na pozycji, skoro nie zamierzałeś walczyć?
-Gdyby armia nie była ustawiona, Tadeuszus mógłby rozkazać ją zaatakować.
Po żołnierzach, którzy z wielkim przejęciem i ciekawością obserwowali rozmowę dowódców, było widać, że także martwią się o swego wodza.
Gdy Kamilus już się trochę oddalił idąc w stronę zgrupowania Tadeuszusa, Patrykus krzyknął za nim z pretensją:
-Dlaczego zawsze musisz być taki nierozważny?!
Kamilus odwrócił się i uśmiechnął z pewnością siebie.
-Bo ja to ja! Przeznaczenie mi sprzyja, więc nie martw się. Zresztą ryzyko jest wtedy, kiedy nie jest się czegoś pewnym, a ja wiem jaki będzie rezultat.
Odwrócił się i ponownie ruszył wolnym krokiem w stronę armii Tadeuszusa.
Żegnały go okrzyki poparcia zmartwionych żołnierzy, którzy życzyli mu powodzenia i deklarowali, że są z nim.
Patrykus wielokrotnie w przeszłości zarzucał przyjacielowi, że arogancja kiedyś go zgubi. Modlił się, żeby to nie było akurat teraz.
Kamilus idąc wolnym krokiem, doszedł do trzech manipułów łuczników, którzy stali parę metrów przed pozostałą częścią armii.
Byli przygotowani do strzału z napiętymi cięciwami i zbliżali się w stronę armii Tadeuszusa.
Kiedy ujrzeli Kamilusa, zaczęli go pozdrawiać i wiwatować na jego cześć.
Uśmiechnął się do niech, lecz kiedy już znalazł się przed nimi, wciąż idąc, wyciągnął prostopadle rękę, i trzy razy machnął nią powoli w górę i w dół.
Łucznicy, choć bardzo zaskoczeni, posłuchali rozkazu i opuścili łuki.
Całe 14500 żołnierzy było już ustawionych na pozycjach i wszyscy z zapartym tchem obserwowali Kamilusa idącego w stronę wroga.
Wszyscy po stronie zgrupowania Tadeuszusa wpatrywali się w niego oniemiali, jakby nie wierząc w to, co widzą.
Kamilus złożył ręce za plecami i chwycił lewą dłonią prawą w nadgarstku.
Wiedział, że Napoleon miał tak w zwyczaju.
Ciekawe, czy pomagało mu to myśleć, zastanawiał się.
Kiedy szedł w stronę armii Tadeuszusa, patrząc na jego żołnierzy, przypomniał sobie początki swojej kariery.
Na początku kiedy, został dowódcą, nie cieszył się zbytnim szacunkiem żołnierzy. Ba!
Ze względu na jego bardzo młody wiek, był obiektem wielu kpin i szyderstw. Bardzo często żołnierze nie chcieli wykonywać jego rozkazów. A oficerowie, zamiast ich powstrzymywać, dołączali się do nich, także nabijając się z niego.
Częste były uwagi, że minął się z powołaniem, powinien być dowódcą Przedszkolaków. Zwracano się do niego ,,panie generale dzieciaków'', lub po prostu ,,chrzań się’’.
To były te grzeczniejsze zwroty. Niejednokrotnie, kiedy wydawał im polecenia, używano o wiele mniej wyszukanego słownictwa.
Najwyżsi oficerowie, którzy byli zbyt poważni by bawić się w takie kpiny, po prostu protestowali i żądali bardziej doświadczonego dowódcy.
Dopiero po paru zwycięstwach, kiedy żołnierze i oficerowie zobaczyli, co potrafi, zaczęli go oceniać nie po jego wieku, tylko po jego osiągnięciach. Uznali go jako dowódcę, zaczęli szanować, a z czasem podziwiać. Potem, kiedy często przebywał pośród nich, poświęcał im wiele czasu, wykonywał wspólnie wiele czynności a przede wszystkim walczył wespół z nimi na polu bitwy, stali mu się bezgranicznie lojalni i go pokochali.
Kamilusa naszły teraz naszły myśli rywalu.
Adamus z całą pewnością miał łatwiej, myślał, nie musiał tego wszystkiego znosić. Jego dziadek osobiście dowodził armią i często mu towarzyszył w różnych kampaniach, z tego powodu żołnierze baliby się na jakiekolwiek niemiłe uwagi względem wnuka Księcia Zdrowej. Adamus mógł więc liczyć zawsze na jego wsparcie.
Mój dziadek zginął , kiedy byłem jeszcze za mały, by brać udział w wojnie.
Musiałem więc sam przez to przechodzić i osiągać wszystko o własnych siłach.
Uśmiechnął się pod nosem.
I bardzo dobrze, to mnie ukształtowało. Dało mi siłę.
Kiedy znalazł się w odległości jakichś dziesięciu metrów przed oddziałami Tadeuszusa, usłyszał rozkaz dochodzący z tyłów armii:
-Łucznicy! Szykować łuki!
Oddziały łuczników stojące na przodzie armii wymierzyli napięte łuki w Kamilusa.
Za żołnierzami widać było Tadeuszusa, który górował nad nimi, ponieważ siedział na koniu.
Uśmiechnął się złośliwie.
Cóż za okazja mu się tafia! Szykował się na obronę i ciężkie walki, a tu Kamilus sam mu się podaje na tacy!
-Jeśli będziesz mnie błagał, to przyjmę twoją kapitulację. Wprawdzie zostaniesz przekazany senatowi a oni i tak cię ukarzą za zdradę, ale pożyjesz odrobinę dłużej.
Kamilus odpowiedział uśmiechem.
- To bardzo miło z twojej strony, Tadeuszusie, jednak z wielką przykrością odrzucam twoją jakże wspaniałomyślną ofertę.
Starszy dowódca spodziewał się uniżonego zachowania ze strony Kamilusa, a nie ironicznej odpowiedzi, więc wpadł we wściekłość.
-Masz się do mnie zwracać ,,generale pułków’’, ty zdradziecki skur*ysynu!!!
-Zaraz przestaniesz nim być. I to raczej ty powinieneś zwracać się do mnie ,,dyktatorze’’, a może wtedy puszczę w niepamięć twoją nieuprzejmość.
Po tych słowach, ignorując czerwonego z wściekłości Tadeuszusa, spojrzał na żołnierzy.
-Dzielni żołnierze dumnego księstwa Grabiszyńskiej - zaczął pewnym siebie, doniosłym głosem-Zależy mi na zwycięstwie księstwa Grabiszyńskiej! Przybyłem więc tu prosić was, byście przyłączyli się do mnie i pomogli mi ocalić nasze księstwo! Bez waszej pomocy to mi się nie uda!
Tadeuszus widząc, że wielu łuczników się zawahało, krzyknął:
-Szykować się do strzału w tego zdrajcę!
Oficerowie niechętnie krzyczeli na swoich żołnierzy, by porządnie wycelowali.
-Jeśli i wam zależy na naszym księstwie, chodźcie razem ze mną zwyciężyć! Jeśli jednak jest wśród was ktoś, kto uważa mnie za zdrajcę, oto jestem! Niech się nie zawaha!
Dramatycznym gestem wskazał, gdzie mają strzelać, kładąc prawą rękę na sercu.
-Ognia! -krzyknął Tadeuszus.
Przekonanie Kamilusa i jego odwaga w przemowie pomogły przełamać żołnierzom i oficerom ich strach przed Tadeuszusem.
Wszyscy łucznicy jak jeden mąż opuścili łuki i rozległy się wiwaty oraz okrzyki na cześć Kamilusa.
Tadeuszus na próżno krzyczał do swoich oficerów, by zaprowadzili porządek, ponieważ oni także przyłączyli się do żołnierzy, wiwatując.
To, co się teraz wydarzyło, przerosło wielokrotnie spotkanie oddziałów Kamilusa z oddziałami Bernardusa. Nawet generał tego zgrupowania – którego odpowiednik po stronie Bernardusa do końca towarzyszył swemu dowódcy – oddalił się szybko od Tadeuszusa i z entuzjazmem nakłaniał żołnierzy do jeszcze głośniejszych wiwatów.
Żołnierze ruszyli biegiem w stronę młodego dowódcy z okrzykami na jego cześć.
Wielu żołnierzy otoczyło go krzycząc mu nad głową, ,,Niech żyje Kamilus Nieustępliwy!'' , a potem wzięli go na ręce, podrzucali i machali nad nim sztandarami swoich oddziałów.
Obie armie biegły w swoja stronę..
Spotkały się gdzieś na pośrodku, a hałas zdawał się być o wiele głośniejszy niż w trakcie bitwy.
Żołnierze obejmowali się, witali, uśmiechali do siebie .Wielu wojowników próbowało w tym zamieszaniu znaleźć swoich członków rodziny lub przyjaciół.
Panowała radość nie do opisania w spotkaniu tych dwóch armii.
W wielu przypadkach, żołnierze ciesząc się niczym dzieci, skacząc jak wariaci.
Niektórzy klepali się po plecach, inni potrząsali sobą radośnie. Kawalerzyści brali na wierzchowce żołnierzy piechoty i jeździli z nimi dla zabawy niedaleko tłumu. Oficerowie dzielili się alkoholem, który posiadali z żołnierzami, choć zwykle nie dali by nikomu ani kropli. Niektórzy żołnierze, dopiero się poznający, wymieniali się uzbrojeniem albo elementami ubioru na cześć nowych znajomości.
Kiedy wszyscy: oddziały jego dawnych żołnierzy, byłych Bernardusa i reszta niedawnych Tadeuszusa, ujrzeli Kamilusa niesionego na rękach zaczęli wiwatować, podnosząc przy tym miecze, łuki, włócznie i oszczepy do góry. Kawalerzyści by okazać szacunek zeszli z koni.
Żołnierze wręcz współzawodniczyli ze sobą , kto głośniej krzyknie: ,,Niech żyje Kamilus!''. Każdy też chciał go potrzymać na rękach, więc krążył po lesie rąk żołnierzy, którzy przekazywali go sobie jak małe dziecko śmiejąc się przy tym szczerze.
A Kamilus śmiał się i żartował razem z nimi .
Po niemal trzydziestu minutach niewyobrażalnego szczęścia, wszyscy żołnierze wolnym krokiem skierowali się w stronę lasu, by rozłożyć obóz.
Armia szła podzielona na wiele mniejszych grupek, w których znajdowali się członkowie rodziny, przyjaciele, starzy kamraci, ludzie, którzy dopiero się poznali albo wszystkie rodzaje razem wymieszane.
Kamilus i najwyżsi oficerowie pozostali daleko za armią. Nieustępliwy wydawał rozkazy dotyczące organizacji armii i dalszego marszu.
Tadeuszus, który pozostał sam ze swoją Strażą Honorową, obserwował to całe widowisko i z minuty na minutę robił się coraz bardziej wściekły, aż chyba osiągnął granicę wściekłości.
Nie myślał teraz o niczym innym, tylko czuł nienawiść do tego przeklętego gówniarza!
-Za mną! Do ataku!!!
Popędził na koniu w stronę Kamilusa a za nim pięćdziesięciu żołnierzy ze Straży Honorowej.
Żołnierze będący dość daleko i odwróceni tyłem nie zauważyli tego, jedynie stojąca i omawiająca plany grupka.
Tadeuszus ze swoimi żołnierzami był coraz bliżej Kamilusa. Mieli już końcówki lasu…
Z którego z prawej strony padł deszcz strzał na ich lewy bok.
Padło od nich co najmniej dwunastu żołnierzy. Innych zostały postrzelone konie, przez co pospadali. Reszta dobrowolnie poschodziła z koni, by stanowić mniejszy cel.
Koń Tadeuszusa dostał strzałą i ten z rykiem wściekłości upadł na ziemię.
Nagle z obu stron lasu na zdezorientowaną Straż Honorową Tadeuszusa ruszyła jej odpowiedniczka Kamilusa, jednak w większej liczbie dzięki byłej Straży Honorowej Bernardusa.
Patrykus teraz zrozumiał, czemu Kamilus wtedy nagle zniknął, gdy chciał mu opowiedzieć swój plan.
Szykował zasadzkę!
Naokoło leżącego Tadeuszusa Straż Honorowa toczyła zażarta walkę i każdy żołnierz ginął w imię swojego wodza, któremu przysięgał lojalność.
Na niego nikt nie zwracał uwagi.
Gdy zobaczył obserwującego walkę Kamilusa z aroganckim uśmiechem, nienawiść do niego jeszcze bardziej w nim zawrzała. Wstał i zaczął biec w jego stronę w z okrzykiem wściekłości.
Żołnierze ze Straży Honorowej chcieli ruszyć na pomoc swoim wodzom, lecz nawzajem sobie to uniemożliwiali .
Patrykus szybko zasłonił swoim ciałem Kamilusa i dobył miecz lecz usłyszał stanowczy krzyk przyjaciela:
-Zostaw go mnie!
Zaskoczony odwrócił głowę, żeby odpowiedzieć, że jego przyjaciel aż za dużo dziś ryzykował, ale Kamilus już biegł w stronę Tadeuszusa z wyciągniętym mieczem.
Gdy się spotkali, ich ostrza zderzyły się ze sobą i zaczęli się siłować.
Tadeuszus, któremu wściekłość dodawała sił, odepchnął Kamilusa i zaatakował go, tnąc z lewej strony.
Nieustępliwy szybko odzyskał równowagę, zablokował cios i szybkim ruchem skoczył do przodu, próbując uderzyć mieczem w prawe ramię Tadeuszusa.
Tamten, nie obracając się, uderzył mieczem w miecz Kamilusa z wielką siłę, prawie wytrącając Nieustępliwemu go z ręki.
Potem, wciąż kierowany wściekłością, napierał na Kamilusa, który blokując jego ciosy zaczął się cofać.
Nieustępliwy, wciąż się cofając, dostrzegł wzorzec uderzeń Tadeuszusa, dzięki czemu mógł przewidzieć jego ciosy.
Wiedząc, skąd nadejdzie kolejny cios, po prostu się odsunął i samemu przeprowadził kontratak.
Teraz to Tadeuszus zaczął się cofać.
Żołnierze, już jakiś czas temu zauważyli walkę i obserwowali ją z zapartym tchem.
Nagle Tadeuszus kopnął Kamilusa w nogę.
Nieustępliwy przewrócił się na jedno kolano i Tadeuszus uniósł miecz do góry i spuścił go na głowę Kamilusa ale ten w ostatnim momencie zablokował uderzenie.
Ale znalazł się teraz w gorszej pozycji!
Patrykus, którego niepokój teraz wzrósł jeszcze bardziej, sięgnął po miecz i ruszył w stronę walczących.
Ale wtedy przypomniał sobie o dumie przyjaciela. Kamilus nigdy by mu nie wybaczył, gdyby się teraz wtrącił.
Kiedy wewnątrz niego walczył strach o zranienie dumy przyjaciela, ze strachem o jego bezpieczeństwo, Nieustępliwy wiedząc, że w tej pozycji nie wytrzyma zbyt długo ataków Tadeuszusa, rzucił się do przodu i złapał go za nogi, przewracając na trawę.
Wstał, odkopał miecz, który wypadł Tadeuszusowi z ręki i przyłożył mu własny do gardła.
-Poddaj się, Tadeuszusie. Ja wygrałem.
Ów poczuł wielki przypływ wściekłości i nienawiści, wziął prawą ręką trochę ziemi i rzucił ją w oczy Kamilusa.
Patrykus widząc to, ruszył szybko w ich stronę.
Nic mnie nie obchodzi, że mnie znienawidzi! Dumę można odzyskać, życie nie .
Chociaż biegł z całych sił, obawiał się, że nie zdąży. Tadeuszus właśnie podniósł swój miecz i szybkim krokiem szedł w stronę Kamilusa.
Nieustępliwy z oczami mocno zamkniętymi, przypomniał sobie jedną sesję treningową z ojcem.
Jego ojciec miał zasłonięte oczy, a mimo wszystko blokował jego ciosy.
-W walce na miecze nie zawsze trzeba widzieć przeciwnika. Czasem wystarczy się skupić, wtedy można usłyszeć świst ostrza i zablokować cios - powiedział mu wtedy.
Kamilus spróbował się skupić ze wszystkich sił, nie myślał o niczym innym tylko nasłuchiwał odgłosu miecza.
Jednak gdy usłyszał świst, nie zablokował go.
Schylił się i samemu wyprowadził cios, wbijając miecz w Tadeuszusa.
-Nie...nawi...dzę... cię!!!
Wycharczał Tadeuszus, umierając.
Chwile potem dobiegł Patrykus, odczuwając wielka ulgę, że jego przyjaciel przeżył!
-To było niesamowite! Wygrałeś mimo, że tak podstępnie oszukał!
-Nauczył mnie tego tato -odpowiedział Kamilus, trąc oczy.
Zapadła niezręczna cisza.
Po chwili Obieżyświat złapał Kamilusa za ramię.
-Jak twoje oczy? Powinieneś je pokazać medykowi.
-Nic mi nie jest, rzucił w mnie tylko ziemią, już powoli odzyskuję wzrok - powiedział, mrużąc mocno oczy i co chwilę nimi mrugając.
Straż Honorowa Tadeuszusa została zdziesiątkowana po ataku z zaskoczenia, a jej resztki(przeżyło dwudziestu siedmiu, w tym sześciu ciężko rannych) gdy ujrzały śmierć swojego wodza, poddały się.
Kiedy Kamilus się do nich zbliżył, jeden z nich powiedział.
- Ty wygrałeś, zabijcie nas.
-Mam lepszy pomysł. Medycy zajmą się opatrzeniem waszych ran.
-Nasz wódz zginął, nie mamy już po co żyć.
-Wasza lojalność była źle skierowana. Tadeuszus był złym człowiekiem, nie obchodziliście go ani wy, ani jego armia. To była obraza dla was, że tak dzielni wojownicy jak wy musieli być lojalni takiemu człowiekowi.
-Ale złożyliśmy przysięgę i nie mamy zamiaru jej złamać.
-Nie każę wam jej złamać. Przysięga zakłada, że będziecie wykonywać rozkazy swojego wodza i strzec jego bezpieczeństwa. Robiliście co w waszej mocy. Ale przysięga nic nie mówi o tym, że po śmierci wodza i wy musicie zginąć.
Kamilus uśmiechnął się do nich przekonywująco.
-Jesteście teraz wolni! Możecie rozpocząć nowe życie albo przyłączyć się do mnie i pomóc mi przynieść chwałę księstwu Grabiszyńskiej!
Żołnierze zaczęli zastanawiać się nad jego propozycja, lecz ich rozmyślania przerwał nowy głos.
-Posłuchajcie dyktatora Kamilusa. Ma rację. Przysięga jest już nieważna a i tak nie powinniście byli być mu wierni, bo ten bydlak na to nie zasługiwał. Kamilus jest nieporównywalnie lepszym dowódcą od niego.
Wszyscy spojrzeli na oficera, który szedł w ich stronę.
-Podpułkownik Zbyszkus! Sporo czasu minęło!- powiedział radośnie Kamilus.
-Racja, dyktatorze. Widzieliśmy się ostatnio podczas kampanii, w której zaatakowaliśmy jednocześnie Zdrową i Szpitalną.
-Pamiętam. Jedna z najgorzej przeprowadzonych kampanii.
-Ale i tak dzięki tobie dyktatorze, nie zamieniła się w całkowitą klęskę. Udało ci się przebić do pozostałych zgrupowań i wycofałeś oddziały na dobre pozycje obronne, gdzie zgrupowania Zdrowej ich już nie zaatakowały.
Kamilus kiwnął głową na znak podziękowania, następnie odwrócił się do Patrykusa:
-Generale, to podpułkownik Zbyszkus. Poznaliśmy się podczas kampanii zimowej.
-Generale- powiedział Zbyszkus, wyciągając rękę.
-Podpułkowniku- odpowiedział Patrykus, podając mu dłoń.
Kamilus zauważył na karku swego starego znajomego świeżą pręgę, jakby od bata.
-Kara od Tadeuszusa?- spytał z odrazą.
-Tak.Za to, że powiedziałem według niego o dwa słowa za dużo. Właściwie za to, że w ogóle się odezwałem. Przeprowadził także dziesiątkowanie w moim oddziale, na szczęście też tylko z biczowaniem.
Kamilus się skrzywił słysząc to, choć nie był zaskoczony. Znał metody Tadeuszusa.
-Zaraz medycy zajmą się tobą i twoimi ludźmi-powiedział Kamilus, wypatrując kogoś, by zlecić mu polecenie.
-Dziękuję, dyktatorze, ale nie trzeba, jesteśmy twardzi i...
-Czy mam wydać rozkaz, podpułkowniku Zbyszkusie?- spytał Kamilus, uśmiechając się i parodiując oficjalny ton.
Zbyszkus także się uśmiechnął i udając przestraszonego, odpowiedział:
-Dobrze, zgadzam się! Jakże mógłbym sprzeciwić się komuś, kto dowodzi całą armią Grabiszyńskiej?

Podpis: 

Scribo ergo vivo 23.01.2010
 

Dodaj ocenę i (lub) komentarz

wersja do druku

wyślij do znajomych

pokaż oceny

pokaż komentarze

dodaj do ulubionych

ZALOGUJ SIĘ ŻEBY DODAĆ OCENĘ

Twoja ocena:
5 4,5 4 3,5 3 2,5 2 1,5 1

ZALOGUJ SIĘ ŻEBY DODAĆ KOMENTARZ
Twój komentarz:

zmień kolor tła zmień kolor tła zmień kolor tła zmień kolor tła

zmiejsz czcionkę czcionka standardowa powiększ czcionkę powiększ czcionkę
Sen o Ważnym Dniu Moc słów Podstęp
Opowiadanie napisane na konkurs związany ze słowem "JUBILEUSZ". Horror... swego rodzaju (nie do końca poważny). - Wojna przyszła do nas niepostrzeżenie - budzisz się pewnego ranka i już jest. - Gdzie jest, mamo? - zapytała matkę moja sześcioletnia siostra, przecierając zaspane oczy. - Wszędzie, moje dziecko, wszędzie... - odpowiedziała Historia trudnej miłości, która powraca po latach.
Sponsorowane: 15
Auto płaci: 100
Sponsorowane: 15Sponsorowane: 13
Auto płaci: 100

 

grafiki on-line

KATEGORIE:

więcej >

Akcja
Dla dzieci
Fantastyka
Filozofia
Finanse
Historia
Horror
Komedia
Kryminał
Kultura
Medycyna
Melodramat
Militaria
Mitologia
Muzyka
Nauka
Opowiadania.pl
Polityka
Przygoda
Religia
Romans
Thriller
Wojna
Zbrodnia
O firmie Polityka prywatności Umowa użytkownika serwisu Prawa autorskie
Reklama w serwisie Statystyki Bannery Linki
Zarejestruj się  Kontakt z nami  Pomoc
 

www.opowiadania.pl Copyright (c) 2003-2024 by NEXAR All rights reserved. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Prawa autorskie do publikowanych treści należą do ich autorów. Nazwy i znaki firmowe innych firm oraz produktów należą do ich właścicieli i zostały użyte wyłącznie w celu informacyjnym.