https://www.opowiadania.pl/  

Zarejestruj się  Kontakt z nami  Pomoc 

 

Moje konto Moje portfolio
Ulubione opowiadania
autorzy

Strona główna Jak zacząć Chcę poczytać Chcę opublikować Autorzy Katalog opowiadań Szukaj
Sponsorowane Polecane Ranking Nagrody Poscredy Wyślij wiadomość Forum

Sponsorowane:
30

Opowiadania z Wieloświata: Siostra Czerwień cz.3

  Duszy twarze  

UŻYTKOWNIK

Nie zalogowany
Logowanie
Załóż nowe konto

KONKURS

W sierpniu nagrodą jest książka
Wszystkie złe miejsca
Joy Fielding
Powodzenia.

SPONSOROWANE

Opowiadania z Wieloświata: Siostra Czerwień cz.3

Duszy twarze

Sen o Ważnym Dniu

Opowiadanie napisane na konkurs związany ze słowem "JUBILEUSZ". Horror... swego rodzaju (nie do końca poważny).

Podstęp

Historia trudnej miłości, która powraca po latach.

Krzyż

Traumatycznie. Przeczytaj i spróbuj zrozumieć, co powinno spotkać właśnie Ciebie.

Brak

Wiersz filozoficzny

Dwa dni z życia wariata.

Rozważania o normalności? Co to jest normalność a co nienormalność?

Liście lecą z drzew

Krótki wiersz

Zapach deszczu.

Takie moje wspomnienia.

Nowa Atlantyda

Jedna z przyszłości futurystycznych zawartych w e-booku "Futurystyka" (Przyszłość kiepska)

Nowozrodzenie

Czym jest zbawienie.

REKLAMA

grafiki on-line

WYBIERZ TYP

Opowiadanie
Powieść
Scenariusz
Poezja
Dramat
Poradnik
Felieton
Reportaż
Komentarz
Inny

CZYTAJ

NOWE OPOWIAD.
NOWE TYTUŁY
POPULARNE
NAJLEPSZE
LOSOWE

ON-LINE

Serwis przegląda:
2001
użytkowników.

Gości:
2001
Zalogowanych:
0
Użytkownicy on-line

REKLAMA

POZYCJA: 79580

79580

List

wersja do druku

wyślij do znajomych

brak ocen

brak komentarzy

dodaj do ulubionych

Data
16-05-14

Typ
I
-inny
Kategoria
Filozofia/Kultura/Inne
Rozmiar
10 kb
Czytane
3376
Głosy
0
Ocena
0.00

Zmiany
16-05-14

Dostęp
W -wszyscy
Przeznaczenie
R12-powyżej 12 lat pod nadzorem i za zgodą rodziców lub dorosłych

Autor: Caliburnus Podpis: Caliburnus
off-line wyślij wiadomość pokaż portfolio

znajdź opow. tego autora

dodaj do ulubionych autorów
Zerknijcie sami. To nie jest zwykłe opowiadanie. To tajemny list - podróż przez istotę człowieczeństwa. Prowokujące? Nie. Prawdziwe.

Opublikowany w:

List

Uciekam… Goni mnie, a ja nie potrafię uciec! Ale dalej uciekam. Mimo wszystko – brnę przed siebie. Smagany potężnym wiatrem, kąsany gorącymi promieniami tajemniczej Gwiazdy, przytłoczony spojrzeniami ludzi, zwierząt i milczących po wieki liści. Ach, dlaczego liście muszą milczeć?! Dlaczego w naturze nie mogę znaleźć ukojenia?!
Bo ukojenie nie przyjdzie nigdy…
No dobra, gdy ucieknę, to przyjdzie chociaż na moment. Na krótką, małą, nic nieznaczącą dla zimnego Wszechświata chwilę!!
Przyjdzie i zaraz ucieknie. A ja znów będę je gonił. Gonił, wciąż samemu uciekając.
Cóż za syzyfowa praca! Cóż za bezlitosna, iście homerycka tułaczka! Czy taki jest właśnie sens całego człowieczego życia?!
Życia?! To coś mam nazywać w ogóle życiem?!!
Natura… Wrócę myślami do natury… Do tej natury. Pięknej i bezlitosnej!
Właśnie! Bezlitosnej dla tak marnego człowieczka!
Bo ten człowieczek, mały wypierdek! Mały, jak ziarenko ryżu w buzi Chińczyka; mały, jak gwiazdka pośród tryliarda innych gwiazdek w Kosmosie, czarnym, jak smoła, albo czarnym jak…
Ach!
Nie ma ucieczki!
Wszelaka natura jest dla tego człowieka właśnie BEZLITOSNA.
Bo natura to to, co jest dookoła mnie.
Czyli drzewka, ptaki, górki, doliny, liście, skały, chmury, wiatry, polany, łąki, trawa, liście (powtarzam się, gubię się!!)…
I ta natura, przyroda… To jest bezlitosne.
Człowiek cierpi, ucieka, a natura – nic. Drzewa sapią bezgłośnie, szeleszcząc straszliwie. Nie zrobią zupełnie NIC.
Człowiek w górach wywróci się, łamiąc sobie podbródek. Co zrobi góra wobec tego? Człowiek jest niczym wobec natury. Góra nad nim GÓRUJE.
Człowiek jest niczym wobec samego siebie!
Bo ta jedna natura mu nie pomaga (drzewka, liście, chmury…) i ta DRUGA natura też nie. Ta druga też jest BEZLITOSNA.
Nasza własna natura. Ludzka, wewnętrzna.
Dlaczego nasza natura jest taka, a nie inna? Dlaczego?! Dlaczego muszę tak bardzo cierpieć?!
Ach, muszę gnać, gnać! Uciekać! Ucieczka, jedynym ratunkiem.
Ucieczka? Gdzie właściwie?
Bezsens…
Wszystko jest tak cholernie względne!
I to mnie chyba najbardziej denerwuje. O czymkolwiek pomyślę, to ta myśl pędzi, biegnie szybko do myśli następnej. I właściwie raz jest tak, raz jest zupełnie inaczej. I o co mi właściwie chodzi? O co?
Ale jedna rzecz nie jest względna.
JEST BEZWZGLĘDNA!!!!!! DLA MNIE!!!
DLA CAŁEJ LUDZKIEJ RASY!!!!
Ach!
Uciekam… Goni mnie, a ja nie potrafię uciec! Ale dalej uciekam.

I gnałem tak przed siebie, rozpalony i diabelnie, niesamowicie zmęczony. I zacząłem się właśnie akurat w takiej sytuacji nad tym wszystkim zastanawiać. Dlaczego akurat wtedy? Czy może właśnie odkryłem sens tego? Cel tej całej sytuacji?
Może właśnie taka sytuacja – iście ekstremalna – ma zmusić człowieka do głębszego myślenia? Do zastanowienia się nad swoją naturą? Nad dążeniem do konkretnego celu?
Nie…
To totalnie nie ma sensu.
Znaczy, może jakiś ma… No, ale jaki – skoro dochodzę do tak pesymistycznych wniosków. Straszliwych.
Dlatego straszliwych, bo są jak najbardziej prawdziwe.
A może to tylko ja to tak odbieram? Och!

I uciekam dalej… I już nie mogę wytrzymać. Wytrzymać chyba bardziej wewnętrznie… (No tak, to też dwojaki sens. Ech.)
Bo biegnę i wiem, że zaraz znajdę ukojenie. Ale jednocześnie przeraża mnie myśl, że TO do mnie wróci. Wróci niespodziewanie, i to jest chyba najgorsze.
Nie można uniknąć nieuniknionego!
Nawet, gdyby człowiek inaczej nazwał pojęcia!
Nawet, gdyby słowu „nieuniknione” przypisał zupełnie inne znaczenie. No takie, że to słowo oznaczałoby coś, czego można uniknąć. Tak przewrotnie.
To i tak człowiek TEGO nie uniknie!!
Może żyć poza znaczeniami; definicjami i słowami. Ale TO nie potrzebuje głębszych rozmyślań. Ten naturalny, diabelski zew jest bezlitosny. Może to właśnie w TYM odbija się cała ludzka natura? Może to właśnie przez to?! Może w TYM odbija się definicja człowieczeństwa? No bo czym właściwie jest CZŁOWIECZEŃSTWO? W dzisiejszych czasach właśnie TYM. I chyba nie tylko w dzisiejszych, ale w ogóle, od samego początku.
Tak! Od samego początku jesteśmy kreowani przez TO i nasze „JA” odbija się właśnie w TYM!

Minąłem pobliski lasek. Wbiegam na kolejne pole. Z oddali słyszę jakieś krzyki, przytłumione śmiechy, wyrywające się nieśmiało ze spragnionych życiowej uciechy małych, nieznaczących duszyczek. Dyszę coraz bardziej. Chyba nawet nie mam już sił na rozmyślanie. TO wykończyło mnie fizycznie, ale bardziej jednak psychicznie. Bo doszedłem do tak smutnych, tak straszliwych wniosków.

I nagle znów TO zsyła mnie na ziemię! Na twardy grunt!!
Odsyła z dalekich, zimnych otchłani. Z kosmicznych, ponadludzkich przestrzeni. Sprawia, że czuję bardziej, niż zwykle, co znaczy być CZŁOWIEKIEM. Jeny, to straszne, to okropne. Smutne i przerażające w swej istocie. W swej PROSTOCIE!!

Nie, tym razem chyba nie zdołam uciec!! Znaczy, nigdy nie udało się komukolwiek uciec, to jasne. Ale przynajmniej można było zdobyć ukojenie. Czyli uciec jakby na moment. Ale tym razem – tym razem ukojenie zostanie przysłonięte. Całkowicie przysłonięte przez coś okropnego… Straszliwego… Przez ogromny wstyd, strach i odrazę do samego siebie! Ach, rzeczywiście, najzwyklejsze sytuacje zmuszają do najdziwniejszych rozmyślań! Przewrotna jest natura człowieka. To właśnie dlatego filozofowie pośród drzew; cieniów fig poszukiwali źródła wielkich rozmyślań. Może o to właśnie chodziło w swym zwyczajnym przecież myśleniu Diogenesowi! On jedyny był przeciw temu! Jasne… Nie można od tego uciec!!

I wreszcie – ostateczny upadek. Dosłownie i w przenośni (znów).

Wymęczony, porzucony, wyśmiany przez zimny, bezlitosny los. Padam, otoczony drzewami. Chyba tylko to mnie ratuje…

Nie udało się! Przecież wiedziałem, wiedziałem o tym od dawna. Dokładnie wiedziałem, że nie zdołam uciec…
Ale tym razem. To pokonało mnie maksymalnie.

No co? Czytelniku. Zupełnie taki, jak ja. Czy wciąż nie pojmujesz? Co jest potężniejszego od TEGO? Co powaliło mnie całkowicie na ziemię i sprawiło, że pojąłem sens swego marnego, ohydnego istnienia?

Odpowiem ci.

GÓWNO.

Teraz przedstawię ci sytuację nieco prościej.
Przypomnij sobie, o czym mówiłem na samym początku…

A więc, było to tak:
Biegłem znad Wisły, pięknej i urodziwej rzeki. Biegłem, bo zachciało mi się strasznie i niesamowicie srać. Och, to było okropne.
Na początku nic nieznaczące pierdy.
A w rzeczywistości – cisza przed burzą. Można to porównać do niewiele liczących się kropelek deszczu, nieśmiało lecących z nieboskłonu.
Później było już tylko gorzej.
Ból brzucha. Okropny i coraz większy i mocniejszy. Rozchodzi się do podbrzusza i ugniata je mocno, jakby jakimś ostrym głazem, czy ciężkim kamlotem.

I wreszcie…

Czuję TO…

Przyszła do mnie. I nie ma ucieczki!

Przyszła sraczka. Okropna i straszliwa! A jednocześnie, co dziwne, zmuszająca do tak przedziwnego myślenia! Czyż nie jest to irracjonalne?

I myślałem, że zdołam chociaż uciec do domu, by wyleciało to ze mnie; wystrzeliło jak tsunami, bryzgając na boki.

Ale stało się jeszcze gorzej!

Nie zdążyłem zbiec do mieszkania.
Minąłem pole, upadłem w cieniu drzew, wyjąc z bólu i posrałem się w gacie.

Oto potęga czarnej materii! Okropnej mocy, która tak naprawdę warunkuje nasze życie!

Ludzie z tego szydzą. Albo nie mówią o tym wcale. A po pierwsze – to najzwyklejsza rzecz. A po drugie – okropność bez granic. Jednocześnie odbijająca naszą naturę. Ohydną i straszliwą.

A może anioły nie srają?

A człowiek? Człowiek to okropny typ. Człowieczeństwo nie oznacza niczego dobrego. A całe życie to gówno. Dosłownie i w przenośni.

Dosłownie – posrałem się w gacie.
Przenośnia – zło, jakie spotykamy na każdym kroku.

Ciemna materia mnie zabiła. Nie ma już ratunku…

*

- WRESZCIE POJĄŁEŚ WSZYSTKO!

I TEN głos wyrwał mnie z rozmyślań…
Poczułem okropny smród. Jeszcze większy, niż w momencie, gdy sraka wlatywała w moje gacie, zalewając moje nogi i zgrzane poślady.
Z ledwością podniosłem głowę ku górze… I ujrzałem…

Stała przede mną wielka postać. Straszliwa, z płonącymi na fioletowo ślepiami. Śmierdziała niesamowicie. Dlaczego?
Z jednego, błahego powodu.
Ta ogromna, misterna postać cała stworzona była z KUPY.
Z śmierdzącego, straszliwego, brązowo-czarnego gówna.

W „dłoni” dzierżyła wielki kostur. Płonął w kolorze ciemnym pomarańczowym. Skierowała ku mnie drugą „rękę” (wszystko było gównem i tylko mój mózg przypisywał danej grudce kupy jakąś część ciała, która sprawiłaby, że ten irracjonalny obraz byłby dla mnie choć trochę bardziej zrozumiały) i pogładziła po głowie. Moje długie, blond włosy zaczęły ohydnie cuchnąć. Zamknąłem oczy, mdlejąc z wycieńczenia, strachu i nie mogąc znieść odoru, jaki mnie opętał…

*

Od tego wydarzenia minęło kilka tygodni. Ale ja nie liczę czasu tak naprawdę. Właśnie siedzę w ogromnym, dziwacznym pomieszczeniu i piszę sobie taki o, nieznaczący właściwie list. Tamte przemyślenia wyżej? Właściwie, jaki mają sens? Chyba żaden, prawda?
Wszędzie naokoło mnie kupa. Wszystko cuchnie.

No, chyba gotowe…

Zaraz wstanę i wsadzę list do butelki. Ona oczywiście też cuchnie.
Dobrze, że obok mam małe okienko. Na nim ciężka krata, ale butelka się przeciśnie. Po czym wpadnie do głębokiej wody. Do jakiegoś brudnego oceanu, czy co to właściwie jest. Wpadnie i powędruje gdzieś daleko, daleko stąd… I może ktoś przeczyta ten list. Przemyślenia zwykłego człowieka. Zrodzonego z tej ciemnej materii… Iście kosmicznej i tajemniczej.

Myślisz, że jesteś zrodzony z gwiazd?
Że jesteś wykreowany do wyższych celów?

Wszystko, co warunkuje nasze życie; nasz marny żywot to GÓWNO.

Kał. Wynik procesu defekacji. Kupa.

To może nawet śmieszne. Lecz nie dla mnie.

Właściwie, to chyba wszystko.

Te kajdany uwierają mnie straszliwie. No cóż, czas wrócić do swoich obowiązków. Nienawidzę rażącego światła tego kostura. Lub dźwięku tej wielkiej, tajemniczej maszyny, rodzącej najgorsze instynkty.

Bo one wszystkie w nas drzemią. A gówno jest tego odwzorowaniem. Pamiętaj, czytelniku. Przeczytałeś to i teraz inaczej będziesz myślał o tym wszystkim. Inaczej pojmował rzeczywistość…
Ale ludzkość. I tak się nie zmieni.
Wszyscy trafimy tu, gdzie jestem teraz ja.
Jeśli ktoś dostanie ten list, to…
Ach, nieważne


Zamek na nieznanych wodach, środa, rok 2065

Podpisano: CZŁOWIEK

Podpis: 

Caliburnus 14.05.2016
 

Dodaj ocenę i (lub) komentarz

wersja do druku

wyślij do znajomych

brak ocen

brak komentarzy

dodaj do ulubionych

ZALOGUJ SIĘ ŻEBY DODAĆ OCENĘ

Twoja ocena:
5 4,5 4 3,5 3 2,5 2 1,5 1

ZALOGUJ SIĘ ŻEBY DODAĆ KOMENTARZ
Twój komentarz:

zmień kolor tła zmień kolor tła zmień kolor tła zmień kolor tła

zmiejsz czcionkę czcionka standardowa powiększ czcionkę powiększ czcionkę
Sen o Ważnym Dniu Podstęp Krzyż
Opowiadanie napisane na konkurs związany ze słowem "JUBILEUSZ". Horror... swego rodzaju (nie do końca poważny). Historia trudnej miłości, która powraca po latach. Traumatycznie. Przeczytaj i spróbuj zrozumieć, co powinno spotkać właśnie Ciebie.
Sponsorowane: 15
Auto płaci: 100
Sponsorowane: 13
Auto płaci: 100
Sponsorowane: 12

 

grafiki on-line

KATEGORIE:

więcej >

Akcja
Dla dzieci
Fantastyka
Filozofia
Finanse
Historia
Horror
Komedia
Kryminał
Kultura
Medycyna
Melodramat
Militaria
Mitologia
Muzyka
Nauka
Opowiadania.pl
Polityka
Przygoda
Religia
Romans
Thriller
Wojna
Zbrodnia
O firmie Polityka prywatności Umowa użytkownika serwisu Prawa autorskie
Reklama w serwisie Statystyki Bannery Linki
Zarejestruj się  Kontakt z nami  Pomoc
 

www.opowiadania.pl Copyright (c) 2003-2024 by NEXAR All rights reserved. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Prawa autorskie do publikowanych treści należą do ich autorów. Nazwy i znaki firmowe innych firm oraz produktów należą do ich właścicieli i zostały użyte wyłącznie w celu informacyjnym.