https://www.opowiadania.pl/  

Zarejestruj się  Kontakt z nami  Pomoc 

 

Moje konto Moje portfolio
Ulubione opowiadania
autorzy

Strona główna Jak zacząć Chcę poczytać Chcę opublikować Autorzy Katalog opowiadań Szukaj
Sponsorowane Polecane Ranking Nagrody Poscredy Wyślij wiadomość Forum

Sponsorowane:
20

Dzwonnik z Notre Dame

  W gruzy się sypie...  

UŻYTKOWNIK

Nie zalogowany
Logowanie
Załóż nowe konto

KONKURS

W grudniu nagrodą jest książka
Wszystkie złe miejsca
Joy Fielding
Powodzenia.

SPONSOROWANE

Dzwonnik z Notre Dame

W gruzy się sypie...

Bliskie spotkania

Chodźmy...

Róża cz. 5

Tutaj kończy się śledztwo. Czy Hank odnajdzie Różę i zabójcę Rufusa?

Sen o Ważnym Dniu

Opowiadanie napisane na konkurs związany ze słowem "JUBILEUSZ". Horror... swego rodzaju (nie do końca poważny).

Podstęp

Historia trudnej miłości, która powraca po latach.

Liście lecą z drzew

Krótki wiersz

Brak

Wiersz filozoficzny

Dwa dni z życia wariata.

Rozważania o normalności? Co to jest normalność a co nienormalność?

Zapach deszczu.

Takie moje wspomnienia.

Nowa Atlantyda

Jedna z przyszłości futurystycznych zawartych w e-booku "Futurystyka" (Przyszłość kiepska)

REKLAMA

grafiki on-line

WYBIERZ TYP

Opowiadanie
Powieść
Scenariusz
Poezja
Dramat
Poradnik
Felieton
Reportaż
Komentarz
Inny

CZYTAJ

NOWE OPOWIAD.
NOWE TYTUŁY
POPULARNE
NAJLEPSZE
LOSOWE

ON-LINE

Serwis przegląda:
1899
użytkowników.

Gości:
1898
Zalogowanych:
1
Użytkownicy on-line

REKLAMA

POZYCJA: 81384

81384

r. 7 Staszek

wersja do druku

wyślij do znajomych

brak ocen

brak komentarzy

dodaj do ulubionych

Data
20-07-31

Typ
O
-opowiadanie
Kategoria
Inne/Fantasy/Inne
Rozmiar
9 kb
Czytane
1663
Głosy
0
Ocena
0.00

Zmiany
20-10-10

Dostęp
W -wszyscy
Przeznaczenie
W-dla wszystkich

Autor: mesue Podpis: MESUE
off-line wyślij wiadomość pokaż portfolio

znajdź opow. tego autora

dodaj do ulubionych autorów
dziwne rzeczy i cuda zdarzają się

Opublikowany w:

opowiadnia.pl

r. 7 Staszek

Rozdział 7
Staszek

Wieczorem Szymon wrócił z delegacji. Zostawił walizeczkę w przedpokoju i szybko poszedł na górę przywitać się z synem i córką.
- Cześć synu! Co się stało, że jesteś taki smutny?
- Nie ma Lei.
- Co? Chyba żartujesz?
- Nie. Lea zniknęła.
- Jak? Kto?
- Nie wiem tato.
- A mama gdzie?
- Szuka jej.
- Gdzie?
- Poszła do jej koleżanek.
Szymon zadzwonił do żony.
- Już jestem pod domem. Zaraz wejdę.
- Znalazłaś ją?
- Nie.
- Zawiadomiłaś policję?
- Jeszcze nie.
- To jedziemy.
- Zostaję.Może będę potrzebna tutaj w domu.
Na posterunku policji przyjęli zgłoszenie o zaginięciu córki, zadali dużo pytań i kazali czekać. Szymon nie starał się być uprzejmy. Powiedział, że jest to zbyt lakoniczne i trywialne potraktowanie jego problemu. Policjant pokiwał głową i powiedział:
- Wie pan, ile mamy zgłoszeń o zaginięciu. Bardzo dużo. Rozumiem, że chodzi o pana córkę, ale w tej chwili nic nie możemy zrobić więcej.
- Będę szukał jej sam.
- Ma pan takie prawo. Tylko jak pan pierwszy ją znajdzie proszę i nas zawiadomić.

- Zawiadomię.
Po powrocie do domu Szymon poszedł do swojej pracowni. Chciał być sam. Próbował dokończyć projekt placu zabaw dla dzieci, ale nie mógł nad nim się skupić. Cisnął nim w kąt pokoju. Myślał o Lei, że może jej już nigdy nie zobaczyć. Przez chwilę przeszył go dreszcz. Zakrył twarz dłońmi i znieruchomiał. Z letargu wyrwał go dzwonek telefonu.
- Otwórz drzwi. Tylko nie mieszaj w to Ewy.
- Skąd ty tutaj tak szybko.
- Mówiłem ci kiedyś, że u nas szybko rozchodzą się myśli. Zamknij drzwi i mów szeptem. Nie chcę, aby ktoś wiedział, że jestem tutaj.
- A mama?
- Mama wie. Została w domu, gdyby jakimś cudem Lea chciała do nas przyjść.
- Nie powinienem w was wątpić.
- Nie zwątpiłeś. Zawiadomiłem już kogo trzeba. Szukają jej.
- Czy czuwających też?
- Tak. Byli trochę źli, ale zawiadomili tropicieli. Popełniliśmy błąd. Mała nie mogła być sama. Ten moment wykorzystali i ją zabrali.
- Dzwoniłem do Kastora. On też jej szuka.
- Dobrze.
- Możemy ją nie odnaleźć?
- To raczej nie. Poszukujący mają trzy węchy. W końcu ją znajdą, ale mogli ją teleportować i wtedy będziemy mieli trudniej. Rozumiesz?
- Tak.
- Przekazałem im obraz Lei, aby wiedzieli kogo szukać. Potrzebne mi są jej buty.
- Zaraz ci przyniosę.
Ewa zeszła na dół zaniepokojona nieobecnością w sypialni męża. Miała zamiar zganić go za pracę w nocy.
- Szymonie! Może czas już na spanie?
- Zeszła na dół. Coś czuje – powiedział Franciszek.
- Tato, czy jest ktoś z tobą?
- Nie.
- Schowaj się.
Do gabinetu weszła Ewa.
- Chodź kochanie. I tak nie za bardzo mi to idzie. Nie mogę skupić się nad projektem. Ciągle myślę o Lei.
- Czy wiesz, że już jest druga godzina? Jutro pójdziesz do pracy nie wyspany.
- Nie idę. Wziąłem parę dni wolnego i obiecywałam szefowi, że projekt dokończę w domu.
- Jak chcesz. Ja idę dalej spać.
Szymon wstał i pocałował Ewę w policzek.
- Dobranoc kochanie. Jeszcze trochę posiedzę i też położę się spać. Nie ma sensu, abyś siedziała razem ze mną. Może w końcu uda mi się coś zrobić. Kocham cię. Idź odpoczywaj.
- Dobranoc. Nie pracuj za długo, bo jednego nieszczęścia już mi wystarczy.
Po kliku sekundach z kryjówki wyszedł Franek.
- Tato, dlaczego nie chciałeś, aby Ewa ciebie zobaczyła?
- Synu ja jej nie ufam. To twoja żona i ja to szanuję, ale nie ufam jej. I nie wiem dlaczego. Zawsze jest wobec mnie grzeczna. Nigdy nie odmówiła mi, gdy ją o coś prosiłem, ale moja intuicja blokuje bliższe zbliżenie się do niej. Mówi „stop”, nawet, gdy próbuję przełamać tę barierę. Nie zastanawiałem się zbyt bardzo nad tym, bo wydawało mi się, że jest ci z nią dobrze.
- Bo jest.
- Muszę już wracać. Maria będzie się niepokoić o mnie. Uważaj na siebie synu. Zabieram buty.
- I ty też.
Kiedy wyszedł Szymon wrócił do projektu. Słowa jego ojca rozproszyły go jeszcze bardziej. W końcu wyszedł z gabinetu i poszedł na górę do sypialni.
- Z kim kochanie rozmawiasz?
- Z policją.
- Co się stało ? Co z Leą?
- Uspokój się. Wszystko dobrze. Znalazła się.
- Gdzie jest?
- Na komisariacie.
- Jak się ma?
- Chyba dobrze. Płacze tylko i mówi, że chce do domu.
- Już jadę. Zaraz tam będę.
Pobiegł do samochodu. Zawrócił. Wszedł do przedpokoju i zatrzymał się. Jego żona z kimś rozmawiała w nieznanym dla niego języku. Cofnął się. Ostrożnie otworzył drzwi i wyszedł.
- Nie mam czasu na zastanawianie się. Muszę jechać po Leę. Zadzwonię do ojca – pomyślał.
Telefon odebrała matka.
- Szymonie, czy to nie pułapka?
- Nie. Sprawdziłem numer. Dzwonili z komisariatu.
- Uważaj!
- Będę mamo. Jak wrócę z Leą do domu to zadzwonię. Ojciec już w domu?
- Jeszcze nie. Jedź ostrożnie.
Przed Komisariatem na Szymona czekał Franciszek. Był zdenerwowany ostatnimi wydarzeniami w rodzinie. Trudno było mu uwierzyć, że Lea tak szybko odnalazła się. Wiedział, że Ewa nie będzie towarzyszyła jego synowi na Komisariat. Nie rozumiał tej kobiety. W stosunku do Lei była zimna i oschła. Wielokrotnie zwracał uwagę na to Szymonowi, ale ten zaprzeczał i lekceważył słowa ojca.
- Tato! Ty tutaj?
- Tak. A gdzie Ewa?
- W domu.
Franciszek westchnął. Popatrzył na syna z politowaniem.
- Tato ona jest na Komisariacie. Nic złego nie może się nam przytrafić. Wiecznie wietrzysz jakich podstęp. Nie możesz żyć inaczej?
- Mogę. Tylko nadchodzą trudne czasy, więc lepiej przewidywać niż być zaskoczonym.
- Ty i te mądrości.
- Zobaczysz, że jeszcze one przydadzą się i wtedy podziękujesz.
- Choć tato, bo Lea tam na nas czeka. Chyba, że masz zamiar tkwić tutaj.
Na Komisariacie po załatwieniu formalności odebrali Leę i każdy odjechał w swoją stronę. Franciszek nie wrócił do domu. Zaczekał aż Szymon odjedzie i pojechał za nim. Czuł, że coś jest nie tak jak powinno być, tylko jeszcze nie wiedział co. Zaparkował jedną przecznicę dalej od domu syna i wysiadł z auta. Cicho nacisnął klamkę u furtki. Puściła. Wszedł. W ogrodzie usłyszał kroki, które jak mniemał nie należały do jego syna.. Szybko schował się za krzewem bzu. Lekko rozsunął gałązki i wtedy zobaczył dwa cienie, skradające się przy ścianie. Nie wyglądały na przyjazne temu domowi. Przeniknęły przez ścianę.
- O! To znaczy, że zaczęło się. Musi być jakiś sposób, aby ich zgubić. Co teraz robić? Idę – postanowił i wtedy usłyszał czyjś szept.
- Nie. Nie możesz wejść za nimi do domu.
- Kim jesteś?
- Później ci odpowiem. Ja wejdę. Jeśli ciebie zauważą to unicestwią. Jesteś potrzebny małej. Wróć do samochodu i tam ukryj się. Przyjdę i wtedy ci wyjaśnię. Teraz nie ma czasu na to.
W jednej sekundzie zdematerializował się. i popłynął w kierunku domu. Wiele widział Franciszek, ale to przeszło jego wyobrażenie. Otworzył szeroko oczy i usta. Kiedy już opanował swoje emocje ostrożnie zaczął wycofywać się do tyłu. Przeskoczył parkan i wrócił do samochodu. Zamknął wszystkie zamki i czekał.
- Odjeżdżaj najszybciej jak tylko potrafisz. Oni są od Hozysjusza. Nie sądzę, aby mieli wzgląd na twoje siwe włosy. Cofnij do tyłu. Nie przejeżdżaj obok domu. Oni tam są.
- Tam jest mój syn.
- Nie przyszli po niego.
- A po kogo?
- Po nikogo.
- Nie rozumem. Miałeś mi wyjaśnić.
- Jak będzie bezpiecznie.
- Tak już chyba nigdy nie będzie.
- Jedź za miasto.
Franciszek westchnął.
- Trudne czasy nadchodzą. Walka z człowiekiem jest prostsza niż walka z cieniami.
- Franciszku trzeba wierzyć i ufać. Musimy zwyciężyć. Zatrzymaj się. Tutaj jesteśmy bezpieczni. Na otwartej przestrzeni nikt nas nie usłyszy.Odwróć się.
- Wiem kim jesteś. To ty spotkałeś się z moją wnuczką.
- Więc wiesz kim jestem. Nie wracasz dzisiaj do domu. Jakieś sto metrów dalej jest stacja. Tam zostawisz auto. Twoja żona nocuje w etelu. Już o to zadbaliśmy. Musimy o wszystkim powiadomić Mistrza. Idziesz ze mną. O tym też zawiadomiliśmy twoją żonę. Nie ma innego wyjścia. Oni przyszli po to, żeby zostać.
- Po co?
- To rozpracuje już ktoś inny.
- Przecież byłeś sam.
- Nie umiesz liczyć do dwóch.
- Podzieliłeś się?
- Nie. Byliśmy dwaj połączeni. Fal został. Będzie pilnował twojego syna i wnuczki.
- Wiesz co się dzieje?
- Tak.
- Czy nie może być inaczej?
- A potrafisz przemówić im do rozsądku?
- Nie. W takim razie Arma jest blisko. Czy możemy to powstrzymać?
- Może. Nie wiem tak do końca. Tylko mistrz zna odpowiedź. My jesteśmy tylko sługami. Czuwamy nad porządkiem świata, informujemy Mistrza o każdym jego łamaniu, ale nic dalej nie wiemy. To już nie nasza rola. Nie smuć się Franciszku. Nic nie zmienisz. Jedź.
Do końca drogi Franciszek milczał. Martwił się o rodzinę. Zatrzymał się na parkingu. Położył głowę na kierownicy i przez chwilę zastygł w tej pozycji.
- Trudno teraz będzie Afa. Mam nadzieję, że nie będzie to trwało w nieskończoność. Jestem już stary i chciałbym żyć już spokojnie, a tak nie wychodzi. Starość spędzę pewnie na wojence. Moja żona jest bezpieczna w tym etelu?
- Tam nikt nie dojdzie. Jest ukryty w skale. Nie jest sama.
- Wzięła lekarstwa?
- O wszystko zadbaliśmy.
- Teleportacja dokonana.
Na parkingu zostało auto.

Podpis: 

MESUE 17.07, 2020
 

Dodaj ocenę i (lub) komentarz

wersja do druku

wyślij do znajomych

brak ocen

brak komentarzy

dodaj do ulubionych

ZALOGUJ SIĘ ŻEBY DODAĆ OCENĘ

Twoja ocena:
5 4,5 4 3,5 3 2,5 2 1,5 1

ZALOGUJ SIĘ ŻEBY DODAĆ KOMENTARZ
Twój komentarz:

zmień kolor tła zmień kolor tła zmień kolor tła zmień kolor tła

zmiejsz czcionkę czcionka standardowa powiększ czcionkę powiększ czcionkę
Bliskie spotkania Róża cz. 5 Sen o Ważnym Dniu
Chodźmy... Tutaj kończy się śledztwo. Czy Hank odnajdzie Różę i zabójcę Rufusa? Opowiadanie napisane na konkurs związany ze słowem "JUBILEUSZ". Horror... swego rodzaju (nie do końca poważny).
Sponsorowane: 20Sponsorowane: 16Sponsorowane: 15
Auto płaci: 100

 

grafiki on-line

KATEGORIE:

więcej >

Akcja
Dla dzieci
Fantastyka
Filozofia
Finanse
Historia
Horror
Komedia
Kryminał
Kultura
Medycyna
Melodramat
Militaria
Mitologia
Muzyka
Nauka
Opowiadania.pl
Polityka
Przygoda
Religia
Romans
Thriller
Wojna
Zbrodnia
O firmie Polityka prywatności Umowa użytkownika serwisu Prawa autorskie
Reklama w serwisie Statystyki Bannery Linki
Zarejestruj się  Kontakt z nami  Pomoc
 

www.opowiadania.pl Copyright (c) 2003-2025 by NEXAR All rights reserved. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Prawa autorskie do publikowanych treści należą do ich autorów. Nazwy i znaki firmowe innych firm oraz produktów należą do ich właścicieli i zostały użyte wyłącznie w celu informacyjnym.