https://www.opowiadania.pl/  

Zarejestruj się  Kontakt z nami  Pomoc 

 

Moje konto Moje portfolio
Ulubione opowiadania
autorzy

Strona główna Jak zacząć Chcę poczytać Chcę opublikować Autorzy Katalog opowiadań Szukaj
Sponsorowane Polecane Ranking Nagrody Poscredy Wyślij wiadomość Forum

Sponsorowane:
50

IRRACJONALNI

Autor płaci:
30

  Co jeśli twój irracjonalny napęd przestaje działać?  

UŻYTKOWNIK

Nie zalogowany
Logowanie
Załóż nowe konto

KONKURS

W październiku nagrodą jest książka
Przesyłka
Sebastian Fitzek
Powodzenia.

SPONSOROWANE

IRRACJONALNI

Co jeśli twój irracjonalny napęd przestaje działać?

Trzy tematy na spotkanie

Jednoaktowy dramat dotyczący zmyślonej (?) codzienności.

Hagan - Wyjście w mrok

Pierwsze fanowskie opowiadanie w świecie Conana Barbarzyńcy, autorstwa R.E.Howarda.

Hagan - Ciało bez kości

Drugie fanowskie opowiadanie w świecie Conana Barbarzyńcy, autorstwa R.E.Howarda. Kolejne pojawi się niebawem. (Prolog w opowiadaniu Wyjście w mrok)

Telefon, który nigdy nie dzwoni….

Jest to lekka przeróbka, moich pierwszych bazgrołów, opowiada o życiu nastolatka, zabawne perypetie i zdarzenia jakie, zdawałoby się nie mają prawa bytu w normalnym świecie. Jednakże bywa i tak, że takie zdarzenia, w porównaniu z życiem, to nic nadzw

Sen o Ważnym Dniu

Opowiadanie napisane na konkurs związany ze słowem "JUBILEUSZ". Horror... swego rodzaju (nie do końca poważny).

Bliskie spotkania

Chodźmy...

Dzwonnik z Notre Dame

W gruzy się sypie...

TENEBRIS

Ciemność jest wokół nas. A jeśli jest także w Tobie?

INNI

Och, młodzi moi, okultyzm to Wasz wróg! (Z dorosłymi nie inaczej...) Całość w księgarniach.

REKLAMA

grafiki on-line

WYBIERZ TYP

Opowiadanie
Powieść
Scenariusz
Poezja
Dramat
Poradnik
Felieton
Reportaż
Komentarz
Inny

CZYTAJ

NOWE OPOWIAD.
NOWE TYTUŁY
POPULARNE
NAJLEPSZE
LOSOWE

ON-LINE

Serwis przegląda:
1617
użytkowników.

Gości:
1617
Zalogowanych:
0
Użytkownicy on-line

REKLAMA

POZYCJA: 81459

81459

Raporty r.14

wersja do druku

wyślij do znajomych

brak ocen

brak komentarzy

dodaj do ulubionych

Data
21-03-15

Typ
O
-opowiadanie
Kategoria
Opowiadania.pl/Inne/Kryminał
Rozmiar
16 kb
Czytane
1360
Głosy
0
Ocena
0.00

Zmiany
23-06-10

Dostęp
W -wszyscy
Przeznaczenie
W-dla wszystkich

Autor: mesue Podpis: MESUE
off-line wyślij wiadomość pokaż portfolio

znajdź opow. tego autora

dodaj do ulubionych autorów
"człowiek człowiekowi wilkiem" - tak mówi przysłowie

Opublikowany w:

opowiadnia.pl

Raporty r.14

14 Raporty

Iga do klasztoru dotarła o zmierzchu. Kołatała do drzwi i kołatała,lecz w końcu zniechęcona przestała.Rozejrzała się. Było cicho i dziwnie pusto. Pomyślała, że może coś pomyliła i to nie ten klasztor. Zastukała ponownie i znowu nic. Wokół pustkowie, a do najbliższej miejscowości było ze dwadzieścia kilometrów. W bagażniku miała koc, ale nie uśmiechało się jej spędzić nocy w aucie. Zrezygnowana usiadła na ziemi.
- A niech to! – zaklęła.
- Nie klnij. Łomoczesz, jakby cały las się palił. Z tej strony teraz nie ma wejścia. Choć.
- Mam nadzieję, że mnie nie zamordujesz. Przebyłam szmat drogi. Byłoby dziwne, że w samej końcówce umiera główna bohaterka.
- Przyłóż dłoń. Zweryfikujemy ciebie. Teraz możesz wejść.
- Dzięki łaskawco, bo już padam z nóg.
- Twoja cela nr 2 czeka na ciebie. Otwiera się tylko z zewnątrz. Plecak daj do przechowalni.
- Będę więźniem? Znowu?
- Nie. Tak bezpieczniej.
- A jeśli będzie pożar?
- To uratuję ciebie. Śpij dobrze.
- Tylko jak tu spać. Wygód to tutaj nie macie.
- Ano nie. Na dzisiaj musi ci wystarczyć.
Cela miała dwa metry na dwa. Pod jedną ścianą stała prycza, na której leżał tylko pled.
- A gdzie poduszka? To mi dopiero raj.
Z ubrania uformowała coś na kształt poduszki i przykryła się kocem. Była zmęczona i szybko zasnęła. Pobudkę miała o czwartej rano. Zjadła śniadanie, przebrała się w habit i welon, zakrywający twarz. Kiedy była gotowa zakonnik odprowadził ją do sali konferencyjnej. Wchodziła ostatnia. Usiadła na miejscu z literą I i włączyła ekritora.
- Witam wszystkich. Zebraliśmy się tutaj w niepełnym komplecie. Dwoje naszych już nigdy nie wróci do nas. Ich miejsce na razie pozostanie puste. Wstańmy na chwilę, aby oddać im hołd.
- Dziękuję. Usiądźcie. Troje jest poza naszym zasięgiem, ale żyją. Dołączą do nas innym razem. Na waszych ekranach wyświetli się mapa świata. Na czerwono zaznaczone są miejsca, które zagrażają pokojowi na świecie, na żółto są zaznaczone zjawiska, które zagrażają istnieniu Ziemi, na niebiesko miejsca, które mogą stać się zagrożeniem, a na zielono rzeczy, które zagrażały, ale zostały zniszczone. Zapoznajcie się z tymi faktami. Macie dziesięć minut.
Trybun usiadł. Rozejrzał się po swoich uczniach.
- Szkoliłem ich, hartowałem, ale nie ma wśród nich nikogo, kto by zajął moje miejsce. Może jeszcze Lea, może Wit, czy Jadwiga, ale czy zechcą żyć w cieniu, z dala od ludzi, od cywilizacji. Nie wydaje mi się, ale kto to wie. Zdolni są do największych poświęceń, ale czy w tym przypadku ktoś z nich poświęci się dla świata, który nigdy nie będzie rajem, ani oazą spokoju. Zawsze będą dobrzy i źli ludzie, skromni i żądni władzy i pieniędzy, chciwi i wielkoduszni, skromni i butni. Problem w tym, żeby zło nie przybrało wielkich rozmiarów, mających katastroficzne skutki dla świata. Kto z nich po mnie? Dobre pytanie. Mam jeszcze trochę czasu na wskazanie następcy, ale tylko już trochę, a czas nagli. Jestem coraz starszy – pomyślał Trybun i podniósł dłoń.
- Za chwilę rozpoczniemy raportowanie. Każdy zna swoją kolejność. Na koniec raportu trzeba wpisać „koniec”. Po każdym będziecie mieli dziesięć minut, aby się z nim lepiej zapoznać. Nie możemy dyskutować nad raportami, tylko przyjąć je do wiadomości. Do złożenia jest siedem raportów. Proszę o krótkie i konkretne raporty, pozbawione jakiegokolwiek zabarwienia emocjonalnego. Zaczynamy. Raport numer jeden.
Na ekranach zaczęły pojawiać się słowa.
- Mieliśmy uwolnić dzieci z małej wyspy na Pacyfiku. Kupowano je w biednych krajach i odtransportowywano na wyspę. Mieszkały w bunkrach w małych, zamkniętych celach. Traktowano je jak zwierzęta hodowlane. Karmiono, myto, czasami wyprowadzano na spacer, ale nic więcej. Kiedy ich organy osiągały gotowość do przeszczepu szły pod nóż. Nie mieliśmy żadnego kontaktu z nikim od środka. To był trudny problem do rozpracowania, więc wykorzystaliśmy do tego dziecko. Brzmi to być może źle, ale nie było innej możliwości, aby dowiedzieć się czegokolwiek więcej na temat kolonii. Zyskaliśmy dzięki dziecku rozkład bunkra i jego położenie na wyspie. Później pomogli nam w tym walczący. Oni weszli od środka i zaatakowali personel. Strażnicy zostali zlikwidowani. Czujniki wyłączone. Poszło nam lepiej niż spodziewaliśmy się. Może dlatego, że byli zaskoczeni. Nie mniej jednak nie udało się nam przeprowadzić akcji bez strzelaniny. Troje z naszych zginęło. Kiedy otworzyliśmy cele, gdzie przechowywano dzieci zobaczyliśmy, że nie ma tam nikogo. Staliśmy i patrzyliśmy na puste cele i gdyby nie nasz mały agent nie odnaleźlibyśmy ich. Zawiadomił, że wszyscy siedzą w podziemiach. Na odnalezienie ich nie mieliśmy dużo czasu, gdyż grupa „O” podłożyła bombę i nie można było już tego cofnąć. Nasz mały agent zaprowadził nas do lochów. Starsze dzieci popychaliśmy do wyjścia, małe nieśliśmy na plecach. Były przerażone. Nic nie rozumiały, ale nie o to tutaj chodziło. Czas naglił. Ledwo zdążyliśmy. Bunkier został wysadzony w powietrze. Winnych oddaliśmy w ręce policji, która na miejsce jak zwykle dotarła ostatnia. Dzieci odtransportowano innym statkiem. Miały trafić do europejskich sierocińców i być oddane do adopcji. Trafiły tam – sami sprawdziliśmy. Naszego małego agenta schowaliśmy w bezpiecznym miejscu. Zlikwidowaliśmy jedno miejsce, w którym dzieci w wieku od 3 lat do 15 traktowano jak tuczniki. Taki precedens prawdopodobnie jest nawet intratniejszy niż handel kokainą. Nie sprawdzaliśmy. Myślimy, że takich miejsc jest więcej, i dlatego ten problem nie powinien być zamknięty. On dopiero się rozwija. KONIEC.
Stefan odetchnął. Skończył. Trudno było mu w kilku zdaniach streścić dramaturgię wydarzeń na wyspie. Bicie serca powoli wracało do równowagi. Tylko kropelki potu na czole przypominały jeszcze o wzburzeniu, jakie towarzyszyło mu podczas pisania raportu. Nie otarł ich. Nikt i tak tego nie zauważył. Pod maską schował swoje emocje.
- Raport numer dwa.
To chyba ja – pomyślała Jadwiga i zaczęła pisać. Podróż upłynęła bez niespodzianek. Zadaniem było zniszczenie miejsca, w którym prowadzono badania nad krzyżowaniem gatunku ludzkiego ze zwierzętami. Ze zdobytych informacji wynikało, że precedens trwał już kilka lat. Nasi zwiadowcy zlokalizowali je na Saharze w okolicach gór Tibesti. Dotarliśmy tam w nocy. Od wewnątrz mieliśmy ukrytych swoich agentów, którzy mieli nam pomóc. Po zlikwidowaniu strażników przebraliśmy się w kostiumy laborantów i weszliśmy do środka. Jeden z pracowników tego laboratorium zauważył, że jest coś nie tak i chciał wszcząć alarm. Wtedy wpuściliśmy gaz obezwładniający. Poszliśmy dalej. Nasi czekali na nas w salonie. Jedna drużyna skierowała się do laboratorium, gdzie przechowywano próbki z nasieniem goryli, szympansów i trzymano w klatkach reproduktorów. Druga, gdzie trzymano kobiety, które miały służyć do rozpłodu. Ostania to sypialni pracowników. Dwoje ludzi stało na warcie. Zlikwidowaliśmy wszelkie notatki, zapisy na komputerze, próbki z nasieniem, opisy przeprowadzonych badań i wyników. Zabraliśmy trzy kobiety, które miały służyć do rozpłodu. Czwartej już nie daliśmy rady uratować. Umarła, Podpaliliśmy całe laboratorium. Śpiących pracowników powiązaliśmy i oddaliśmy w ręce władz. Reproduktory miały być odwiezione do zoo, a później do dżungli. Sami wycofaliśmy się do Libii, skąd każdy wrócił do swojego kraju. Istnieje jednak prawdopodobieństwo, że badania są przechowywane w innych miejscach, i że są inne laboratoria, do których jeszcze nie dotarliśmy. Nie ustaliliśmy kto, jaka organizacja za tym stoi. Na pewno nie ci, których tam zastaliśmy. Należałoby zbadać tę sprawę do końca. „KONIEC”
- Raport numer trzy.
- Na miejscu byliśmy o czasie. Miejsce niby nie zamieszkałe. Z lotu ptaka można tylko dostrzec szczyty gór i dolinę. Trudno było uwierzyć, że w dolinie pod ziemią jest zbudowana arena. Przykryto ją trawą i krzewinkami. Pomogło nam rozstawienie mikroprocesorów na arenie założonych przez naszego agenta. Nie wyczuwalne były przez ich elektroniczne systemy, gdyż przeszliśmy na system kryształkowy. Wiedzieliśmy, dzięki kryształkom, gdzie w środku są rozstawione straże, gdzie siedzą widzowie, gdzie rozstawione są kamery. W rotundzie toczą się walki ludzi ze zwierzętami. Wypuszczają naćpanego człowieka na ring, a zaraz za nim głodnego lwa, albo anakondę, czy coś w tym rodzaju. Widzowie oglądają tę masakrę. Oszczędzę wam szczegółów, tego widowiska, a raczej potwornej jatki. Występy odbywają się w nocy. Wstęp mają tylko nieliczni i bardzo bogaci ludzie. Część naszej ekipy „X” skierowała się do hangaru, gdzie stały helikoptery. Druga część ekipy „Y” udała się do pieczary, w którym trzymano ludzi, a obok w klatkach zwierzęta. Pozostali „Z” zakradli się do miejsca, w którym była arena. Raczej nie spodziewali się ataku. Na zewnątrz nie było strażników. Dzięki kombinezonom barystowym i antywizjatorom w nich umieszczonych ich kamery nie wyczuwały nas. O tej samej godzinie wszyscy mieliśmy przystąpić do akcji. Kiedy wybiła druga godzina w nocy trwała walka kobiety z anakondą. Nie mogliśmy już jej pomóc. Po założeniu ładunków wysadziliśmy rotundę. Grupa X wysadziła ich hangar, a Y wyprowadził ludzi z pieczary. Nie obyło się bez walki. Dwóch naszych ludzi zginęło i jeden z uwolnionych. Ilu ich było trudno powiedzieć. Dość, że wsiedliśmy do teleportacyjnej kuli i oddaliliśmy się z tego przeklętego miejsca. Ludzie są pod ścisłą kontrolą lekarza psychiatrii w bezpiecznym miejscu. Nagranie walki mężczyzny z lwem i kobiety z kobrą złożyłem do urny. KONIEC”
Jerzy odetchnął. Pisanie raportu przywołało wspomnienia. Wzdrygnął się.
- Powinienem cieszyć się, że uszedłem z życiem – pomyślał i oparł głowę o dłoń.
- Raport numer cztery.
- Miała cichą nadzieję, że będzie przerwa. Chciała pogadać, wymienić się doświadczeniami, spostrzeżeniami. Co za różnica, czy znamy się, czy nie. I tak zadania wykonujemy bez masek. Chyba, że pod tymi maskami nie są ci, z którymi się później spotykamy. Pewnie nie przewidziano tutaj integracji. Są nazbyt ostrożni. Marzy mi się poza tym czarna kawunia, ale tutaj chyba nie wiedzą co to takiego. Tutaj czarny chleb i twardy zydel. Jak wrócę do domu, to wypiję dwie, jedna po drugiej i zjem kawałek bekonu z musztardą – rozmyślała Jadwiga.
- Dlaczego opóźnia się raport numer cztery? Nic nie widzę na ekranie.
- Czy następnym razem moje miejsce będzie puste? Czy wrócę i usiądę? Kto to wie? – zasępiła się Inga.
- Numer cztery przywołuję do rzeczywistości. Czas rozpocząć raportowanie.
- O ranu, to ja. Chyba odpłynęłam. Zaczynam – wyszeptała Inga.
- Podróż na zbiórkę odbyła się spokojnie. Tutaj już czekali na nas inni. Rozdzieliliśmy zdania, zapakowaliśmy odpowiednie rzeczy na statek i ruszyliśmy. Nie płynęłam nigdy podwodnym statkiem, Miałam...
- Proszę do rzeczy.
- Dobra. Część ekipy została na statku. Ja i kilku innych szlakiem podwodnym ruszyliśmy na ląd. Wyjęliśmy skrzynkę, w której była broń. Z drugiej strony już czekali na nasz znak. Otoczyliśmy wyspę i ruszyliśmy do ataku. Wewnątrz niemalże twierdzy nasi rozpoczęli akcję po sygnale nadanym przez X. Rozpętało się piekło. Wygraliśmy. To co zobaczyliśmy przeszło najśmielsze nasz e oczekiwania. W klatkach były kobiety. Część z nich nie żyła. Myślę, że chcieli ich wybić, aby nic nie mogły powiedzieć. Nie zdążyli wszystkich. Na podłodze leżały również trupy małych dzieci. Te co ocalały trafiły do szpitala. Prawie wszystkie były w ciąży. Stanowiły reproduktory do rodzenia dzieci. Zapładniano je i żywiono aż do urodzenia dziecka. Dziecko zabierano i sprzedawano. Kobieta zostawała, jeśli nadawała dalej do rozrodu. W przypadku innym była zabijana, a jej zwłoki palono w krematorium. Trwa proces przeciwko tym ludziom, więc nie mogę zbyt wiele napisać. Trzech z naszych.....
- Muszę przerwać na chwilę i was opuścić.. Ważne sprawy. Pozostawiam tutaj mojego pomocnika. W razie potrzeby możecie zwracać się do niego. Kontynuuj!
Wszedł do małej salki. Dotknął kamiennego lwa i ściana rozsunęła się. Usiadł przy wizjerze i połączył się z Wielkim Mistrzem.
- Trybunie masz wywołać Leę. Jest zadanie, które bez niej nie może obejść się.
- Wielki mistrzu, ale ona uczy się jak być niewidzialną, nie tracąc powłoki cielesnej. Jest…
- Wiem gdzie jest – przerwał mu Wielki Mistrz. Już nauczyła się. To pojętne dziecko.
- To zajmie trochę czasu.
- Tylko trochę. Chcę ją widzieć z powrotem. Masz na to trzy dni
- Jak karzesz Wielki Mistrzu.
Trybun nie był zadowolony. Nie rozpracowali do końca wąchaczy, którzy mogą szybko ją wytropić. Miał nadzieję, że Lea zostanie w klasztorze na dłużej. Była tam bezpieczniejsza.
- Trudno – pomyślał.
Połączył się z Leą i przekazał jej rozkaz Wielkiego Mistrza. Ku jego zdziwieniu nie była zaskoczona ani przerażona.
- Może już wie.
Zawiadomił również Karnapę. Obiecał, że wczesnym rankiem Lea wyruszy w drogę powrotną. - Zwykłe, niby bezemocjonalne przyjęcie informacji – pomyślał Trybun. Ich świat emocji chowa się wewnątrz. Nie wyczytasz ani z twarzy ani z głosu ich odczuć. Są w tym doskonali.
Ustalił trasę powrotu Lei. Przydzielił po dwóch ludzi, w każdym miejscu, gdzie się miała przesiadać. Mieli ją pilnować. Zawiadomił Afę i Tedę, że Lea wraca. Skontaktował się z ekipą, która rozpracowywała wąchaczy.
- Jak idą prace?
- Trochę słabo, ale pewne postępy już są. Jesteśmy na dobrej drodze. Nie da się tego całkiem wyeliminować. Ustaliliśmy, że jest to gatunek, który ma szczególnie rozwinięty analizator węchu. Nie da się zdyskwalifikować poprzez wyeliminowanie go u nich. To nie mikroprocesory, a rzeczy naturalne. Taką przyjęliśmy tezę po zbadaniu jednego z nich. Można ich tylko oszukać. Jesteśmy w trakcie pozyskiwania specyfiku, który zaburzy im nieco ich analizator. Niestety trzeba go wetrzeć w skórę. Testujemy jeszcze na jak długo nasz specyfik wystarczy.
- Dziękuję. Informujcie mnie na bieżąco.
Odczekał kilka minut. Chciał posiedzieć samotnie. Troska o losy świata nie dawała mu spokoju. Wiedział, że zbliża się koniec, ale nie wiedział jaki i kiedy. Ciągle zastanawiał się jak powtrzymać zbliżającą się zagładę. Nie wierzył, że losy ludzkie są przesądzone z góry. Uczył ludzi, że trzeba zawalczyć o ziemię, człowieka. Przypomniał sobie słowa Lei
- Malarz nie niszczy swojego najlepszego obrazu, to i my może mamy szansę.
- Lea, zawsze pozytywnie nastawiona do wszystkiego. Nigdy nie opuściła jej pogoda ducha. Nigdy nie zwątpiła w misję. Wielki Mistrz przeznaczał ją do najtrudniejszych zadań, a ona nigdy nie oponowała, nie narzekała – pomyślał Trybun. Będę na ciebie czekał. Wracaj szczęśliwie. Może ty zajmiesz kiedyś moje miejsce. Taką mam nadzieję. Czas wracać do raportów.
Kończył się ostatni raport. Przeczytał go i żachnął się.
- Znowu szkolili dzieci do walki z wrogiem, ale kto wróg, a kto przyjaciel. Nie ma dla nich nic świętego. Na świecie jest tyle zła. W każdej akcji ktoś ginie. Czy warto walczyć? Zniszczy się jedno siedlisko zła, a zaraz gdzieś wyrasta drugie. Co robić? Czasami i ja wątpię, ale nie mogę stanąć i opuścić ręce, bo co inni zrobią wtedy, kto da im nadzieję. Nie możemy cofnąć się do czasów pierwotnych, chociaż już tak bywało. Muszę zapanować nad zwątpieniem.
Popatrzył na puste miejsca, które nie wypełnią się tymi, którzy już nigdy nie powrócą. Smutno pokiwał głową. Spojrzał w ekran. Minęło dziesięć minut.
- Dziękuję za uwagę. Wszelkie postulaty zostaną przedyskutowane i przygotowane do realizacji. Walka nie skończyła się, ona nadal trwa. Wy natomiast udacie się do swoich cel. Rankiem, kto usłyszy stukanie do swoich drzwi wychodzi i odjeżdża. Wracacie do domu. Macie dwa tygodnie na odpoczynek. W piątek, za dwa tygodnie dostaniecie wiadomość z przydzielonym dla was zadaniem. Na dzisiaj koniec. Możecie odejść. Wychodzimy od ostatniego numeru. Dobrej nocy życzę.
- A my?
- Przekazałeś zwiadowcom instrukcje?
- Tak.
- Do czuwających wysłałeś?
- Tak.
- Zniszczyłeś Lenirze ekritory?
- Tak.
- To zaraz odjeżdżamy. Ktoś inny dalej posprząta. Będziemy czekać na dalsze rozkazy w naszej rezydencji. Nie możemy zatrzymać się i cieszyć się z naszych zwycięstw. One tylko są wygranymi potyczkami. Przed nami są znacznie trudniejsze walki, ale i my musimy odpoczywać, więc w drogę Lenirze. Noc jest naszym sprzymierzeńcem.

Podpis: 

MESUE 02.02.2021
 

Dodaj ocenę i (lub) komentarz

wersja do druku

wyślij do znajomych

brak ocen

brak komentarzy

dodaj do ulubionych

ZALOGUJ SIĘ ŻEBY DODAĆ OCENĘ

Twoja ocena:
5 4,5 4 3,5 3 2,5 2 1,5 1

ZALOGUJ SIĘ ŻEBY DODAĆ KOMENTARZ
Twój komentarz:

zmień kolor tła zmień kolor tła zmień kolor tła zmień kolor tła

zmiejsz czcionkę czcionka standardowa powiększ czcionkę powiększ czcionkę
Trzy tematy na spotkanie Hagan - Wyjście w mrok Hagan - Ciało bez kości
Jednoaktowy dramat dotyczący zmyślonej (?) codzienności. Pierwsze fanowskie opowiadanie w świecie Conana Barbarzyńcy, autorstwa R.E.Howarda. Drugie fanowskie opowiadanie w świecie Conana Barbarzyńcy, autorstwa R.E.Howarda. Kolejne pojawi się niebawem. (Prolog w opowiadaniu Wyjście w mrok)
Sponsorowane: 25Sponsorowane: 20
Auto płaci: 20
Sponsorowane: 20
Auto płaci: 20

 

grafiki on-line

KATEGORIE:

więcej >

Akcja
Dla dzieci
Fantastyka
Filozofia
Finanse
Historia
Horror
Komedia
Kryminał
Kultura
Medycyna
Melodramat
Militaria
Mitologia
Muzyka
Nauka
Opowiadania.pl
Polityka
Przygoda
Religia
Romans
Thriller
Wojna
Zbrodnia
O firmie Polityka prywatności Umowa użytkownika serwisu Prawa autorskie
Reklama w serwisie Statystyki Bannery Linki
Zarejestruj się  Kontakt z nami  Pomoc
 

www.opowiadania.pl Copyright (c) 2003-2023 by NEXAR All rights reserved. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Prawa autorskie do publikowanych treści należą do ich autorów. Nazwy i znaki firmowe innych firm oraz produktów należą do ich właścicieli i zostały użyte wyłącznie w celu informacyjnym.