https://www.opowiadania.pl/  

Zarejestruj się  Kontakt z nami  Pomoc 

 

Moje konto Moje portfolio
Ulubione opowiadania
autorzy

Strona główna Jak zacząć Chcę poczytać Chcę opublikować Autorzy Katalog opowiadań Szukaj
Sponsorowane Polecane Ranking Nagrody Poscredy Wyślij wiadomość Forum

Sponsorowane:
100

Portret

Autor płaci:
100

  Miniatura - wprawka literacka. Tak sobie do poczytania i do komentowania.  

UŻYTKOWNIK

Nie zalogowany
Logowanie
Załóż nowe konto

KONKURS

W czerwcu nagrodą jest książka
Wielki Gatsby
Francis Scott Fitzgerard
Powodzenia.

SPONSOROWANE

Portret

Miniatura - wprawka literacka. Tak sobie do poczytania i do komentowania.

Stoję w oknie...

Reminiscencje...

Bliskie spotkania

Chodźmy...

Targ - Dzień I - Rozdział IV

Dużo później Zielonka siedział wraz z Zimą w Ściętej. Była to trzecia z murowanych karczm znajdujących się na terenie Targu. Najmniejsza i zdecydowanie najmniej wystawna, jednak wciąż gwarantowała swojej właścicielce przyzwoite zyski zwłaszcza w tym

Targ - Dzień I - Rozdział I

Szczur powoli wychylił łysy łebek spod sterty odpadków. Jego wąsy ruszały się szybko, gdy gryzoń czujnie obwąchiwał teren i rzucał na wszystkie strony płochliwe spojrzenia. Po dłuższych oględzinach uznał chyba, że jest bezpieczny...

Targ - Dzień I - Rozdział II

Zielonka poprowadził Zimę w stronę biedniejszej części Targu. Szli miarowym krokiem coraz bardziej oddalając się od Kwadratu, tym samym stopniowo pozostawiając za sobą linię murowanych budynków...

Targ - Dzień I - Rozdział III

Gdy wrócili pod Sanctum zgromadzony tłum blokował już niemal całą aleję. Zielonka rozglądał się ciekawie i chłonął wzrokiem wszystko co działo się wokół. A było co podziwiać, choć najwięcej zgromadzonych odzianych było raczej skromnie, w proste maski

Sen o Ważnym Dniu

Opowiadanie napisane na konkurs związany ze słowem "JUBILEUSZ". Horror... swego rodzaju (nie do końca poważny).

Podstęp

Historia trudnej miłości, która powraca po latach.

Dwa dni z życia wariata.

Rozważania o normalności? Co to jest normalność a co nienormalność?

REKLAMA

grafiki on-line

WYBIERZ TYP

Opowiadanie
Powieść
Scenariusz
Poezja
Dramat
Poradnik
Felieton
Reportaż
Komentarz
Inny

CZYTAJ

NOWE OPOWIAD.
NOWE TYTUŁY
POPULARNE
NAJLEPSZE
LOSOWE

ON-LINE

Serwis przegląda:
1165
użytkowników.

Gości:
1164
Zalogowanych:
1
Użytkownicy on-line

REKLAMA

POZYCJA: 81613

81613

r. 17 Niebieskie światło

wersja do druku

wyślij do znajomych

brak ocen

brak komentarzy

dodaj do ulubionych

Data
22-02-21

Typ
O
-opowiadanie
Kategoria
Fantasy/Inne/Przygoda
Rozmiar
15 kb
Czytane
877
Głosy
0
Ocena
0.00

Zmiany
22-03-10

Dostęp
W -wszyscy
Przeznaczenie
W-dla wszystkich

Autor: mesue Podpis: MESUE
on-line wyślij wiadomość pokaż portfolio

znajdź opow. tego autora

dodaj do ulubionych autorów
spotkanie odmiennych światów

Opublikowany w:

opowiadnia.pl

r. 17 Niebieskie światło

Rozdział 17 Niebieskie światło

Bartek prowadził auto. Nie mieli ochoty na rozmowę. Lea była pochłonięta myślami o przeszłości. Szukała w swej pamięci małego szczegółu, punktu zaczepienia, czegoś.co wydarzyło się wówczas, gdy ją porwano, a ona o nim zapomniała.
- Nie dam rady chyba bez uruchomienia kodu siódmego.
- Wiesz, że to niebezpieczne nawet dla ciebie. Nie musisz teraz zastanawiać się nad tym. Może jak odprężysz się, wtedy ci pójdzie lepiej. Niedaleko jest knajpka. Chciałbym coś zjeść.
- Zostanę w aucie. Kup coś na wynos.
- Nie ma mowy. Idziesz ze mną. Odpowiadam przed starym za ciebie.
- Tak tylko zaproponowałam. Też jestem głodna. Zjemy na miejscu.
Zbyt wielkiego wyboru menu nie mieli. Barman podgrzał pizzę, zrobił kawę i podał do stolika. Zjedli w milczeniu.
- Ciągle szukasz?
- I tak i nie. Jeśli byłbyś porwany, to o czym byś myślał.
- Oczywiście o ucieczce.
- I o czym jeszcze?
- Jak ich przechytrzyć.
- A gdybyś nie miał jak uciec?
- Trudne pytanie, ale i tak próbowałbym szukać wyjścia. Wiele zależałoby, od tego, czego ode mnie by chcieli. Może udałbym, że z nimi chcę współpracować. Nie wiem. Nigdy nie byłem porwany, aczkolwiek chciałbym, aby porwała mnie piękna kobieta i więziła mnie.
- Idiota. Mówisz o celu porwania. Mnie dobrze traktowali, choć siedziałam sama w zamkniętym pokoju bez okien. Przychodzili do mnie w nocy. Nachylali się nade mną i coś mówili. Nie rozumiałam ich. Rankiem dostawałam śniadanie i znowu mnie zamykali w tym strasznym pokoju. Później przychodzili nauczyciele i uczyli mnie, ale nigdy nie pokazywali twarzy. Mieli je zasłonięte. Chociaż raz jeden na krótki moment odwrócił się i odsłonił lekko twarz. Kątem oka zobaczyłam, że on nie ma twarzy. Nie ma oczu, nosa, ust, tylko jedna tafla. Zdrętwiałam. Zaczęłam gubić się na lekcji. Nie rozumiałam poleceń, ani nie potrafiłam odpowiadać na pytania. Ciągle miałam w pamięci obraz jednego z nich. Dali mi wtedy zastrzyk i zasnęłam. Następnego dnia już nie przyszli. Przestali mnie uczyć i zabrano mnie w inne miejsce.
- Czym jechałaś?
- Nie jechałam, ja się przeniosłam z jednego domu do drugiego, albo mnie oni przenieśli. Teraz już tego nie pamiętam.
- Może to była mistyfikacja, a właściwie zostałaś w tym samym domu, tylko w innym pokoju.
- To możliwe. Byłam wtedy jeszcze mała i łatwo było mnie zmylić. Próbowali mi wmówić, że nie jestem Leą, tylko jakąś Roną. Przychodził do mnie niby mój ojciec. W nocy próbowali coś mi włożyć, ale nie dawałam się. .Mój organizm natychmiast po włożeniu zutylizował się.
- Czyli próbowali zmienić twoją świadomość, poprzez zamianę ciała astralnego.
- To zrozumiałam później.
- Jak wydostałaś się stamtąd?
- Nie wydostałam się sama. Rozgryźli ich czuwający i mój dziadek. Tropiciele wytropili, gdzie jestem, a reszta mnie uwolniła.
- Czekaj, próbowali zmienić ciebie w Ronę, ale o ile wiem, to wróciłaś do domu bardzo szybko.
- Wszyscy to kupili, ale to nie byłam ja. To właśnie była Rona.
- Czy wiesz jaki był cel tej zamiany?
- Mogę zabrać już talerze? Ktoś o was pytał, a teraz węszy przy waszym samochodzie. Za ubikacją jest tylne wyjście, jeśli byście go potrzebowali.
- Tak, może pan zabrać. Już zjedliśmy.
- Nie smakowało pani?
- Nie to. Nie jestem głodna. Źle się czuję. Dziękujemy. Najpierw pójdę kochanie do toalety. Zaczekaj na mnie, a później ulatniamy się.
- Idź.
Bartek wstał i wychylił się nieco przez okno.
- Jasnym gwint. Namierzyli nas.
Podszedł do bufetu niby od niechcenia. Kupił dwie kawy.
- Na wynos?
- Tak. Wypijemy w samochodzie. Dziękuję.
- Z tyłu stoi samochód. Trzy patyki i jest pana.
- Dobra Ile płacę za kawę?
- 3 złote.
- Miłej podróży.
Wolnym krokiem ruszył w kierunku tylnego wyjścia. Wsiadł do auta i uruchomił silnik. Lea zorientowała się, że nie ma czasu na toaletę i ruszyła za Bartkiem.
- Wskakuj i chowaj się. Może mnie nie rozpoznają.
- Oni wiedzą dokąd jedziemy.
- Może nie doceniliśmy Konrada i Ani.
- Może. Co teraz?
- Pojedziemy inną drogą i bardziej bezpieczną.
- Tym starym autem nigdzie nie dojedziemy.
- Nie mamy innego. Zapłaciłem za niego trzy patyki. Pewnie stary zmyje mi głowę, ale nie było wyjścia. Na piechotę się nie da, a ja nie umiem latać na miotle ani znikać. To twoja profesja.
- Moja też nie.
- Czasami myślę, że lepiej być ptakiem. Są wolne i nie muszą bać się.
- Nie jest to tak do końca. Boją się drapieżników i człowieka.
- Nie mają jednak świadomości umierania.
- Nie wiem. Nie jestem ptakiem.
- Człowiek boi się wszystkiego. Może dlatego, że zbyt daleko zaszedł i za dużo stworzył sobie sam zagrożeń.
- Albo za dużo posiada i boi się to stracić. A tak naprawdę to co cię naszło teraz na filozofowanie?
- Nic, nie wiem. Czy myślisz, że gdyby nas złapali to przeżylibyśmy?
- Bartek! Po co te spekulacje? Komu jest to potrzebne? Zjedz do lasu.
- Na siusianie?
- Tak.
- Już się robi.
- Tam nad lasem! Czy widzisz te niebieskie światło? Co to takiego?
- Chyba to nie oni. Lea to jakieś sztuczki. Może puszczają fajerwerki.
- A jeśli to oni?
- Raczej nie. Wyłącz silnik. Przeczekamy. Muszę zobaczyć co to jest?
- Zgłupiałaś? Ledwo uszliśmy jakimś ciemnym typom, a ty chcesz znowu w coś się pakować. Nie ma mowy. Jedziemy dalej.
- Nie. Zatrzymaj się.
- Jak chcesz, ale pamiętaj, że ostrzegałem.
Przykryli samochód gałęziami i ruszyli w kierunku niebieskiego światła. Schowali się za drzewa i przypatrywali się.
- To nie oni – powiedziała szeptem.
- A kto?
- Nie wiem. Bądź cicho i obserwuj.
Z rakietnicy wyszedł Tal, a za nim Alan.
- Chyba coś znowu poszło nie tak. Gdzie my jesteśmy? Co to za gałęzie?
- Nie rozumiem. Kursor wskazał, że lądujemy w Polsce, ale czy widzisz tutaj domy, ludzi?
- Nie. Nasz komunikator mówi, że to las, a do Poznania mamy około 120 kilometrów.
- To znaczy, że nie wylądowaliśmy tam gdzie trzeba. Nie rozumiem dlaczego nasz kursor się tutaj zmienia. Może przy nastawianiu nie wziąłeś pod uwagę kąta odchylenia, albo ich atmosfera coś zmienia.
- Nie wiem, ale chyba tutaj nie możemy zostać. Teraz jest ciemno, ale po nocy nastaje dzień i wtedy jest jasno. Może być niebezpiecznie.
- Musimy zadzwonić do Franciszka.
- Wiesz, że kazał tylko w szczególnych przypadkach.
- I tak właśnie jest teraz.
Lea wyszła z za drzewa i ruszyła w stronę przybyszy. Bartek za nią.
- Ty zostajesz. Jak mi się coś stanie, to wsiądziesz do samochodu i zawiadomisz bazę.
- Nie jestem tchórzem.
- To nie o to chodzi. Jedno z nas pójdzie, a jedno będzie czekało. Tak musi być. Zrozumiałeś?
- Tak.
- Zaczekaj Lea, ja pójdę. Kiedy wrócę pójdziesz. Dla ciebie to niebezpieczne.
- Afa? Skad ty, tutaj?
- Jestem zawsze tam, gdzie jestem potrzebny. Zostań z Bartkiem. Oni mnie nie zobaczą. Zwinę się w kulkę i tyle. Wywącham, czy są w pokojowych zamiarach. Jak zwinę się w trójkąt, to przyjdziesz, a jak w kwadrat to nie. Wtedy musicie uciekać. Zrozumiano?
- Ale…
- Nie ma żadnego ale. Lecę.
- Zawsze jest, gdy go potrzebuję, nawet jeśli nie myślę o nim. O! Trójkąt. Mogę iść, ale ty Bartek zostań. Nigdy nie wiadomo.
Lea stanęła naprzeciwko Alana. Starali się zachowywać spokojnie. Oglądali siebie wzajemnie i każdy chciał poznać intencje tego drugiego. Żadne z nich nie pozwoliło drugiemu wtargnąć do swojego mózgu. W końcu Lea przerwała ciszę.
- Skąd jesteście i co tutaj robicie? – zapytała.
- Przybyliśmy stamtąd - powiedział Alan.
- Z gwiazd?
- Nie dokładnie. A ty kim jesteś? I co ty tutaj robisz?
- Nazywają mnie Lea. Zobaczyłam niebieskie światło i chciałam dowiedzieć się co to takiego. Tak trafiłam tutaj.
- Jesteśmy widoczni?
- Nie wiem, ale światło tak. My? To znaczy jest was więcej?
- Tak. Mieliśmy wylądować pod Koninem.
- To daleko stąd. Co to jest?
- To jest rakietnica, na której przylecieliśmy.
- Rakietnica?
- Tak.
- Co? A skąd jesteście? Nie mówisz czysto po polsku i jest jakiś pogłos.
- Mam wbudowanego mówcę. Nie znam twego języka. On za mnie słucha i mówi. A jesteśmy z Xpery. To jest daleko, jeszcze za ICE. Czy to koniec pytań?
- Nie. Po co przylecieliście?
- A ty kim jesteś, że tak dużo pytasz?
- Kimś kto chce wam pomóc, ale nie wie jak. Nawet nie wie, czy można wam zaufać.
- Mamy dobre zamiary. Znasz go?- zapytał Alan właczając wizjera.
- Tak.
- Kto to? Jaki jego znak?
- Role się odwróciły. Teraz ty pytasz. Franciszek. Ryby.
- Pomożesz nam się z nim skontaktować?
- Tak.
- To przyłóż tutaj swoją dłoń. Weryfikacja potrwa zaledwie parę skund. Włączam sondowanie. Czyta twoje dane.
- Typ ziemski, kobieta, przyjaciel.
- Teraz moja weryfikacja – powiedział Alan i przyłożył dłoń do ekranu.
- Typ z Xpery, rodzaj męski, przyjaciel.
- Mieliście dużo szczęścia, że trafiliście na mnie. Pewnie maczał w tym palca Wielki Mistrz. On wszystko potrafi i wiele widzi.
- Zaprowadzisz nas do Franciszka?
- Muszę połączyć się z bazą. Nie możecie wędrować po niebie jakby niby nigdy nic. Wasze światło widać z daleka. Wezmą was za UFO, chociaż właściwie jesteście. UfO to Niezidentyfikowany Obiekt Latający. Zostań ze mną. Będziesz czuł się bezpieczniej.
- Nie jestem sam. W rakietnicy jest moja rodzina.
- Zaczekam.
Wyszli z rakietnicy.
- To Sara – moja żona, a to Rek i Neda moje dzieci. Tal jest naszym przyjacielem.
- Jestem Lea.
- A ja Bartek – przyjaciel Lei. Teraz chyba już jesteśmy wszyscy.
Lea i Alan odeszli na bok. Wrócili dopiero po dziesięciu minutach.
- Co postanowiła Baza? – zapytał Bartek.
-. Nie możemy przemieszczać się, tylko czekać. Przyślą kogoś do zabrania tego pojazdu i nas.
- A co z nami? – zapytała Sara.
- Jedziecie razem z nami. Przyślą dla nas busa. Jesteśmy turystami i zwiedzamy Polskę. Wy jesteście Włochami. Mam nadzieję, że znacie język włoski. Taka jest ich wersja. Bartek, czy wziąłeś wszystko z samochodu? Musimy go zostawić.
- Tak. A moja forsa?
- Nie pytałam.
- Chcecie zobaczyć nasz pojazd od środka? Może będzie cieplej i bezpieczniej w nim zaczekać. Chyba, że się boicie – zaproponował Tal.
- Nie. Ja idę, a Lea jak chce. To dobry pomysł. Nasi mogą być dopiero za godzinę, a noc jest chłodna. Nie wyglądacie na bandytów, to może i przeżyję.
- Jak wy się tutaj mieścicie? Jak tu ciasno. Minimalizujecie się? – zapytał Bartek.
- Coś w tym stylu.
- Nieźle. Nauczycie mnie tego.
- Chyba nie.
- A tak naprawdę po co wam było lecieć taki szmat drogi do nas?
- Musieliśmy opuścić naszą planetę. Szukamy kogoś.
- Kogo?
- Żony Tala – odparła Sara.
- A co ona u nas robi?
- Dobre pytanie. Sami nie wiemy.
- Długa historia. W skrócie u nas jest niebezpiecznie. Król chce panować nad całym wszechświatem i wyszstkich opornych likwiduje. My jesteśmy oporni, nie chcąc mu służyć.
- Nie może obejść się bez was?
- Chyba nie.
- Coż i bez dwóch można zwyciężyć. Nieprawdaż?
- Może tak, ale jesteśmy mu potrzebni.
- Czyli nie zastąpieni?
- Co właśnie takiego.
- Dlaczego Alanie?
- Nie wiem jak ci to powiedzieć.
- Nie mów. Masz dar pokonywania wymiarów i możesz cofnąć czas. Zobaczyłam to już na początku. Tal też to ma.
- Aż tak to widać?
- Nie.
- Ty też jesteś inna. Masz wiele darów. Można ci zaufać, gdyż nie czynisz zła, a tylko z nim walczysz. Twoje imię słyszałem na dworze króla.
- Kiedy już poznaliśmy się może powiesz mi co wspólnego ma z tym wszystkim żona Tala i dlaczego znalazła się na Ziemi?
- Żona Tala uciekła z synem przed jego namiętnością. Chciał z niej zrobić swoją nałożnicę, ale też myślę, że chciał złamać Tala i przejąć jego dar. Jego żona została uprzedzona dzień wcześniej i uciekła. Jakiś czas temu przysłała informację, że jest na Ziemi, więc i my uciekliśmy tutaj. Chcemy ją odszukać.
- I co wtedy?
- Nie wiem.
- Hm. Czy możesz ją opisać ?
- Pokażę ci na wizjerze, chociaż to było parę lat wcześniej. Teraz może wyglądać inaczej i syn ma więcej lat. Wszystko mogło ulec zmianie.
- Niekoniecznie wszystko.
Lea przyglądało się postaci kobiety na wizjerze. Przypominała jej kogoś, kogo spotkała w szpitalu.
- Ona miała syna. Mogą to być oni – pomyślała.
- I co? Zamilkłaś.
- Możesz pokazać mi inne ujęcia?
- Tam masz przycisk. Możesz obejrzeć wszystkie.
- Ona też miała proste usta tak jak oni wszyscy. Myślałam, że to wada, ale teraz widzę, że uroda. Jednak różnią się trochę od nas – pomyślała Lea.
- Coś sobie kojarzysz? – dalej dopytywał się Tal.
- Nie bardzo – skłamała Lea.
Przez krótką chwilę zastanawiała się nad tym, co jest prawdą, czy Tal jest rzeczywiście jej mężem i szuka jej, czy może jest od króla i chce ją zabić. Postanowiła, że tym razem nic nie powie. Chciała mieć czas na zaufanie mu.
- Lea proszę cię, pomóż. Po tym jak zniknęła wszystko straciłem. Ama i syn byli moją najlepszą częścią życia, a kiedy ich zbrakło zostałem sam. Szukałam i szukałem, ale nigdzie ich nie namierzyłem. Jakiś czas temu przyszła wiadomość od niej, że jest na Ziemi. Muszę ją odnaleźć.
- Tamta też miała imię Ama. Może to zbieg okoliczności – pomyślała Lea.
- O czym tak myślisz?
- O niczym. Tal kiedy będziemy już bezpieczni przyjrzę się tym obrazkom jeszcze raz. Może coś sobie przypomnę. Teraz nie mam do tego głowy.
- Nasi przyjechali – oznajmił Bartek.
- Spokojnie Bartku. Nie ruszajcie się z miejsca. Tal zostajesz z nimi. Ja i Lea idziemy. W razie zagrożenia odlatujcie. Zamknij właz za nami i nie otwieraj go aż ci pozwolę. Rek pilnuj matki i siostry. Bartek zostajesz z Talem do obrony w razie ataku.
Lea i Alan wyszli na zewnątrz. Po weryfikacji Alan dał znak dla Tala, aby otworzył właz.
- Kto tu dowodzi?
- Ja – powiedział Alan.
- I ja - dodała Lea.
- Jesteśmy. Musimy uwinąć się szybko. Nie ma czasu. Kobiety do busa, a mężczyźni pomogą wciągnąć rakietnicę na przyczepę.
- Szefie niech oni idą wszyscy. Ten pojazd nie jest ciężki. Damy radę sami
- Dacie rady? Wygląda na parę ton.
- Raczej nie. Damy.
- Oczywiście, że nie. To wy Ziemianie budujecie z ciężkich metali swoje pojazdy. My tylko z mocnych, ale nie ciężkich. Inaczej nie moglibyśmy poruszać się w przestworzach. Mamy inne technologie i chyba lepsze.
- Lepsze, lepsze. Tylko inne, a nie zaraz lepsze. A swoją drogą może i masz rację. Trudno się spierać o coś, czego nie znam.
- My nie potrzebujemy żadnych pojazdów, aby przemierzać przestworza.
- A ty kto taki?
- Zjawa dla ciebie.
- Kim? Ty coś się tak skulkował. O nie. Chyba śnię. Jeszcze trochę tutaj pobędę i pomyślę, że sfiksowałem. Bierzmy się lepiej do roboty. Wciągnijcie pojazd na przyczepę i przykryjcie plandeką. Idźcie do busa i odjeżdżajcie.
- Zaczekamy na was. Pomożemy. Musimy dobrze ją zabezpieczyć – powiedział Alan.
- Jak chcecie.
Alan wszedł do rakietnicy i zabezpieczył układ sterowniczy. Ukrył układ scaleniowy. Założył blokady, które zakodował tylko dla siebie znanym kodem.
- Zaufanie zaufaniem, ale lepiej zabezpieczyć się tak, że nikt nie rozpracuje systemu. Może będziemy musieli na niej jeszcze wrócić do domu– powiedział Alan i wyszedł z rakietnicy.
- Teraz możemy ją załadować i przykryć plandeką.
- Nie musicie ją podnosić do góry. Ona ma małe kółka i wystarczy ją pociągnąć. Tal włączyłeś?
- Tak. Ciągnijcie.
- Zrobione.
- Wyślij SMS, że puszczyk opuścił polanę.
- Zrobione szefie.
- Jedziemy!
Franciszek oglądał monitoring z trasy jaką pokonywali przybysze. Wszystko było przygotowane na przyjazd, ale obawiał się zakłóceń na drodze. Wielka ciężarówka może wyglądać podejrzanie. Nie chciał, aby zatrzymała ich policja. Trudno byłoby wytłumaczyć co za pojazd znajduje się pod plandeką i dlaczego tam jest. Odkrycie przybycia ludzi z innej galaktyki byłoby wielką sensacją i niekoniecznie dobrze wpłynęłaby na działalność organizacji, która działała w ukryciu. Ludzie nie zrozumieli by, a tłumaczyć nie byłoby można. Na szczęście wszyscy dotarli na miejsce i wtedy dopiero odetchnął z ulgą.

Podpis: 

MESUE 18.02.2022
 

Dodaj ocenę i (lub) komentarz

wersja do druku

wyślij do znajomych

brak ocen

brak komentarzy

dodaj do ulubionych

ZALOGUJ SIĘ ŻEBY DODAĆ OCENĘ

Twoja ocena:
5 4,5 4 3,5 3 2,5 2 1,5 1

ZALOGUJ SIĘ ŻEBY DODAĆ KOMENTARZ
Twój komentarz:

zmień kolor tła zmień kolor tła zmień kolor tła zmień kolor tła

zmiejsz czcionkę czcionka standardowa powiększ czcionkę powiększ czcionkę
Stoję w oknie... Bliskie spotkania Targ - Dzień I - Rozdział IV
Reminiscencje... Chodźmy... Dużo później Zielonka siedział wraz z Zimą w Ściętej. Była to trzecia z murowanych karczm znajdujących się na terenie Targu. Najmniejsza i zdecydowanie najmniej wystawna, jednak wciąż gwarantowała swojej właścicielce przyzwoite zyski zwłaszcza w tym
Sponsorowane: 30Sponsorowane: 25Sponsorowane: 22

 

grafiki on-line

KATEGORIE:

więcej >

Akcja
Dla dzieci
Fantastyka
Filozofia
Finanse
Historia
Horror
Komedia
Kryminał
Kultura
Medycyna
Melodramat
Militaria
Mitologia
Muzyka
Nauka
Opowiadania.pl
Polityka
Przygoda
Religia
Romans
Thriller
Wojna
Zbrodnia
O firmie Polityka prywatności Umowa użytkownika serwisu Prawa autorskie
Reklama w serwisie Statystyki Bannery Linki
Zarejestruj się  Kontakt z nami  Pomoc
 

www.opowiadania.pl Copyright (c) 2003-2025 by NEXAR All rights reserved. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Prawa autorskie do publikowanych treści należą do ich autorów. Nazwy i znaki firmowe innych firm oraz produktów należą do ich właścicieli i zostały użyte wyłącznie w celu informacyjnym.