https://www.opowiadania.pl/  

Zarejestruj się  Kontakt z nami  Pomoc 

 

Moje konto Moje portfolio
Ulubione opowiadania
autorzy

Strona główna Jak zacząć Chcę poczytać Chcę opublikować Autorzy Katalog opowiadań Szukaj
Sponsorowane Polecane Ranking Nagrody Poscredy Wyślij wiadomość Forum

Sponsorowane:
15

Sen o Ważnym Dniu

Autor płaci:
100

  Opowiadanie napisane na konkurs związany ze słowem "JUBILEUSZ". Horror... swego rodzaju (nie do końca poważny).  

UŻYTKOWNIK

Nie zalogowany
Logowanie
Załóż nowe konto

KONKURS

W grudniu nagrodą jest książka
Cujo
Stephen King
Powodzenia.

SPONSOROWANE

Sen o Ważnym Dniu

Opowiadanie napisane na konkurs związany ze słowem "JUBILEUSZ". Horror... swego rodzaju (nie do końca poważny).

Moc słów

- Wojna przyszła do nas niepostrzeżenie - budzisz się pewnego ranka i już jest. - Gdzie jest, mamo? - zapytała matkę moja sześcioletnia siostra, przecierając zaspane oczy. - Wszędzie, moje dziecko, wszędzie... - odpowiedziała

Bliskie spotkania

Chodźmy...

Podstęp

Historia trudnej miłości, która powraca po latach.

Krzyż

Traumatycznie. Przeczytaj i spróbuj zrozumieć, co powinno spotkać właśnie Ciebie.

Brak

Wiersz filozoficzny

Dwa dni z życia wariata.

Rozważania o normalności? Co to jest normalność a co nienormalność?

Liście lecą z drzew

Krótki wiersz

Zapach deszczu.

Takie moje wspomnienia.

Nowa Atlantyda

Jedna z przyszłości futurystycznych zawartych w e-booku "Futurystyka" (Przyszłość kiepska)

REKLAMA

grafiki on-line

WYBIERZ TYP

Opowiadanie
Powieść
Scenariusz
Poezja
Dramat
Poradnik
Felieton
Reportaż
Komentarz
Inny

CZYTAJ

NOWE OPOWIAD.
NOWE TYTUŁY
POPULARNE
NAJLEPSZE
LOSOWE

ON-LINE

Serwis przegląda:
1453
użytkowników.

Gości:
1453
Zalogowanych:
0
Użytkownicy on-line

REKLAMA

POZYCJA: 9005

9005

Już właściwie bez porównania

wersja do druku

wyślij do znajomych

pokaż oceny

brak komentarzy

dodaj do ulubionych

Data
04-09-11

Typ
O
-opowiadanie
Kategoria
Psychologia/Przyjaźń/Przygoda
Rozmiar
19 kb
Czytane
2794
Głosy
1
Ocena
4.00

Zmiany
04-09-11

Dostęp
W -wszyscy
Przeznaczenie
W-dla wszystkich

Autor: fixon Podpis: Rob Horn
off-line wyślij wiadomość pokaż portfolio

znajdź opow. tego autora

dodaj do ulubionych autorów
Dalsze losy Chudego w walce o przetrwanie

Opublikowany w:

11 września 2004

Już właściwie bez porównania

JUŻ WŁAŚCIWIE BEZ PORÓWNANIA

Blokowisko. Kilkadziesiąt bloków upchanych na niewielkim kawałku ziemi. Architektura urbanistyczna. A w każdym z tych bloków - wieżowców upchane są setki rodzin. Każde z nich dysponujące niewielkim dwupokojowym mieszkaniem. Ludzkie więzienia. Z tą jednak różnicą, iż z prawdziwego więzienia kiedyś w końcu wychodziło się na wolność, stąd natomiast nigdy.

Czekał spokojnie. Przy tym przyglądając się różnorakim osobom, które znajdowały się w zasięgu jego wzroku. Kilka dziewczynek ciasno stłoczonych skakało na skakance. Było wokoło nich niewiele miejsca, lecz one widać potrzebowały go jeszcze mniej. Dalej grupa kilku wyrostków kłóciło się o coś zawzięcie. Z tej jednak odległości nie mógł rozróżnić słów, i tym samym zorientować się w treści kłótni. Tylko od czasu do czasu do jego uszu dolatywały obelżywe słowa, które każdy z nich rzucał pod czyimś adresem.

W oddali dostrzegł zbliżającą się w jego kierunku kobietę niosącą dwie potężne torby z zakupami. Sama przy tym nie wyglądała na kobietę z ogromną posturą. Widać było że torby właściwie ciągnęła za sobą. Czasami tylko odrywając od ziemi. Gdzie był jej mąż, który powinien przykładnie to dźwigać? Najprawdopodobniej wyskoczył na szybkie piwko. Rozejrzał się w poszukiwaniu grupki siwych ludzi, którzy sączyli by piwo, prowadząc przy tym rozmowy o wielkim świecie, który ich ominął. Nie dostrzegł ich jednak nigdzie.

Nagle w polu jego widoku pojawiły się trzy postacie, które uniemożliwiły mu dalszą obserwację tego ciekawego świata.

- Co tu robisz koleś? – zagadnął jeden z nich, po twarzy zorientował się iż nie był do niego usposobiony negatywnie. – Czego tu szukasz? Guza?

Wcale nie miał zamiaru mu odpowiadać. Szkoda było słów. Lecz tylko słowa mogły ewentualnie rozjaśnić niejasną w tej chwili sytuację.

- Czekam na Rudego. Miał zaraz się pojawić, lecz jeszcze go nie ma. – te słowa uspokoiły ich. Ton głosu zmienił się.

- Na Rudego? – przez chwilę zastanawiał się czy aby myślą o tym samym kolesiu. Lecz po chwili doszedł do wniosku że chyba jednak tak. Ostatnie słowo musiało należeć do niego. – Nie stój tu za długo. – i poszli dalej chodnikiem.

Zaraz po ich odejściu z klatki wyszedł Rudy.

- Trzymaj trzy-zero. Jak zwykle chwilę musiałem tłumaczyć iż jest mi niezbędnie konieczna. – Chudy złożył dziesiątkę i schował do tylnej kieszeni. Wyciągnął półówkę i dał ją Rudemu. – O jakości nie muszę zapewniać?

- Nie musisz. Towar masz jak zwykle pierwsza klasa.

- Słuchaj Rudy. Przed chwilą trzech kolesi mnie tu zaczepiło. Jeden z taką dziwną grzywką. Twoi znajomi?

Przez chwilę kojarzył. Skojarzył.

- Dobra, to pierwszy i ostatni raz. Są dosyć agresywni. Tak jak każdy, nie lubią tu obcych. Ale iż będziesz tu bywał częściej, więc załatwię to. Spoksik?

- Spoksik. – wyciągnął jeszcze jedną półówkę i dał mu ją mówiąc. – A to za pozytywne załatwienie sprawy. Znikam. – i każdy udał się w sobie tylko znanym kierunku.

Gdy próbował wydostać się z tego osiedla nagle zdał sobie sprawę iż bardzo łatwo tu trafić, znacznie trudniej wydostać. Blokowisko. Jak w dżungli. Betonowa dżungla. Po chwili zdał sobie sprawę iż tak naprawdę nie wie w jakim kierunku podąża. Własnego mieszkania, w sensie stałego miejsca zamieszkania nie posiadał. Nocował. Różnie. Przeważnie u przygodnych ludzi. Miał zawsze przy sobie to co inni pożądali, częstował, ktoś go w zamian nocował. Jeżeli to nie wypalało, noc w hotelu. Znał tam sporo osób, którzy tak samo jak on przez cały noc kręcili się po mieście a w nocy czasami wracali. Lecz nie przepadał za tym towarzystwem. Starał się tam nocować jak najrzadziej. Choć recepcjonistka była dosyć miła. Z jej powodu, lub z powodu jej krągłości starał się tam bywać częściej. I tak musiał godzić rzadkie bywanie z częstym.

Przystanął na przystanku, zastanawiał się w którą stronę ma podążyć. Czy w głąb miasta czy wręcz przeciwnie. Spojrzał przed siebie, potem za siebie. Nagle odczuł lekkie ssanie w żołądku. Zdał sobie sprawę iż jest chyba głodny i w takim wypadku należało by coś zjeść. Udawać się teraz na miasto by tam szukać miejsca gdzie można by było zjeść. Zdecydowanie nie najlepszy to pomysł. Zawrócił się. Postanowił udać się do znanej mu już dobrze knajpy.

Gdy wszedł do baru, wszystkie głowy skierowały się na moment w jego stronę. Był w centrum zainteresowania. Chwilę wszyscy przyglądali się, po czym powrócili do swego ulubionego zajęcia, sączenia dobrze schłodzonego piwa. Podszedł do baru i zamówił pieczoną kiełbaskę wraz z frytkami i dużą porcją keczupu i musztardy. Musiał chwilę poczekać nim posiłek został przygotowany. Zamówił sobie do tego małe piwko i tak jak wszyscy tutaj powoli sączył, czekając na zamówione danie.

Odgłos mocno otwartych drzwi znów przyciągnął wzrok wszystkich. Chudy nawet tym się nie zainteresował się. Siedział i sączył w spokoju piwko. Trzej dosyć dużej postury młodych ludzi omiotło swymi oczyma salę. Widać iż w tym tłumie próbowali wypatrzyć kogoś. Kogoś najwidoczniej szukali. Jeden nawet rzucił nazwę poszukiwanego osobnika. Któryś z siedzących przy stole wskazał palcem na Chudego. Wszyscy trzej ruszyli w jego stronę. Ktoś szturchnął go dosyć mocno w ramię.

- Ty jesteś Chudy? – padło groźne pytanie.

Chudy nim odpowiedział na to pytanie odwrócił się i omiótł wzrokiem mocno podejrzanych ludzi.

- Możliwe. – i bacznie obserwował pytających.

Nagle ich miny zmieniły się. Pojawiły się na nich uśmiechy.

- Spoko koleś. Jesteśmy od Rudego. Podobno coś masz.

- Całkiem możliwe.

- Planujemy zakupy. Chcemy wydać gdzieś około sześćdziesiątki. Po ile w takim układzie.
- Jak po 8 srebrników to pasuje?

- Spoko. Bierzemy za wszystko.

Transakcja została dokonana. Pieniądze powędrowały w jedną stronę a proszek w drugą.

- Jakaś imprezka? – zagadnął Chudy.

- Dokładnie. – odpowiedział jeden z nich

- Na dużą ilość ludzi?

- Trochę będzie. – po chwili jednak rzekł. – Co będę ci opowiadał. Jeżeli masz ochotę możesz zabrać się z nami.

- W takim razie idę.

Drogę do wyjścia odnaleźli bardzo szybko. Gdy tylko drzwi zamknęły się za nimi, pojawił się barman z kiełbaską, lecz nie było już komu tego zjeść.

Mieszkanie w bloku. Rodzice gdzieś poza domem. Wolna chata. W takich wypadkach coś się zawsze organizuje. Tak jak teraz. Kilka osób zaczyna właśnie oglądać dawno zapowiadany film „Zagubiona autostrada”. Oczywiście wszyscy widzowie, którzy siedzą teraz przed telewizorem są oczywiście otumanieni zapachem maryśki. To poprzez jej pryzmat będą spoglądali na akcję dziejącą się na ekranie telewizora. Mając nadzieję iż zrozumią dzięki niej właśnie to, co innym umykało. Inni, którzy mieli już okazję właśnie ten film oglądać, słuchali muzyki z tego filmu. Ktoś zapytał Chudego:

- Widziałeś już ten obraz?

- Nie. Rzadko oglądam telewizję, prawie wcale. – jego zawód, o którym raczej wolał się nie wypowiadać nie pozwalał na zbyt długie przebywanie w miejscach zamkniętych. Z tej też racji nie mógł zbyt często widzieć tego co inni.

- Dobry kawał kina. Zwykły śmiertelnik nie jest w stanie zrozumieć tego filmu.

- Więc tylko Bogowie. – powiedział z dziwnym błyskiem w oczach. Tamten jednak zrozumiał aluzję.

Czy każdy z nas potrafi przesiąść się na inne niż dotychczas miejsce i od razu czuć się w tym miejscu dobrze? Czy raczej każdy z nas jest w jakiś sposób przywiązany do swego miejsca?

Chudy zamierzał się przenieść do innego pokoju, ktoś zagadnął go:

- Idziesz może zapalić? Częstuję. - poczuł to pragnienie więc bez sprzeciwów podążył na balkon. Nieznajomy wyciągnął w jego stronę paczkę z papierosami. Jeden z nich był wyciągnięty, ten więc należy do niego. Wyciągnął powoli papierosa i wsadził go w kącik ust.

- No to dzisiaj zabawa na całego. - powiedział - Widzę ciebie pierwszy raz. Znajomy Gęby?

- Trafiłem tu zupełnie przypadkowo.

- Ja też trafiłem na ten świat zupełnie przypadkiem. I przypadkiem też odejdę.

Chudy zrozumiał aluzję. Zaśmiał się głośno.

- Masz poczucie humoru, koleś. - i poklepał go po plecach.

- Staram się go nie tracić.

- Idę po piwo, przynieść ci? - spojrzał na niego, wyczekując odpowiedzi.

- Jasne, czemu nie?

Chudy udał się do kuchni, otworzył lodówkę i wyciągnął dwie puszki piwa, które do tej pory zdążyło już się schłodzić. Pomyślał iż niektóre napoje nigdy nie tracą swego uroku. Wrócił z powrotem na balkon i podał mu jedną z puszek. Syk uciekającego powietrza, który wydobył się gdy puszka została otworzona przyjemnie sycił uszy.

- Gdzie chodzisz? - zapytał rozmówca.

- Głównie po osiedlu. Tam jest najwięcej zainteresowanych. Choć obserwuję iż znów zaczyna coraz więcej chodzić. Znów zaczyna się konkurencja.

- Trzeba się nieźle nachodzić.

- Raczej nie. To mnie zazwyczaj szukają. Trzy lata temu, kiedy policja wypowiedziała wojnę handlarzom, udało im się zgarnąć bardzo wielu. Przez jakiś czas był spokój na osiedlach. Lecz teraz znów zaczyna się coś dziać. Myślę iż znów niedługo coś wybuchnie. W przeciągu kilku najbliższych miesięcy.

- Zawód stresujący. Nie próbowałeś czegoś innego.

- A czego tu próbować? Chodzę sobie. Nie mam żadnych godzin. Chodzę kiedy chcę. Sam to wybrałem, nie byłem naćpany.

- Nie myślisz o wspólniku?

Chudy spojrzał na niego. Ocenił go wzrokiem. Znał się na tym. Kolega wydawał się w porządku.

- Kiedyś, bardzo dawno temu miałem wspólnika. Lecz nie skończyło się szczęśliwie. Od tamtej pory chodzę sam.

Samotne podróże, raz dalej raz dłużej.Przypomniały mu się słowa piosenki. Nie potrafił przypomnieć sobie wykonawcy.

- Nasz kraj zawsze stał do góry nogami. Wszyscy potępiają tych co źle czynią. Lecz gdyby mieli możliwość, sami by skorzystali. Zawsze łatwiej iść na łatwiznę. W tym wieku męczennicy nie są mile widziani.

- Każdy sam organizuje rzeczywistość dokoła siebie.

- Lecz na ogół to rzeczywistość go organizuje, werbuje.

Na balkonie pojawia się osoba. Spogląda na niego. Jest już na niezłej fazie. Jeszcze trochę mocniej i mogło to by się źle skończyć.

- Masz może jeszcze trochę? - zadaje pytanie, niestarannie dobierając słowa.

- Niestety. Wszystkiego już się pozbyłem.

- A jutro?

- Nie wiem. Znajdziesz mnie, to się dowiesz.

Przygląda mu się chwilę, po czym odchodzi w głąb mieszkania.

- Naprawdę nie masz?

- Nie mam. Zawsze wszystko mi schodzi w ciągu dnia. Jutro muszę postarać się o nową partię. Nigdy nie noszę dużo przy sobie. Nie jest to bezpieczne. Zarabiam tyle iż mi starcza. Nie jestem chytry. Tylko tyle by mieć na swoje skromne potrzeby.

Noc mija. Zostawiamy ich pogrążonych w niekończącej się rozmowie. A noc rozwija swój czarny płaszcz nad całym miastem.

X X X X

Właśnie otrzymał wiadomość od Filipa. Zrozumiał tylko że towar będzie w tym samym miejscu co zawsze, lecz tym razem jakaś większa ilość po dość okazyjnej cenie. Zajęło mu trochę czasu nim zebrał całą dostępną gotówkę. Trochę pożyczył, trochę rzeczy zastawił. Jak naiwni byli ci co pożyczają. I wierzą że im oddam. Iluż z nas żyje nie na tym świecie co powinniśmy. Trzeba będzie szybko się wynieść z tego miasta. Udał się w stronę pobliskiego śmietnika. Filip zawsze wrzucał do jednego z koszy towar. Mógłby on tam teoretycznie przeleżeć i kilka dni i nikt nie domyślił by się iż tam cokolwiek tak wartościowego, może się znajdować. Lecz nigdy nie było takiej potrzeby. Zawsze pojawiał się kilka minut po nim. Nawet gdyby ktoś to obserwował nie domyślił by się tak chytrego planu. Z daleka dostrzegł już Filipa, chciał zamienić z nim kilka słów, ale to mogło by się wydać podejrzane. Filip szedł z czarnym workiem upchanym śmieciami, a wśród nich to czego pożądał Chudy. Wszedł, po czym wyszedł już bez niego. Chudy nadal spokojnym krokiem szedł w stronę śmietnika.

Nagle, właściwie nie wiadomo skąd pojawili się policjanci i zaraz brutalnie pochwycili Filipa i skuli go kajdankami. Szybko zapakowali go do radiowozu, który mógłby przysiąc wyrósł jak z pod ziemi. Chudy pomimo całej grozy sytuacji szedł nadal w stronę śmietnika jakby nigdy nic. Jeden z funkcjonariuszy zatrzymał go.

- A ty gdzie idziesz? Może sprzedajesz narkotyki? - właściwie nie pytając tylko wykrzykując.

- Ja narkotyki? Jakie narkotyki?

Przez chwilę ich spojrzenia skrzyżowały się. Policjant chciał na pewno dostrzec w jego oczach coś, co by go zdradziło. Lecz Chudy był jednym z najlepszych aktorów, lecz jeszcze nie odkrytym. Nie zdradził się z niczym.

- Zjeżdżaj stąd! I obym cię tu więcej nie widział.

Zawrócił się i począł oddalać się słysząc za sobą głosy.

- Gdzie masz towar? Gdzie go schowałeś?- policjant wykrzykiwał w złości.

- Jaki towar? Nie wiem o co chodzi! Niosłem tylko śmiecie. - słyszał głos Filipa.

- Czego kłamiesz. - i niemiły odgłos który towarzyszy uderzeniu pałki w ciało. Jęk bólu, który wydobył się z Filipa przeszył go dreszczem. Po chwili samochody rozjechały się. I tylko kilku przechodniów, którzy nadal wpatrywali się w miejsce gdzie jeszcze przed chwilą coś się wydarzyło. Szybko udał się do śmietnika. Zanurzył ręce w śmieciach i dość szybko odnalazł paczkę z proszkiem. Było tego z pół kilko, lub może więcej. Schował paczkę w kurtkę i udał się na dworzec PKP. Nie mógł już widzieć iż chwilę po nim pojawiła się znów policyjna nyska i policjant który z niej wyskakuje wbiega do śmietnika. Po chwili wybiega a z jego ust wydobywa się nieprzyzwoite słowo.

- Kurwa mać!!! - przechodnie znów zatrzymują się i patrzą na majestat władzy.

Lokomotywa gnała wciąż przed siebie, ciągnąc za sobą sporą ilość wagonów osobowych w których zmierzali pasażerowie. Każdy z nich w swoją stronę. Tylko jedna z osób nie bardzo wiedziała jeszcze gdzie się zatrzymać. Lecz miała na to czas. W ostateczności wysiądzie na ostatniej stacji. To będzie już nad samym morzem.

Zaglądając do przedziału w którym siedzi, możemy zaobserwować iż przedział jest pełny. Znajduje się w nim dziadek z dzieckiem który odwozi wnuka do domu. Para młodych ludzi, która jest świeżo po ślubie i jadą odwiedzić rodziców. Cicha dziewczynka, która z nosem w książce udaje iż pilnie ją czyta, a tak naprawdę przysłuchuje się rozmowie. Sama bojąca się w niej uczestniczyć. Jakiś młody dobrze zbudowany chłopak, czytający gazetę, lecz angielską. Widać jego znajomość angielskiego jest dobra i dobrze radzi sobie z obcojęzycznymi czasopismami. Koleżka z długimi mocno przetłuszczonymi włosami i mocno podkrążonymi oczami, wraca najprawdopodobniej z jakieś imprezy mocno przemęczony. Oddycha bardzo wolno. Chudy obserwuje go. Widzi w nim potencjalnego klienta.

- Widzę kolego iż z samopoczuciem u ciebie kiepsko. - w kąciku ust można chyba dostrzec delikatny uśmieszek.

- Dobra impreza wysysa z człowieka wszystko. Szczególnie swędzenie nosa jest dokuczliwe. - czy u niego też pojawił się ten sam delikatny uśmieszek?

- Może można coś na to poradzić. - chwila milczenia. Po czym pyta - Idziesz zapalić na zewnątrz - nie czeka na odpowiedź wstaje i wychodzi. Za nim rusza znana mam osoba.

Chudy wyciąga paczkę papierosów i częstuje.

- Po ile?

- A ile?

- Jedna kreska.

- To normalnie.

- A nie dałoby się coś więcej.

Chudy zastanawia się, patrzy na niego.

- Dobra. Dwie kreski, ale nie więcej.

- Może być.

Następuje wymiana. Koleżka od razu zżera te dwie kreski.

- To jak? Wracamy do przedziału?

Każde z nich zajmuje swe miejsce. Z tą różnicą iż koleżka jest widać zadowolony. Zamyka oczy i pogrąża się w transie. Po chwili widać iż zaczynają nim wstrząsać torsie. Zaczyna pluć krwią. Wszyscy w przedziale w pierwszym momencie nie wiedzą co się dzieje i co robić.

- Może czymś się zatruł Od początku wyglądał blado. - mówi dziadek.

- Wychodziliście razem. Co mu dałeś? - kolega od gazety chyba domyślał się co się tam wydarzyło. Chudy najprawdopodobniej też. Łapie go za mocno za rękaw i szarpie krzycząć - Co mu dałeś?

Gdy dochodzi do Chudego co się wydarzyło, wyszarpuje się i zaczyna uciekać.

- Filip! Ty skurwysynu! - najprawdopodobniej znów został wykołowany! Ten towar który kupił za tak małe pieniądze to najprawdopodobniej strychnina albo jeszcze jakaś inna trucizna! Wydał wszystkie pieniądze na coś co nie miało żadnej wartości rynkowej! I znów zaczynać wszystko od początku!

Biegł wciąż przed siebie. Wiedział iż nie ma z stąd żadnej ucieczki. Chyba żeby hamulec ręczny i wyskok z pociągu. Widział z drugiej strony zbliżającą się pogoń. Pociągnął hamulec ręczny. Pociąg gwałtownie zahamował. Właściwie wszyscy stracili równowagę i popadali na ziemię. Teraz tylko otworzyć drzwi i wyskoczyć. Wszyscy z przedziałów zaczęli wychylać się co się stało. Chudy szarpnął drzwi wyskoczył na zewnątrz. Po chwili dotarło do niego iż pociąg zatrzymał się na moście a w dole płynęła rzeka. Najprawdopodobniej Wisła. Nie wahał się jednak ani chwili. Ściągnął z siebie kurtkę i rzucił na bok. Stanął na jednej z metalowych bel, która stanowiła żelazną konstrukcję mostu. Złączył ręce w łuk. I Wybił się bardzo mocno. Wtedy wydało mu się iż słyszy jak jakiś damski głos wywołuje jego imię. A może to tylko świst powietrza w chwili gdy jego ciało przecinało powietrze zmierzając w rwący nurt Wisły. Ciało z ogromnym impetem zanurzyło się ciemnej jak smoła rzece. Jakaś osoba podeszła do brzegu mostu i próbowała wpatrzeć w którym miejscu wynurzy się jego postać. Lecz po upływie kilku minut nadal nie potrafiła nigdzie dostrzec jego ciała. Jakiś mężczyzna podszedł i objął ją ramieniem.

- Czy znałaś tą osobę która wskoczyła do wody? - zapytał ciepło.

- Wydawało mi się iż go znam. Nie jestem zupełnie pewna. To było tak dawno temu. Byłam jeszcze wtedy inną osobą. - powróciła wspomnieniami do chwili kiedy ostatni raz go widziała. Ucałował ją wtedy mocno i powiedział iż może gdzieś lub kiedyś uda im się kiedyś spotkać. A potem począł uciekać z kolegą, z którym wtedy był. Pamięta iż na drugi dzień w telewizji obejrzała reportaż o tragicznym wypadku który miał miejsce kilkanaście kilometrów za miastem. Znaleziono wtedy cztery zwęglone zwłoki młodych ludzi. Ona wiedziała iż było ich tak naprawdę pięć. Nigdy nie ustalono ich tożsamości. Miała tylko przez resztę życia cichą nadzieję iż to właśnie on, Chudy wyszedł z tego cało. Z początku wydawało jej się iż odnajdzie ją i razem gdzieś wyjadą. Gdzieś daleko, gdzie będą mogli być już zawsze razem. Lecz złudzenie to szybko prysło. A potem poznała kogoś innego i prawie już zapomniała o nim. Aż do tej chwili. Nie miała pewności iż to był Chudy. Choć ktoś znów uciekał... Jak kilka lat temu...

Mąż objął ją ramieniem. Przytulił do siebie.

- Musimy już wracać do przedziału. Pociąg zaraz rusza. Choć.

Powoli ruszyła za nim. Nie mógł zobaczyć spływającej łzy tęsknoty z jej oka.

Podpis: 

Rob Horn 15 lutego 2000
 

Dodaj ocenę i (lub) komentarz

wersja do druku

wyślij do znajomych

pokaż oceny

brak komentarzy

dodaj do ulubionych

ZALOGUJ SIĘ ŻEBY DODAĆ OCENĘ

Twoja ocena:
5 4,5 4 3,5 3 2,5 2 1,5 1

ZALOGUJ SIĘ ŻEBY DODAĆ KOMENTARZ
Twój komentarz:

zmień kolor tła zmień kolor tła zmień kolor tła zmień kolor tła

zmiejsz czcionkę czcionka standardowa powiększ czcionkę powiększ czcionkę
Moc słów Bliskie spotkania Podstęp
- Wojna przyszła do nas niepostrzeżenie - budzisz się pewnego ranka i już jest. - Gdzie jest, mamo? - zapytała matkę moja sześcioletnia siostra, przecierając zaspane oczy. - Wszędzie, moje dziecko, wszędzie... - odpowiedziała Chodźmy... Historia trudnej miłości, która powraca po latach.
Sponsorowane: 15Sponsorowane: 15Sponsorowane: 13
Auto płaci: 100

 

grafiki on-line

KATEGORIE:

więcej >

Akcja
Dla dzieci
Fantastyka
Filozofia
Finanse
Historia
Horror
Komedia
Kryminał
Kultura
Medycyna
Melodramat
Militaria
Mitologia
Muzyka
Nauka
Opowiadania.pl
Polityka
Przygoda
Religia
Romans
Thriller
Wojna
Zbrodnia
O firmie Polityka prywatności Umowa użytkownika serwisu Prawa autorskie
Reklama w serwisie Statystyki Bannery Linki
Zarejestruj się  Kontakt z nami  Pomoc
 

www.opowiadania.pl Copyright (c) 2003-2024 by NEXAR All rights reserved. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Prawa autorskie do publikowanych treści należą do ich autorów. Nazwy i znaki firmowe innych firm oraz produktów należą do ich właścicieli i zostały użyte wyłącznie w celu informacyjnym.