DRUKUJ

 

Nic

Publikacja:

 03-06-10

Autor:

 czytaj
Siedzę w knajpie patrząc na tych wszystkich ludzi z upodobaniem przegrywających swoje życie i wiem, że to ostatnie miejsce w tym mieście. Taka arka Noego, we wnętrzu której jakiś demon dał schronienie wszystkim tym, którzy nie załapali się na ostatni nocny autobus. Zmęczone ludzkie twarze mówią do siebie jakieś tandetne teksty, które już dawno straciły jakiekolwiek znaczenie.

-. . . no i wiesz, ja jej wtedy powiedziałem "jak ci się nie podoba to wynocha", a ona mi na to "sam sie wynoś głupku". . . - dym z papierosów kłębi się i szczypie w pijane oczy - . . . no to wyszedłem z domu. Co to za dom, co to za życie stary, z taką heterą? Sam nie wiem gdzie ja oczy miałem . . . - a potem jeszcze jedno piwo, albo lepiej setka wódki, żeby zabić tę samotność, żeby juz nic nie pamiętać.

Przewałkujemy jeszcze raz wszystkie nasze niepowodzenia. Tak długo możemy opowiadać o klęskach, że już nie pamiętam, które to piwo i która godzina mija. Dni podobne do siebie płyną tylko po to, żebyśmy wszyscy mogli o nich tu zapomnieć. Wiem, że od dawna nie słuchamy siebie nawzajem, ale tradycja jest tradycją…

-Jedno duże jasne i jedno niedorżnięte, tylko dolewaj do kreski i nie za dużo piany! - znajomy barman udaje, żę uważnie dzieli w myślach kufel na trzy części: jedna część portera na dwie częsci jasnego. A wszystko to tylko po to żeby zanurzyć się głębiej w tym pijanym towarzystwie.

Kaśka nawalona już alkoholem jak torpeda prowokuje łzy, żeby zabawić dwóch swoich znajomych, którzy już dawno przekroczyli wiek, w którym powinno się zacząć wieczorami siedzieć w domu i oglądać telewizję z puszką piwa w ręce. Ja palę skręta, którego po tajniacku nafaszerowałam zielskiem i powoli zmieniam się w kamerę rejestrującą ten żałosny spektakl.

-Ej, nie trzyj oczu bo się nie będzie liczyło!- mówi jeden z tych waranów, a Kasia koncentruje wszystkie swe siły na kanaliku łzowym. Zaraz wygra ten zakład, wiem, że potrafi płakać na zawołanie. Ona w ogóle potrafi płakać tak, jak nikt inny - wylewa z siebie łzy tak jak inni wylewają z siebie pot. W końcu ciało poddaje się jej woli i łza powoli toczy się po policzku. Dwa stare pryki śmieją się i komentują to jak wydarzenie sportowe. Nikt nie wie, że Kaśka ma ostanio powody do płaczu. Nikt nie wie tu nic o nikim.

-. . . mogę wam opowiedzieć kawał o zajączku który niesie film pornograficzny. . .

-Ten z koniem na drzewie? Strasznie stary kawał!

-Ale nie przypominam sobie innego, to wam opowiem ten. . .

Pojawił się nagle Mariusz. Mówi o sobie: "Mariusz jestem" - zagubiony w tym niemałym, zaszczurzonym mieście samotny boży głupiec. Pijany chłopak z podkrakowskiej wsi. Kasia włącza swóje teksty a la Halszka Wasilewska i oto przypadkowy podróżny, gra już główną rolę w naszym dzisiejszym nocnym filmie.

-To jest Basia, Agata, a jestem Kasia - ze swadą dziennikarki talk showu Kaśka dokonuje prezentacji. - Czemu taki miły chłopak chodzi sam po knajpach i to w walentynki? - robi przy tym swoją minę zatroskanej starszej siostry i już potok słów opuszcza pijaną głowę nagabywanego. Mariusz nabiera przekonania, że znalazł na swej drodze bratnie duszyczki. Zbyt młody i szczery by przejrzeć naszą grę. Zbyt pijany by dostrzec ironię. Robi mi się żal tych jego pijanych słów, rzucanych nam na pożacie. Ile trzeba mieć w sobie okrucieństwa, żeby bezczelnie drzeć łacha z przypadkowego prostaczka, który jest na tyle samotny by opowiadać obcym ludzim o swoich rozterkach.

- . . . a zanim wyszłem dzisiaj z domu to ze złości stłukłem lustro w przedpokoju. Teraz się boję wrócić, bo ojciec mnie na pewno zleje. - w jego oczach błyszczą pospołu: alkohol i emocje. - W ogóle nic mi się dzisiaj nie udaje. Umówiłem się z jedną dziewczyną, a kolega mi powiedział, że to straszna kurwa jest - no to poszedłem z tej knajpy, bo nie będe strugał debila no nie?

-Dobrze zrobiłeś - Kasia podtrzymuje konwersację - i prosze spotkałeś nas i możesz nam teraz wszystko opowiedzieć.

-Wy, dziewczyny to takie fajne jesteście, że ja was zapraszam na dyskoteke do Jerzmanowic . . . - pod stołem czuję bolesne kopnięcie Baśki, która z trudem opanowuje parsknięcie śmiechem - . . . albo jeszcze lepiej umówimy się na grila, u mnie, w Białym Kościele. Dobry pomysł, no nie?

-No to musisz nam dać swoj numer telefonu - Kasia gra do końca, nie stosując taryfy ulgowej - zdzwonimy się jak będzie cieplej na dworze. Napijesz się jeszcze piwa? Pożyczę ci pieniądze. - Mariusz cały wibruje radością idąc do baru po alkohol, a my buchamy śmiechem za jego pijanymi plecami. Każdy znalazł tu coś dla siebie. Nawet kolesie ze stolika obok, przysłuchujący się tej nocnej rozmowie mają bezpłatny show. Nasz bohater wieczoru wraca i gra toczy się dalej, gdy podpytywany opowiada nam swoje życie - równie płytkie jak nasze własne, mimo że nigdy się do tego nie przyznamy między kolejnymi kuflami piwa, papierosami i zapachem marihuany.

-. . . ja wiem że jest późno, ale nie idź jeszcze . . .

Data:

 1999

Podpis:

 Agata Jałyńska

http://www.opowiadania.pl/main.php?id=showitem&item=106

 

Powyższy tekst został opublikowany w serwisie opowiadania.pl.
Prawa autorskie do treści należą do ich twórcy. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Szczegóły na stronie opowiadania.pl