![]() |
|||||||||
Gniazdo orła |
|||||||||
![]() |
|||||||||
|
|||||||||
Gniazdo orła Ciężkie kroki starego Sunda dudniły na stopniach. Ten nie rytmiczny takt kuśtykania znał tu każdy. -Idę do Pana- myślał. Ale już nie bał się niczego. Pamiętał, kiedy był dzieckiem, cieszył się widząc drakar ojca, jarla z dalekiej północy. Pamiętał, opowieści o wikingu i Walhali. Potem był ogień...., a potem dłoń wojownika sclavinów. Do dzisiaj nie wiedział, czy mu dziękować za uratowanie życia, czy nienawidzieć za niewolę. Lata wśród sklavinów pamiętał słabo, dziwny język, i dziwne runy. Jakże inne od tych z północy, których uczył go dziadek. Potem waregowie, drakar kołyszący się powoli na fali, znajomy język. Ale nadzieje na wolność prysła wraz z Herzogiem. Został sprzedany. Od tego dnia zamek na samotnej skale był jego domem. Powoli przemierzał korytarze. Strażnicy znali go, jedni ignorowali go, a inni ignorująco wrzeszczeli: - dokąd? - Do Herzoga. Nikt nie śmiał go nie przepuścić. Kiedyś próbował uciec. Trzy dni błąkał się po bagnach by stać się zającem dla łowczych Herzoga. Pamiętał ból, gdy kły ogarów przebijały jego skórę, a także ból łamanych nóg. Celowo złożono je tak by zrosły się krzywo. -Nigdy nie uciekniesz więcej.- Śmiech ten powracał zawsze w jego koszmarach. Potem były ptaki, nauczono go układać sokoły. Jego tęsknota za utraconą wolnością powodowała, że ptaki ufały mu i pozwalały mu robić z sobą to, co chciał. Nikt nie umiał ich tak ułożyć jak on. Sokoły, jastrzębie i orły schwytane jako wolne stały się powolne jego gestom. Polowały jak żadne inne. Z biegiem lat jego sława rosła, niemniej ptaki stawały się coraz bardziej krnąbrne. Po jakimś czasie nie chciały słuchać nikogo poza nim. Więc, gdy przed kilkoma laty jeden z jego jastrzębi poranił syna herzoga, stopniowo odstawiano go od układania nowych ptaków. Ten orzeł był wyjątkowy. Postrzelony przez strażnika zamku, mimo że ranny, nie pozwolił się złapać knechtom herzoga. Musieli go mocno obić, by prawie martwego zanieść przed oblicze herzoga. Herzog go oddał jemu. - Chyba tylko ty, możesz coś jeszcze z nim zrobić. I zrobił. Ptak wyczuł ten sam głód wolności, który miał w sobie. Gdy Sund wynosił na szczyt wieży, pozwalał się opatrywać i karmić. Widział, że ptak zdrowieje. Widział też, że prawie martwy w ptaszarni herzoga, cudownie ożywał na szczycie wieży zwanej orlim gniazdem. Tego dnia miał być wyjątkowy dzień. Ściągnął opatrunki ze skrzydeł orła. Orzeł wiedział, że skrzydła są zbyt słabe. Ale mimo to, skoczył ku przepaści. Było coś niesamowicie pięknego, gdy opadał ku nieuchronnej śmierci, wybranej dobrowolnie. Tak pięknego, a jednocześnie tak przerażającego. Powoli kołując ku dołowi rozbił się o skały poniżej. Otworzyły się drzwi komnaty. - Sund stary głupcze, jak się zajmowałęś moim orłem. - Panie. Ten ptak oszalał, rzucił się ku przepaści, chociaż wiedział, że zginie. - Jesteś głupcem Sund, on wybrał śmierć niż niewolę, ale ty niewolniku, nie potrafisz tego zrozumieć. - Odejdź teraz, jutro zastanowię się, co z tobą zrobić. Szedł powoli, ponownie trzeszczały stopnie na wieży. Stanął na jej brzegu i zrozumiał wszystko. Skoczył ku wolności. Dwór Herzoga był przerażony. Nie tym, że ktoś spadł z wieży, Herzog czasem zrzucał skazańców z wież i murów, ale dziwnym pięknem opadania ku nieuchronnej śmierci. Od tego dnia nikt nie śmiał wejść na wieżę i stanąć na jej brzegu. Ten dziwny urok jest tam do dzisiaj. Jakieś tajemnicze piękno, dziwna tęsknota, która ciągnie nas ku przepaści. |
|||||||||
|
|||||||||
|
|||||||||
|
|||||||||
Powyższy tekst został
opublikowany w serwisie opowiadania.pl. |