![]() |
|||||||||
O czym szumisz wietrze? |
|||||||||
![]() |
|||||||||
|
|||||||||
O czym szumisz wietrze? Osoby: Virga- księżniczka spadkobierczyni tronu. Armis- ukochany Virgi, pan lasu Król- ojciec Virgi Stary dąb- doradca i myśliciel Wiatr- głos z niebios Lud- ogłupiona hołota Strażnik- człowiek hardy, lecz o sercu słabym. Akt pierwszy scena pierwsza Centrum miasta, Plac rynkowy, Armis w dybach, ubrany w skóry zwierząt dzikich, a Virga, w jedwabnej spódnicy, klęczy przy nim. Virga Czemu dałeś się złapać Luby mój, miły! Odpowiedz proszę Nim z ze smutku Serce me pęknie! Armis Zrobiłem to dla Ciebie Luba ma, byś ze wszystkich Najszczęśliwsza była. Virga Głupiś, żeś to zrobił! Teraz ja cierpieć Duszą całą swą będę. Armis Mam tajemnicę, Którą od lat strzeże, miałem cichą nadzieję że Ci się z niej zwierzę. Virga Mówże miły, bym twych Cierpień warta była Me serce posiadłeś już, Nic nie stracisz, jestem gotowa By tajemnicy twej dochować. (Armis opuszcza głowę i chwilę się zastanawia) Armis Dla mnie jesteś Utopią, Największym marzeniem, Uczuciem, które kocha Z odwzajemnieniem. Lecz kim ja jestem? Człowiekiem, Czy zwierzęciem? Człowiekiem fizycznie, Zwierzęciem wewnętrznie... Więc „czuć” to dla mnie Obce słowa, bo jak zwierz, Instynktem się chowam. Wybacz mi za cierpienia, W duchowej sferze, Ja tego nie rozumiem, Bo nic o tym nie wiem... Virga Więc ty mnie nie kochasz? Czy tak to mam rozumieć? O jakże okrutny stałeś się świecie, Że pokochałam mężczyznę, O którym nic nie wiem! Armis Źle to rozumiesz, droga ma Straciłem swe serce Kiedy na wojnę poszedłem. Zabito kochaną mą I od tamtej pory Zemstą pokutuję. Miłości wieki całe nie znałem, Aż u wrót mych oczu, Twe oblicze zastałem Virga Cóż mam przez to rozumieć? Żem tyko kochanką Twą, Co w wieczory w miłosnym uścisku spędzała? (W jej oczach pojawiają się łzy) Odejdź ode mnie dwulicowy łotrze. Już Cię nie kocham żegnaj, przepadnij! (Ucieka. Armis krzyczy za nią. ) Armis Poczekaj to nie tak! Skłamałem! Ja nigdy przedtem żadnej nie znałem, To On mi kazał tak powiedzieć, Bo miała to być tajemnica Teraz już nic, przepadło, odeszło... Akt pierwszy Scena druga Tenże sam plac. Król ze złotą koroną, w płaszczu purpurowym , Armis i strażnik z mieczem nie schowanym do pochwy. Armis Możecie mnie zabić, Za me uczynki, Już nie mam po co żyć! Król Jam myślał, żeś człowiek prawy, A ty moją córkę obdarłeś ze sławy, Źle zrobiłeś, żeś tam poszedł! Lud się domaga byś spłoną na stosie! Chłop co cię widział, Ze strachu nie umarł, I do mnie przybiegł By donieść coś czynił. Armis Czyń panie swą powinność Już żem stracił wszelką możliwość, Ja tam poszedłem, by królestwo twe ratować, Odprawiałem tam modły, Bo twa córa bezpłodna. Królestwo bez potomka Jest jak chmura bez nieba Co raz daje cienia, A raz grom na nieprzyjaciela! Król Milcz kłamco, oszuście niecny, Zginiesz za to, żeś zrobił tamto, Ja jestem król, co się nie myli, Ludu swego słucham By dobrze żyli. Skoro chłop powiedział, Żeś z diabłem w zmowie, To taka jest prawda I niech Bóg ma cię w obronie! Straż! (Wbiega strażnik) Pilnować go do wieczora. O zachodzie słońca przywiązać Do pala, chrustu narzucać I ludzi zwołać. Niechaj zobaczą jaki ja dobry! Tym czasem go pilnuj I słowa z nim nie zamień! Strażnik Tak królu, zrobię co każesz. (Król wychodzi) Akt pierwszy scena trzecia Ten sam plac, strażnik i Armis Armis Cyk, strażniku, podejdź tu proszę. Strażnik Nie mogę z tobą rozmawiać To zakazane, królowi dałem słowo, Że żaden wyraz przy twej osobie Nie przejdzie przez gardło moje! Armis I tak już żeś się odezwał. (Strażnik dziwi się.) Wiec posłuchaj mnie do końca. Mam prośbę do ciebie nie błahą, A mianowicie księżniczce przekaż, Żem kochał ją bardzo. Że serce jam oddał dla Starego Dębu, By zesłało jej dziecię, Co królestwo jej ojca przejmie. Poproś, by się jego spytała, O prawdę, którą prawię. Stałem się dziki, bo sumienie kazało. Kiedy ja umrę, kraj się zawali, Bo mnie na usługach lasu nie będzie, Wróg przyjdzie zza wzgórz, I stolicę zdobędzie, Nim dziecię skończy swe dziesięciolecie. I lud, co teraz mądry, Odda dobrego władcę, W ramiona wroga. Król, ratując wszystkich, Wroga rozsierdzi i on zrobi gładki porządek. Krew się poleje i kości rozsypią, Co to będzie? To koniec! Powiedz jej też, że dziś skłamałem, Że żadnej innej nigdy nie znałem. Rzekłem to, by się nade mną zlitowała, A ona jak Virga nim zrozumiała, wyparowała. Strażnik Nie wiem, czemu myślę, żeś prawdę rzeczesz, Zaraz, wnet do księżniczki pędzę I powiem, co mi przekazałeś. Niech się na własne uszy, Od wiatru pod dębem przekona, Że chłop nie miał racji, Że ty dla jej dobra... Armis No już dobrze idź, już idź, Czasu mało do zachodu zostało. (Strażnik zachowuje się jakby słucha głosu z niebios.) Strażnik Książę mój Leśny, to twoje ziemie, Więc ja już pędzę, to lecę! (Wybiega. Armis sam do siebie.) Armis Nazwał mnie Księciem Leśnym, Czemu to zrobił, sam nie wiem. Przecież Książę Leśny nie istnieje, To tylko legenda z baśni dziecięcej. Akt drugi Scena pierwsza. Ciemny las. Virga i Stary Dąb Virga Odezwij się Stary Dębie I mi powiedź czy to prawda Co mi strażnik powiedział! Stary Dąb Tak to prawda, sam mu kazałem, By ci to przekazał. Virga Kłamiesz, to nie prawda! Nie mogłeś tego zrobić, Boś tutaj, a on tam! To Ty jesteś szatanem, Co opętał mego kochanka! Każę cię ściąć! Zginiesz! Stary Dąb Możesz mnie zabić, Bez syna nie mam po co żyć. Twój kochany, to nasz Książę Leśny, Przezeń chowany. I tak bez niego, Korzenie me z ziemi wyjdą I runę jak kłoda, By się nigdy już nie odezwać. Skończy się me czuwanie, Nad królestwem tobie poddanym. I wróg zniszczy wszystko. To już koniec, przepadło. Lasy wytną, to was potruje, Ale co tam, zabobon górą! Virga Jak mam ci uwierzyć, To powiedz proszę, Jak to przekazałeś Strażnikowi memu, Że na taką odległość, To samo powiedział? Stary Dąb Rozmawiam z każdym, Przez podmuch wiatru, Który często w liściach mych gości I pomaga mi rozmawiać z wami. On mi również powiedział, O niecnych zamiarach Przeciwników waszych. Virga Więc to prawda... A ja go nie słuchałam. Jakie będą konsekwencje mego czynu? Czy to koniec królestwa mego? Stary Dąb Jeśli mój syn przeżyje I wróci do mnie, To wnuk mój królestwo wasze ocali, Bo mu powiem, gdzie wróg prawi. A jak to się nie stanie, To umrę i nic po tym, Co stać się może. Więc biegnij proszę, Ile masz tchu w sobie, I ratuj mego syna, Jak nie dla niego, To dla królestwa swego! Virga Już pędzę drogi ojcze, Już pędzę! (Wybiega) Stary Dąb Nazwała mnie ojcem. Jakie to słodkie dziewczę. Niestety nie zdąży, to koniec, marnota... Akt trzeci Scena pierwsza Plac rynkowy Armis przywiązany do słupa na stosie, król, tłum ludzi, kat i Wiatr przemawia zza sceny. Wiatr Popatrz na nich. Armis Kto to mówi? Wiatr To ja ojciec twój, Dąb Stary. Armis Ty jesteś ojcem mym? Więc to prawda, żem Leśnym Księciem? Wiatr Tak synu to prawda. Lecz to już nasz koniec, Nikt nas nie uratuje, Żegnaj, ja już odlatuję! Armis Ojcze zaczekaj! Nie wiem, co się stanie Z ludźmi nam poddanymi! (Milczy i nasłuchuje) Nie ma odpowiedzi. Czyli to koniec. (Armis Krzyczy do ludu) To koniec! Słyszycie wy marne istoty! Zgubicie przez to swoje prawości! W głupi zabobon wierzycie pewnie! Spójrzcie po sobie! Wy marne istoty! Jesteście nikim, nikim! Chwilę się zastanówcie cóż czynicie! Niewinnych, oświeconych na stosie palicie! Idee lepszego świata puszczacie z dymem! Słuchajcie, co krzyczą do was ze stosu! Wasi wnukowie będą ich czcili! Bo to ludzie mądrzy, co jak ja giną! Próbują wam powiedzieć, jak świat wygląda, Lecz wy, klapki na oczach, Nie chcecie słuchać. Beznadziejna z was miernota! Lud Spalić go, spalić! Szatan przez niego mówi! Spalić! Król Masz coś jeszcze do powiedzenia? (Armis milczy i patrzy przed siebie z poważną miną.) Milczenie słyszę. Czyli już koniec, Twych błyskotliwych wypowiedzi. Kacie! Wykonać mój rozkaz Niechże diabeł spłonie na stosie! Lud Spalić! Spalić! (Kat podkłada ogień.) Akt trzeci scena czwarta Plac rynkowy, Virga i Wiatr jako postać w kostiumie błękitnym, rozwianym. (Noc, stos jeszcze się tli. Virga wbiega na plac w porwanej sukni i pada na kolana przed stosem.) Virga Żegnaj mój luby, to moja wina. Nie chciałam cię słuchać I ślepa byłam. Teraz mój naród będzie zgubiony. Poszedł z dymem Wraz sercem twoim. (Płacze. Głos Wiatru zza sceny.) Wiatr Nie płacz kochana ma. Cokolwiek te słowa znaczą. Ja będę czuwał nad tobą I nad waszą samozagładą. Posiadacie broń potężną, Wszyscy razem wzięci, Jak się z niej nie nauczycie korzystać, To was ona samych zabije. Więc żegnaj i ucz ich tego, Co dowiedziałaś się ode mnie! Virga Ale ja nic nie wiem, Powiedz mi proszę, Co to za oręż? I czego mam uczyć, Mych poddanych? (Wiatr przelatuje przez scenę.) Wiatr Pomyśl nad tym! Pomyśl! Na pewno już wiesz, Tylko pójdź po rozum do... (Cisza) Koniec |
|||||||||
|
|||||||||
|
|||||||||
|
|||||||||
Powyższy tekst został
opublikowany w serwisie opowiadania.pl. |