DRUKUJ

 

O czym szumisz wietrze?

Publikacja:

 05-05-15

Autor:

 Dymeq
O czym szumisz wietrze?


Osoby:
Virga- księżniczka spadkobierczyni tronu.
Armis- ukochany Virgi, pan lasu
Król- ojciec Virgi
Stary dąb- doradca i myśliciel
Wiatr- głos z niebios
Lud- ogłupiona hołota
Strażnik- człowiek hardy, lecz o sercu słabym.




Akt pierwszy
scena pierwsza

Centrum miasta, Plac rynkowy, Armis w dybach, ubrany w skóry zwierząt dzikich, a Virga, w jedwabnej spódnicy, klęczy przy nim.

Virga
Czemu dałeś się złapać
Luby mój, miły!
Odpowiedz proszę
Nim z ze smutku
Serce me pęknie!

Armis
Zrobiłem to dla Ciebie
Luba ma, byś ze wszystkich
Najszczęśliwsza była.

Virga
Głupiś, żeś to zrobił!
Teraz ja cierpieć
Duszą całą swą będę.

Armis
Mam tajemnicę,
Którą od lat strzeże,
miałem cichą nadzieję
że Ci się z niej zwierzę.

Virga
Mówże miły, bym twych
Cierpień warta była
Me serce posiadłeś już,
Nic nie stracisz, jestem gotowa
By tajemnicy twej dochować.

(Armis opuszcza głowę i chwilę się zastanawia)

Armis
Dla mnie jesteś Utopią,
Największym marzeniem,
Uczuciem, które kocha
Z odwzajemnieniem.
Lecz kim ja jestem?
Człowiekiem,
Czy zwierzęciem?
Człowiekiem fizycznie,
Zwierzęciem wewnętrznie...
Więc „czuć” to dla mnie
Obce słowa, bo jak zwierz,
Instynktem się chowam.
Wybacz mi za cierpienia,
W duchowej sferze,
Ja tego nie rozumiem,
Bo nic o tym nie wiem...

Virga
Więc ty mnie nie kochasz?
Czy tak to mam rozumieć?
O jakże okrutny stałeś się świecie,
Że pokochałam mężczyznę,
O którym nic nie wiem!

Armis
Źle to rozumiesz, droga ma
Straciłem swe serce
Kiedy na wojnę poszedłem.
Zabito kochaną mą
I od tamtej pory
Zemstą pokutuję.
Miłości wieki całe nie znałem,
Aż u wrót mych oczu,
Twe oblicze zastałem

Virga
Cóż mam przez to rozumieć?
Żem tyko kochanką Twą,
Co w wieczory w miłosnym uścisku spędzała?

(W jej oczach pojawiają się łzy)

Odejdź ode mnie dwulicowy łotrze.
Już Cię nie kocham żegnaj, przepadnij!

(Ucieka. Armis krzyczy za nią. )

Armis
Poczekaj to nie tak!
Skłamałem!
Ja nigdy przedtem żadnej nie znałem,
To On mi kazał tak powiedzieć,
Bo miała to być tajemnica
Teraz już nic, przepadło, odeszło...

Akt pierwszy
Scena druga

Tenże sam plac. Król ze złotą koroną, w płaszczu purpurowym , Armis i strażnik z mieczem nie schowanym do pochwy.

Armis
Możecie mnie zabić,
Za me uczynki,
Już nie mam po co żyć!

Król
Jam myślał, żeś człowiek prawy,
A ty moją córkę obdarłeś ze sławy,
Źle zrobiłeś, żeś tam poszedł!
Lud się domaga byś spłoną na stosie!
Chłop co cię widział,
Ze strachu nie umarł,
I do mnie przybiegł
By donieść coś czynił.

Armis
Czyń panie swą powinność
Już żem stracił wszelką możliwość,
Ja tam poszedłem, by królestwo twe ratować,
Odprawiałem tam modły,
Bo twa córa bezpłodna.
Królestwo bez potomka
Jest jak chmura bez nieba
Co raz daje cienia,
A raz grom na nieprzyjaciela!

Król
Milcz kłamco, oszuście niecny,
Zginiesz za to, żeś zrobił tamto,
Ja jestem król, co się nie myli,
Ludu swego słucham
By dobrze żyli.
Skoro chłop powiedział,
Żeś z diabłem w zmowie,
To taka jest prawda
I niech Bóg ma cię w obronie!
Straż!

(Wbiega strażnik)

Pilnować go do wieczora.
O zachodzie słońca przywiązać
Do pala, chrustu narzucać
I ludzi zwołać.
Niechaj zobaczą jaki ja dobry!
Tym czasem go pilnuj
I słowa z nim nie zamień!

Strażnik
Tak królu, zrobię co każesz.

(Król wychodzi)

Akt pierwszy
scena trzecia
Ten sam plac, strażnik i Armis

Armis
Cyk, strażniku, podejdź tu proszę.

Strażnik
Nie mogę z tobą rozmawiać
To zakazane, królowi dałem słowo,
Że żaden wyraz przy twej osobie
Nie przejdzie przez gardło moje!

Armis
I tak już żeś się odezwał.

(Strażnik dziwi się.)

Wiec posłuchaj mnie do końca.
Mam prośbę do ciebie nie błahą,
A mianowicie księżniczce przekaż,
Żem kochał ją bardzo.
Że serce jam oddał dla Starego Dębu,
By zesłało jej dziecię,
Co królestwo jej ojca przejmie.
Poproś, by się jego spytała,
O prawdę, którą prawię.
Stałem się dziki, bo sumienie kazało.
Kiedy ja umrę, kraj się zawali,
Bo mnie na usługach lasu nie będzie,
Wróg przyjdzie zza wzgórz,
I stolicę zdobędzie,
Nim dziecię skończy swe dziesięciolecie.
I lud, co teraz mądry,
Odda dobrego władcę,
W ramiona wroga.
Król, ratując wszystkich,
Wroga rozsierdzi i on zrobi gładki porządek.
Krew się poleje i kości rozsypią,
Co to będzie?
To koniec!
Powiedz jej też, że dziś skłamałem,
Że żadnej innej nigdy nie znałem.
Rzekłem to, by się nade mną zlitowała,
A ona jak Virga nim zrozumiała, wyparowała.

Strażnik
Nie wiem, czemu myślę, żeś prawdę rzeczesz,
Zaraz, wnet do księżniczki pędzę
I powiem, co mi przekazałeś.
Niech się na własne uszy,
Od wiatru pod dębem przekona,
Że chłop nie miał racji,
Że ty dla jej dobra...

Armis
No już dobrze idź, już idź,
Czasu mało do zachodu zostało.

(Strażnik zachowuje się jakby słucha głosu z niebios.)

Strażnik
Książę mój Leśny, to twoje ziemie,
Więc ja już pędzę, to lecę!

(Wybiega. Armis sam do siebie.)

Armis
Nazwał mnie Księciem Leśnym,
Czemu to zrobił, sam nie wiem.
Przecież Książę Leśny nie istnieje,
To tylko legenda z baśni dziecięcej.



Akt drugi
Scena pierwsza.
Ciemny las. Virga i Stary Dąb

Virga
Odezwij się Stary Dębie
I mi powiedź czy to prawda
Co mi strażnik powiedział!

Stary Dąb
Tak to prawda, sam mu kazałem,
By ci to przekazał.

Virga
Kłamiesz, to nie prawda!
Nie mogłeś tego zrobić,
Boś tutaj, a on tam!
To Ty jesteś szatanem,
Co opętał mego kochanka!
Każę cię ściąć!
Zginiesz!

Stary Dąb
Możesz mnie zabić,
Bez syna nie mam po co żyć.
Twój kochany, to nasz Książę Leśny,
Przezeń chowany.
I tak bez niego,
Korzenie me z ziemi wyjdą
I runę jak kłoda,
By się nigdy już nie odezwać.
Skończy się me czuwanie,
Nad królestwem tobie poddanym.
I wróg zniszczy wszystko.
To już koniec, przepadło.
Lasy wytną, to was potruje,
Ale co tam, zabobon górą!

Virga
Jak mam ci uwierzyć,
To powiedz proszę,
Jak to przekazałeś
Strażnikowi memu,
Że na taką odległość,
To samo powiedział?

Stary Dąb
Rozmawiam z każdym,
Przez podmuch wiatru,
Który często w liściach mych gości
I pomaga mi rozmawiać z wami.
On mi również powiedział,
O niecnych zamiarach
Przeciwników waszych.

Virga
Więc to prawda... A ja go nie słuchałam.
Jakie będą konsekwencje mego czynu?
Czy to koniec królestwa mego?

Stary Dąb
Jeśli mój syn przeżyje
I wróci do mnie,
To wnuk mój królestwo wasze ocali,
Bo mu powiem, gdzie wróg prawi.
A jak to się nie stanie,
To umrę i nic po tym,
Co stać się może.
Więc biegnij proszę,
Ile masz tchu w sobie,
I ratuj mego syna,
Jak nie dla niego,
To dla królestwa swego!

Virga
Już pędzę drogi ojcze,
Już pędzę!

(Wybiega)

Stary Dąb
Nazwała mnie ojcem.
Jakie to słodkie dziewczę.
Niestety nie zdąży, to koniec, marnota...

Akt trzeci
Scena pierwsza
Plac rynkowy Armis przywiązany do słupa na stosie, król, tłum ludzi, kat i Wiatr przemawia zza sceny.

Wiatr
Popatrz na nich.

Armis
Kto to mówi?

Wiatr
To ja ojciec twój, Dąb Stary.

Armis
Ty jesteś ojcem mym?
Więc to prawda, żem Leśnym Księciem?

Wiatr
Tak synu to prawda.
Lecz to już nasz koniec,
Nikt nas nie uratuje,
Żegnaj, ja już odlatuję!

Armis
Ojcze zaczekaj!
Nie wiem, co się stanie
Z ludźmi nam poddanymi!

(Milczy i nasłuchuje)

Nie ma odpowiedzi.
Czyli to koniec.

(Armis Krzyczy do ludu)

To koniec! Słyszycie wy marne istoty!
Zgubicie przez to swoje prawości!
W głupi zabobon wierzycie pewnie!
Spójrzcie po sobie! Wy marne istoty!
Jesteście nikim, nikim!
Chwilę się zastanówcie cóż czynicie!
Niewinnych, oświeconych na stosie palicie!
Idee lepszego świata puszczacie z dymem!
Słuchajcie, co krzyczą do was ze stosu!
Wasi wnukowie będą ich czcili!
Bo to ludzie mądrzy, co jak ja giną!
Próbują wam powiedzieć, jak świat wygląda,
Lecz wy, klapki na oczach,
Nie chcecie słuchać.
Beznadziejna z was miernota!

Lud
Spalić go, spalić!
Szatan przez niego mówi!
Spalić!

Król
Masz coś jeszcze do powiedzenia?

(Armis milczy i patrzy przed siebie z poważną miną.)

Milczenie słyszę.
Czyli już koniec,
Twych błyskotliwych wypowiedzi.
Kacie! Wykonać mój rozkaz
Niechże diabeł spłonie na stosie!

Lud
Spalić! Spalić!

(Kat podkłada ogień.)

Akt trzeci
scena czwarta
Plac rynkowy, Virga i Wiatr jako postać w kostiumie błękitnym, rozwianym.

(Noc, stos jeszcze się tli. Virga wbiega na plac w porwanej sukni i pada na kolana przed stosem.)

Virga
Żegnaj mój luby, to moja wina.
Nie chciałam cię słuchać
I ślepa byłam.
Teraz mój naród będzie zgubiony.
Poszedł z dymem
Wraz sercem twoim.

(Płacze. Głos Wiatru zza sceny.)

Wiatr
Nie płacz kochana ma.
Cokolwiek te słowa znaczą.
Ja będę czuwał nad tobą
I nad waszą samozagładą.
Posiadacie broń potężną,
Wszyscy razem wzięci,
Jak się z niej nie nauczycie korzystać,
To was ona samych zabije.
Więc żegnaj i ucz ich tego,
Co dowiedziałaś się ode mnie!

Virga
Ale ja nic nie wiem,
Powiedz mi proszę,
Co to za oręż?
I czego mam uczyć,
Mych poddanych?

(Wiatr przelatuje przez scenę.)

Wiatr
Pomyśl nad tym!
Pomyśl!
Na pewno już wiesz,
Tylko pójdź po rozum do...

(Cisza)

Koniec

Data:

 Napisane? Oj dawno, dawno, kiedy Słońce było młode

Podpis:

 Dymeq

http://www.opowiadania.pl/main.php?id=showitem&item=15435

 

Powyższy tekst został opublikowany w serwisie opowiadania.pl.
Prawa autorskie do treści należą do ich twórcy. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Szczegóły na stronie opowiadania.pl