DRUKUJ

 

Ten widok jest ci dobrze znany, gdy stoisz na prze

Publikacja:

 05-06-21

Autor:

 fixon
Walka. Można tak nazwać czynność którą wykonujemy codziennie, w każdej chwili, o każdej porze dnia i nocy. Lecz nie należy jednak brać tego w dosłownym tego słowa znaczeniu. Zaczyna się ona wraz z otwarciem oczu po długim i mocnym lub słabym i niespokojnym śnie. A kończy się gdy wyczerpani padamy na łoże i pogrążamy się w błogim zapomnieniu pana snu.
Czy potrafisz stawić czoła wyzwaniu jakie niesie życie z wszystkimi swymi smutkami i radościami? Tak naprawdę dotyczą one tylko twej osoby. To tylko ty pozwalasz się nimi opętać i tylko ty dajesz im siłę.
A co przyniesie nam jutrzejszy dzień? Już możesz zacząć się go bać lub skakać z radości nie mogąc się go doczekać. A on mimo wszelkich możliwych przeciwnośći i tak nadejdzie.
Czy nie odnosisz czasem wrażenia iż wszystko co robisz jest pozbawione jakiegokolwiek sensu? Nie pozwala wszak wydostać się z własnych pęt, którymi jesteśmy skrępowani. Tak naprawdę jedynym instynktem który w nas nieprzerwanie trwa jest instynkt życia, przetrwania, przeżycia. Gdy stracimy już wszystko co mieliśmy, on pozostanie. Nie pozwalając nigdy o nim zapomnieć.
Nauka życia jest trudną sztuką. Jedyne wskazówki które możemy otrzymać wynikają z obserwacji świata, ludzi, rzeczy. Poznając skutki i przyczyny ich działania uczymy się postępować w przypadku gdy będzie to także dotyczyć nas.
Wiele rzeczy jest bardzo podobnych do siebie. Nawet można by rzec, iż wszyscy robią dokładnie to samo. Bez jakiejkolwiek odmienności. Gdzie oryginalność? Ze strachu przed wytknięciem palcami nie mamy siły na zrobienie czegoś według swego uznania, mimo iż może być ono odmienne od większości. Strach zaciska nam gardło nie pozwalając na jakiekolwiek działanie. I znów po raz kolejny przechodzimy do bierności.

Przypominam sobie takie oto zdarzenie. Dość dawno temu zdarzyło mi się wejść przypadkowo do łazienki, która była już naturalnie zajęta przez osobę, może nawet dwie. I to płci przeciwnej. Naturalnie kąpały się razem, szczęśliwe i roześmiane z własnego towarzystwa. Pierwsze co mi towarzyszyło po przekroczeniu drzwi łazienki to poczucie wstydu i zakłopotania. Naturalnie zacząłem przepraszać i mimo iż bardzo chciałem choć przez chwilę spojrzeć na ich jędrne i mokre ciała to zakodowany wstyd nie pozwalał mi na to. Gdy jednak po krótkiej chwili uświadomiłem sobie zabawność całej sytuacji, wstyd minął a uśmiech pojawił się na mej twarzy. Zacząłem flirtować. Sam nawet byłem gotów rozebrać się i wskoczyć na trzeciego. Lecz moja kandydatura większością głosów została odrzucona.

W każdym szaleństwie jest metoda. Ta stara doktryna nigdy nie zostanie zapomniana, wręcz przeciwnie nabiera coraz większych rumieńców. Czasami szaleństwo jest jedyną metodą przetrwania. Niemożność spełnienia siebie, własnych celów ani niemożność postępowania według własnych zasad, lecz przeciwnie, według zasad narzucanych nam przez większość powoduje popadanie w coraz mętniejsze wody naszej osobowości. Na zewnątrz niby wszystko wygląda dobrze. A w środku? Czara goryczy kipi, wydobywając się powoli na zewnątrz. Każde marzenie niweczone w słowach innych. Bezradność. Siły powoli opuszczające nas. Wpływ środowiska, marzenia o innym lepszym świecie. Gdzieś tam... Najpierw trzeba spojrzeć pod nogi. Z czego jest zbudowane podłoże?

Był czas iż dużo podróżowałem po kraju. Szczególnie umiłowałem sobie lasy i wioski które znajdowały się zawsze koło nich. Czasami trafiałem też do miasteczek. Przypadkowo spotkani ludzie czasami częstowali piwem a ja odwdzięczałem się w zamian opowieściami i przygodami, które przydarzały mi się w mojej wędrówce. Kiedyś wędrując tak przez lasy trafiłem aż w okolice Śląska. Czuć to było po zapachu unoszącym się w powietrzu. Śląsk zawsze potrzebował rąk do pracy. Wydobycie węgla wymagało wiele, bardzo wiele rąk do pracy. Zapotrzebowanie na węgiel stale wzrastało. Ci którzy chcieli pracować, mieli tutaj niepowtarzalną szansę na znalezienie jej.
Gdy stanąłem przed sklepem i przeliczyłem pieniądze, zorientowałem się iż nie starczy mi na piwo. Zawsze jednak z sytuacji wybawia nas opatrzność. Zaczepiony przypadkowo kolega uraczył mnie potrzebną sumą. Rozpoczęliśmy rozmowę. Właśnie starał się o papier by być starszym ślusarzem. Szkolenie, które niedawno skończył pozwalało mu na to. Pozostało jeszcze odebrać zaświadczenie. Lecz jak to zawsze w życiu bywa, nic nie może pójść tak jakbyśmy tego oczekiwali. Gdzieś zaginęły jego dokumenty. Musiał czekać, mimo iż inni od niego z grupy już szukali pracy. On jednak musiał czekać i tracił cenny czas. Po chwili rozmowy polubiłem go. Pomyślałem sobie iż może ja też bym się chwycił czegoś konkretnego, zapuścił korzenie. Lecz by ukończyć kurs pomyślałem, na pewno potrzeba nieco grosza, którego jak zwykle nie posiadam. Od niego dowiedziałem się iż za kurs nic się nie płaci, po prostu spłaca się go gdy znajdę pracę i otrzymam pierwsze pobory. To znacznie upraszczało sprawę. Już byłem prawie zdecydowany. Nawet zaoferował bym mieszkał z nim w pokoju robotniczym. Możliwość zamieszkania z nim bardzo mi odpowiadała. Lecz po chwili uzmysłowiłem sobie iż tak naprawdę jedyną rzeczą jaką cenie w życiu jest wolność, którą tak umiłowałem. Porozmawialiśmy jeszcze chwilę i każdy z nas udał się w sobie tylko znaną stronę.

Czy on nigdy nie traci pewności siebie? Obserwując go przez długi czas dochodzimy do wniosku iż na pewno nie. Jego twarz nigdy nie przybiera formy zakłopotania czy wstydu. Takie stany umysłowe nie są mu znane. A więc co tak naprawdę w nim siedzi? Nikt tego nie wie, lecz starannie jest to zagłuszane przez wszelkiego rodzaju używki. Alkohol to już codzienność. Maryśka nie powoduje już takiej zabawy jak kiedyś. Fedka, jest już tylko zwykłym białym proszkiem, który na niewielki czas przyśpiesza krążenie krwi. Kwas nie jest tym, czym miałby według niego być. A wszystkie ciężkie narkotyki? Ta droga wciąż jeszcze go nie dotyczy. Czasami zdarza się, ale ma jeszcze resztki instynktu samozachowawczego. Większą przyjemność czerpie jednak z mieszanek. Trochę tego, trochę tamtego. Najważniejsze to porządnie się zajebać. By zapomnieć. O czym?
Przychodzi mi na myśl historyjka z "Małego księcia". Mianowicie Mały Książe ląduje na planecie, na której znajduje się pijak. Jedyną rzeczą którą tam robi jest opróżnianie butelki z alkoholem, która kolejnego dnia jest napełniona od nowa. I tak w koło. Gdy Mały Książę zadaje mu pytanie czego wciąż nieprzerwanie pije pijak odpowiada iż pije po to by zapomnieć. O czym zapomnieć? Pyta książę. O tym że jestem pijakiem. Czy to jest dostateczne wyjaśnienie?

Z otchłani wspomnień przywołuję swój obraz. Stoję przed klatką i próbuję odpalić papierosa. Zajmuję mi to chwilę czasu. Na szczególną uwagę zasługuje pora roku. Jest zima a ja mając nogi obute w trampki, w katanie i szaliku, który niby ma chronić mi szyję. Z plastikowej półtoralitrowej butelki pociągam większy łyk pomarańczowego napoju. Skrzywiam się. Wytrawny obserwator zaobserwuje iż to nie jest zwykły napój. Znajduje się tam coś jeszcze... Wystarczy spojrzeć na mą osobę. Jest po prostu pijana. Rusza ona w dalszą drogę. Przemierza cmentarz, gdy pragnie przejść przez drogę i znaleźć się na chodniku nie zważa na przejeżdżające samochody. Jeden z takich pojazdów omal nie wpada na niego. Wyskakująca z niego postać wydziera się wściekłym głosem. Krzyczy iż gdyby w porę nie zahamował to ktoś najprawdopodobniej leżał by teraz pod kołami. Jeżeli już tak usilnie chce ze sobą skończyć, to niech skoczy na przykład z okna lub balkonu. Tak mniej więcej wyglądał monolog człowieka, który miał okazję się na kimś wyładować. On nawet nie zwraca uwagi na tą postać, tylko rusza dalej przed siebie. Z samochodu wysiada dziewczyna. On pyta ją czy nie wie kto to był? Ona rozpoznaje w nim dawnego lidera, dawno już nie istniejącego zespołu „Smoke”. Przypomina mu dawne przeboje takie jak „Ja i ty” lub „W moich sanch”. Przypomina mu iż kiedyś podobało mu się przecież. On jednak krótko stwierdza, iż już mu to się nie podoba. Zadaje pytanie co mu się w ogóle przytrafiło. Ona odpowiada iż ten stan to podobno przez dziewczynę. Sam zastanawia się jak można doprowadzić się do takiego stanu przez dziewczynę? Stwierdza iż jakby się dłużej przyjrzeć tej postaci to można by powiedzieć iż to już nie jest człowiek a właściwie tylko jego cień. Ona jednak mówi tajemniczo iż cień już go opuścił. To kim on jest? Nikim. On ma jednak nadzieję iż ona go nigdy nie opuści. Ona mówi iż nie ośmieliłaby się. Wsiadają w samochód i odjeżdżają. Rusza dalej przed siebie. Idzie chodnikiem ze wzrokiem utkwionym w ziemię. Nagle jakiś samochód zatrzymuje się i wyskakuje z niego osoba i woła jego. Ten odwraca głowę. Poznaje swego kolegę. Podnosi rękę w geście przywitania. Na jego twarzy pojawi się wymuszony uśmiech. Pyta go w którą stronę się udaję. Ten wskazuje od niechcenia kierunek ręką. Kolega proponuje mu podwiezienie. Gdy jadą kolega mówi iż nie warto pić z powodu jakieś tam kobiety. I tylko dlatego iż nie wyszło. „Zbyt łatwo się poddajesz. Rozumiem iż ci się spodobała, rozumiem iż zaprosiłeś ją do lokalu i zacząłeś z nią o tym rozmawiać. Rozumiem że powiedziałeś jej co do niej czujesz. Powiedziałeś jedno słowo za dużo. A wszystko przez to iż za dużo wtedy wypiłeś. Gdybyś rozmawiał z nią na trzeźwo to wszystko inaczej by się skończyło. Kto wie, może nawet szczęśliwie? Na wyznanie to jednak po trzeźwemu nigdy byś się jednak nie zdobył. Zbyt mało odwagi. No i dylemat gotowy. A że nie potrafisz go w żaden sposób rozwiązać to starasz się o tym wszystkim zapomnieć. A tak naprawdę to tylko...” Nagle podczas jazdy otwiera drzwi, jakby chciał wysiąść. Ten gwałtownie hamuje. Wysiada i rusza w powrotną stronę. Już nie chce iść tam gdzie miał iść. Zostawia kolegę w zdumieniu. Postanawia wrócić do domu. Chciał pobyć przez chwilę sam. Włączył magnetofon i udał się z butelką na balkon. Chłód był jego jedynym przyjacielem. Słyszy że ktoś puka, lecz nie miał żadnej ochoty na widzenie się w tej chwili z kimkolwiek. Drzwi zostają otworzone i osoba lub też może osoby wchodzą do środka. Odnajdują go na balkonie. Pytają się co tu robi? Lecz to pytanie wydaje się zbędne. Widzą przecież do połowy napełnią butelkę. Sami mogą wyciągnąć wnioski. I wyciągają. Jeden stwierdza iż on ciągle i nieprzerwanie pije. Drugi mówi mu że jest pojebany! Wszyscy stoją przez chwilę w ciszy, nikt nie wie za bardzo co powiedzieć. W końcu jeden wyrywa mu butelkę z ręki gdyż chce się tego napić. Pociąga łyka i na jego twarzy pojawia się zdumienie, lecz za chwilę wybucha śmiechem. Gdy drugi zobaczył leżącego kolegę na ziemi i pękającego ze śmiechu z nieśmiałością sięgną po butelkę. Gdy i on łyknął też popadł w obłędny śmiech. I przez śmiech komunikuje innym iż przez cały ten czas oszukiwał ich że jest pijany. Przez ten cały czas pił zwykłego ptysia, a nie jakiś tam rozrobiony spirytus. To nie ja, lecz alkohol oszukuje chciałem powiedzieć, lecz przez ten śmiech ze mnie nie potrafiłem wykrztusić żadnego słowa.

Jak trudno jest przyrzec sobie iż od jutrzejszego dnia pozbędziesz się jednego z nałogów, który przez długi czas zatruwał ci życie. Który to już raz podejmujesz wyzwanie? Czy tym razem zwyciężysz, czy też po chwili na rzec silniejszego nałogu niż twa wola poddasz się mu znów. W środku jednak bardziej wyniszczonym psychicznie po nieudanej i sromotnie przegranej walce. Im więcej razy próbujesz, tym za każdym razem wierzysz coraz mniej w wygraną. Coraz bardziej słabszy i słabszy... Lecz wiara zawsze w tobie pozostanie. To ona każe ci próbować wciąż od nowa i nowa.

Któregoś razu w ramach pokuty, czy może też by się sprawdzić zamierzałem biec od naszego miasteczka aż do morza. Raczej chciałem dobiec gdzieś do Elbląga i zamoczywszy się w naszym morzu wrócić z powrotem. Szczytny cel i jakże wymagający. Zmuszający do wielkiego samozaparcia i wytrwałości.
Na początkowej trasie zamierzał mi towarzyszyć Kanapa. Chciał się udać do jednej z wiosek. Tam prawdopodobnie znajdowała się jego znajoma. Wystartowaliśmy szybko. Od razu chciałem narzucić sobie mocne tempo, by ten bieg nie trwał zbyt długo. I nie stał się nużący. Do wioski dotarliśmy dosyć szybko. Widzieliśmy jak dziewczyny zrywają wiśnie. Było to lato a więc pora na nie. Wypatrując wśród nich zobaczył w końcu swą znajomą. Zakrzyknął do niej. Ta zwróciła na niego uwagę. Kazała jednak poczekać nim nie skończy roboty. Zajmie jej to jeszcze kilka godzin. Było mniej więcej południe, a wszystkie pracowały do godziny osiemnastej. Czekanie umililiśmy sobie rozmową. Gdy nastała odpowiednia godzina pojawiły się wszystkie pracownice. Wśród nich spostrzegłem też Nutę. Nasze spojrzenia skrzyżowały się tylko przez chwilę. To jednak zapewniło nam wystarczająco wrażeń jak na dzisiejszy wieczór. Dziewczyny trzymały w rękach butelki po winie. Nie chciało mi się jednak wierzyć iż piły normalnie tanie wino. Zapytałem się z czego piją sok, poczułem pragnienie więc zmierzałem się trochę napić. Lecz nie przepadałem za wszystkimi rodzajami soków, więc naturalnie chciałem zorientować się w smakach. Nuta udzieliła mi wymijającej odpowiedzi i podała butelkę. Pociągnąłem jeden łyk. Gdy to zrobiłem zdałem sobie sprawę iż nigdzie dalej już nie pobiegnę. Szykuje się niezła imprezka a ja nigdy żadnej nie przegapiałem. Znów ująłem butelkę i wlałem w siebie całą jej zawartość. Łyk po łyku. Gdy ją kończyłem i zaobserwowałem iż wszyscy mi się bacznie przyglądają a ich twarze przybierają wyraz bezbrzeżnego zdumienia. Odstawiłem butelkę i roześmiałem się głośno. Nagle zdałem sobie sprawę z zabawności sytuacji. Może już nigdy nie dobiegnę do tego Elbląga i nikt nie będzie mnie za to podziwiał. Ale potrafię jeszcze zadziwiać ludzi innymi rzeczami. Może nie tak wielkimi ale zawsze jednak. Nie dobiegnę ale skończę.

Ciekawość. Jest wiecznie niezaspokojona. Ciągle odkrywanie, poznawanie, obserwowanie. Ta wieczna żądza poznania. Lecz jest to jedyna forma poznania świata. Obserwacja. Jedyne co jest potrzebne to odrobina odwagi. A potem pozostaje już tylko działanie. Ileż nowych twarzy i miejsc czeka na każdego, kto tylko zechce wyruszyć.

Czasami masz ochotę pozwiedzać rejony swego miasta, gdzie jeszcze nie miałeś okazji być. Mieszkasz w jego pierwszej lepszej części, więc nigdy nie miałeś żadnej potrzeby by udać się w jego gorszą część. Lecz usłyszałeś już od kilku osób iż tamta druga połowa dosyć mocno się rozwinęła powstało wiele nowych sklepów i wiele usług. Ktoś w końcu zaczął inwestować w tamtej części. Chciałeś po prostu zobaczyć jak wygląda teraz.
Ja osobiście miałem drobny interes w tamtych stronach. Miałem właśnie się ostrzyc. Mogłem to zrobić naturalnie gdzieś tu u siebie na mieście, lecz chciałem to zrobić gdzieś w tamtych stronach.
Gdy dotarłem na miejsce od razu można było zauważyć różnicę. Ja sam byłem tu ostatnio dawno temu, jak byłem jeszcze dzieckiem. Nie było tu nic poza kilkunastoma domami. Ktoś, kto by tu trafił pierwszy raz mógłby pomyśleć że to oddzielne miasteczko. Kto wie czy ta część nie zażąda autonomii i nie będzie chciała kiedyś odłączyć się od reszty?
Dzisiejszego dnia był dzień targowy, więc domyśliłem się iż stąd jest tylu ludzi. Na poboczach drogi widziałem pełno warzyw i owoców, które rolnicy poprzywozili ze swych gospodarstw i w obecnej chwili sprzedawali. Ja sam jedna udałem się na poszukiwanie fryzjera. Gdy dotarłem do hal, miejsca gdzie zawsze w każdym mieście mieszczą się drobni usługodawcy i drobne zakłady wiedziałem iż gdzieś tu odnajdę fryzjera.
Mój wzrok padł na osobę pewnej kobiety, która właśnie sprzątała włosy miotełką i zgarniała je na szufelkę. Nasze spojrzenia skrzyżowały się, przez moment przyglądaliśmy się sobie, lecz to ona pierwsza spuściła wzrok i podjęła przerwaną pracę. Wiedziałem iż to tu chcę się obciąć. Podejrzewałem iż jest to fryzjer wyłącznie męski, ale wiedziałem iż jak człowiek chce to może dużo. Pewnym krokiem wszedłem do środka. Podszedłem i grzecznie zapytałem czy mógłbym się tu ostrzyc. Powiedziała iż w zasadzie obcinają tu tylko kobiety, lecz w moim przypadku może zrobić wyjątek. Powiedziała bym usiadł sobie wygodnie na fotelu a ona przygotuje maszynko-golarkę. Nagle po mojej lewej stronie za zasłony wyszły dwie nagie nastoletnie dziewczyny. W pierwszej chwili odwróciłem wzrok by udawać iż niczego nie dostrzegam, lecz po pewnej chwili powiedziałem sobie iż mogę w zasadzie popatrzeć, wszak samym patrzeniem nie skrzywdzę nikogo. Więc przyglądałem się im chwilę jak znikają za kolejnym parawanem. Może kręcą tu gdzieś filmy porno z nastoletnimi dziewczynami, pomyślałem? Świat wszak kryje wiele tajemnic. Fryzjerka była zmieszana tą całą sytuacją. Powiedziałem iż nie musi czuć się winna tym iż zobaczyłem nagie dziewczęta. Wszak widziałem znacznie odważniejsze sceny, choć muszę przyznać iż rzeczywistość jest znacznie bardziej podniecająca. Ta odpowiedź znacznie poprawiła jej humor. Poczęła strzyc. W czasie strzyżenia zapytałem o której kończy pracę, gdyż chciałbym ją zaprosić na dobrą kawę w jednej z pobliskiej restauracyjce. Nie odmówiła, a wręcz przeciwnie była bardzo zadowolona z takiego obrotu sprawy.
Czasami warto zaryzykować wypad w nieznane tereny by sprawdzić tam siebie, może przy okazji przydarzy się nam coś ciekawego?

Jest tyle miejsc, które można odwiedzić i tyle ludzi, których można poznać. Lecz nie odnosisz czasem wrażenia iż tak naprawdę wszystko to jest takie same. Jednobarwne i niewiele się od siebie różniące. Wystarczy poznać tylko kilka osób, by wydać opinię o całym mieście. Wystarczy odwiedzić kilka miejsc, by poznać każdy zaułek w mieście. I nic po za tym więcej. Tak jakbyś był odgrodzony jakimś niewidzialnym murem lub ścianą. Do poruszania masz tak naprawdę niewiele miejsca. By udać się gdzieś dalej i poznać inne miejsca i ludzi brak ci wiary. Wiarę to odebrało ci to miasto i jego niewidzialna, otaczająca cię ściana.

Czy dobre wychowanie w domu o dobrych tradycjach, wychowaniu, pochodzeniu rodziców zapewnia młodemu człowiekowi start w dorosłe życie z naprawdę przygotowaną psychiką, którą może stawić czoła życiu?

Próbuję przywołać wspomnienia z dzieciństwa. Jedyne co zawsze pamiętam to wnętrze domu. Bardzo dużego domu, z ogromną ilością pokoi, piwnic, czy poddaszy. Rodzice byli z pochodzenia szlachcicami i odziedziczyli dom po ich rodzicach. Ze mną miało być prawdopodobnie tak samo. Lecz rodziców rzadko pamiętam, tylko ich surowe zasady, które i mi wpajali. Że świat na zewnątrz jest zły, że ludzie to lenie i krętacze, że najchętniej żyli by za cudze pieniądze. A w ogóle to ważny jest dzień, a przyszłość się dla nich nie liczy.
Byłem jedynakiem i strasznie doskwierała mi samotność. Co prawda para służących miała w naszym domu syna, ale był kilka lat młodszy i już właściwie pogodził się ze swą przyszłością, że zostanie tak jak jego rodzice, służącym. Cały czas ulegał we wszystkim i nie mogłem z nim nawiązać rywalizacji, czy dyskusji o świecie, który tak bardzo chciałem poznać. Nie czuł tej niezdrowej fascynacji światem, którą ja czułem i której tak pragnąłem. Nawet nie miałem szans na szkołę, z której tak się cieszyłem, że pójdę. Rodzice zapewnili mi naukę w domu. To do domu przychodzili nauczyciele i wpajali mi wiedzę, którą powinienem poznawać w szkole. Każda moja próba wyjścia na świat zewnętrzny kończyła się niepowodzeniem, i oczywiście mową że na zewnątrz świat jest zły i zmarnowany. Że jedynie ocalić można tylko to co jest w środku domu.
Myślałem tylko o jednym, kiedy osiągnę pełnoletniość i wyrwę się z domu. I w końcu nadszedł ten upragniony czas.
Rzuciłem się w wir życia: rozmowy, nocne posiedzenia, opary alkoholu, dym z fajki z magicznym ziołem, grzybki, które pozwalały poznać inną stronę świata, którą byłem tak zafascynowany. I im bardziej pragnąłem poczuć czy zrozumieć swe pragnienie ciekawości świata, tym bardziej czułem że w tym pędzie nie ma tak naprawdę życia, że chwilowa zabawa, kończy się szybko, pozostawiając pustkę nie do wypełnienia. Że spalając się w pędzie życia, płonę, lecz z ognia nic nie powstaje, wszystko ulatuje. Coraz bardziej rozczarowany i rozgoryczony. To co kiedyś na początku sprawiało mi radość czy zabawę, teraz wywołuje we mnie uczucie pustki i rozgoryczenia. Zmęczony organizm i do niczego nie nadająca się głowa, która kiedyś tak wiele analizowała i próbowała odkrywać.
Jak się okazało na końcu drogi nikt na nas nie czeka. Nikt nie ma nam do przekazania żadnej sekretnej wiadomości. A odpowiedź na pytanie czy start w dorosłe życie z dobrze przygotowaną psychiką zapewnia szczęście, pozostanie otwarte. Wiem jedno… Nie rezygnujmy z marzeń… I starannie wsłuchujmy się w głos serca, ono cały czas czuje, nie zatraćmy tego, w żadnym wypadku nie zatraćmy tego…


Co tak naprawdę szukamy czy co nas pociąga u płci przeciwnej? Ich atrakcyjność, uroda, pociąg seksualny czy może coś, czego tak naprawdę nie sposób nazwać a co dla niektórych jest jedynym prawdziwym wyznacznikiem. Trudne pytanie, a odpowiedź bywa trudna i na pewno nie jednoznaczna…

Wyjazd do Chin, do jednego z miasteczek jest niepowtarzalną okazją. Co prawda powód jest bardzo niemiły, ale to właśnie on umożliwił mi przyjazd tutaj. Choroba babci, i tylko z niewielu lekarzy, którzy potrafią się zająć przypadkiem babci. Przyjazd z babcią, wujkiem, który był kierowcą i ciocią okazał się czymś co udał się wyjątkowo. Lecz ja czułem że bardzo chciałbym poznać jakąś Chinkę. Ich typ urody, temperament, wewnętrzna tajemniczość od zawsze mnie pociągał. Zaczepiwszy jakiegoś przechodnia dowiedziałem się, że niedaleko stąd jest miejsce gdzie mieszkają Chinki. Od razu dowiedziałem się że miejsce to jest przeznaczone dla najbiedniejszych i warunki w którym żyją są bardzo skromne. Dowiedziałem się że za kilka dolarów już mogę poznać ich temperament, szczególnie ujawniający się nocą. Lecz mnie, czułem pociągało coś innego, coś czego nie potrafiłem nazwać.
Gdy tylko tam się znalazłem od razu spostrzegłem jakąś Chinkę, która właśnie przygotowywała sobie obiad. Dosyć skromny, bo składający się tylko z owoców i warzyw. Obiad ten przygotowywała z rzeczy, które już nie należały do najświeższych. Przyjrzałem się jej. Jej uroda nie przypadła mi do gustu, lecz zdałem sobie sprawę że dla mnie nie jest to ważne. Rozpocząłem z nią niezobowiązującą rozmowę. Po chwili rozmowy zrozumiałem, że inteligencją też nie zaimponuje mi. Była dosyć prosta i jej wiedza o życiu była bardzo skromna. Lecz to też dla mnie nie miało znaczenia. Próbowałem znaleźć u niej coś jeszcze, coś czego nie podtrawiłem nazwać. Po dłuższej rozmowie znikła gdzieś, przez chwilę zostałem sam. Próbowałem odpowiedzieć sobie na pytanie czego tak naprawdę szukam. Zdałem sobie sprawę że oczywiście mogłem ją mieć, z kontekstu rozmowy wywnioskowałem że wystarczy tylko kilka dolarów, ale taki rozwój sytuacji mi nie odpowiadał. Ja szukałem czegoś innego. Po chwili pojawiła się inna Chinka, ładniejsza od tamtej i o wiele błyskotliwsza. Różniąca się znacznie charakterem od tamtej. Lecz i ta po jakieś godzinnej rozmowie znikła. Na jej miejsce pojawiła się kolejna, może nie tak błyskotliwa jak tamta, lecz o wiele zabawniejsza. Ta właściwie już jawnie proponowała sex za te kilka dolarów. Próbowałem jej wyjaśnić oczywiście przyczynę dla jakiej się tu znalazłem. Tłumaczyłem to mgliście, sam właściwie nie rozumiejąc co chcę jej tak naprawdę wyjaśnić. I ta znikła na jej miejsce pojawiła się następna. Kolejna była całkiem inna od pozostałych, właściwie zajęta pracą przy warzywach, nie zwracała na mnie uwagi. Na moje pytania nie zawsze miała ochotę odpowiadać. Przypatrywałem się jej więc, próbując odgadnąć jej charakter. Zwróciłem przede wszystkim uwagę na jej oczy, które mnie bardzo zaintrygowały. Co raz nasze spojrzenia zatrzymywały się na jakiś czas, po czym wracała do pracy. Czułem że jest w niej coś szczególnego, coś czego nie było w tamtych, lecz w żadne sposób nie potrafiłem tego nazwać. W końcu zmęczony podróżą zacząłem przysypać. Zapytałem się ją o możliwość spędzenia tu nocy. Dowiedziałem się że za kilka dolarów jest to możliwe. Ale ona nie ma na to ochoty. Wytłumaczyłem jej że nie chodzi mi o jej ciało a tylko o możliwość przenocowania. Wystarczyła by mi tylko jej bliskość. Wiedza że jest tutaj w tym pokoju ze mną. Nasze spojrzenia skrzyżowały się tym razem na dłuższą chwilę. I wtedy mnie olśniło. Czego szukam, czego poszukuję wciąż uparcie. Osoby, której tylko jej obecność by mi wystarczyła. Zrozumiałem że nie chodzi mi o żadną urodę, temperament, inteligencję, czy gimnastykę w łóżku, tylko o osobę w której tylko towarzystwie bym się dobrze czuł. Której tylko towarzystwo wystarczyło by mi do pełni szczęścia. Usnąłem na jej kolanach, a ona gładziła mnie czule po włosach. Zapadłem w spełniony i szczęśliwy sen.

Data:

 czerwiec 2001 - czerwiec 2005

Podpis:

 Rob Horn

http://www.opowiadania.pl/main.php?id=showitem&item=16414

 

Powyższy tekst został opublikowany w serwisie opowiadania.pl.
Prawa autorskie do treści należą do ich twórcy. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Szczegóły na stronie opowiadania.pl