DRUKUJ

 

Świat strachu

Publikacja:

 05-09-25

Autor:

 Izzys
Atak na WTC w Nowym Yorku z 11/09/01r. Wtedy nagle, jeden z najpotężniejszych narodów na świecie zjednoczył się niezależnie od wyznania, koloru skóry, czy przekonań politycznych. Tego jednego dnia runęło całe przekonanie o tym, że Ameryka jest „nietykalna”. Grupka fanatyków, bo tak ich można chyba nazwać, zburzyła piękny mit. Amerykanie stali się bezbronni. W ataku złości prezydent George W. Bush zaatakował Irak, bojąc się kolejnego zagrożenia ze strony Saddama Husajna. Ameryka znowu poniosła klęskę. Wielu żołnierzy, zarówno amerykańskich, polskich i z wielu innych krajów zginęło w imię demokracji dla obcego państwa. Czy takie postępowanie było słuszne? Zapewne niektórzy powiedzą, że to było dobre rozwiązanie. Inni z kolei będą temu przeciwni. Ale Ameryka wysłała swoich żołnierzy do walki i ci żołnierze się zgodzili tam pojechać. Teraz całe Stany Zjednoczone, a przynajmniej spora ich część, chcą wycofania wojsk z Iraku, bo zginęło tam już zbyt wielu ludzi. I znowu się łączą, tym razem w atakach na władze, że pozwalają tam zostać ich rodakom. Po ataku na bliźniacze wieże WTC Ameryka jakby się skurczyła. Przez pewien czas nie mieszkali tam pewni siebie, odnoszący sukcesy Ludzie, jakich widujemy w filmach, lecz pełni strachu i niepewności, co do następnego dnia ludzie. Tacy sami jak my wszyscy, ani lepsi, ani gorsi. Po prostu tacy sami. Szefowie straży pożarnej musieli nagle po raz ostatni pożegnać swoich podwładnych, swoich przyjaciół. Musieli spojrzeć w oczy ich rodzinom i powiedzieć: „Jestem John Smith, szef straży pożarnej. Zebraliśmy się tu po to, aby pożegnać Adama Parkera. Był dobrym strażakiem i przyjacielem. Składam najszczersze kondolencje rodzinie i przyjaciołom.” I powtarzali to po kilkadziesiąt razy zmieniając jedynie imię i nazwisko, czasem dodając coś jeszcze od siebie. Tak samo robili szefowie policji… „Żegnamy dziś naszego przyjaciela…” Potem to samo musieli robić dowódcy wojskowi, gdy zmarł jakiś żołnierz, zarówno podczas ataku na WTC, jak również w Iraku – „… był dobrym żołnierzem i nigdy go nie zapomnimy. …umarł za ojczyznę…”
11 września 2001 roku na ulice Manhattanu nagle spadł śnieg. Ale inny niż zwykle. Ten również był biały, tylko płatki śniegu były o wiele większe niż zwykle. Dzieci nie wybiegły na dwór chcąc lepić pierwszego tej zimy bałwana. To był śnieg z kartek papieru uwolnionych nagle z klimatyzowanych biur. Kartek zapisanych danymi, osobistymi notatkami, czystymi… W niebo wzbił się dym, ludzie unieśli głowy i ujrzeli światło. Światło ognia z wbitego w budynek samolotu pełnego pasażerów, którzy nie spóźnili się na ten lot i przed startem przeszli swoją ostatnią w życiu odprawę na lotnisku… Wozy strażackie ruszyły na pomoc… Śnieg kartek przestał padać… Zaczął padać deszcz łez.
Teraz Ameryka powróciła już do normalności, ale ta normalność jest już inną normalnością niż 4 lata temu. Świat się zmienił w ciągu jednego dnia…
Teraz świat boi się tak samo, niezależnie od tego, jaki to kontynent, kraj czy wyznanie. Żyjemy w świecie strachu i pewnie przez jakiś czas tak zostanie, dopóki teraźniejsza normalność nie stanie się przeszłym wariactwem.

Data:

 09/25/05

Podpis:

 Izzys

http://www.opowiadania.pl/main.php?id=showitem&item=19041

 

Powyższy tekst został opublikowany w serwisie opowiadania.pl.
Prawa autorskie do treści należą do ich twórcy. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Szczegóły na stronie opowiadania.pl