![]() |
|||||||||
kiedy pozwolisz mi pobiec ku wzgórzom |
|||||||||
![]() |
|||||||||
|
|||||||||
Odjeżdżam. Wstałem wcześnie rano i pocałowałem cię na pożegnanie. Jeszcze spałaś. Tak będzie lepiej. Wtulam się w fotel i patrzę na przesuwający się za oknami świat. Spoglądam na drogi, lasy i wzgórza, świadom, że zasłaniają morze. Gałki oczne poruszają się w rytm kołyszącego się wagonu. Umysł jest niespokojny. Spaja wszystko w całość. Jest w przeszłości, na tamtej stacji. Wspomina małą dziewczynkę na końcu peronu z błękitnymi oczyma i długimi blond włosami splecionymi w warkocz. A potem maluje twój obraz dzisiaj. Twoją twarz, dotyk twoich piersi, smak twoich ust. - Cześć Helena. - Witaj Marku. Objęli się i przywitali, tak jak zwykło witać się rodzeństwo na małej stacji. - To jest moja pasierbica, Weronika. - Córka Krzyśka? Cześć. Mam na imię Marek, jestem bratem Heli. Możesz do mnie mówić wujku. Albo jeśli nie chcesz, będę po prostu Markiem. Dziewczynka spojrzała się prosto w jego oczy i nadzwyczaj dojrzałym głosem odpowiedziała. - Dobrze wujku. Czy pamiętasz, o czym marzyłeś będąc dzieckiem? Ja chciałem być rycerzem. Chciałem bronić dziewic i walczyć ze smokami. Kiedy patrzę na oddalające się w oddali wzgórza, czuję smutek. Mam wrażenie, że zdradziłem siebie. Nie walczyłem z olbrzymem, przestraszył mnie karzeł. Po prostu życie mnie przerosło. - Kiedy w końcu się ożenisz? Dalej myślisz o tej smarkuli Ewce? Hela pytała zawsze, kiedy spotykali się lub rozmawiali przez telefon. - Nie spotkał jeszcze właściwej kobiety. Trudno jest znaleźć tą jedyną. Uśmiechała się, a on bawił się z Weroniką. Miała sześć lat i z ufnością pozwalała, by był jej wujkiem. Hela zawsze dziwiła się, skąd tak zatwardziały kawaler, jak jej brat, potrafi znaleźć tyle energii do zabawy z dzieckiem. Pamiętał... Pamiętał wszystko. Urwaną dłoń, która przeleciała obok, krew, krzyki i dym. A potem przyszedł ktoś ważny i powiedział, że to jego wina. Nie pogodził się. Walczył i wygrał. Osamotniony, przegrany, bez przyjaciół. Jednak potrafił wygrać, wbrew wszystkim. Ale czy naprawdę? Przejrzeli papiery i powiedzieli, że jest tylko inżynierem i bez magisterium, nie ma co liczyć na zatrudnienie. - Teraz takie czasy. Ja nie mam nic do ciebie, ale trzeba stale podnosić kwalifikację i trzymać rękę na pulsie. Musisz zrobić tą magisterkę, inżynier dziś to za mało. No i podnosił. Ponownie wrócił na uniwersytet. Czy potrafię dalej mieć szacunek do samego siebie? Czy umiem sobie wybaczyć? Mam wrażenie, że zdradziłem samego siebie. Mój rycerz odjechał na białym koniu w niepamięć. Marzenia umarły przed drzwiami twojej sypialni. Stały się niepotrzebnym balastem. Helena zadzwoniła wieczorem. Trajkotała jak najęta. - Musisz przenocować u Weroniki. I tak co weekend jest albo u nas, albo u koleżanek. Przynajmniej ktoś się zaopiekuje pustym mieszkaniem. - Ależ Helcia. Nie lubię się czuć zależny od kogokolwiek. Mam co prawda gorszy okres, ale jest niezręcznie przyjąć od kogokolwiek pomoc. - To raczej ty pomożesz Weronice, opiekując się jej mieszkaniem. I stało się. Zamieszkał u pasierbicy siostry. Mieszkanie było raczej duże. Trzy przestronne, pomalowane w ciepłe przyjazne kolory pokoje. Spora kuchnia i przytulna łazienka. Przyjeżdżał w piątek po obiedzie. Czekały na niego świeże ręczniki i gotowa do spożycia lub podgrzania kolacja. Weroniki nie widział. Zaraz po zajęciach wsiadała w pociąg do rodziców albo znikała u koleżanek. Kiedy otrzymujesz coś w prezencie, nie zręcznie jest pytać o prywatne sprawy darczyńców. Wysiadam. Trzaskam drzwiami wagonu. Nie wiem, gdzie pójdę. Świat jest wielki; zawsze znajdzie się dla mnie jakieś miejsce. - Wybacz wujku wróciłam od koleżanki. Przyszedł do niej niespodziewanie chłopak pod nieobecność staruszków, więc było niezręcznie zostać. Uciekł mi już ostatni pociąg do ojca i Helenki, więc muszę przenocować w domu. Nie będę ci przeszkadzać? - Ale Wercia, to jest twoje mieszkanie. Jeśli to dla ciebie problem, to pójdę do hotelu. - Nie potrzeba. Stał w milczeniu patrząc w jej niebieskie oczy. Nie była już sześcioletnią dziewczynką. Była młodą dwudziestoletnią kobietą świadomą swoich wdzięków. Był oczarowany. Rozmawiali kilka godzin. Swobodnie zmieniali tematy. Nie wiedział, jak to się stało, że spotkały się ich usta. Ręce niczym w nieświadomym odruchu rozpięły stanik i delikatnie chwyciły drobne piersi. Czuł jak pręży się i narasta w nich podniecenie... - Jeszcze tylko piwo. Kelner spojrzał się znudzonym wzrokiem. - Zamykamy, proszę Pana. - Błagam, jeszcze tylko jedno. Leżała obok. Przytuliła się. - Wszyscy mówili, że jesteś gejem. A ja nigdy nie spotkałam tak dobrego kochanka jak ty. Zamknęła oczy. Czar prysnął. To jedno zdanie sprawiło, że przestała być młodą, atrakcyjną kobietą, która go uwiodła przed chwilą. Znów była tamta małą blondyneczką z warkoczykami na końcu peronu. Pociąg 18.07.2004 |
|||||||||
|
|||||||||
|
|||||||||
|
|||||||||
Powyższy tekst został
opublikowany w serwisie opowiadania.pl. |