![]() |
|||||||||
Najkrótszy wiersz świata |
|||||||||
![]() |
|||||||||
|
|||||||||
Program Snowly White’a wydawał się największa szansą jaką dostał. Był najpopularniejszym programem o poezji w telewizji. Andrew Mathes pisał od wielu lat. Wychowany jako katolik nie umiał w sobie pogodzić sprzeczności, które nim targały. Pisał wiersze. Wysyłał je czasem do różnych czasopism, nawet niektóre publikowano. Ale to była szansa. Wiedział: w tym programie nie było taryfy ulgowej, każde potknięcie autora zostanie bezlitośnie wypunktowane. Sam prowadzący mimo pseudonimu nie był biały. Był tłustym, złośliwym czarnuchem, nie uznającym żadnych świętości. Drwiącym nawet z najbardziej podniosłych uczuć. Jednak jakiekolwiek słowo, choćby akceptacji, padające z jego strony niczym czarodziejski klucz otwierało drzwi wydawnictw. Musiał zaryzykować. Pewnie będzie potem, jak miał to w zwyczaju, płakać, ale nie może przegapić tej szansy. Snowly miał paskudny zwyczaj. Zwykle wybierał jeden wiersz, który mu odpowiadał i chwalił go na końcu. Pozostałe zaś mieszał z błotem, nie pozostawiając suchej nitki na innych. Czasem wszystkich uznawał za beznadzieje. A jedynie czasem, jak gdyby dla zabawy chwalił wszystkich. Jak będzie dzisiaj. Tu CW TV i program Snowly White’a „ Show z poezją” najpopularniejszy poetycki show ameryki. Publiczność przed sceną czekała z zapartym tchem na swoją gwiazdę. Wyszedł. Głośne brawa rozległy się na sali. Potem spiker zapowiadał pierwszą ofiarę. Młody latynos. Mówił jakiś ckliwy wiersz o niespełnionej miłości. Taka zasada tego show. Autor sam czyta swój utwór. Skończył. Rozległy się oklaski. Latynos spojrzał z nieukrywanym strachem i tą odrobiną nadziei na Snowly’ego. Ten początkowo klaskał jak publiczność, uśmiechnięty podszedł do mikrofonu. Tutaj gwałtownie zmienił wyraz twarzy. - Chciałoby się klaskać. Ale chłopcze jesteś beznadziejny. Tą szmirą chciałeś mnie oczarować. Jesteś śmieszny! Żałosny! Młody „poeta” miał prawie łzy w oczach. Murzyn to zobaczył. To go uskrzydliło. Wypunktował każde uchybienie, a oprócz tego znęcał się nad nim niemiłosiernie. Ofiara schodziła załamana. Potem było jeszcze jakiś dwóch gości. Rozniósł ich z kretesem, ku zabawie publiczności. Zresztą miał rację. Wstępy, które zwykło się wypowiadać przed ich wygłoszeniem były lepsze niż same twory. Teraz kolej na Andrewego. Cały spocony czekał na wyjście. Nerwowo przypominał sobie wstęp do wygłoszenia przed wierszem. Teraz jego szansa. Po przerwie reklamowej zaczyna się znowu. Spiker wybiega na estradę. - I któż jeszcze chce się zmierzyć z boskim Panem Whitem. Gromkie oklaski i piski dobiegły z sali. - Kim jest śmiałek? Spojrzał za kurtynę. - Przyjechał do nas z dalekiego Chicago. Wygłosi swój wiersz „Najkrótszy wiersz świata”. Teraz dopiero Andrew zdał sobie sprawę jak głupi był to tytuł. Jego wiersz miał ponad trzy strony zapisane w formacie worda. - Powitajcie naszego bohatera. Andrew Mathes. Wszedł na estradę. Był naprawdę przerażony. Nie zdawał sobie sprawy, jaki to stres mówić przed pełną salą. Starannie przygotowany wstęp, jak i treść całego wiersza, wyparowały z jego głowy. Stał nie mówiąc ani słowa. - Śmiało chłopcze. Pan White mimo swojego wyglądu nie jest ludożercą. Nie możesz być jego obiadem. Sala wybuchła śmiechem. To wcale mu nie pomogło. Trema spalała go od środka. - Jest szanowanym krytykiem literackim, wprawdzie miesza szmirę z błotem. Jednak jeśli masz coś dobrego do pokazania, to nie musisz się go bać. Potrafi docenić każdy talent. Zebrał siły. Zaczął powoli cedzić z siebie przygotowany wstęp. - Jestem Geyem... Nie! Nie da rady. Musi stąd uciec. W koło panowała cisza. Powoli jednak publiczność zaczęła podnosić się z miejsc i nieśmiało klaskać. Ale gdy podniósł się Snowly i złożył swoje ręce do oklasków, wybuchła owacja. Snowly klęknął na kolana i krzyczał. - Does he write? Yeah! He does write! Chłopcze! Jesteś genialny! Co za ekspresja. Co za siła uczucia... Przerażony Andrew nie odpowiedział ani słowem. Robił jedynie głupią minę wynoszony na rękach przez publiczność za kurtynę. Show dobiegł końca. Snowly znęcał się jeszcze nad dwoma ofiarami. Szczególnie nad ostatnią blondynką. - Szkoda, - pomyślał - jej wiersz był naprawdę niezły.- Podszedł do producenta. - Proszę Pana, ale ja nawet nie zacząłem czytać swojego wiersza. - A czy uważasz, że to ma jakieś znaczenie. W dzisiejszych czasach ten show to jedyna szansa, aby ludzie kupili jakiś tomik poezji. Nie ważne czy dobry, czy zły. Po prostu ludzie to kupują dla Snowly White’a, a nie dlatego, że lubią poezję. - Ale... - Nie ma ale. Snowly dał ci szansę więc ją wykorzystaj. Pokaż co umiesz. Show ma swoje prawa. Myślisz, że Snowly zna się na poezji. Ani trochę. Po prostu bawi się w boga. Póki dla CW TV zarabia pieniądze to może robić to co chce. - Ale to nie fer. - Fer, nie fer. Nie ważne. Fakty są takie Snowly White zarabia dla nas dużo kasy. Snowly daje szansę młodym ludziom. Tylko dzięki niemu nie zbankrutowało większość wydawnictw. - Ale to jest koszmar. - Młody człowieku nie patrz w kategoriach czarno białych. Dorośnij. Możesz zniszczyć ten kabaret, ale co zyskasz. Stracisz szansę kariery. Odbierzesz ją innym. Doprowadzisz do upadłości połowę wydawnictw, a większość red nexów w tym kraju nie zajrzy nawet do książki. Litery będą widzieć jedynie na ekranie komputerów podczas czytania e-maili od dzieci, czy nawet tylko na banerach reklamowych. Chcesz tego? Chcesz zniszczyć legendę Snowly Whita? - Nie. - Więc zrób kasę i się nie zastanawiaj chłopcze. Wydał dwa tomiki poezji w różnych wydawnictwach. Sprzedawały się nieźle. Dostał nawet dobre recenzje od Johna Browna z Washington Post. To się dla niego liczyło. Legenda Snowle’go pomagała mu w sprzedaży, ale na niego już nie działała. Miał też nową pasję. Zaczął pisać powieść. „The Spiker”. Historia o polityku, który wydaje się być ważną osobistością, chociaż jest tylko pionkiem w grze cudzych interesów. 11.11.2003 |
|||||||||
|
|||||||||
|
|||||||||
|
|||||||||
Powyższy tekst został
opublikowany w serwisie opowiadania.pl. |