DRUKUJ

 

Ocean wiedzy i poznania

Publikacja:

 08-09-17

Autor:

 fixon
Ocean wiedzy i poznania

Statek zawinął do portu
A ja zszedłem na ziemię
Mimo że port był mi dobrze znany
To jednak po raz kolejny czułem się tu obco
Tłum ludzi jak zwykle wzbudzał we mnie irytację
Zamierzałem jak najszybciej zaopatrzyć się w prowiant
I wracać na dobrze mi znane oceany wiedzy i poznania
Tam moje serce żyło a płuca wciągały wciąż nieprzerwanie świeże powietrze
Morska bryza chłodziła rozpalone myślami czoło
Postanowiłem coś zjeść w dobrze mi znanej tawernie
Nowe miejsca zamiast ciekawić, wzbudzały we mnie niechęć i rezygnację
Mężczyźni wciąż zajęci zdobywaniem cudzych serc, które wciąż pękały
I krwawiły zalewane morzem (nie tym które ja ukochałem) łez
Kobiety, które w swej naiwności wciąż wierzyły że ten jedyny wybraniec
Który będzie z nimi do końca ich dni (tylko jedna noc właściwie przed nimi)
I dzieci, które w akcie stworzenia dadzą rodzinę (znów kobieta zostaje sama z dwójką dzieci, właściwie bez środków do życia)
ciężka praca za którą ktoś znów nie otrzyma wynagrodzenia
nóż, który przebije serce w akcie zawiści
Bo przecież jeżeli ktoś ma dużo i nie potrafi tym się dzielić, musi zginąć
Sprawiedliwość!
Dlaczego tak nienawidzę słów?
Choć staram się je rozumieć
Może dlatego że zatraciły swój pierwotny sens
A może tak naprawdę nikt ich nie rozumie?
Zwykły bełkot jest jedyną formą komunikacji

Zasiadam za ławą i zamawiam coś do jedzenia i picia
Zaraz pojawia się kobieta i jawnie proponuje płatną miłość
Uśmiechając się przy tym zalotnie
Lecz jej uśmiech jest tylko karykaturą, która napawa mnie obrzydzeniem
Wiecznie w upodleniu, poniżeniu i wiecznym bólu
Ciągle kogoś tracąc
A wszystko to schowane za maską pudru i tuszu
Który wszak mężczyzna zainteresowałby się zwykłą chłopką?

Zawsze lubiłem przyglądać się kobietom, wyobrażając sobie że to boginie, które zstąpiły z nieba
I zaślepiły nas swym blaskiem, odbierając nam zdrowy rozsądek i rozum właściwie
Ileż to z nas utonęło w ich ramionach, zasypiając, a potem budząc się obdarci z uczuć i wiary
Raz utracona,
Już nigdy więcej
Powtarzając
Rozmowa z nimi zawsze kulała i utykała już po pierwszej minucie
Nie zdolne do zrozumienia subtelności pomiędzy słowem: kocham a kochać
jedno słowo a dwa różne znaczenia, czy to coś zmienia?

Trzeba wciąż szukać, odwiedzać miejsca, pytać ludzi i wciąż czytać gdzie też jest ona
Kto szuka ten znajdzie
A kto błądzi... niekoniecznie przecież musi odnaleźć drogę
Tę właściwą

Zatrzymałem się by zaczerpnąć tchu, wszak ciągłe siedzenie w księgach bardziej meczy nogi
Usiadła koło mnie, zagadnęła, nawiązała się krótka rozmowa
Zaprosiła do siebie na grzańca, wszak chłód nocy przeszywał do szpiku kości
Zaczęliśmy rozmowę, po chwili z bliżej nieokreślonej przyczyny byliśmy złączeni w miłosnym uścisku
Zapadliśmy w siebie i na chwilę zapomnieliśmy o samotności, która wypalała nas

Jakże człowiek jest słaby, jakże ułomny, jakże marny
Wciąż szukamy uczucia, tego prawdziwego
A karmimy się jakimiś resztkami

Choć przecież wszystko co wielkie i niezwykłe nie rodzi się w chwili
A rośnie i powstaje wiekami by dopiero po tym czasie oczarować swą niepowtarzalnością i pięknem
By coś budować, trzeba mieć plany i budulec
A to wszystko trzeba zdobyć z takim przecież trudem i mozołem

Data:

 17 września 2008

Podpis:

 Rob Horn

http://www.opowiadania.pl/main.php?id=showitem&item=47688

 

Powyższy tekst został opublikowany w serwisie opowiadania.pl.
Prawa autorskie do treści należą do ich twórcy. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Szczegóły na stronie opowiadania.pl