DRUKUJ

 

"Kay, don't go.."

Publikacja:

 03-06-27

Autor:

 an_ge

/do piosenki "Virgin state of mind" K's Choice/

Za oknem płakał deszcz.
Przy oknie - ona.

- Kay? Czemu ty się zawsze uśmiechasz?
Uśmiech Kay nabrał cienia tajemniczości.
- A jest w tym coś złego? - odpowiedziała pytaniem.
Chłopak speszony lekko, podrapał się po głowie.
- Nie, ale...
- Ale wyglądam jak bym spała z wieszakiem w ustach?
- Nie! Nie o to mi chodziło! - zaczął pospiesznie zapewniać.
Nie gniewała się, bo przecież nie było ku temu powodu.
- A więc? - drażniła się z nim dalej.
Bezradnie rozłożył ręce.
- A nic, zapomnij. Idziemy na lody?
- Jeśli ty płacisz - puściła perskie oczko w jego stronę i chwyciła go pod rękę.
Jej Anioł Stróż także się uśmiechał.

Oglądali do późna kasety video, ona, Adam, Juli i Steve. Opychali się popcornem i colą, ściśnięci na rozłożonej kanapie.
- Jejciu, jak fajnie - mruknęła Juli, otulona pledem i ramionami Stevena.
Przytaknęli zgodnym westchnieniem.
- Od razu przypominają mi się "Piątki z Cannym" - stwierdził Adam.
- Co ci się przypomina? - zdziwiła się Kay, dolewając sobie napoju do kubka.
- "Piątki z Cannym" - powtórzył.
Dziewczyna oparła się wygodnie na poduszkach.
- No, ale co to jest?
Cała trójka spojrzała na nią z niedowierzaniem.
- Nie znasz "Piątków"? Nigdy tego nie oglądałaś??? - nie mogli uwierzyć.
Zerknęła kątem oka na Anioła.
Siedział na krześle obok i najwyraźniej pochłonęło go oglądanie filmu.
- Jeju, nie znam nikogo kto by przez to nie musiał przejść! - roześmiał się Adam.
- No, godzina tygodniowo się marnowała na siedzenie wraz z rodzinką i oglądanie tego show'u - Juli teatralnie przyłożyła dłoń do czoła. - Okropność!
Cała trójka się roześmiała.
Kay spojrzała na Anioła.
Czy to nie takiego jednego wieczoru przybył do niej? Gdy leżała sama w zimnym łóżku przytulona do zwiniętej kołdry, podczas gdy jej równieśnicy oglądali telewizję w rodzinnym gronie?
- Kay? Wszystko ok.?
Popatrzyła na Stevena. Znali się, gdy jeszcze szczali w pieluchy. Kochała go całą swoją duszą.
- Spoko, miałam w piątki treningi, więc dlatego jestem niewtajemniczona - wyszczerzyła ząbki - Widzę, że ominął mnie dopust boży!
Zachichotali ponownie i powrócili do oglądania filmu.
Steve nie pytał czemu skłamała.

Oparła czoło o zimną szybę.
Oczy pełne łez zwróciła w stronę jeziora za oknem.

Raz wpadli do sklepu ze strojami na Halloween.
Przebierali się dwie godziny, śmiejąc się i wyprawiając dzikie harce. Stargali nerwy sztywnemu sprzedawcy i wyszli nic nie kupując. Ale ubaw mieli przedni.
- To był ekstra pomysł, Kay! - zawołał radośnie Steve.
Pokiwała głową twierdząco, traktując to jako miły komplement.
- Dobra, muszę spadać, umawiamy się gdzieś na jutro? - zapytała, poprawiając pasek od plecaka.
Juli, przytulona do swojego chłopaka, szepnęła mu coś na ucho.
- Yyy, my jutro, ten tego, nie możemy, bo... yyy... - zaplątał się Steve.
Pozostała trójka parsknęła śmiechem.
- Spoko, to się zdzwonimy - powiedziała - Nara!
Pożegnali się i odeszła. Wkótce jednak dogonił ją Adam.
- Kay! Czekaj!
Przystanęła posłusznie.
- Co jest?
- Mogę cię odprowadzić? - był zdyszany, biegł widocznie.
Wzruszyła ramionami, zerkając na Anioła.
Adam odebrał ten gest jako oznakę zgody.
Szli kawałek milcząc.
- Ehm, hmm... - zaczął niepewnie, Adam.
- Tak?
- Skoro nie masz na jutro planów...
- Czemu nie mam? - lubiła się droczyć, a on ślicznie się czerwienił.
- No, ee... ja...
Miała zadziorny uśmiech, który, wkrótce jak tylko oderwał wzrok od płyt chodnikowych, zauważył.
- Kay! Nie znęcaj się nade mną!
- No to nie dawaj mi po temu okazji - klepnęła go żartobliwie w ramię.
Anioł pogroził jej palcem.

Zabrał ją na lody truskawkowe.
Nie lubiła ich, lecz nie dała tego po sobie poznać. Z uśmiechem na ustach i błyskiem zaciekawienia w oczach słuchała go jak opowiadał o... nawet nie wiedziała o czym opowiada przez ostatnie pół godziny. Podpierając głowę jedną dłonią, drugą trzymała srebrną łyżeczkę którą mieszała w swoim pucharku. Różowym kremem posmarowała krawędzie, a teraz wzdłuż układała kawałki owoców, przez cały czas 'uważnie' słuchając jego monologu przerywanego od czasu do czasu jej 'achami' i 'ochami'.
Kiedy Adam poszedł do lady zapłacić rachunek, lekko przymknęła oczy.
Naprawdę chciała, by to była udana randka. By Adam nie był zawiedziony.
Delikatny dotyk na jej ramieniu wyrwał ją z zamyślenia akurat, gdy chłopak wracał do stolika.
Anioł Stróż czuwał.
Po długim, i równie nudnym dla niej spacerze, odprowadził ją pod jej klatkę schodową. Czuł się trochę niezręcznie i było to po nim widać. Nie wiedział co ma zrobić z rękami, więc co chwile wędrowały one na boki albo za plecy. Wzrok tymbardziej nie wiedział gdzie ma podziać.
- Chcesz mnie pocałować? - zapytała po prostu.

- Chcę cię pocałować. - powiedziała ni stąd ni zowąd, sama dziwiąc się własnej śmiałości.
Roześmiał się, nie biorąc jej słów na poważnie i nadstawił policzek.
- Chcę cię pocałować. Tak PRAWDZIWIE.
- Kay, no co ty! - wciąż się śmiał, ale już nie tak beztrosko.
- Przecież mówiłeś, że mnie kochasz! - jej głos, nie wiedzieć czemu, miał smak łez bólu. Czuła się oszukana, choć sama nie wiedziała czemu.
- Nie obraź się, ale... to było by jak całowanie siostry - Steve był zmieszany.
Wściekła na samą siebie odwróciła się gwałtownie i stanowczym krokiem zaczęła iść wzdłuż ulicy.
- Kay, gdzie idziesz?! - krzyknął za nią, ale się nie odwróciła.
- Do kogoś, kto nie będzie miał oporów! - odparowała, zaciskając dłonie w pięści.
- Kay!...
Wystarczyło by, gdyby powiedział "nie idź".
Ale Steve nic nie powiedział.

Woda w jeziorze o tej porze roku musiała być lodowata.
Przyjemna niczym atłas na nagim ciele.

Usiadła na fotelu i położyła swobodnie łokcie na oparciach.
- Proszę odchylić głowę, o tak, i patrzeć na światło.
Zastosowała się do poleceń.
Bolała ją głowa odkąd sięgała pamięcią, lecz tomografie nic nie wykazywały i dopiero teraz skierowano ją na innego typu badania.
- Tak, węzły chłonne znacznie powiększone... - mruczała lekarka, przyglądając się nosowi Kay. - Musimy rozszerzyć kanały, by coś zobaczyć...
Kay nie bała się dentysty. Po prostu go nie lubiła. Ale to badanie było po stokroć gorsze, bo bardziej... upokarzające. Co innego siedzieć przed obcym człowiekiem z otwartą gębą, a co innego z kilogramem wystającego z nosa żelastwa.
W dodatku światło lampki nieprzyjemnie ją oślepiało.
- Pani doktór, bo ona tam... - chciała się wtrącić matka, lecz kobieta w białym kitlu uciszyła ją ruchem ręki.
- O dobry boże! - zawołała, wyjmując metalowy patyczek - Ja się zastanawiam, jak ty w ogóle możesz oddychać dziewczyno!
Kay spojrzała na lekarkę, lecz minęła dobra chwila, nim ją w końcu zdołała zobaczyć.
- Czemu?
- Nikt nigdy nie zauważył jak ty masz skrzywioną przegrodę nosową? Nie dziwię się, że cię wciąż boli głowa!
Dziewczyna odruchowo dotknęła nosa.
- Nie, na zewnątrz jest prosty, tylko w środku przegroda uniemożliwia ci pobieranie odpowiedniej ilości tlenu.
- Czy to coś poważnego?
Kay zagryzła wargi, słysząc własną matkę. Czasem jej wprost nienawidziła, za tę tępotę życiową którą ujawniała w rozmowach z innymi na temat inny niż moda.
Lekarka pobłażliwie spojrzała na elegancką i zadbaną matkę pacjentki.
- Konieczna jest operacja. Na razie jednak wypiszę jej leki, które powinna...
Dziewczyna przechyliła lekko głowę na bok i się wyłączyła z konwersacji.
- Kolejne leki do kolekcji. - pomyślała beznamiętnie.
Anioł słuchał kobiet z uwagą, by potem nadzorować leczenie podopiecznej.

Źle się czuła. Leżąc na kanapie i gapiąc się w telewizor, myślami błądziła koło trójki przyjaciół.
Nie mogła winić Stevena za to, że kochał Juli. Przecież tę dziewczynę trudno było nie kochać. Inteligentna, błyskotliwa, towarzyska, zabawna, uprzejma, wrażliwa, szczera... Juli była wspaniała. Była jej przyjaciółką.
- Idziesz ze mną do miasta?
- Nie.
Nie mogła jednak zmusić się do nie kochania chłopaka, który znaczył dla niej tak wiele. Chłopaka, który był zawsze gdy go potrzebowała. Chłopaka, który rozśmieszał ją, gdy była smutna, pomagał, gdy była w potrzebie, a nade wszystko, ROZUMIAŁ ją i AKCEPTOWAŁ taką, jaka była.
- No, chodź!
- Nie.
Adam? Adam był fajny jako kumpel. Nic poza tym. Szanowała jego hobby, tolerowała wady, doceniała zalety i umiejętności. Wiedziała, że jest w niej zakochany po uszy i miałaby go na kiwnięcie palcem. Adam jednak nie był Stevenem.
- Kupię ci coś!
- Nie, mamo. Źle się czuję.
- Ale telewizję oglądać możesz, tak?! I pewnie jakby ktoś ze znajomych zadzwonił, to już byś leciała!!!
Anioł na chwilę przesłonił jej ekran telewizora, ale przecież to i tak nie miało znaczenia, skoro nie wiedziała jaki program ogląda.
- Nie złość się mamo. Kocham cię mamo. Nie krzycz mamo. Kocham cię mamo. Nie... - zaczęła odmawiać w myśli modlitwę, wraz ze swoim Stróżem.

Szelest rozkładanych menu i stuknięcia szklanek z colą.
- Jaką pizzę?
- Podwójny ser...
- Tuńczyk...
- Tuńczyk??? Ja chcę m-i-ę-s-o!
- Pieczarki!
- Ja chcę z pepperoni!
- Nie, lepiej wziąć czarne oliwki.
- Nie lubię czarnych...
- No to...
- A może weźmiemy owoce morza?
- ZAPOMNIJ!
- Dobra dobra, żartowałem.
Chwila ciszy.
- To jaką pizzę zamawiamy?
Cała czwórka wybuchnęła śmiechem i jednocześnie zakrzyknęła
- Dużą Mozarellę!

Weszła do domu, już na progu zdejmując kurtkę i buty.
Zatrzymała się chwilę przed wejściem do salonu, lecz tato ją zignorował. Jak zwykle był naburmuszony, iż on, właściciel wielkiej firmy, musi w sobotę wieczór siedzieć u eks-żony i niańczyć dzieciaka.
Umyła ręce w łazience, zauważając przy okazji, że matka znowu kupiła złe mydło, mimo iż Kay nigdy nie używała innych niż migdałowe.
Poszła do kuchni, by wypić szklankę wody. Nie miała zupełnie ochoty na późny obiad.
- Tu masz zupę - ojciec przyszedł za nią i teraz po kolei podnosił pokrywki garnków stojących na kuchence - Tu ziemniaki, tu marchew, a tam mięso.
- Wiem.
Zaczął otwierać szafki.
- Tutaj znajdziesz talerze, a tu widelce. Nałóż sobie i jedz.
Najwyraźniej czekał aż to zrobi.
- Wiem, MIESZKAM TU w odróżnieniu od niektórych - chciała powiedzieć, ale oczywiście ugryzła się w język.
- No co, nie wiesz co masz robić? - traktował ją jak opóźnioną w rozwoju, lecz już dawno nauczyła się znosić jego obelgi w milczeniu.
- Nie jestem głodna. Tato.
- I co, mam to teraz wyrzucić, tak?! - co by nie powiedziała, zawsze się denerwował. Wyładowywał na niej swoją złość z wielu powodów, a to przez niepowodzenia w pracy, łóżku (z młodszymi o 20 lat kobietami), czy wreszcie w kontaktach z własnym dzieckiem.
Nałożyła sobie porcję dla świętego spokoju.
- Łaski nie robisz. Aha, była na zebraniu szkolnym.
Przeszły ją nieprzyjemne dreszcze.
- Wychowaczyni skarżyła się...
- To się nazywa "zaniepokojenie" - pomyślała, milcząc.
- ...na twoje stopnie. Ze średniej 5.0 spadłaś na 3.9!
- Mam problemy...
- Od jutra bierzesz korepetycje! Nie będę miał dziecka-nieuka, co będzie w przyszłości sprzątać ulice!
- Tak. Tato.
- Masz szlaban na 3 tygodnie, dopóki nie poprawisz ocen. - powiedział na odchodnym i powrócił do oglądania meczu.
Szyba odbijała jej smutny uśmiech, gdy wraz z Aniołem siedziała pochylona nad nietkniętym posiłkiem na talerzu.

Płatki śniegu tańczyły przez chwilę na wietrze, by na koniec utopić się w atramentowym zwierciadle.
Niektóre jeszcze, trafiając na jej twarz, składały pożegnalne pocałunki. Bo było już za późno.

Steven wyszedł naprzeciw zebranym żałobnikom. Poznawał wiele twarzy. Przyjaciół, kolegów i koleżanki ze szkoły, bliższych i dalszych znajomych z miasta, rodziców zarówno swoich jak i Kay.
Odchrząknął dwa razy, nim zaczął czytać ostatni wiersz napisany przez dziewczynę, którą uważał że zna.
**Drogi Aniele
karmiona chemikaliami
skorupa się rozpadła
Drogi Aniele
uśmiech zastygł
w krzyku Muncha
Drogi Aniele
niepozwalając skosztować
pokazałeś Styks
Drogi Aniele
nie nauczyłeś mnie
pływać..**
Głos mu się lekko załamał. Wytrwał jednak do końca ceremonii bez uronienia łzy. Czekał, aż zostanie sam na cmentarzu.
- Miałeś jej strzec ode złego!!! - krzyknął wtedy do Anioła - Miałeś jej strzec!!!
Upadł na kolana i zapłakał, bijąc pięściami w ziemię.

/Kay, czemu odeszłaś..?/

Data:

 2003

Podpis:

 And God in his wrath, send an an_ge down to Earth.

http://www.opowiadania.pl/main.php?id=showitem&item=494

 

Powyższy tekst został opublikowany w serwisie opowiadania.pl.
Prawa autorskie do treści należą do ich twórcy. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Szczegóły na stronie opowiadania.pl