DRUKUJ

 

Grzybiarnia (cz. III)

Publikacja:

 04-02-28

Autor:

 Ardea Nigra
8. NAD MORZEM
Wesele Nataszy i Richarda trwało prawie tydzień.
Przyszło lato, miłość nowożeńców zakiełkowała, aby późną jesienią można było zebrać owoce.
Stało się to nad morzem.
Już od ciepłego lata mieszkali w olbrzymiej rezydencji prawie nad samym brzegiem morza, a pięć innych, odrobinę mniejszych, zamieszkiwali pozostali gangsterzy, których liczba zmniejszyła się od czasu śmierci Arnolda, bo albo zrezygnowali z całej zabawy, albo byli już za starzy, albo wpadli w ręce policji.
Na początku grudnia przyszedł na świat młody Renegis.
Niestety nikomu nie sprawiło to radości. Chłopiec był wątły i chorowity. Lekarze cudem utrzymali go przy życiu, a Nataszy odradzili kolejnych ciąży, gdyż mogłoby to być niebezpieczna dla jej zdrowia i zdrowia dziecka. Zasmuciło to ojca. Następca gangu musi być silny, a jego jedyny syn był słaby, miał alergię praktycznie na wszystko, a do tego nie może postarać się o drugie dziecko.
Nati była smutna, widząc, że jej mąż jest smutny. Próbowała go pocieszać na wszystkie sposoby.
Gdy rodzice małego Renegisa zajęci byli wzajemnym pocieszaniem, chłopcem zajmowała się Jenifer. To ona dała mu imię, to ona nie spała po nocach, czuwając nad maleństwem. Działo się tak prawie przez miesiąc.
Później Richard wrócił do Białego Pałacu, aby zająć się sprawami gangu, a Natasza została z synem i z Jenifer nad morzem.
Tom, bo tak został nazwany syn Richa, był wychowywany w tajemnicy. Nie wiedział kim jest jego ojciec, nie wiedział, że miał zostać szefem gangu. Ale od maleńkości podobały mu się filmy o przestępcach. Interesowała go broń palna, chciał nauczyć się bić, ale ze względu na bardzo słabe zdrowie matka nie pozwalała mu na to. Kochał matkę mocno. Zastępowała mu ona ojca i mógł polegać i ufać tylko jej. To znaczy była jeszcze Jenifer, ale ona była dla Toma tylko starszą przyjaciółką.
Tom już od urodzenia miał czarne włosy, niebieskie oczy i bardzo jasną cerę. Był miły, grzeczny, spokojny wręcz ospały, do tego bał się wszystkiego i unikał rozmów z rówieśnikami. Łatwo było mu o płacz. Byle nieudana sprawa powodowała u niego falę łez. (*)
Gdy miał niespełna pięć lat, do ich domu nad morzem przyjechał jakiś mężczyzna.
Tom nie znał go.
Miał jasne włosy, był bardzo wysoki, ubrany w czarny płaszcz i ciemne okularki. Przyjechał z jakimś pakunkiem. Gdy zobaczyła go Natasza rozpoznała od razu.
-Trevisto! Co ty tu robisz?
-Cii... - położył palec na ustach i wskazał na zawiniątko. - Mam do was sprawę. Rich mnie przysyła.
-Rich... - westchnęła Nati. - Co u was?
-Nienajlepiej. Werner kłóci się z szefem coraz częściej. Ostatnio Veroy znalazł Mary. Nie poznała go. Wzięli ślub i urodziły im się bliźniaczki. Tyle, że Mary dowiedziała się, kim jest jej mąż i chciała ukryć dziewczynki.
-Poczekaj, jaka Mary? - zapytała Natasza.
-No tak... Tobie nikt o nich nie mówił. - Jenifer pospieszyła z wytłumaczeniem. - Kiedyś, gdy byłam jeszcze młodą żoną Arnolda, pojawiła się w Pałacu taka kobieta o imieniu Rozalia. Próbowała mnie zbuntować przeciwko Veroy'owi i przez to właśnie została wywieziona na samotną wyspę. Po jakimś czasie wrócił jej mąż z dwoma córkami. Arnold znalazł je i uwięził w Pałacu. Jedna z nich to właśnie Mary. Uciekły z Pałacu, ale znowu je znaleźli. Tym razem oddano je do sierocińca. Arnold, a później Werner pilnował, żeby ich ojciec nigdy ich nie znalazł.
-Od kilku lat są już samodzielne. Werner znalazł rok temu Mary. Nie poznała go. Wzięli ślub, a on powiedział jej, kim jest, gdy Mary była w szóstym miesiącu ciąży. Richard, gdy usłyszał o tym, kazał mi i Tajpejowi ukryć dziecko zaraz po porodzie, przed ich ojcem. Okazało się, że są to bliźniaczki. Tajpej zabrał jedną do Stanów Zjednoczonych, a ja wziąłem drugą i na polecenie szefa przywiozłem je tu.
W tym momencie Nati i Jeni spojrzały na zawiniątko.
-Tak. - odparł gangster, rozwijając zawiniątko. - To ona.
-Nie jest tu bezpieczna. - ostro rzekła Jenifer, widząc zauroczenie Nataszy małą dziewczynką. - Musisz ją stąd zabrać, Trevisto.
-Dokąd?
-A może... - Natasza zamyśliła się na chwilkę wpatrując się w maleństwo. - Naprzeciwko mojego starego domu mieszkali tacy państwo... Mają teraz półtorarocznego syna, a z tego, co pisała mi Launnie, kilka dni temu miało się urodzić drugie dziecko. Można by puścić plotkę, że były bliźniaki... W każdym razie trzeba spróbować.
-Co splóbować? - w drzwiach pokoju stanął pięcioletni Tom.
-Aleś ty urósł! - zmienił temat Trevisto. - Gdy się ostatnio widziałem, to ledwo było cię widać z pomiędzy pieluch.
-Ja pana nie znam... - odparł i przytulił się do mamy niepewnie, widząc jakieś małe, obce dziecko w jej rękach. - Kto to jest, mamusiu?
-To jest mój stary przyjaciel. Mówimy na niego Trevisto. A to jest mała dziewczynka, którą musimy odwieść do domku. Ale najpierw Trevuś się czegoś napije i nakarmimy małą.
Dziewczynkę położono na tapczanie w pokoju gościnnym. Tom z zaciekawieniem przyglądał się dziecku. Bardzo nalegał, żeby to on trzymał butelkę z mlekiem.
Zanim gangster wypił kawę minęło troszkę czasu, ponieważ dużo rozmawiał z Nataszą. Musiał jej opowiedzieć o wszystkim, co się działo w Białym Pałacu...
Cały ten czas Tom spędził na przypatrywaniu się maleńkiemu stworzeniu, które non stop opowiadało niestworzone historie, swoim niemowlęcym językiem.
Kiedy przyszedł czas odwiezienia dziecka do nowego domu, chłopiec stwierdził:
-Ona jest taka słodziutka... Ozenię się z nią.
Trevisto zaśmiał się szczerze, Nati uśmiechnęła się pobłażliwie i tylko Jenifer zachowała powagę. Została z chłopcem w mieszkaniu na morzem, a jego matka i gangster pojechali w rodzinne strony Helashki.
Zmieniło się tam bardzo. Jej stary dom przedstawiał widok żałosny. Opuszczony, zaniedbany, wręcz rozsypujący się. Od czasu przeprowadzki państwa Helashkich do nowej posiadłości, nikt nie odwiedzał starego domu, nikt nie chciał go kupić, ani nawet zburzyć.
Naprzeciwko tej ruiny nadal mieszkali ci sami sąsiedzi, a wokół nich przybyło dużo nowych budynków. Tam, gdzie była kiedyś stadnina, zrobiono staw rekreacyjny. Wybudowano drogę odbijającą od głównej ulicy, wokół której budowano mieszkania.
Trevisto zapukał do drzwi domu naprzeciwko ruiny Helashkich.
Otwarł mężczyzna około trzydziestki. Nati rozpoznała pana Józefa.
-W czym mogę pomóc?
-Dzień dobry, mamy bardzo poważną sprawę do pana i do pana żony.
-O co chodzi?
-Sprawa jest bardzo skomplikowana, możemy wejść?
-Proszę.
Po chwili znaleźli się w salonie.
-Widzę, że nie wie pan, kim jesteśmy, więc może powinnam się przedstawić... Pamięta pan może... Mniej więcej sześć lat temu, gdy naprzeciwko mieszkali państwo Helashscy, zdarzyło się coś takiego... Zaginęła ich najstarsza córka...
-A tak, pamiętam. To była taka miła dziewczyna...
-Jest... - wtrącił Trevisto.
-Otóż ona nie zupełnie zaginęła. Teraz ma męża, ma syna, pomaga rodzinie się jakoś utrzymać... - kontynuowała Nati.
-A skąd pani o tym wie?
-Bo to ja.
Pan Józef zamilkł. Chyba nie uwierzył.
-Nie sądzę. W telewizji wyraźnie mówili, że znaleźli jej zwłoki... Nawet byliśmy z żoną na pogrzebie.
-A Elizabeth płakała?
-Nie.
-A Launnie, Fredy, Liz, Tia albo Daniel?
-Nie.
-A tata?
-Nie.
-Czy ktoś płakał?
-Taki Ted, Sarah i Deborah Fascher. Jej przyjaciele. I my. I jeszcze kilku sąsiadów.
-Dlaczego moja rodzina nie płakała?
-Dlaczego nie płakali państwo Helashcy i ich dzieci? Nie mam pojęcia.
-Bo oni wiedzieli, że ja żyłam. Regularnie z nimi koresponduję. A moja śmierć była wymyślona tylko po to, żeby policja dała spokój z poszukiwaniem mnie.
-Czemu miała ciebie nie szukać?
-Bo po prostu nie mogła się mieszać... To nie jest istotne... Wierzy mi pan?
-Nie. - odparł krótko pan Józef.
-Już wiem. Kto rozpoznałby Nati i był dla pana wiarygodną osobą?
-Ted. Albo Sarah czy Deborah.
-Ted jest nieosiągalny, ale Fascherówny będą wiedziały. Zaraz je tu przyprowadzę.
Natasza wybiegła. Po chwili wróciła z dwoma dziewczynami, swoimi dawnymi przyjaciółkami. Po drodze opowiedziała im wszystko o tym, jak to pan Józef jej nie wierzy. Potwierdziły one, że to jest Nati. Józefowi tyle wystarczyło, żeby być przekonanym.
-O co chodzi?
-O dziecko. - odezwał się Trevisto, pierwszy raz od dłuższego czasu.
-Moja siostra napisała mi, że pana żona ma urodzić dziecko... - Nati przerwała, widząc nagły smutek w oczach Józefa. - Czy coś się stało?
-Dziecko umarło zaraz po porodzie... - sapnął.
-Nie wiedziałam... przykro mi...
-Kiedy? - zapytał Trevisto, nie zwracając uwagi na to, jakim ciężkim przeżyciem dla pana Józefa była śmierć dziecka.
-Dzisiaj.
-Kto o tym już się dowiedział?
-Nikt oprócz najbliższej rodziny.
-Ocalenie... - szepnęła Natasza odwijając zawiniątko. - A może... Pan i pana żona...
-Szukamy opieki dla małej, trzydniowej dziewczynki. Skoro spotkała państwa taka tragedia, to może przyjęlibyście małą i wychowali jak swoje...
Józef zdębiał.
-Jej rodzice nie żyją. Potrzebuje kogoś, kto nią się zaopiekuje. Nie chciałbym, żeby od takiego maleństwa ciągali ją po domach dziecka... Sam również byłem sierotą... I wcale nie wyszło mi to na dobre. Teraz pana żona mogłaby nawet wykarmić małą prawdziwym matczynym mlekiem... To jedyna nadzieja dla niej. A i wam może to wyjść na dobre. Wypełni wam pustkę po stracie waszego dziecka...
-No nie wiem... nie wiem co na to powie Małgorzata. I te wszystkie dokumentowe sprawy...
-Ależ panie Józefie... To jest przeznaczenie... - wstawiła się Debi za losem maleńkiej córki Wernerowskiej.
-Sprawami papierkowymi ja się zajmę... Wystarczy, że wyrazi pan na to zgodę. - nie tracił nadziei Trevisto.
-Musimy pojechać do szpitala, zapytać się Małgorzaty.
Siostry Fascherówny zostały z synem pana Józefa, a on wraz z Nati, jej przyjacielem i małą dziewczynką pojechali do szpitala. Tam wszystko wytłumaczyli pani Małgorzacie, która niezmiernie się ucieszyła i z wielką chęcią zgodziła się na taką zamianę. Wówczas Trevisto ustalił wszystko z lekarzami, przy pomocy sporej sumy pieniędzy, którą otrzymał od Richarda, przeznaczoną właśnie na taki cel.
Tom nadal był słaby. Z wiekiem nie wzrastała u niego odporność na choroby. Był przez to odosobniony od rówieśników.
Z czasem Jenifer stała się jego przyjaciółką i najlepszą osobą do zwierzeń i rozważań.

* Tom był rozpieszczany i ubóstwiany przez matkę. Zawsze stała po jego stronie i nigdy nie pozwalała, żeby cokolwiek działo się nie po jego myśli.

9. TATO?
Natasza z wiekiem wyładniała. Coraz więcej facetów kręciło się wokół niej. Nie przeszkadzało im to, że ma syna. Wszyscy uważali, że jest albo rozwódką, albo samotną matką, albo wdową. Nikt bowiem nie wiedział, że jest żoną Richarda Renegisa, szefa najstraszniejszego gangu obecnie opanowującego rozległe tereny kontynentu.
Toma bardzo denerwowało to, że jacyś obcy faceci zaczepiają jego matkę. Powiedział jej o tym. Wtedy ona wytłumaczyła mu, że to jest normalne zachowanie facetów, ale ona wcale nie chce z żadnym z nich się wiązać.
Gdy Tom miał już czternaście lat, jego wątłe zdrowie odrobinę się poprawiło. Nadal był jednak słaby, potwornie chudy i blady. Bardzo dokładnie przyglądał się mężczyznom, którzy zaczepiali Nataszę i któregoś razu doszedł do wniosku, że najbardziej systematycznie podrywa ją jeden wąsaty, na wpół wyłysiały mężczyzna. Często widywał go w towarzystwie trzech wysokich barczystych również wąsiastych opryszków i trzeba przyznać, że gdy go widział, bał się nieprzeciętnie.
Pewnego dnia owy wąsacz podszedł do Nataszy, gdy ta siedziała w towarzystwie syna w restauracji.
-Zabawimy się mała? - walnął ni stąd ni zowąd.
-Nie wiem o co panu chodzi.
-Chodzi o to, czy pójdziesz ze mną do łóżka.
-Pan oszalał! Proszę stąd odejść i dać mi święty spokój!
-To nie będzie takie łatwe... Chcę ciebie ptaszyno. A co chcę to biorę.
-Zaraz wezwę kelnera.
-Nie trzeba... już sobie idę. Ale jeszcze się spotkamy.
Kiedy wyszedł z restauracji, odezwał się Tom.
-Mamo, on jest niebezpieczny... on jest zły. (*)
Natasza nic nie odpowiedziała. Zapłaciła rachunek i wyszła z synem z restauracji. Ledwo opuścili budynek, trzech kafarów, towarzyszy Wąsacza, złapało ich i na siłę wsadziło do samochodu.
Po chwili znaleźli się w jakimś opuszczonym magazynie.
Richard siedział właśnie w biurze. Układał jakieś papiery. Był spokojny, uśmiechnięty i zadowolony, że do tej pory nie pokłócił się z Wernerem.
Nagle do gabinetu wparowała Mary.
-Rich! Natasza i Tom! - wysapała.
-Co się stało? - Richard rzucił wszystkie papiery widząc przerażoną twarz kobiety.
-W telewizji... Żądają okupu. Sporo kasy. Werner twierdzi, że to oni nigdy nie puszczają zakładników żywych.
-Kto? Poczekaj, zacznij od początku, tylko spokojnie.
-Jak spokojnie?! Nataszę i Toma porwały Wąsy! Chcą okupu! Nie puszczają zakładników żywych, czy do ciebie to dociera? Zabiją ci żonę i syna!
Richard poderwał się. Ogłosił alarm trzeciego stopnia (ten najwyższy), wezwał Butriniego, Burgosa i Rolfa, młodego gangstera na wysokim stanowisku, o ksywie Rudy i nakazał im zebranie doborowych strzelców z całego gangu.
Sam, z Trevistem i Tajpejem, pojechał zobaczyć jak ma się sytuacja wokół magazynu. Tak jak podejrzewał było tam pełno glin. Niebiescy okrążyli magazyn i czekali.
Rich podszedł do komendanta.
-Jak czują się zakładnicy? - zapytał.
-Nie wiemy.
-Czemu nie atakujecie?
-Nie dopuszczają policji bliżej niż dziesięć metrów. Po za tym nie możemy ryzykować. Już zbierane są pieniądze na okup.
-Wąsy nie oddają żywych zakładników. - wtrącił Trevisto.
-Wąsy?
-Grupa nieudanych gangsterów, którzy tam siedzą. - wytłumaczył Tajpej, akcentując przymiotnik.
-Proszę pana. Zależy mi na odbiciu zakładników. To moja najbliższa rodzina. - rzekł w miarę spokojnie Richard. - Moi ludzie gotowi są ryzykować życie dla tej dwójki.
-Kim ty jesteś?
-Nie ważne. Teraz jest ważne życie i zdrowie zakładników. Potrzebuję wolny teren. Możliwość swobodnego wejścia i wyjścia, bez zbędnego zeznawania i ujawniania naszych tożsamości. Da się załatwić?
Komendant spojrzał niepewnie na Richa.
-Potrzebujecie czegoś?
-Oprócz swobody nie. Tylko proszę nie reagować na strzały.
-Zgoda.
W tym czasie Natasza broniła się przed napalonym Wąsatym jak tylko mogła.
-Nie dotykaj mnie! Policja zaraz się wami zajmie.
-Policja tu nie wejdzie. A ty stąd nie wyjdziesz. Zabawimy się, a później dołączysz do swoich przodków. Razem ze swoim synalkiem.
Nagle, gdzieś w oddali, padł strzał.
-Muszę się spieszyć. - rzekł do siebie Wąsaty. Chwycił Nataszę za rękę i pchnął na ścianę. Zrobił krok do przodu i było to ostatnią rzeczą, jaką zrobił.
Naraz wpadli do magazynu ubrani w czarne płaszcze mężczyźni z czarnymi okularkami.
Natasza od razu ich poznała. Podbiegła do syna i kazała mu położyć się na podłodze i pod żadnym pozorem nie podnosić się.
Strzelanina trwała może minutę. Wąsacz leżał na ziemi. Był ranny, ale żył. Podszedł do niego jeden z czarnych gangsterów.
-Ty wieprzu! - splunął. - Zachciało ci się porywania pięknych kobiet!
Mężczyzna wyciągnął w jego kierunku broń, już położył palec na spuście... ale nie strzelił. Spojrzał w bok i zobaczył w mroku magazynu znajomą kobiecą twarz. Uśmiechnął się, zdjął okulary i zapytał się:
-Zrobił ci krzywdę?
-Nie.
-Zabić go?
-Nie.
-Ale miałeś fuksa, Wąsaty. Ja bym cię stuknął. - zaśmiał się mężczyzna i w tym momencie wpadła mu w ramiona Natasza.
-Rich, tak dawno cię nie widziałam...
-Nie powinienem zostawiać was samych. Powinienem zadbać o żonę i syna.
Tom zdziwił się, gdy zobaczył wśród wybawców Trevista. Dziwił się jeszcze bardziej, widząc jak matka tuli się do obcego mężczyzny. I to jak tuli!
-Chodźmy już. - zadecydowała Nati, obejmując syna.
-Racja. Zaraz wpadnie tu policja. - potwierdził Trev.
I teraz akcja toczyła się bardzo szybko. Gangsterzy wybiegli z magazynu i zniknęli w mgnieniu oka. Nim policja dotarła do magazynu, nie było po nich śladu.
Richard zabrał Nataszę i Toma do Białego Pałacu, a po drodze wyjaśnił Tomowi, że jest jego ojcem i dla czego nie chciał, żeby on o tym wiedział.
Chłopak przyjął to dosyć spokojnie. Kiedy usłyszał, że będzie mógł nie tylko oglądać, ale również strzelać z broni palnej, która tak go interesowała, że będzie mieszkał wśród gangsterów i że gdy dorośnie sam będzie mógł nim zostać, zapomniał o wszystkich smutkach i żalach względem rodziców.

* Młody Renegis od małego przejawiał zdolność do odróżniania ludzi dobrych od złych. Zdolność do dowodzenia nimi ukazała się później.

10. SAMOTNOŚĆ - CZYNNIK MOBILIZUJĄCY
Tom uczył się drobnych sztuczek, typu włamanie, kradzież czy szczere ściemnianie. Trenował strzelanie do celu. Zaczął się powoli wyrabiać. Znalazł swój styl ubierania się, czesania, mówienia. Ciemne spodnie, jasne bluzy, czarne okulary, spod których nie było widać oczu, ciężkie buty, włosy na żel, zaczesane do góry. Gdyby nie jego słabe zdrowie, mógłby wstąpić w szeregi gangu.
Natasza twierdziła, że jest on najładniejszym szesnastolatkiem na ziemi. Nie zgadzał się z tym Rich. Widział Toma, jako chudego, bladego, słabego i zbyt delikatnego chłoptasia, który non stop kaszle i pociąga nosem.
Mimo wszystko kochał go. W końcu to jego syn. Jedyny.
Ta akcja od początku zdawała się być pechowa.
Planowana na gwałtu rety i byle jak.
Grzybianie nic nie zyskali.
Stracili.
W strzelaninie pomiędzy policją a gangsterami zginęło wielu ludzi, a sam Rich został poważnie ranny.
Wdała się poważna infekcja.
Richard był wycieńczony z powodu upływu krwi i wysokiej gorączki. Położono go w jego pokoju. Natasza, Jenifer, lekarz i Trevisto czuwali nad rannym szefem.
Gorączka nie spadała. Wydawało się nawet, że rosła.
Nad ranem na jego prośbę zwołano znaczących gangsterów.
-Werner... - sapnął ciężko Renegis, słabnącym głosem. - Chciałem, żeby szefostwo objął mój syn... Ale on jest słaby, a tobie wtedy obiecałem... Więc ty będziesz teraz szefem... Ale przyrzeknij mi, że dopilnujesz, aby Tomowi włos z głowy nie spadł do czasu, gdy on obejmie władzę po tobie. Przyrzeknij przy świadkach...
Widać było, że mówienie męczyło go.
Werner niewiele myśląc uklęknął i z położywszy rękę na sercu, rzekł:
-Przyrzekam.
-Nati, kochanie... - zwrócił się Rich do żony. - Przyszedł mój czas...
-Nie...
-Byłaś wspaniałą żoną... Ale ja już muszę odejść... Kocham cię...
Natasza w milczeniu położyła głowę na klatce piersiowej męża.
-Synu... - kontynuował Richard. - Bądź dzielny, opiekuj się matką... i kiedyś w przyszłości bądź moim godnym następcą...
-Tak, ojcze.
Renegis senior spojrzał ostatni raz na swoich podwładnych, na mokre od łez oczy ukochanej Nataszy, na chorowitego syna, po czym zasnął w ciszy na wieki...
Dzień po pogrzebie starego szefa, zdarzyło się coś, co odmieniło życie Toma.
Siedział z matką w jej pokoju. Opowiadała mu o tym, jaki był jego ojciec, jak to wszystko było, zanim wzięli ślub.
W pewnym momencie chłopak wyszedł do toalety. Ledwo zamknął drzwi, usłyszał, jak ktoś wszedł do pokoju. Usłyszał głos Wernera. Był jakiś zmieniony.
Tom wystraszył się.
Przywarł do podłogi i przez kratkę w drzwiach przyglądał się gościowi.
Veroy najpierw zatkał Nataszy usta, a później pchnął ją nożem. Zaśmiał się cicho i wyszedł.
Gdy zamknęły się drzwi, chłopak odczekał jeszcze chwilę, po czym podszedł prędko do matki.
-Mamo...
-Musisz być dzielny, synku... strzeż się Wernera... - to były ostatnie słowa jakie wypowiedziała.
Tom wybiegł z pokoju, zawołał kogoś na pomoc, ale było już za późno.
Młody Renegis nie do końca był świadom tego, co się stało. Minęło kilka dni, zanim uświadomił sobie, że stracił rodziców i tylko Jenifer jest dla niego podporą. W głębi serca czuł, że musi pomścić matkę. Musi, ale jest za słaby. To też wiedział. Dlatego nikomu nie powiedział, kto zabił Nataszę.
"Muszę być silny. - postanowił sobie. - Muszę przestać chorować. To czysta strata czasu. Bierzemy się do życia, Tom! Już całe szesnaście lat zmarnowałem na ciągłych chorobach. Wystarczy tego. Muszę wziąć się w garść i nabrać sił. Szef gangu to poważne wyzwanie. Prędzej czy później mnie to czeka i nie mogę być wtedy jak ciepłe kluchy!"
Jak sobie postanowił tak zrobił.
Zaczął od delikatnych treningów.
Wolny bieg po leśnych ścieżkach, dla wzmocnienia kondycji, trochę wysiłku na siłowni - coś dla słabych mięśni. Rano i wieczorem.
W między czasie trenował strzelanie. Gangsterowi to się przyda, a on swoją przyszłość widział tylko i wyłącznie jako gangster.
Ponadto dużo czytał o psychice człowieka. Uczył się jak być odpornym psychicznie, jak utrzymywać nerwy i emocje na wodzy oraz jak nie dać wyprowadzić się z równowagi. (*)
Z czasem jego kondycja poprawiła się, biegał szybciej i dalej, na siłowni ćwiczył na większych ciężarach. Wrócił mu apetyt, przez co odrobinę przybrał na wadze. Do tego, na jego bladych policzkach pojawiły się żywe rumieńce, który szybko zlikwidowały jego wygląd żywego kościotrupa.
Tak bardzo był zajęty treningami, że nawet nie zauważył, kiedy wszystkie jego dolegliwości zniknęły.
Tom odżył. (**)
Siłownia również dała upragniony efekt. Renegis uzyskał tak bardzo pożądane przez niego mięśnie. Dodało mu to odrobinę męstwa i uroku twardziela.
Obiecał sobie, że nie będzie pił, palił, zażywał narkotyków, ani zabijał bez potrzeby. Postanowił naśladować ojca.
Od śmierci jego rodziców minęło pół roku, a w tym czasie chłopak zmienił się nie do poznania. Bez skrupułów można o nim powiedzieć "przystojniak".
Jego urok i wdzięk sprawił, że bez trudu dostał główną rolę w filmie "Game over, miss". Dostał za ten film kupę kasy i zyskał wiele fanek. Był to jego pierwszy sukces, nie licząc pozbycia się chorowitości.
Kolejne miały nieco inny charakter...

* Tom dużo na ten temat się dowiedział, ale kiepsko wychodziło mu stosowanie wiedzy w życiu, zwłaszcza kilka lat po śmierci jego rodziców
** Samotność była dla Toma czynnikiem mobilizującym do życia i samodzielności. Nagły brak rodziców był dla niego bardzo ważnym momentem życia - zmienił się wówczas z zapłakanego maminsynka w twardego (może za bardzo) mężczyznę.

11. PIERWSZY NAPAD
Tom zorganizował swój pierwszy napad. Był to napad na bank. Wszystko poszło zgodnie z planem. I najsmutniejsze w tym wszystkim było to, że bardzo spodobało mu się to napadanie. Czuł się wspaniale, gdy ludzie, przypadkowi zakładnicy, drżeli ze strachu, widząc jego i jego towarzyszy w czarnych maskach i z bronią w ręku. Tom był naprawdę zadowolony z siebie.
Mimo próśb Jenifer, żeby nie schodził na gangsterską drogę, organizował już kolejne napady.
Młody Renegis był szczęśliwy, a Jeni coraz bardziej załamana.
Gdy chłopiec był jeszcze mały obiecała jego matce, że zrobi wszystko, żeby tylko nie poszedł w ślady ojca.
Trzeba bowiem wiedzieć, że Natasza kochała męża, ale kochała też syna i bardzo pragnęła uchronić Toma od tej całej brutalności, przemocy i rozrób Grzybian. Chciała, żeby pozostał tylko zwykłym chłopcem. Gdyby żyła, to kto wie, może nadal byłby chorowitym chłopaczkiem, który pozostałby człowiekiem, a nie zimnokrwistym gangsterem, w jakiego się powoli zamieniał.
To właśnie on wprowadził w życie nowy sposób ataków na zwykłych ludzi. Mianowicie zamiast napadać na domy starców, jak robił to Werner, zaczął napadać na szkoły.
Z czasem udoskonalał swoje dzieła. Najpierw zabijano kilku nauczycieli. Później wpadnięto na pomysł wysadzania budynków w powietrze.
Już kilka dni przed planowanym napadem, rozmieszczano ładunki wybuchowe. Następnie napadano na ową szkołę, żądano okupu, a gdy pieniądze zostały przekazane Grzybianom, wszyscy dawali dyla, zostawało tylko dwóch. Ich zadaniem było wywalenie w powietrze budynku. Jeden siedział w samochodzie, a drugi trzymając zakładnika i zapalnik, powoli przemieszczał się w kierunku auta, które stało na tyle daleko, żeby wybuch go nie uszkodził.
Będąc już przy samochodzie gangster odpalał zapalnik, zostawiał zakładnika i uciekał wraz z towarzyszem.
Wśród zamieszania, jakie wywołuje wybuch, nikt nie jest w stanie śledzić gangsterów, którzy i tak dla bezpieczeństwa jadą okrężną drogą, po drodze dwa razy zmieniając auto.
Wszyscy właśnie wrócili do Białego Pałacu, zadowoleni z kolejnego udanego napadu, z Tomem na czele.
Młody Renegis głośno zachwycał się tym, jak to wszyscy się bali, jak strasznie przerażone były dzieci, gdy ich nauczyciel padał martwy na ziemię.
-Tom! Jak ci nie wstyd!? - zganiła go Jeni. - Jak możesz cieszyć się ze śmierci niewinnych ludzi?
Chłopak westchnął ciężko, odwrócił się od niej. Chwilę później odezwał się już na całkiem inny temat.
-Dzisiaj śniło mi się coś dziwnego. Byłaś ty, była moja mama, i chyba Trevisto. Mówiliście o małej dziewczynce, która potrzebuje nowej rodziny, bezpiecznego domu.
-Gdy jest mowa o trudnym temacie, lub o czymś, co wiesz, że jest złe, ale lubisz to, szybko zmieniasz temat. To nie jest rozwiązanie problemu. - skończyła rozmowę i weszła na piętro. Zniknąwszy z oczu przybyłych gangsterów, zatrzymała się. Nie mogła uwierzyć, że śniło mu się to, co kiedyś zdarzyło się naprawdę.
Ruszyła w głąb korytarza, zeszła po innych schodkach i trafiła do komnaty Mary. Jeni bardzo kochała swoją synową.
Były dla siebie przyjaciółkami i rozumiały się doskonale. Obie poznały przecież smak bolesnego rozczarowania i upokorzenia. Miały takich samych mężów. Bili je, upokarzali, ośmieszali. Dla Jeni skończył się czas ciągłej męki, natomiast Mary miała to jeszcze na dużo dłużej...

12. TAJEMNICZA ŚMIERĆ JENIFER
Po kolejnym napadzie, zorganizowanym przez Toma, Jenifer zniknęła bez wieści. Była i za chwilę już jej nie było. Nikt nie wiedział, co się mogło z nią stać. Tom zarządził poszukiwania, na które łaskawie również Werner wysłał swoich ludzi. (*)
Trwały one przez miesiąc bardzo intensywnie, a później praktycznie ich zaprzestano.
Wszyscy sądzili, że ktoś ją zamordował. Tom posądzał Wernera - oczywiście nie mówił o tym głośno, żeby nie robić zbędnego zamieszania i nie narażać się na utratę życia z jego rąk.
Ale Jenifer żyła. Do końca swoich dni, które przypisał jej Bóg, tak jak życzył jej tego Richard.
Wypłynęła w morze, planowała gdzieś na środku wielkiej wody się utopić. Chciała popełnić samobójstwo, ponieważ psychicznie nie wytrzymała tych wszystkich wydarzeń, które działy się po śmierci Nataszy, nie mogła patrzeć na jej syna, nie mogła patrzeć na swojego syna, nie chciała widzieć już więcej rozlewu krwi.
Bała się.
Ale nie było dane jej utonąć w morzu. Statek rozbił się i Jeni trafiła na wyspę. Tam spotkała kogoś, komu mogła się zwierzyć, kto ją rozumiał i kto wiedział, o co w tym całym grzybianym bajzlu chodzi.
Na świecie są różni ludzie.
Są tacy, co ponad wszystko inne cenią sobie spokój, ciszę, ład i porządek, ale są tacy, którzy cały czas gonią za przygodą.
Są tacy, co oddają wszystko, co posiadają dla innych, poświęcają się dla biedniejszych, ale są tacy, którzy są egoistami i skąpcami, albo grabią i zabierają innym wszystko, żeby samemu mieć najwięcej.
Są ludzie inteligentni, umiejący swoją inteligencję wykorzystać w pożyteczny sposób, są geniusze, którzy marnują się na ulicy, w butelkach alkoholu czy strzykawkach i innych używkach.
Coraz częściej są ludzie agresywni, samolubni, nieprzejmujący się innymi. Tacy potrafią zabić dla zysku. Z czasem zabijanie i kradzieże zaczynają się im podobać i bawić, a nawet stają się czymś jak narkotyk.
Są ludzie tacy jak Richard - źli, ale jednak nie do końca, są ludzie tacy jak Arnold - podli i źli na wylot, bez czci i wiary, bez żadnych zasad i skrupułów.
Są tacy jak Tom - źli z wyboru, albo raczej z własnej głupoty, są tacy jak… kto?
W tym samym czasie, gdy młody Renegis staczał się - niewątpliwie robił to, coraz bardziej wkręcając się w Grzybiarnię (**) - gdzieś nawet niedaleko od Białego Pałacu (***), mieszkała dziewczyna, która miała już niedługo poznać Renegisa osobiście, wpłynąć na niego swoją osobą i znowu diametralnie go odmienić.
Ta dwójka spotkała się kiedyś.
Było to tak dawno, że nawet już o tym nie pamiętają.

* Trzeba wiedzieć, że utworzyły się dwa środowiska gangsterów - zwolennicy Wernera Veroya i zwolennicy Toma Renegisa - które nie prowadziły otwartej wojny między sobą do czasu rozłamu, który nastąpił kilka lat później
** Nazwa gangu "Grzybiarnia" zostanie zmodyfikowana przez Wernera na "Grzybica". Gang znów zmniejszy ilość gangsterów
*** Biały Pałac z czasem zmieni nazwę na Czarny Zamek, zostanie zaniedbany, a jego spora część w ogóle nie będzie używana.



KONIEC

Data:

 2003r

Podpis:

 Ardea Nigra

http://www.opowiadania.pl/main.php?id=showitem&item=5450

 

Powyższy tekst został opublikowany w serwisie opowiadania.pl.
Prawa autorskie do treści należą do ich twórcy. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Szczegóły na stronie opowiadania.pl