Poszukiwacze skarbów |
|||||||||
|
|||||||||
Poszukiwacze skarbów Hobby, turystyka, a może profesja? Święty Wawrzyniec jest patronem poszukiwaczy skarbów. Dlaczego? Nie wiem, ale przypuszczam, że ma to coś wspólnego z dyskrecją. Poszukiwanie informacji o poszukiwaczach uczy pokory. Większość adresów stron www. dotyczących tego skądinąd frapującego tematu jest niedostępna. W pozostałych witrynach informacje są bardzo starannie wyselekcjonowane. Autorzy stron niechętnie odpowiadają na pytania. Nie ma się jednak czemu dziwić. Poszukiwanie rzeczy poważnych, jakimi są niewątpliwie skarby, to nie zajęcie dla ludzi, którzy mówią co wiedzą, lecz raczej dla tych, którzy wiedzą co mówią. Pikanterii całej sytuacji dodaje bardzo restrykcyjne polskie prawodawstwo odnoszące się do wszelakich co cenniejszych znalezisk. Nie wdając się w zbytnie niuanse należy zaznaczyć, że wszystko co spoczywa w ziemi jest własnością państwa, czyli najznakomitszych przedstawicieli Narodu. W praktyce sprowadza się to do tego, że jeśli jakiś poszukiwacz skarbów, po latach wysiłków, wygrzebie coś cennego i nie zgłosi tego faktu odnośnym władzom to biada mu! Jeśli zaś taki fakt zgłosi, otrzyma nagrodę, jeśli oczywiście budżet to wytrzyma. Nie będzie to jednak nagroda adekwatna do materialnej wartości znaleziska. System ten wywodzi się wprost z niedawno minionej epoki realnego socjalizmu, lecz mimo pewnych przemian z powodzeniem towarzyszy nam do dziś. Któż nie oglądał z zapartym tchem filmów o przygodach Indiany Jonesa lub nie czytał przynajmniej książek o perypetiach Pana Samochodzika .Walki, przygody, czarne charaktery, pościgi samochodowe i nie tylko oto piękny, barwny, lecz z goła nie prawdziwy obraz życia poszukiwacza skarbów. W tym miejscu należy jednak oddać honor panu Zbigniewowi Nienackiemu, który to jednak mniej dał się ponieść konfabulacji niż amerykański reżyser. Jak wywiedziałem się, z całą starannością osiągalną w tak delikatnej materii, życie poszukiwacza skarbów nie jest tak pełne przygód jak się to pozornie wydaje. W naszym rodzimym wydaniu mogą to być ewentualnie przygody, lecz raczej z wymiarem sprawiedliwości lub rozgniewanym nieprzewidzianą ‘’orką’’ rolnikiem. Poszukiwanie informacji o poszukiwaczach skarbów skłania raczej do wykreślenia obrazu człowieka, który spędza mnóstwo czasu ślęcząc nad starymi mapami, dokumentami, nierzadko pisanymi w obcych i po części zapomnianych językach, mola książkowego, bywalca zakurzonych archiwów i bibliotek. Bywają jednak i jaśniejsze chwile w życiu tak pełnym intelektualnych przygód. Jest także praca w terenie. Świeże powietrze, poprawa kondycji fizycznej i pewna doza przygody niewątpliwie towarzyszą życiu poszukiwacza skarbów. . Zajęcie to uczy także orientacji w terenie oraz pracy z mapą . Poszukiwacz starożytności, choćby i tych z okresu II wojny światowej, musi wędrować i to wędrować niekiedy setki kilometrów w poszukiwaniu czegoś godnego do odkrycia. A co właściwie można odkryć w Polsce leżącej z dala od szlaków hiszpańskich galeonów wypełnionych po burty prekolumbijskim złotem, Polsce odległej od utartych szlaków kupców weneckich? Bursztynowa Komnata Był rok 1716 . Król Prus, Ferdynand I, pragnąc pozyskać przyjaźń potężniejszego władcy cara Rosji, Piotra Wielkiego, wysyła, zapakowaną w kilkanaście skrzyń Bursztynową Komnatę do Petersburga. Bursztynowe arcydzieło, zajmujące powierzchnie ponad 50 metrów kwadratowych odbywa swoją pierwszą, lecz nie ostatnią drogę. Najpierw po falach Bałtyku, później lądem, by ostatecznie dotrzeć do miejsca przeznaczenia. Car jednak nie ma sposobności nacieszyć się hojnym darem. Mijają lata i Katarzyna I staje się beneficjentką skarbu. Słynna caryca zleca wzbogacenie Komnaty o 24 kryształowe płaszczyzny oraz inne drogocenne elementy. Bursztynowe cudo spoczywa w Carskim Siole – letniej rezydencji władców Rosji. Przez blisko 200 lat. ani wojn, ani nawet rewolucja nie czynią uszczerbku w darze Fryderyka. Przychodzi największa zawierucha XX wieku. Bursztynowa Komnata pada łupem Wermachtu. Po spakowaniu w skrzynie skarb przewieziono do Królewca. Tam zdobycz wojenna zostaje poddana renowacji.. Przychodzi czas klęski pod Stalingradem i ofensywy aliantów. Niemcy i ich sojusznicy zaczynają tracić grunt pod nogami. W obliczu nieuniknionej klęski skarb ponownie spakowano w skrzynie i ..., tu reszta jest milczeniem. Dzisiejsza wartość Bursztynowej Komnaty jest szacowana na kilkaset milionów dolarów. Od wielu lat skarb rozpala namiętności wielu poszukiwaczy. Jeden z pierwszych tropów numero uno polskiej skarbologii prowadził z Królewca na dno jeziora Resko znajdującego się w okolicach Kołobrzegu. Tam właśnie zatonął w styczniu 1945 roku niemiecki ciężki wodo - samolot typu Do - 24 z tajnym ładunkiem, z Królewca, na pokładzie. Polskie i sowieckie ekipy płetwonurków przeczesują pracowicie muliste dno jeziora wkrótce po zakończeniu II wojny światowej. Wraku samolotu do dziś nie znaleziono. Jeśli nie Bursztynowa Komnata to co? Znaleziska są przeróżne. Najczęściej bezwartościowe żelastwo, którego obecność w ziemi buczeniem sygnalizują wykrywacze metali. Monety z okresu PRL u też nie są rzadkim odkryciem przeciętnego poszukiwacza skarbów. Militaria z okresu II wojny światowej to już rarytasy. Sprzączka od paska, orzełek z wojskowej czapki, garść łusek, a niekiedy niewypał to chleb codzienny krajowych poszukiwaczy. Bywa jednak ciekawiej. Zdarza się nawet wykopać z ziemi czołg, działo, czy wydobyć samolot z dna jeziora. Takie jednak znaleziska wymagają zazwyczaj od poszukiwacza spędzenia wielu godzin na studiowaniu map i dokumentów. Garnek pełen monet z XVI i XVII wieku wykopały natomiast dzieci w piaskownicy, i to jest ten przysłowiowy łut szczęścia. Sprzęt Sprzęt poszukiwacza skarbów można podzielić na dwie kategorie. Pierwsza to narzędzia proste z łopatą i kilofem na czele. Druga kategoria obejmuje narzędzia wyrafinowane, których nie powstydziłby się nawet Indiana Jones, gdyby nakręcono kolejne odcinki jego przygód. Najważniejszy jest oczywiście, obok mózgu, wykrywacz metali. Wykrywaczy takich jest naturalnie wielkie bogactwo zważywszy na markę, rok produkcji i kraj pochodzenia. Nie zmienia to jednak prostego faktu, że zazwyczaj droższy wykrywacz głębiej penetruje . Lepsze detektory potrafią nawet w pewnym zakresie rozróżniać spoczywające w ziemi metale. Rozczaruje się jednak ten, który zamierza polować tylko na srebro i złoto. W detektorach wieloprądowych reakcja cewki zależy od wielu czynników, jak własności elektryczne metalu, wielkość, grubość, a nawet ułożenie przedmiotu. Własności elektryczne złota są jednak bardzo zbliżone do aluminium, czy niektórych stopów miedzi. Zasięg wykrywacza też uzależniony jest od różnych czynników jak wielkość znaleziska, ułożenie, własności gleby. Ceny wykrywaczy metalu wahają się od małych kilkuset do kilku tysięcy złotych. Funkcjonuje także dość ożywiony handel używanym sprzętem. Oferty kupna – sprzedaży można znaleźć w czasopismach zajmujących się militariami oraz na wielu stronach internetowych Profesja czy hobby? Czy można utrzymać się z poszukiwania skarbów. Z poszukiwania pewno nie. Czy ze skarbów znalezionych można się utrzymać to już inne pytanie. Analiza przepisów prawnych obowiązujących w Polsce nie daje takiej profesji wielkich nadziei. Lecz od czego spryt, zaradność, przedsiębiorczość i umiejętna interpretacja przepisów, której można się wszak uczyć każdego dnia śledząc posunięcia luminarzy krajowego życia publicznego. Tomasz Lippoman |
|||||||||
|
|||||||||
|
|||||||||
|
|||||||||
Powyższy tekst został
opublikowany w serwisie opowiadania.pl. |