Zaczyn (z pamiętnika Tomasza Kolaża) |
|||||||||
|
|||||||||
nie zrodziliśmy się zniewoleni. w kolejkach po wzrost i rozum rozbrzmiewał śmiech, płeć też była z wyboru, bez liści figowych, otwarta i dumna. a kajdany nakładaliśmy dobrowolnie, tylko dlatego, że były ułożone po bokach wzdłuż drogi w stosy pogardy nieznanej jeszcze niemowlętom. wystarczający powód do przygnębienia, prawda? - szepnęły zmurszałe chmury. wystarczający… - odrzekło echo, wyręczając Tomasza. i spadły ściany. odsłoniły się szklane dzielnice, obozy pracy i hospicja; pijanych durni pełne, miejskich dziwek i biegłych w piśmie. ku drzwiom do raju - pozostałym - nie przyszło na myśl biec nikomu. |
|||||||||
|
|||||||||
|
|||||||||
|
|||||||||
Powyższy tekst został
opublikowany w serwisie opowiadania.pl. |