![]() |
|||||||||
Metoda |
|||||||||
![]() |
|||||||||
|
|||||||||
Wszystkie prawa zastrzeżone. Copyright © 2004 by Mariusz Zimoński. All rights reserved. Mariusz Zimoński „Metoda” R - Redaktor S – Stanisław Do człowieka w ogrodzie podchodzi redaktor z kamerzystą. R: - Dzień dobry panie Stanisławie. S: - Aa! Dzień dobry panie redaktorze, zapraszam serdecznie! R: - To co? Możemy zaczynać? S: - Pewnie! R: - Krzysiek włączaj kamerę. Zaczyna się wywiad. R: - Dzień dobry państwu, znajdujemy się dziś we wsi Wargi pod Zieloną Górą i chcielibyśmy przedstawić pana Stanisława Kloc-Kurę, ponieważ jest pierwszym człowiekiem na świecie, który w domowych warunkach bez specjalistycznej aparatury sklonował krzesło. To może być wielki dzień dla europejskiej nauki. (Redaktor zwraca się do pana Stanisława) R: - Panie Stanisławie proszę nam opowiedzieć jak to się wszystko zaczęło? S: - Rok temu gdzieś, panie redaktorze siedziałem na werandzie i patrzyłem na swój ogródek. Nudziłem się straszliwie, a właściwie to czegoś mi brakowało ale sam jeszcze nie wiedziałem czego. Wstałem więc i włączyłem radio. R: - Czy wtedy panie Stanisławie nastąpił przebłysk geniuszu? S: - Nie panie redaktorze he he. Wtedy usłyszałem piosenkę naszego znanego zespołu Lampart pod tytułem „Sklonuj się sam”. Tak sobie pomyślałem, że takie klonowanie wniosłoby coś niebanalnego do tego domu. R: - I co? Chciał się pan najpierw sam sklonować? S: - Nie skądże, a po co? Rodzinie wystarczam, a poza tym pewnie bym myślał cały czas, że zięć wszędzie lustra zainstalował, a już nie daj Boże że zainstalował je czasem na mojej żonie w łóżku... he he ...wieczorem. R: - No to co pan zrobił? S: - Postanowiłem sklonować krzesło. Najprędzej to w ogrodzie, bo jakiś taki pustawy był, tylko marchew, cebula wokoło, żadnego krzaczka. R: - Ale jaką metodą się pan posłużył, panie Stanisławie? S: - Zwyczajnie, wziąłem krzesło z kuchni, zakopałem w ogrodzie i tylko co jakiś czas podlewałem. No i proszę jaki piękny klon mi tu wyrósł i jakie ma dorodne liście. R: - Piękny klon! Hmm... I tak po prostu pan podlewał. S: - Tak po prostu panie redaktorze... he he, tak po prostu. R: - Wszystko ładnie panie Stanisławie tylko dlaczego ten klon ma niebieskie liście? To czym pan go podlewał? S: - No... yyy... takim jednym środkiem... ze sklepu sportowego. R: - Ze sportowego?! S: - Trochę poeksperymentowałem ale nie powiem z jakim, zanim nie opatentuję... he he. Mogę jedynie panu redaktorowi powiedzieć, że po tym środku to nawet z ruskich pierogów wyszłyby chińskie... he he. Jedyne co jeszcze, to suszarką dogrzewałem. No taka mała Afryka panie redaktorze... he he, Afryka – dzika. R: - Bardzo oryginalny ten pański klon... Mocny jest? S: - Mocny, a jakże i usiąść na nim można i w karate... he he ...jest niezły. R: - W karate? Jak to możliwe? S: - Wie pan, przy silnym wietrze to i liścia potrafi sprzedać! Taki klon to dobra rzecz. Jak go jeszcze czasem podleję tym specyfikiem, wie pan, to i pewnie domu popilnuje... he he. R: - Panie Stanisławie a czy ma pan jeszcze jakieś plany związane z tą metodą, że tak powiem: „Przemiany materii”? S: - O panie redaktorze nie będę ukrywać, że mam wiele planów... he he. Na wiosnę na przykład mam zamiar zsosnować szafę z dziecinnego, tam w rogu, a obok na jesień... he he ...zbukować mój stary fortepian. Rozstrojony stoi i nikt na nim już nie pogrywa, no chyba że klon... he he ...coś tam sobie brzęknie. R: - A czy nie boi się pan, że z takiego rozstrojonego fortepianu, to buk przy wietrze będzie liśćmi fałszował? S: - Spokojnie, po takiej dawce jaką mu zaaplikuje... he he ...to i radia w końcu nie będę potrzebował, tak pięknie będzie szumiał. R: - To może pan takim leśnym didżejem zostanie? Taki na przykład: DJ buk. S: - Może tak, perspektyw jest wiele, w końcu w Unii jesteśmy. R: - Dobrze panie Stanisławie, a co pan jeszcze zamierza? S: - Widzi pan tamto pole za płotem? R: - Widzę. S: - W ciągu dwóch lat zamierzam zdębować wszystkie deski z mojej szopy... he he. W tajemnicy powiem że mam ich kilkaset. R: - A nie boi się pan, że zabraknie panu kiedyś tego środka do eksperymentów. S: - Panie redaktorze, jak nie będzie tego, to w sportowym znajdzie się inny. Mało jest tych odżywek na półkach? I dlatego mój las, nawet jeśli miałby być latający... he he ...to i tak powstanie. Może nawet będzie umiał czytać. Kto wie? R: - To niesamowite co nam pan tu mówi. S: - Ale prawdziwe panie redaktorze... he he, jak tu stoję prawdziwe. R: - W takim razie mam pytanie. Co pan będzie tu robił za kilka lat, kiedy te sosny, buki i dęby będą już takie dorodne, duże, a może jak pan mówi skrzydlate? S: - Jak to co? Pewnie będę... he he ...nowoczesne, futurystyczne meble produkował, a potem w naszej Unii sprzedawał. Wie pan, w ramach wymiany: Oni nam „wypasione” owoce, a my im „dziwne” meble. Do tego „grzybów” z lasu klientowi dorzucę, jak trzeba i chór z brzózek stworzę... he he ...na promocję. R: - W takim razie życzę panu powodzenia, realizacji marzeń i jak najmniej kłusowników, co to nie potrafią takich brzózek uszanować! S: - Dziękuje panie redaktorze. (Redaktor zwraca się do kamery) R: - Oglądaliście państwo reportaż, z tak bardzo przez państwa lubianego cyklu pod tytułem: „POLAK POTRAFI"! Pamiętajcie! Ten program tylko u nas, w naszej telewizji, na waszym ekranie! Oglądajcie nas, tylko my docieramy wszędzie, przede wszystkim tam gdzie nie dociera karetka pogotowia a nawet... Komisja Europejska! KONIEC Mariusz Zimoński Kontakt:Mariusz.zimonski@gmail.com |
|||||||||
|
|||||||||
|
|||||||||
|
|||||||||
Powyższy tekst został
opublikowany w serwisie opowiadania.pl. |