DRUKUJ

 

Metoda

Publikacja:

 10-08-31

Autor:

 mz510
Wszystkie prawa zastrzeżone.
Copyright © 2004 by Mariusz Zimoński. All rights reserved.

Mariusz Zimoński

„Metoda”

R - Redaktor
S – Stanisław

Do człowieka w ogrodzie podchodzi redaktor z kamerzystą.

R: - Dzień dobry panie Stanisławie.
S: - Aa! Dzień dobry panie redaktorze, zapraszam serdecznie!
R: - To co? Możemy zaczynać?
S: - Pewnie!
R: - Krzysiek włączaj kamerę.

Zaczyna się wywiad.

R: - Dzień dobry państwu, znajdujemy się dziś we wsi Wargi pod Zieloną Górą
i chcielibyśmy przedstawić pana Stanisława Kloc-Kurę, ponieważ
jest pierwszym człowiekiem na świecie, który w domowych warunkach bez
specjalistycznej aparatury sklonował krzesło. To może być wielki dzień
dla europejskiej nauki.

(Redaktor zwraca się do pana Stanisława)

R: - Panie Stanisławie proszę nam opowiedzieć jak to się wszystko zaczęło?

S: - Rok temu gdzieś, panie redaktorze siedziałem na werandzie i patrzyłem
na swój ogródek. Nudziłem się straszliwie, a właściwie to czegoś mi
brakowało ale sam jeszcze nie wiedziałem czego. Wstałem więc i włączyłem
radio.

R: - Czy wtedy panie Stanisławie nastąpił przebłysk geniuszu?

S: - Nie panie redaktorze he he. Wtedy usłyszałem piosenkę naszego znanego
zespołu Lampart pod tytułem „Sklonuj się sam”. Tak sobie pomyślałem, że takie
klonowanie wniosłoby coś niebanalnego do tego domu.

R: - I co? Chciał się pan najpierw sam sklonować?

S: - Nie skądże, a po co? Rodzinie wystarczam, a poza tym pewnie bym myślał
cały czas, że zięć wszędzie lustra zainstalował, a już nie daj Boże że
zainstalował je czasem na mojej żonie w łóżku... he he ...wieczorem.

R: - No to co pan zrobił?

S: - Postanowiłem sklonować krzesło. Najprędzej to w ogrodzie, bo jakiś taki
pustawy był, tylko marchew, cebula wokoło, żadnego krzaczka.

R: - Ale jaką metodą się pan posłużył, panie Stanisławie?

S: - Zwyczajnie, wziąłem krzesło z kuchni, zakopałem w ogrodzie i tylko
co jakiś czas podlewałem. No i proszę jaki piękny klon mi tu wyrósł
i jakie ma dorodne liście.

R: - Piękny klon! Hmm... I tak po prostu pan podlewał.

S: - Tak po prostu panie redaktorze... he he, tak po prostu.

R: - Wszystko ładnie panie Stanisławie tylko dlaczego ten klon ma niebieskie
liście? To czym pan go podlewał?

S: - No... yyy... takim jednym środkiem... ze sklepu sportowego.

R: - Ze sportowego?!

S: - Trochę poeksperymentowałem ale nie powiem z jakim, zanim nie opatentuję...
he he. Mogę jedynie panu redaktorowi powiedzieć, że po tym środku to nawet
z ruskich pierogów wyszłyby chińskie... he he. Jedyne co jeszcze, to
suszarką dogrzewałem. No taka mała Afryka panie redaktorze... he he,
Afryka – dzika.

R: - Bardzo oryginalny ten pański klon... Mocny jest?

S: - Mocny, a jakże i usiąść na nim można i w karate... he he ...jest niezły.

R: - W karate? Jak to możliwe?

S: - Wie pan, przy silnym wietrze to i liścia potrafi sprzedać! Taki klon to
dobra rzecz. Jak go jeszcze czasem podleję tym specyfikiem, wie pan,
to i pewnie domu popilnuje... he he.

R: - Panie Stanisławie a czy ma pan jeszcze jakieś plany związane z tą metodą,
że tak powiem: „Przemiany materii”?

S: - O panie redaktorze nie będę ukrywać, że mam wiele planów... he he. Na
wiosnę na przykład mam zamiar zsosnować szafę z dziecinnego, tam w rogu, a obok
na jesień... he he ...zbukować mój stary fortepian. Rozstrojony stoi i nikt na
nim już nie pogrywa, no chyba że klon... he he ...coś tam sobie brzęknie.

R: - A czy nie boi się pan, że z takiego rozstrojonego fortepianu, to buk przy
wietrze będzie liśćmi fałszował?

S: - Spokojnie, po takiej dawce jaką mu zaaplikuje... he he ...to i radia
w końcu nie będę potrzebował, tak pięknie będzie szumiał.

R: - To może pan takim leśnym didżejem zostanie? Taki na przykład: DJ buk.

S: - Może tak, perspektyw jest wiele, w końcu w Unii jesteśmy.

R: - Dobrze panie Stanisławie, a co pan jeszcze zamierza?

S: - Widzi pan tamto pole za płotem?

R: - Widzę.

S: - W ciągu dwóch lat zamierzam zdębować wszystkie deski z mojej szopy...
he he. W tajemnicy powiem że mam ich kilkaset.

R: - A nie boi się pan, że zabraknie panu kiedyś tego środka do eksperymentów.

S: - Panie redaktorze, jak nie będzie tego, to w sportowym znajdzie się inny.
Mało jest tych odżywek na półkach? I dlatego mój las, nawet jeśli miałby
być latający... he he ...to i tak powstanie. Może nawet będzie umiał czytać.
Kto wie?

R: - To niesamowite co nam pan tu mówi.

S: - Ale prawdziwe panie redaktorze... he he, jak tu stoję prawdziwe.

R: - W takim razie mam pytanie. Co pan będzie tu robił za kilka lat, kiedy te
sosny, buki i dęby będą już takie dorodne, duże, a może jak pan mówi
skrzydlate?

S: - Jak to co? Pewnie będę... he he ...nowoczesne, futurystyczne meble
produkował, a potem w naszej Unii sprzedawał. Wie pan, w ramach wymiany:
Oni nam „wypasione” owoce, a my im „dziwne” meble. Do tego „grzybów” z lasu
klientowi dorzucę, jak trzeba i chór z brzózek stworzę... he he
...na promocję.

R: - W takim razie życzę panu powodzenia, realizacji marzeń i jak najmniej
kłusowników, co to nie potrafią takich brzózek uszanować!

S: - Dziękuje panie redaktorze.

(Redaktor zwraca się do kamery)

R: - Oglądaliście państwo reportaż, z tak bardzo przez państwa lubianego
cyklu pod tytułem: „POLAK POTRAFI"! Pamiętajcie! Ten program tylko u nas,
w naszej telewizji, na waszym ekranie! Oglądajcie nas, tylko my docieramy
wszędzie, przede wszystkim tam gdzie nie dociera karetka pogotowia
a nawet... Komisja Europejska!



KONIEC
Mariusz Zimoński
Kontakt:Mariusz.zimonski@gmail.com

Data:

 2004

Podpis:

 Mariush

http://www.opowiadania.pl/main.php?id=showitem&item=64585

 

Powyższy tekst został opublikowany w serwisie opowiadania.pl.
Prawa autorskie do treści należą do ich twórcy. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Szczegóły na stronie opowiadania.pl