DRUKUJ

 

Krok ku wyzwoleniu

Publikacja:

 12-01-27

Autor:

 Massther
- Có¿, raczej ma³o to przekonywuj±ce…
S³owa nale¿a³y do m³odego, bo dwudziestosze¶cioletniego letniego, zadbanego, uprzejmego mê¿czyzny, a stanowi³y reakcje na stwierdzenie: „w wy¶cigu szczurów najgorsze jest to, ¿e po jego wygraniu i tak jeste¶ szczurem”.
- Tu nikt nikogo nie chce przekonywaæ – odpar³ inny mê¿czyzna siêgaj±c przy tym po papierosa – chodzi po prostu o zdawanie sobie sprawy z pewnych niewidzialnych absurdów.
- Tak. Tych akurat wokó³ pe³no.
- Takich jak w³adza, na ten przyk³ad.
Powiedzia³ to Ball, wiecznie zbuntowany, negatywnie nastawiony do ¿ycia duchowy spadkobierca Beat Generation, chc±cy wywo³aæ globaln± rewolucjê.
- Przecie¿ w³adza nie jest niewidzialna.
Caramil. Nowy. Jeszcze nie wiedzia³…
- Widzisz w³adze, tak?
- A wy nie?
Powiem tak: siedzieli¶my w niewielkim pomieszczeniu, a by³o nas tam sze¶ciu, jednak na pytanie Caramila, poczêli¶my siê zachowywaæ jak jeden, wspólny organizm.
- Widzisz – rzek³ Dreadful Jack, nasz mistrz, przewodnik i nauczyciel – nie mo¿esz zobaczyæ w³adzy, jedyne co mo¿esz, to zobaczyæ skutki tej w³adzy, a je¿eli podporz±dkowujesz siê czemu¶, czego istnienie stwierdza siê jedynie po skutkach, wiedz, ¿e jest to godne potêpienia.
W¶ród wszystkich nast±pi³a konsternacja i zaduma. Uwielbiali¶my wyk³ady Jacka, choæ przez wszystkich innych ludzi uznane mog³y byæ za herezje i z³o w czystej postaci. To jednak kochali¶my.
Z³o.
Czyste, nieska¿one odrobin± poprawno¶ci, prawdziwe z³o.
- Godne potêpienia? Dlaczego?
Niewiedza, a jednocze¶nie dociekliwo¶æ naszego nowego, by³a wrêcz s³odka i urocza.
- Istnieje co najmniej kilka warto¶ci, wzglêdem których musimy byæ pos³uszni, choæ ich istnienie oceniamy jedynie po ich skutkach. Chyba ju¿ czas, co ch³opaki?
Zgodnie przytaknêli¶my. S³owa, które za sekundê padn± z ust Dreadful Jacka s³ysza³ ka¿dy z nas.
- Po pierwsze, chce wiedzieæ, czy nale¿ysz do osób twierdz±cych, ¿e nasze ¿ycie jest czym¶ w rodzaju iluzji, a w chwili ¶mierci budzimy siê, odrywaj±c, ¿e nasz ¶wiat jest czym¶ zupe³nie innym, ni¿ wydawa³ nam siê byæ?
- Chyba nie…
- Chyba?
- No…nie zastanawia³em siê nad tym…ale jak teraz…hm…co¶ w tym jest…ale z drugiej strony…
- Cholera – Dreadful Jack siê za¶mia³. Zawsze gdy to robi³, niebo zdawa³o siê zachodziæ czerwieni±, a ziemia jakby wydobywa³a ze swych najczarniejszych wnêtrzno¶ci pomruki grozy i zatrwo¿enia – to nie jest kwestia, któr± mo¿esz rozwi±zaæ w ci±gu najbli¿szej chwili, rozumiem. Za³ó¿my wiêc, ¿e wierzysz w nasze ¿ycie, jako co¶ prawdziwego. Je¿eli tak, wszystko co ciê spotyka jest prawdziwe i istnieje naprawdê. Je¿eli za¶ zak³adasz, ¿e ¿ycie to iluzja, wszystko co ciê spotyka te¿ jest prawdziwe, ale w obszarze tej iluzji. £apiesz?
- Tak. Je¿eli ¿ycie istnieje, istnieje wszystko inne, a je¿eli nie, rzeczy istniej± tylko w moim przekonaniu.
- Doskonale – i znów niebo siê zaczerwieni³o, a ziemia zamrucza³a – teraz wiêc, nale¿y siê zastanowiæ na jakiej podstawie stwierdza siê, ¿e co¶ istnieje, i teraz ju¿ niewa¿nym jest, czy w przestrzeni realno¶ci czy iluzji. Po prostu. Palisz?
- Okazyjnie. Bardzo okazyjnie.
- Zatem dlaczego s±dzisz, ¿e palony przez ciebie papieros istnieje? Nie, nie zastanawiaj siê, oszczêdzê ci tego. S±dzisz tak, poniewa¿ jego istnienie stwierdzasz zmys³owo. Po pierwsze, mo¿esz go zobaczyæ, co zwiêksza szanse na istnienie czegokolwiek – czerwieñ, pomruki, trwoga – po drugie, czujesz jego kszta³t, gdy¿ mo¿esz go dotkn±æ, a dalej, mo¿esz poczuæ jego smak, a niekiedy us³yszeæ trzaskaj±cy tytoñ. Mówi±c wiêc krótko, podstaw± na wydawanie s±dów dotycz±cych istnienia „rzeczy”, s± twoje zmys³y. Pozwól, ¿e zostawiê kwestie zapo¶redniczenia naszych zmys³ów, tej ca³ej teleobecno¶ci i innych pierdó³. Telewizja jest wystarczaj±co z³a, by o niej nie rozmawiaæ.
Wszyscy twierdz±co kiwnêli g³owami. Nowy tak¿e. Ball nerwowo spojrza³ na zegarek, a stary Jackie kontynuowa³:
- S± jednak takie przypadki, których nie mo¿esz ogarn±æ zmys³owo w formie bezpo¶redniej, ale mo¿esz stwierdziæ ich istnieje dziêki skutkom tych przypadków. We¼my moralno¶æ. Podobno co¶ takiego jest, ale nikt nie w stanie pokazaæ gdzie, ani powiedzieæ jak to smakuje albo brzmi. A jednak istnieje. Dlaczego? I sk±d o tym wiemy? Bo kto¶ kiedy¶ kogo¶ zabi³, po czym zaobserwowa³ u siebie dziwne, niespotykane wcze¶niej uczucie. Nie, nie chodzi o wyrzuty sumienia. To po prostu…uczucie. Znane jest ono wszystkich ludziom. To w³a¶nie moralno¶æ, specyficzne uczucie wystêpuj±ce w sytuacjach, powiedzmy, kontrowersyjnych. Nie ujawnia siê ono wprost, nie wiemy o jego istnieniu od pocz±tku, choæ obecnie, oczywi¶cie, trochê siê to zmieni³o, gdy¿ prawdziwe uczucia zast±pione zosta³y s³owa opisuj±cymi te uczucia, co z meritum sprawy nie ma nic wspólnego…ach, jeste¶my ¿a³o¶ni…
Dreadful Jack czêsto popada³ w melancholie. Najbardziej bola³o go to, ¿e ludzka „umiejêtno¶æ trze¼wo¶ci i szczerego patrzenia na ¶wiat”, jak to nazywa³, zosta³a wyparta przez, jak to okre¶la³, „opis i s³owne zaszufladkowanie tego ¶wiata”. Wed³ug niego, s³owa, czy w ogóle jêzyk, tak bardzo wypaczy³ nasze my¶lenie, ¿e niekiedy mówi±c „mi³o¶æ”, nie mamy na my¶li tego szczególnego stosunku dotycz±cego drugiej osoby, ale s³owo MI£O¦Æ, za którym kryj± siê wzruszaj±ce filmowe sceny i kolor czerwony.
- Có¿…nie chce siê rozgadywaæ, wyja¶niê ci to na przyk³adzie prawa, które zreszt± jest manifestacj± moralno¶ci. Prawo samo w sobie, jako osobny byt, nigdy nie istnia³o, nie istnieje, i choæby nie wiem, nie bêdzie istnieæ. Prawo istnieje dziêki swym skutkom. Tutaj z kolei pojawiaj± siê pewne komplikacje. Na przyk³ad: wyobra¼ sobie osobê bêd±c± ¶wiadkiem brutalnego morderstwa. Je¿eli ta osoba zobaczy, ¿e morderca zostaje z³apany przez policje i zaprowadzony do s±du, uwierzy, ¿e prawo istnieje, gdy¿ zosta³o mu powiedziane, ¿e tak w³a¶nie prawo dzia³a, i ¿e w taki sposób siê objawia. Je¿eli za¶ policjanci przejd± obok, do tego z tym morderc± serdecznie siê witaj±c, osoba ta z czystym sumieniem mo¿e orzec, ¿e prawo nie istnieje, gdy¿ nie by³a ¶wiadkiem jego skutków. A teraz…sk±d wiesz, ¿e w³adza istnieje?
Caramil próbowa³ zredefiniowaæ swoje przekonania w stosunku do tego, co us³ysza³. My¶la³ tak, ¿e zdawa³ siê przypominaæ buchaj±cy par±, sam nie wiem, niech bêdzie ¿e statek parowy. Bardzo zale¿a³o mu na udzieleniu prawid³owej odpowiedzi. Wiedzia³, ¿e takowa istnieje.
- Pomogê ci. Ball?
W tym momencie Ball poderwa³ siê, i zacz±³ mówiæ co¶, co wypowiada³ niemal ze zmierzaln± czêstotliwo¶ci±, ¶rednio trzy razy w ci±gu tygodnia. Powiedzia³ on takie co¶:
- "Byæ rz±dzonym to byæ obserwowanym, nadzorowanym, szpiegowanym, kierowanym, nastawianym, podporz±dkowanym ustawom, indoktrynowanym, zmuszanym do wys³uchiwania kazañ, kontrolowanym, szacowanym, ocenianym, cenzurowanym, poddawanym rozkazom ludzi, którzy nie maj± ani prawa, ani wiedzy, ani cnót obywatelskich. Byæ rz±dzonym oznacza przy ka¿dej transakcji, przy ka¿dym dzia³aniu, przy ka¿dym ruchu byæ odnotowanym, rejestrowanym, kontrolowanym, opodatkowanym, ostemplowanym, opatentowanym, licencjonowanym, autoryzowanym, aprobowanym, napominanym, krêpowanym, reformowanym, strofowanym, aresztowanym. Pod pretekstem dba³o¶ci o dobro ogó³u jest siê opodatkowanym, drenowanym, zmuszanym do p³acenia okupu, eksploatowanym, monopolizowanym, poddawanym presji, uciskanym, oszukiwanym, okradanym; wreszcie przy najs³abszych oznakach oporu, przy pierwszych s³owach skargi, represjonowanym, karanym, obra¿anym, nêkanym, ¶ledzonym, poni¿anym, bitym, rozbrajanym, duszonym, wiêzionym, rozstrzeliwanym, s±dzonym, skazywanym, deportowanym, ch³ostanym, sprzedawanym, zdradzanym, i na koniec wy¶miewanym, wyszydzanym, zniewa¿anym, okrywanym hañb±. Taki jest rz±d, taka jest jego sprawiedliwo¶æ, taka jest jego moralno¶æ."
Gdy Ball skoñczy³, na jego twarzy malowa³ siê wyraz zadowolenia i olbrzymiej dumy. Wymownie spojrza³ na Jacka, a ten zwróci³ siê do Caramila:
- Zapamiêtaj te s³owa, ch³opcze. Zapamiêtaj, ¿e nale¿± one do Pierre Josepha Proudhona. A teraz – Dreadful Jack znacz±co odchrz±kn±³ – w³adza daje skutki swego istnienia, gdy¿ wraz z ni±, istnieje szereg instytucji nadzoruj±cych twoje zachowanie. W³adza jest niewidzialn± si³±, która kontroluje s³abe umys³y, aby ci kontrolowali umys³y silniejszych. Jest to warto¶æ, której istnienie mo¿esz stwierdziæ po zakazach, nakazach, gro¼bach i obowi±zkach. Nie ma czego¶ takiego jak w³adza. S± skutki w³adzy manifestuj±ce siê w niewolnictwie, ob³êdzie i ¶mierci.
Wszyscy byli¶my zadowoleni z naszego wyboru. Przy³±czyli¶my siê do Jacka dobrowolnie. Nikt nas nie zmusza³, nikt nie nak³ania³, Jackie po prostu z nami rozmawia³, weryfikuj±c przy tym nasze pogl±dy. Spotka³em siê niegdy¶ z opini±, ¿e nasza grupa jest sekt±, a Dreadful Jack to szarlatan i zboczeniec szukaj±cy m³odych ch³opców i ich portfeli. Kiedy¶ wydawa³o mi siê, ¿e mówiæ tak mogli tylko ignoranci i durnie. Teraz jednak wiem, ¿e wypowiedzieæ to mo¿e ka¿dy, kto jest pos³uszny systemowi.
- Musisz wiedzieæ – kontynuowa³ nasz mentor swoim zachrypniêtym, gard³owym g³osem przypominaj±cym grom uderzaj±cy o jaki¶ gigantyczny dzwon – ¿e w³adza stwarza w twoim umy¶le pewne potrzeby, i tylko ona jest w stanie je zapewniæ. Tak wymusza na swoim stadzie pos³uszeñstwo. Je¿eli w³adza by³aby czym¶ widzialnym, a nie chorymi ideami i has³ami tocz±cymi twój umys³ jak rak zdrowy organizm, ju¿ dawno le¿a³aby rozcz³onkowana w ka³u¿y krwi i rzygowin, skoml±c w b³êdnej nadziei poszukiwania kogo¶ mi³osiernego, kto skróci³by jej mêki wyrywaj±c go³ymi rêkami jej czarne, brudne serce. Byt zw±cy siê „w³adza” nie przetrwa³by choæby godziny.
W oku Caramila wypatrzeæ siê da³o iskrê zrozumienia.
- Mówi³e¶ na pocz±tku, ¿e zawierzanie czemu¶, co istnieje tylko przez obserwacje skutków, jest godne potêpienia. Czemu?
- Dobre pytanie, ch³opcze – czerwieñ, czerwieñ, czerwieñ! – a odpowied¼ na nie brzmi: bo skutki s± ró¿ne. Prawo siê myli i pope³nia b³êdy. Moralno¶æ jest czym¶ wzglêdnie wzglêdnym, i w ogóle trudno jest o niej dyskutowaæ. W³adza…skutki w³adzy s± po prostu szkodliwe.
- Nale¿y wiêc wyznawaæ rzeczy widzialne? Nale¿y tylko takim rzeczom ufaæ?
- Nale¿y ufaæ swoim zmys³om. Wiedz, ¿e nawet twoje sumienie mo¿e siê czasem myliæ. Jasne, zmys³y te¿ ³atwo oszukaæ, jednak szybko siê wtedy orientujesz. Obrazy, na których przedstawione jest co¶ wiêcej ni¿ powierzchowne przedstawienie, s± bardzo charakterystyczne, prawda? Z³udzenia s± wyj±tkowo szczególne, tak? Omamy s³uchowe nie do koñca brzmi± jak prawdziwy d¼wiêk, zgadza siê? Je¿eli jednak dotrze do ciebie b³êdna, fa³szywa idea, mo¿esz jej nie rozpoznaæ. Prêdzej uznasz j± za swoj±, ni¿ z miejsca odrzucisz. Dlatego trzeba uwa¿nie s³uchaæ, bystro patrzeæ, dok³adnie dotykaæ, czujnie smakowaæ, i ostro¿nie w±chaæ. Zmys³y ciê nie zawiod±. Polegaj tylko na nich.
Nagle, Ball podniós³ siê z miejsca i wyci±gn±³ przed siebie rêkê, pokazuj±c wszystkim zegarek.
Nasta³a godzina.
Przyszed³ czas.
Dreadful Jack zacisn±³ piê¶ci, po czym z serdecznym wyrazem twarzy zwróci³ siê do Caramila:
- Nie daj siê og³upiæ, ch³opcze. Jest w tobie potencja³. Zapamiêtaj to, co dzisiaj us³ysza³e¶. A teraz ucz siê.
Jack wsta³ i pó³szeptem wymrucza³:
- Wychodzimy.
Z punktu widzenia zwyk³ych, szarych obywateli, nasze wyj¶cie musia³o wygl±daæ tak: w okolice domu premiera podje¿d¿a sfatygowany, nieco przerobiony Ford Transit. Wje¿d¿a na pobliski parking, i stoi tam przez jaki¶ czas. Nieoczekiwanie, jego boczne drzwi otwieraj± siê, po czym wybiega z niego czwórka uzbrojonych, nosz±cych zwierzêce maski osobników, którzy mkn± w stronê premierowego domu, strzelaj±c przy okazji do pojedynczych ochroniarzy. Doprawdy piêkna sprawa.
Byæ mo¿e mówi±c „nasze wyj¶cie”, nieco siê zagalopowa³em, gdy¿ z samochodu wybieg³ Dreadful Jack, Ball, facet pal±cy papierosa, czyli The Gamer, oraz ch³opak, którego nie przekonywa³a idea wy¶cigu szczurów, a mianowicie Hacklocker Bridge. Ich plan by³ prosty: w³amaæ siê do domu premiera, wzi±æ go jako zak³adnika, i rozpocz±æ negocjacje maj±ce na celu przywrócenie ¿yciu normalno¶ci. W samochodzie zosta³em ja, oraz kierowca, Milly May Dodson, na którego czasami wo³a³o siê Doggy.
Ruszyli¶my.
Nie mogli¶my zostaæ na parkingu. Wycieczka Dreadful Jacka i reszty nie przewidywa³a powrotu, i wszyscy o tym wiedzieli. O wydarzeniach maj±cych miejsce pó¼niej, gdy na miejsce przyjechali dziennikarze i policja, dowiedzia³em siê z telewizji. Zadziwiaj±ce, jak d³ugo czwórka mê¿czyzn jest w stanie sparali¿owaæ ca³y kraj. Niesamowite, jak d³ugo uda³o im siê wytrzymaæ zmasowany atak rz±dowych psów. Doprawdy by³ to czyn godny podziwu. Szkoda tylko, ¿e poza sensacj± i tygodniow± gor±czk± w postaci prasowych nag³ówków, nie przyniós³ nic po¿ytecznego. No, mo¿e z wyj±tkiem nowego premiera, który jest serdeczniej nastawiony na ludzkie potrzeby…
Tak czy inaczej, by³em tam, i sta³em siê ¶wiadkiem odwa¿nej inicjatywy, która mia³a za zadanie przynie¶æ ¶wiatu wolno¶æ. Moje stare ja, Caramil, nie zdawa³o sobie z pocz±tku sprawy, jak wa¿ne i prawdziwe s³owa wypowiedzia³ Dreadful Jack, mój wielki, czcigodny poprzednik. Teraz jednak przemawiam do was jako Hall Leader, przywódca najwiêkszego na ¶wiecie, niezale¿nego ruchu na rzecz ludzkiego wyzwolenia, i zaprawdê powiadam, ¿e pragnê przenie¶æ moj± i wasz± ¶wiadomo¶æ wolno¶ci, na skrêpowane umys³y niewolników systemu.
W obecnych czasach, nie musimy posuwaæ siê do tak radykalnych kroków jak The Gamer, Ball, Hacklocker Bridge i Dreadful Jack. W obecnych czasach, polem naszej bitwy, polem, które wykorzystywaæ mo¿emy wedle w³asnego uznania, jest Internet. Sieæ otwiera dla nas mo¿liwo¶ci nieosi±galne wcze¶niej; mo¿emy dotrzeæ do milionów, u¶wiadamiaj±c ich w sposób pokojowy i bardziej cywilizowany. Mamy szanse zbudowaæ jedn±, wielk±, wspóln± ¶wiadomo¶æ zdoln± walczyæ z naciskiem i wymuszeniem. Mamy szanse pokonaæ wch³aniaj±cego nasze dusze potwora, i zast±piæ go sprawiedliw± form± wspó³¿ycia. Nie dajmy siê kontrolowaæ, nie dajmy siê zniewoliæ! Wyjd¼my naprzeciw skorumpowanej, zak³amanej w³adzy, której jedynym celem jest pozbawienie nas ¶rodków do ¿ycia! Zbuntujmy siê przeciw polityce wielkich koncernów i potê¿nych firm, chc±cych obedrzeæ nas z godno¶ci i naszego ¶wiêtego prawa wyboru! Nie b±d¼my obojêtni wobec szerz±cej siê hipokryzji i ¿a³o¶nie ¶miesznym prób± zamkniêcia nam ust! Panowie szlachta, zaprzestaniecie tañczyæ na naszych zmarnowanych, wycieñczonych zw³okach! Tym razem my – silni, ¶wiadomi, zdecydowani – przejmiemy w³adze, i nie pozwolimy siê o¶mieszaæ! Zakoñczymy t± zgni³±, brudn±, nic nie wart± historiê rz±dów elity. Ju¿ czas, by niesprawiedliwo¶æ, wyzysk i skrajnie wycieñczaj±ca praca odesz³y w niepamiêæ. Czas zakoñczyæ rz±dy pieni±dza i chorych pomys³ów w±skiej grupy starych ramoli, których celem jest ograniczanie i zawê¿anie ¿ycia m³odych i silnych. Epoka zgnilizny musi staæ siê histori±.
Moi drodzy, choæ ka¿dy z was jest niepowtarzaln± jednostk±, choæ ka¿dy z was identyfikuje siê z innymi symbolami opisuj±cymi wasz± osobowo¶æ, w Sieci jeste¶cie anonimowymi ¿o³nierzami w wojnie o wolno¶æ s³owa i o wolno¶æ w ogóle. Wszyscy stanowimy anonimow± wspólnotê w walce o w³asne wyzwolenie. Nie dajmy siê. Nie poddawajmy siê.
I pamiêtajcie: nigdy nie jest za pó¼no, by siê sprzeciwiæ, i domagaæ siê wolno¶ci.

Data:

 .

Podpis:

 Massther

http://www.opowiadania.pl/main.php?id=showitem&item=71112

 

Powy¿szy tekst zosta³ opublikowany w serwisie opowiadania.pl.
Prawa autorskie do tre¶ci nale¿± do ich twórcy. Wszelkie prawa zastrze¿one.
Szczegó³y na stronie opowiadania.pl