DRUKUJ

 

Cudowna dieta

Publikacja:

 12-06-18

Autor:

 Smith12
Cudowna dieta


Jeszcze jako nastolatka Anita uchodziła za jedną z tych dziewczyn, których rozmiar wszerz był większy od tego wzwyż. Zawsze miała słabość do lukrowanych pączków, bitej śmietany, czekolady w każdej formie oraz lodów. O tak, lody w ilościach hurtowych pochłaniała o każdej porze dnia i nocy. W dzieciństwie nie przejmowała się jednak swoją masą. Jadła wszystko, nie wyłączając papierowych sztućców, kabli, długopisów a nawet niewielkich ptaszków. Rodzice nie odmawiali jej niczego. Wręcz przeciwnie, cieszyli się z każdego skonsumowanego przez nią przedmiotu. Nie pogniewali się nawet wówczas, gdy razem z pizzą Anita zjadła ich ulubionego psa. Tak matka jak i ojciec wierzyli, że dziecku należy dostarczać dużo jedzenia, by zdrowo się rozwijało. Obydwoje chcieli, by ich córka była wielka i po części nawet im się to udało. W wieku dwunastu lat dziewczyna przypominała bowiem orkę. Później było już tylko gorzej.
Sama zainteresowana dostrzegła powagę sytuacji dopiero, gdy podczas badań bilansowych w szkole pielęgniarka zmuszona była ważyć każdą część jej ciała osobno, by nie zepsuć wagi. Rzeźnickiej, warto dodać.
— Dziecko, ty ważysz więcej niż mój samochód! — zawołała z przerażeniem kobieta, kilkukrotnie obliczając masę Anity.
Wynik za każdym razem był jednak taki sam.
Słysząc to koleżanki dziewczyny, same szczupłe jak kabanosy, parsknęły śmiechem. Nie one jedyne zresztą dostrzegły, że Anita odstaje od reszty rówieśników. Inni uczniowie, a nawet nauczyciele, również nie szczędzili jej złośliwych uwag.
— Hej, mutancie, zjadłaś krowę, że masz taki wielki bęben? — krzyknął na cały głos jeden z kolegów podczas przerwy śniadaniowej.
Podczas gdy on zajadał kanapkę z ogórkiem, ona pochłaniała już trzeciego indyka.
— Kevin, uspokój się! — skarciła go wychowawczyni, po czym dodała — Jeszcze cię zje i się doigrasz!

Także poza szkołą sytuacja nie wyglądała lepiej. Ludzie mijający Anitę na ulicy zatrzymywali się, śmiali, pokazywali palcami, a nawet robili jej zdjęcia.
— Pomyśleć, że w Kenii dzieciaki nie mają co do ust włożyć… — mruknęła pewnego razu z oburzeniem jakaś starsza kobieta, widząc jak na przystanku autobusowym dziewczyna zajęła całą ławkę, w zamyśle konstruktora przeznaczoną dla pięciu osób.
— Mam nadzieję, że jeździ na bilecie grupowym! — dodał ktoś inny.

Od tamtego czasu wiele się jednak zmieniło. Za namową proboszcza z lokalnej parafii, który nie chciał rozgrzeszyć Anity ze zjedzenia baranka, dziewczyna udała się na wizytę do dietetyka. Początkowo specjalista nie wróżył jej sukcesu, tym bardziej, że podczas pierwszego spotkania nastolatka pożarła przy nim kwiatka doniczkowego. Z doniczką. Po pewnym czasie dostrzegł jednak ze strony pacjentki spore zaangażowanie i wolę zmiany nawyków żywieniowych.
Już po zaledwie trzech latach wyrzeczeń, diet warzywno-owocowych i morderczych ćwiczeń Anita stała się szczupłą, piękną dziewczyną. Urody pozazdrościły jej nawet koleżanki, które wyśmiewały ją, gdy bardziej niż dziecko przypominała butlę z gazem. Nikt, kto wcześniej nie znał Anity, nie domyśliłby się, że była kiedyś otyła.
By uniknąć powtórki z rozrywki, dziewczyna zdecydowała się nawet na operację chirurgicznego zmniejszania żołądka. Zabieg, który pozbawił jej rodziców kilku tysięcy złotych, przyniósł zaskakujące efekty. Niegdyś wrzucająca w siebie wszystko niczym do kubła na śmieci nastolatka, była teraz syta po zjedzeniu najdrobniejszej nawet potrawy. Wszystko to, ku ogromnej rozpaczy rodziców, sprawiło, że Anita wyglądała na nienaturalnie wręcz chudą. Ona sama czuła się z tym jednak świetnie. Co więcej, bez przerwy wytykała sobie, że gdyby tylko się postarała, mogłaby schudnąć jeszcze bardziej. Wszak figura à la szkielet była akurat w modzie. Zaczęła więc wyszukiwać nowych, cudownych diet w Internecie i młodzieżowych czasopismach. Przepisy na szczupłą sylwetkę wiązały się co prawda z nie lada wyrzeczeniami, ale przyzwyczajona już do poświęceń po kuracji u dietetyka dziewczyna nie obawiała się wyzwań. Zrzuć trzydzieści kilogramów w dwa dni! — głosiło chwytliwe hasło na okładce jednej z gazet, reklamujące niezwykle skuteczne tabletki odchudzające. Anita zdążyła się już przekonać, że kapsułki nie działają. Próbowała ich skuteczności przed kilkoma miesiącami, lecz konieczność zrezygnowania z jakiegokolwiek jedzenia i picia niespecjalnie jej się podobała. Zdecydowanie ciekawsza wydała się inna dieta, po której, zgodnie z zapewnieniami koleżanek, które już ją wypróbowały, powinna schudnąć co najmniej o połowę w zaledwie tydzień. Wystarczyło przez ten czas codziennie jeść po trzy ziarenka groszku i popijać je łyżeczką wody. Do tego konieczne było wykonywanie serii morderczych ćwiczeń. Czego się jednak nie robi dla wyglądu...

W ramach wszechogarniających jej życie zmian, Anita zawierała też nowe znajomości. Nagle stała się jedną z najpopularniejszych dziewczyn w szkole. Kręcili się wokół niej ludzie, którzy osiemdziesiąt kilogramów wcześniej nie raczyliby zaszczycić jej nawet spojrzeniem. Ona jednak nie widziała w tym niczego złego. Chcąc zacieśnić nowe znajomości zaczęła się nawet spotykać z innymi dziewczynami z klasy. Korzystając z nadchodzących urodzin, zaprosiła nawet kilka z nich do domu.
— Wszystkiego najlepszego, kochana! — powiedziała jedna z koleżanek, imieniem Violetta, po czym serdecznie wyściskała Anitę.
Podobnie jak pozostałe dziewczyny z klasowej ekipy, nie wyglądała na nastolatkę, lecz pannę lekkich obyczajów czerpiącą stały dochód z niezobowiązującej pracy. Ciemny, agresywny wręcz makijaż, pokrywał znaczną część jej twarzy.
— Dziękuję, myszko — odrzekła Anita, odbierając zawinięty w ozdobny papier prezencik.
— To taki drobiazg od nas. Tylko nie patrz na cenę — zaświergotała z podekscytowaniem inna koleżanka, Lila, w obawie, że solenizantka nie zorientuje się, jak drogi prezent dostała.
Dla pewności, niby przypadkiem, wrzuciła do środka paragon i zaznaczyła na nim pomarańczowym markerem kwotę, jaką razem z innymi koleżankami zmuszona była wyłożyć na upominek.
— Oj, nie musiałyście. — Anita zarumieniła się i zachichotała niewinnie, a przez głowę przemknęła jej myśl Tylko byście spróbowały przyjść bez prezentu, głupie dziwki! Sam upominek, bardziej symboliczny niż efektowny, ograniczał się do pudełka niezwykle drogich, a do tego bardzo skutecznych tabletek odchudzających.
— Jedna tabletka i dziesięć kilogramów mniej! — Lila podskoczyła i z uciechy, niczym foka, zaczęła klaskać. — Na opakowaniu tak napisali, więc na pewno działa!
Jeszcze kilka lat temu Anita nie pomyślałaby, że kiedykolwiek spędzi jakikolwiek uroczysty dzień w tak doborowym towarzystwie. Nigdy wcześniej nie miała koleżanek. Wszystkie bały się, że je zje.

Zyskując nowe znajomości, oczywiście dzięki szczupłej sylwetce, dziewczyna zdążyła się już jednak zorientować, jak wiele zawiści drzemie w ludziach. Doskonale zdawała sobie sprawę, że mimo iż była chudsza niż kiedyś, do ideału sporo jej brakowało. Koleżanki natomiast, same znacznie od niej szczuplejsze, zapewniały ją co pewien czas, że jest idealnie smukła. Oczywiście kłamały. Anita dobrze wiedziała, że mimo iż uśmiechały się do niej, wszystkie miały nadzieję, że ucieszona pochwałami nie będzie się już odchudzać i dzięki temu nigdy nie osiągnie oczekiwanego poziomu, który same reprezentowały. Ich niedoczekanie. Gdy chodziło o figurę, Anicie nie brakowało determinacji. Nie zamierzała poprzestać na lekkiej metamorfozie. Jednak, w ramach koleżeńskiej dyplomacji, nie dawała też po sobie poznać, że rozgryzła niecne plany przyjaciółek.
— Aleś ty szczuplutka. Prawie jak modelka! — powiedziała jedna z koleżanek, wyrywając Anitę z zamyślenia. Ona sama była tak cienka i blada, że prawie niewidoczna.
— Oj, daj spokój, przecież jestem jeszcze taka gruba. — Anita poklepała się po znikomym brzuchu, po czym zalotnie przewróciła oczyma, dając tym samym subtelnie do zrozumienia, że nie da sobie wciskać kitu.
W ostatnim czasie nie tylko jej powierzchowność przeszła istotną metamorfozę. Zmianie uległo również zachowanie dziewczyny. Nowe towarzystwo i świadomość własnej urody sprawiły, że Anita, niegdyś oszczędna i rozsądna, wydawała teraz na kosmetyki kilkaset złotych tygodniowo. Za wszystko zmuszeni byli oczywiście płacić rodzice, coraz bardziej zszokowani zachowaniem córki. Ona sama nie widziała w swoim nowym ja niczego złego. Jak na modną nastolatkę przystało, dysponowała całym arsenałem kosmetyków. Kremy na dzień, na noc, na podwieczorek, pod oczy, na oczy, do oczu i pod łopatki zajmowały niemal wszystkie półki w jej pokoju. Równie ważnym kosmetykiem z perspektywy młodej, atrakcyjnej dziewczyny, był puder. Nanoszony na niemal każdą część ciała miał zakrywać to czego przeciętny człowiek na twarzy super pięknej nastolatki widzieć nie powinien. Z pudrem wiązał się jednak pewien problem. Anita nigdy nie wiedziała, kiedy przestać go nakładać. Niekiedy pudrowała się do tego stopnia, że z jej gładkiej jak pupa niemowlęcia twarzy znikał nos, innym razem oko, a jeszcze innym usta. Mimo wszystko żadne, nawet najlepsze kosmetyki, nie pozwalały Anicie czuć się naprawdę szczupłą. Tym bardziej teraz, gdy tyle kilogramów udało jej się już zrzucić, nie zamierzała zrezygnować. Idealna sylwetka była na wyciągnięcie ręki.
— Dziewczyny, znalazłyście jakieś nowe diety?
— Anisia, daj spokój — odezwała się najchudsza z koleżanek. Jej szczupła, końska twarz, wyglądała na nienaturalnie długą. — Od dwóch tygodni jestem na diecie z kapusty. Raz dziennie pozwalam sobie na łyk kapuśniaku. Mówię ci, ledwo żyję!
— Tylko się nie poddawaj! — wtrąciła Violetta. — Nie chcesz chyba ważyć czterdziestu kilogramów w tym wieku?! Jesteś na to za młoda!
— Ja nigdy się tak nie zapuszczę. — Kolejna z dziewczyn zabrała głos. Była płaska jak kartka papieru. Gdyby nie ostry makijaż, jej przezroczysta twarz zlałaby się z powietrzem. — Nie chcę być gruba. Pamiętam, jak pewnego razu weszłam na wagę i zobaczyłam na liczniku... — zrobiła krótką przerwę, podczas której z obrzydzeniem przełknęła ślinę. — ...trzydzieści cztery kilogramy!
Wszystkie dziewczyny wrzasnęły głośno. Violetta z nerwów zwymiotowała przez okno, a Anita prawie zemdlała. Na szczęście próg trzydziestu czterech kilogramów był już za nią, ale do wymarzonych pięciu sporo niestety brakowało.
— Popizgało cię, Beata?! Chcesz się zabić?! — krzyknęła milcząca do tej pory Naomi. — Coś ty wtedy wpierniczyła, marchewkę?
— Gorzej. — Beacie zadrżał głos. — Dwa ziemniaki.
— Masz nauczkę — powiedziała stanowczo Violetta. — Na drugi raz będziesz wiedziała, czym grozi takie obżarstwo!
Anita przysłuchiwała się tej ostrej wymianie zdań z ogromnym zainteresowaniem. W pewnym momencie naszła ją błyskotliwa myśl.
— Co zrobiłaś, żeby zrzucić tamte kilogramy? Nie wyglądasz już przecież na tak grubą — zapytała.
— Nie chcesz wiedzieć. — Dziewczyna chwyciła się za brzuch, choć widać było, że tylko czekała na to pytanie. Mogła się bowiem pochwalić własnymi sposobami na szybki powrót do pożądanej sylwetki. — Dwa palce i nowa dieta. Jem teraz tylko ślinę.

Nagle drzwi od pokoju otworzyły się. Stanęła w nich matka Anity. Kobieta porządnie się wystraszyła, widząc w pokoju córki kilka szkieletów. Nie dała jednak tego po sobie poznać.
— Cześć dziewczyny — powiedziała po chwili milczenia. — Chcecie coś do jedzenia?
Ryk śmiechu słychać było na drugim końcu miasta. Anita i jej koleżanki kwiczały i wiły się z rozbawienia jeszcze przez kilka minut.
— Dobre! — zawołała Violetta, ocierając łzy.
— Mistrzostwo świata! — dorzuciła Naomi. — Ale z pani jajcara!
Nie rozumiejąc o co chodzi, matka Anity zamknęła drzwi i poszła do kuchni.
Czyli chcą, czy nie chcą... — zastanawiała się w drodze, analizując zachowanie nastolatek.

Spotkanie urodzinowe trwało jeszcze kilka godzin, w czasie których dziewczyny wymieniały uwagi na temat sposobów odchudzania. Ostatecznie też wszystkie doszły do wniosku, że są przeraźliwie grube. Najwrażliwsza Violetta rozpłakała się nawet z tego powodu i próbowała podciąć sobie żyły. Szczęśliwie nie miała siły utrzymać scyzoryka.
Około godziny dziewiętnastej koleżanki zaczęły się żegnać z Anitą.
— Trzymaj się, rybciu — powiedziała Naomi i ucałowała Anitę w czółko.
— Przypomniał mi się jeszcze jeden żarcik — zawołała w pewnym momencie Lila, nawiązując do serii dowcipów o grubasach, które dopiero co skończyła opowiadać. — Przychodzi baba do sklepu, kupuje czekoladę, wraca do domu i... zjada ją!
— HAAA, HAA!!!
— Ho, ho, ho!
— HŁEHŁE!!!
Śmiechom nie było końca. Dopiero przejeżdżający ulicą patrol policji przywołał tarzające się po ziemi dziewczyny do porządku. Podniósłszy się z chodnika wszystkie otrzepały ubrania i rozeszły się do swoich domów.
Anita szybko pobiegła do swojego pokoju. Zamierzała natychmiast wypróbować działanie tabletek odchudzających, które dostała. Dodatkowo też chciała sprawdzić skuteczność wspomnianej przez Beatę metody dwóch palców. Wprawdzie wiele na temat tego sposobu zrzucania zbędnych kilogramów słyszała, jednak nigdy nie była na tyle odważna, by go wypróbować. Jak się okazało, poza niespecjalnie przyjemnymi doznaniami, zwracanie jedzenia było całkiem fajne.
Sposób użycia: Przed niewielkim posiłkiem weź jedną tabletkę i popij ją dużą ilością wody. Lek wykazuje silne właściwości odchudzające w połączeniu ze zdrową dietą i aktywnością fizyczną. Napis na opakowaniu brzmiał zachęcająco. Anita odżywiała się przecież bardzo zdrowo. Wszak groszek i woda mają mnóstwo właściwości odżywczych.
— Dwie tabletki powinny wystarczyć — powiedziała sama do siebie, po czym połknęła całe opakowanie, popijając całość łyżeczką wody mineralnej. — A teraz aktywność fizyczna — dodała, po czym wykonała dwa przysiady.
Morderczy wysiłek dał się jej we znaki. Wykończona padła na łóżko i zasnęła.


*


Na pogrzeb przyszło wielu ludzi. Wszystkich bardzo poruszyła śmierć tak młodej i pięknej dziewczyny. Zrozpaczeni rodzice nie potrafili zrozumieć, jak niedożywienie mogło zabić ich córkę. Niegdyś potężna nastolatka wyglądała teraz jak szkielet, ale przecież nie skarżyła się na nic. Być może znalezione pod jej łóżkiem stosy jedzenia pochodziły z posiłków, które zabierała ze sobą do pokoju, by tam w samotności je skonsumować... Jak stwierdził biegły patolog, Anita nie przyjmowała jedzenia od kilkudziesięciu dni. Jej osłabiony organizm był bez szans. Trumna, w której złożono ciało dziewczyny, miała zaledwie dwadzieścia centymetrów szerokości. Również koleżanki Anity nie kryły poruszenia. Słaniając się na ledwo widocznych nogach po raz ostatni podeszły razem do ciała zmarłej przyjaciółki.
— Ależ miała figurę. Te tabletki jednak działają — zauważyła Violetta, kładąc białą różę na złożone, blade ręce martwej przyjaciółki. Słone łzy wypełniły jej oczy.
— Coś w tym jest — przytaknęła rozmarzonym głosem Naomi. — Też bym tak chciała.


Cześć! Dziękuję za Twój czas poświęcony mojej twórczości. Jeśli chciał(a)byś podzielić się ze mną swoją opinią/spostrzeżeniami dotyczącymi tekstu, pochwalić lub wytknąć błędy albo po prostu wymienić się innymi uwagami, a nie posiadasz konta na stronie, napisz do mnie — smit9@wp.pl, z przyjemnością poznam Twoje zdanie.

W związku z kilkoma nieprzyjemnymi sytuacjami jakie miały miejsce w ostatnim czasie przypominam też, że kopiowanie części lub całości moich tekstów, zamieszczanych na tym portalu, w tym w szczególności ich rozpowszechnianie bez mojej zgody oraz bez podania autora stanowi złamanie prawa. Regularnie kontroluję, czy moje opowiadania lub ich fragmenty nie są bezprawnie kopiowane i w razie wykrycia kradzieży (tak, w świetle prawa to jest kradzież) interweniuję. Każdy tekst stanowi własność intelektualną jego autora!

Data:

 czerwiec 2012

Podpis:

 Smith

http://www.opowiadania.pl/main.php?id=showitem&item=72392

 

Powyższy tekst został opublikowany w serwisie opowiadania.pl.
Prawa autorskie do treści należą do ich twórcy. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Szczegóły na stronie opowiadania.pl