DRUKUJ

 

Antymateria

Publikacja:

 12-10-18

Autor:

 Comporecordeyros
* ANTYMATERIA *
(przyszłość super)


(jedna z przyszłości wyfantazjowanych w zbiorze tekstów "Futurystyka" - Comporecordeyros 2012)


Okazało się, że antymateria to nie tylko plotki wśród pijących fizyków, ale rzeczywiście istnieje i ma się jak najbardziej materialnie. A nawet zdarza się jej wlatywać w układ słoneczny z wielką prędkością, by skutkiem odpychania się od naszej zwykłej materii, z jeszcze większą prędkością wystrzelić z powrotem w kosmos. Po prostu antymateria miała ujemną grawitację. Między sobą się przyciągała, a w spotkaniu z, dla nas normalną materią, silnie się od niej odpychała. Przypadkiem grudka antymaterii wbiła się w szczelinę w metalowym poszyciu dalekiego satelity ziemi i tkwiła tam dopokąd satelita nie nawalił i nie spadł na ziemię. Szczątki jego poszycia, wraz
z grudką antymaterii mocno ściśniętej w szczelinie poszycia upadły na Saharę. Tam przeleżały 150 lat,
a wiatr je odsłonił spod piasków pustyni, podczas wielkiego rajdu samochodowego. Nikt by grudki antymaterii nie znalazł i pewnie po skorodowaniu poszycia, uwolniona grudka antymaterii odleciałaby z gwizdem w kosmos, odepchnąwszy się od ziemi. Ale jeden zwariowany kierowca wywrócił się podczas tego rajdu samochodowego, rozwalił swój wóz, właśnie w miejscu gdzie wiatr odsłonił fragment poszycia satelity wraz z odrobiną antymaterii.
I siedząc tak w oczekiwaniu na pomoc techniczną, zainteresował się znaleziskiem.
Kiedy zrozumiał, że to coś spadło z orbity, ucieszył się,
że odkuje się finansowo, mimo pewnej już przegranej w rajdzie. Zabrał znalezisko ze sobą i próbował sprzedać przez internet płacącym ciężkie pieniądze kolekcjonerom. Kiedy NASA zorientowała się co on znalazł i komu chce sprzedać, zaraz wysłała CIA do nieroztropnego handlowca i w ten sposób i kierowca nie popełnił przestępstwa sprzedając fragment własności Stanów Zjednoczonych
i NASA otrzymała do dokładniejszego zbadania ten fragment satelity z bezcenną drobiną.
Jakież było zdziwienie naukowców NASA, których przecież już od dawna nic nie mogło zdziwić, gdy wydłubana ze szczeliny odrobina czegoś, natychmiast wylądowała na betonowym suficie ich podziemnego laboratorium.
Tak, to okruch antymaterii ich tak zdziwił. Po uruchomieniu śpiących zwykle mocy intelektualnych, szybko doszli, że antymateria ściśnięta, traci moc odpychania się od naszej zwykłej materii, a po uwolnieniu z uścisku ląduje na suficie.
Był to dzień chwały całej Ameryki, bo dokonał się potężny przełom technologiczny. Oto stosunkowo niewielka antymasa antymaterii gdy jest odpowiednio uchwycona może podnosić i przenosić przedmioty o wiele większe od wielkości odrobiny antymaterii. Ameryka świętowała, jak jej chrześcijańskie dobre wychowanie pradziadków przekazało, najlepiej jak umiała... cały miesiąc. Inwestorzy szaleli na giełdach.
Przyjeżdżali prezydenci różnych krajów gratulować Ameryce osobiści, były łzy, śmiech i radość...
W całej Ameryce, w każdym jej mieście, i miasteczku... wszędzie gdzie był dostęp do internetu.
Wystarczyło już tylko opanować metodę łowienia antymaterii w kosmosie i przejście do nowej epoki technologicznej miało stać się faktem.
To przebudziło potężnego ducha pionierów, zdobywców, odkrywców... Dla których nie ma rzeczy nie możliwych,
a nawet jak są, to i tak trzeba je załatwić. I tym razem, jak zwykle, zadanie nie było proste.

Antymateria wpadała w Układ Słoneczny z wielką prędkością, by wyhamować przed wielką masą o silnie dodatnim przyciąganiu i zaraz wystrzeliwała z wielką siłą odpychania w kosmiczną siną dal. Trzeba było chwytać ją dokładnie w momencie kiedy siła jej pędu zmienia swój zwrot, lub gdy jej prędkość stawała się na tyle mała, żeby cokolwiek mogło za nią nadążyć. Następnie silnie ścisnąć i przetransportować na ziemię. Biura konstrukcyjne, wolni inżynierowie, fantaści, politycy, inwestorzy... i wielu innych, nie spali po nocach, obmyślając interesy na antymaterii i projekty wejścia w jej posiadanie. Wysiłek zasobów materiału ludzkiego tym razem się opłacił.
Wynaleziono sposób namierzania i przechwytywania antymaterii i gromadzenia jej na Ziemi. Wielkie koncerny zbrojeniowe przezbrajały swoje taśmy produkcyjne, aby przechwycić bezcenne kontrakty rządowe na połowy i obsługę antymaterii. Powstawały uniwersytety, które zajmowały się tylko i wyłącznie kształceniem zawodowych łowców antymaterii. Wielkie stadionowe fety nakręcały wiarę wyborców.
Jeden przez drugiego pchały się drzwiami i oknami tłumy aktywistów którzy odnaleźli swą przyszłość w łowieniu antymaterii i jej obsłudze. I rzeczywiście tym razem nie zbłądzili, nie postawili na jakieś wariactwo psychopolityczne, ale na dobry, uczciwy, szlachetny i pionierski interes.
Pierwsze udane połowy określiły pierwsze ceny giełdowe antymaterii. Które z razu były wielokrotnością cen najcenniejszych kruszców, ale w miarę doskonalenia się przemysłu połowowego zaczynały spadać i utrzymywały tendencję spadkową.
Napędy antymaterialne, szybko zastąpiły tradycyjne napędy. I poszły z torbami koncerny naftowe, które nie zdążyły ustawić się w kolejce do nowego antymaterialnego żłobu, a kwitło wszystko to co postawiło na przemysł antymaterialny.
Szybko okazało się, że napęd antymaterialny można zmieścić w telefonie, bo było to stosunkowo proste urządzenie. Kostka wielkości centymetra sześciennego, niewielkie ale precyzyjne imadełko do ściskania kostki i elektroniczny nastawnik kierunku ściskania.
Po zmieszczeniu napędu antymaterialnego w telefonie, ruszyła produkcja telefonolotów.
Telefonolot zawierał w sobie: napęd antymaterialny, GPS, GMS, SMS, MP3, aparat fotograficzny i dowolnie wybrane gadżety cyfrowe. Posiadał też zaczep na karabinek łączący go z uprzężą transportową... Czyli wygodnymi nylonowymi majtkami nośnymi. Należało tylko wpiąć telefon karabinkiem do majtek nośnych, wklikać do urządzenia GPS adres do którego chcemy dolecieć. I telefonolot sam wybierał pułap
i kierunek, by precyzyjnie donieść użytkownika pod wskazany adres.
Stosunkowo szybko, bo w niecałe sto lat, cały transport przeniósł się ze spalinowych staroci na napęd antymaterialny. Kontenery transportowe tworzyły klucze
na błękitnym niebie, nie szkodząc atmosferze, a lśniąc srebrzystymi kolorami firmowymi, tłumy ludzi w powietrzu, knajpy zawieszone w chmurach, podniebne hotele... To wszystko zmieniło obraz świata, z szarego, zapyziałego, bezradnie złośliwego, nieromantycznego... na pełen wigoru i oblatania, podniebnych wrażeń i nadziei na życie w kosmosie... Bo dostać się w kosmos było już zupełnie łatwo, wystarczyło tylko dokupić do telfonolotu, kombinezon kosmiczny i można było lecieć.
A życie na orbicie już toczyło się pełną parą. Wiszące na orbicie biurowce świadczyły niezbicie, że oto także i w kosmosie teraz będzie życie.
I tak wokół kwestii połowów antymaterii kręciło się niemal wszystko co się w świecie kręciło, interesy, marzenia, przemysł... Powoli i statecznie cywilizacja unosiła się w kosmos, zawieszając swoje struktury na orbitach coraz to nowych planet, również i na orbitach słońca, w pasie planetoid, gdzie znajdował się nowy dziki zachód,
bo tam sytuacja była zawikłana i wiele dawało się ukryć przed światem i wścibskością amatorskich posiadaczy teleskopów, a planetoidy były pełne bogactw mineralnych. A jednocześnie tam właśnie okazało się najłatwiej łowić antymaterię. Zebraną antymaterię początkowo przechowywano podziemiach po bankach szwajcarskich, które straciły interes wraz z przejściem ludzkości na pieniądz elektroniczny, wychodząc z założenia, że pod Alpami to ona na pewno się nie urwie i nie odleci. Ale potem już w bardzo wielu miejscach Ziemi i kosmosu znajdowały się hurtownie, i sklepy sprzedające antymaterię wraz z urządzeniami do jej obsługi. Życie w przestrzeni życiowej stało się łatwiejsze, a w przestrzeni kosmicznej możliwe.

Kierowca rajdowy, który znalazł pierwszy okruch antymaterii, został pośmiertnie odznaczony i wstawiony do wszystkich encyklopedii, wraz z naukowcami, którzy jako pierwsi ludzie zorientowali się o co z tą antymaterią chodzi. A świat poszedł do przodu, a nie kisił się z braku widoków na przyszłość w wolnorynkowych depresjach.
Tyle zdziałała jedna odrobina antymaterii i ciąg przypadków i jak tu nie mówić o cudzie.
Przecież gdyby nie cudowny przypadek, antymateria mogłaby nigdy nie dać się znaleźć, stale odpychana od zwykłej materii, a nie szukana przez naukowców i poszukiwaczy w okolicznym kosmosie.



Przy okazji zapraszam do odwiedzenia mojej strony
www.comporecordeyros.cba.pl
Są tam wiersze, piosenki, futurystyczne pół żartem, pół serio
i odrobina multimedialnego szaleństwa.
Zapraszam też na forum na którym WSPÓLNIE PISZEMY KSIĄŻKI - interebook.pl

Data:

 2010

Podpis:

 Comporecordeyros

http://www.opowiadania.pl/main.php?id=showitem&item=73371

 

Powyższy tekst został opublikowany w serwisie opowiadania.pl.
Prawa autorskie do treści należą do ich twórcy. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Szczegóły na stronie opowiadania.pl