Skaza |
|||||||||
|
|||||||||
No one knows what it's like To be the bad man To be the sad man... Kap, kap… Twój pierwszy miecz był piękny, pełen zdobień i niesamowicie lśniący w słońcu. Twój pierwszy miecz dostałeś od ojca i byłeś mu wdzięczny, dopóki nie zmusił cię, byś przeszył nim serce jakiegoś wieśniaka. - Na świecie przetrwają tylko najsilniejsi, synu – powiedział. – Jeśli okażesz słabość, byle chłop odbierze ci władzę. Uwierzyłeś mu, bo był twoim ojcem. Kap, kap… W końcu twój pierwszy miecz zrobił się czerwony od zaschniętej krwi. Nie miałeś ochoty go czyścić. To były namacalne dowody twojej siły, władzy, jaką udało ci się zdobyć. Ojciec był z ciebie dumny. Kap, kap… Nie myślałeś, że robisz źle. Przecież byłeś jeszcze dzieckiem, a ojciec mówił, że tak jest w porządku. Zawsze go słuchałeś. Kap, kap… W końcu przestałeś cokolwiek czuć, a pozbawianie życia innych stało się dla ciebie pewnego rodzaju rozrywką. Lubiłeś patrzeć na strach w ich oczach, na poruszające się w niemej prośbie usta. A potem przebijałeś ich na wylot swoim czerwonym mieczem i czułeś się zwycięzcą. Miałeś nad nimi władzę i robiłeś z poddanymi, co tylko chciałeś. Podobało ci się. Kap, kap… Mieczy przybywało, tak samo, jak lat i okrucieństwa w twoim sercu. Korona ojca była piękna i lśniła w słońcu, zupełnie jak twój pierwszy miecz. - Albo jesteś na szczycie, albo na dnie. Władza to jedyne, na co możesz liczyć - mawiał twój ojciec. Zawsze przyznawałeś mu rację. Kap, kap… Twoje sumienie nigdy nie umarło. Nigdzie nie uciekło, nie wyparowało wraz z krwią twych ofiar, która zostawiała tylko suche zabarwienia. Było tam gdzieś, głęboko ukryte i zaciągnięte w pułapkę. Czasem je czułeś, bardzo rzadko. Najczęściej w nocy, gdy budziłeś się z krzykiem, bo śniły ci się koszmary. Ale z niektórych pułapek nie dawało się wyjść. Pułapka zastawiona przez władzę i potęgę była nie do ominięcia. Korona ojca nadal zachęcająco lśniła. Kap, kap… Ojciec wytresował cię jak zwierzynę, jak maszynę do zabijania, która ślepo wykonywała jego polecenia i której się to podobało. To nie miało nic wspólnego z władzą, a jej pragnienie coraz mocniej dławiło cię od środka. Twoje sumienie też się niekiedy odzywało. Ale tylko czasami. Ojciec cię skrzywdził, zabrał władzę dla siebie, a tobie pozostały tylko koszmary. Kap, kap… Stałeś się potworem, ale nawet tym stworzeniom należy się druga szansa. Chociaż i tak od początku wiedziałeś, że ty byś jej nie wykorzystał. Korona ojca była coraz piękniejsza. Kap, kap… Przyjemnie ciepła krew ścieka z lśniącego sztyletu i kapie na podłogę. Masz mokre palce. Beznamiętnym wzrokiem spoglądasz na wygięte, leżące na podłodze ciało. Kałuża krwi powiększa się, a twój wzrok staje się pełen nienawiści. Kto wie, może twoje sumienie znowu się odezwie? Może tym razem dopuścisz je do głosu. Bardzo cichego i nieśmiałego głosu. Takiego z czasów, kiedy jeszcze nie było władzy. Nie znasz ich, ale wiesz, że z pewnością były piękne. Może pozwolisz krwi płynąć własnym rytmem w żyłach swoich poddanych. Może… Kap, kap… Korona wzywa cię tęsknym lśnieniem. Cieszysz się, że w końcu ją założysz. Ciało na podłodze zaczyna ci przeszkadzać. Trup ma oczy otwarte, a one patrzą na ciebie z niewypowiedzianym zaskoczeniem. Nie rozumiesz tego. Czyżby w życiu nie liczyła się tylko władza? Tego uczył cię ojciec, a tylko on stał ci na drodze do potęgi. Nie powinien być taki zdziwiony. Kap, kap… Ostatnie krople spadają na podłogę. Śpij dobrze, tatusiu… No one bites back as hard On their anger None of my pain woe Can show through... *Cytaty pochodzą z piosenki "Behind blue eyes" The Who. |
|||||||||
|
|||||||||
|
|||||||||
|
|||||||||
Powyższy tekst został
opublikowany w serwisie opowiadania.pl. |