DRUKUJ

 

Dzień: Duma

Publikacja:

 13-03-21

Autor:

 Urrrsula
Pięć lat później

Lipiec

Wyjątkowe jest jak łatwo człowiek potrafi się przystosowywać i zmieniać w zależności od sytuacji i nabieranych doświadczeń. Miałam dookoła siebie kalejdoskop osobowości. Każdy tu miał problemy i historię i wszyscy mogliśmy się tym podzielić. Nie czuliśmy wstydu czy strachu z powodu naszych przeżyć. Patrzyłam beznamiętnie na motto grupy terapeutycznej „nic co ludzkie, nie jest mi obce”. Powoli docierały do mnie słowa jednej z kursantek.
- Znalazłam się w potrzasku. Wszystkie moje kłamstwa wyszły na wierzch, a ja nie chciałam z nimi skończyć. Pociągała mnie ta adrenalina, kiedy ktoś w nie uwierzył. Lubiłam wszelkiego rodzaju przekręty. To było dla mnie normalne. – Dla niektórych ta kobieta mogła się wydawać idealna. Wysoka brunetka z iskierkami w niebieskich oczach. Miała w sobie równocześnie swobodę i elegancję. Na pewno była rozchwytywana przez mężczyzn. Dla mnie pozostawała płytka. Nie miała prawdziwych problemów. Doświadczała jedynie tych, które sama stworzyła. – Dostałam za swoje i wreszcie rodzina, przyjaciele i policja odkryła moje przekręty. Były takie chwile, kiedy zastanawiam się, po co, to robiłam.
- Więc po co? – zapytała się terapeutka, notując każde nasze słowo. Kursantka milczała przez chwilę.
- Chyba miałam nadzieję, że mnie złapią. Chciałam, żeby mnie zauważyli. Mam dużą rodzinę i wybicie się ponad ich wszystkich jest niemożliwe. Podeszłam do tego od złej strony, ale nie zniosłabym więcej niewidzialności.
- Błagam, niech ktoś tą biedną lalunię stąd zabierze. Marnuje tylko czas nas wszystkich. – odezwała się rudowłosa dziewczyna. Uśmiechnęłam się szeroko. Wreszcie ktoś, kto powiedział to na głos. Brunetka wyraźnie się zbulwersowała.
- Elizo, opanuj się. – zwróciła się terapeutka do rudowłosej dziewczyny. Ta założyła nogę na nogę i wygodnie oparła się o krzesło.
- Taka jest prawda. Wszyscy w tym pomieszczeniu mają dość tej bogaczki. Pani na pewno też. Robię nam przysługę. – odpowiedziała Eliza. – Na przykład: jeszcze nigdy nie widziałam, żeby ta blondyna. – tutaj wskazała na mnie. – coś mówiła.
- Może dlatego, że nie mam nic do powiedzenia. – oznajmiłam.
- Nie traktuj siebie tak mało wartościowo, Klaro. – powiedziała terapeutka.
- Wiedziałam! – krzyknęła brunetka. – Wiedziałam, że skąd cię kojarzę. Słynna Klara Turska. Co robisz na drugim końcu kraju? - Milczałam. Grupa utkwiła we mnie wzrok i wyraźnie oczekiwała jakiejś odpowiedzi.
- Żegnam. – stwierdziłam, szybko zrywając się z krzesła i wychodząc z sali.

***

Byłam lekko wstawiona, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi. Chwiejąc się, podeszłam je otworzyć. Pomimo alkoholu, który uderzył mi do głowy, od razu rozpoznałam, kto mnie odwiedził.
- Skąd wiesz, gdzie mieszkam? – zapytałam się Elizy. Przepchnęła się obok mnie i uważnie rozglądnęła się po moim zagraconym mieszkaniu.
- Pijesz w samotności? – wskazała na stolik, gdzie walała się butelka wina. Wzruszyłam ramionami. Rzuciła się na kanapę i wygodnie się na niej ułożyła. – Chętnie dołączę do ciebie, więc polej. – dodała.
- Czego chcesz? – rzuciłam.
- Proponuje ci swoje towarzystwo. – powiedziała. – Polewaj! – zrobiłam to niechętnie, ale nalałam jej drinka i przysiadłam się do niej. Szybko przechyliła szklankę i wypiła połowę mikstury.
- Dlaczego chodzisz na terapię? – spytałam się. Dokończyła napój i odstawiła naczynie na stół.
- Patologiczne dzieciństwo i tak dalej. Narkotyki i alkohol to chleb powszedni w moich stronach, tak samo jak zabójstwa i samobójstwa. W zasadzie wszystkie formy niszczenia sobie życia. A co tam u ciebie?
- Teraz to tylko forma sprawdzania siebie. Czy wszystko ze mną w porządku. Po wypadku miałam huśtawkę nastrojów, od napadów płaczu po gniew. Długo zajęło mi wypracowanie równowagi w swoim życiu. – opowiedziałam, nalewając sobie jeszcze jeden kieliszek wina.
- To dlatego przeprowadziłaś się? - spojrzałam na Elizę. Była bezpośrednia i nie oceniała mnie, jak inni ludzie. Może dlatego, że sama zmagała się ze sobą. Nie umiała jeszcze zdecydować do czego dąży, ale pruła naprzód.
- Uznałam, że pójście na studia to dobry moment na całkowite wywrócenie życia do góry nogami. Czuję jak tchórz, myśląc o tej decyzji.
- Nie uważasz, że traktujesz siebie zbyt ostro. Zrobiłabym na twoim miejscu to samo. W zasadzie: zrobiłam to samo. Uciekłam ze swojego piekielnego życia. Zaczęłam na nowo.
- Nie czuję się jak tchórz z powodu wyjechania, ale z powodu tego, jak to zrobiłam. Nie powiedziałam nikomu, gdzie chce studiować. Kiedy mnie przyjęli, po prostu się spakowałam i zostawiłam listy. Nic więcej. Moja rodzina i… chłopak. Z nim było najtrudniej. Naprawdę mnie kochał, a ja go…nie. Chciał mi się oświadczyć. Znalazłam przypadkiem w jego samochodzie pierścionek. Spanikowałam i przez to niemal obsesyjnie zaczęłam myśleć o ucieczce. – powiedziałam. – Przepraszam. Kiedy jestem wstawiona mam słowotok.
- Pewnie długo to w sobie trzymałaś. – stwierdziła. – Wypijmy za bliskich, których zostawiłyśmy za nami. – Wzniosłyśmy kieliszki i stuknęłyśmy się nimi. Wódka paliłam mnie w przełyk, jednak nic tak, nie dawało spokoju jak alkoholowe upojenie.
***

Styczeń

Pracowałam w małej księgarni. Nie dostawałam wielkiego wynagrodzenia, ani nie pięłam się po drabinie ambicji. Po prostu z przyjemnością wykonywałam swoje zadania. Mogłam na bieżąco też, śledzić wydawanie wypocin Sebastiana, które dalej były chętnie kupowane. Oglądałam właśnie jego twarz na jednej z okładek, kiedy przerwał mi klient,
- Radzę nie tracić czasu na to gówno. – stwierdził chłodny męski głos. Wzdrygnęłam się i podniosłam głowę znad kartek. Mężczyzna mógł być moim rówieśnikiem, ale przez oziębły wyraz twarzy, wydawał się o wiele starszy. Ciemne włosy miał przełożone na jeden bok, a długi ciemny płaszcz z postawionym kołnierzem wytwornie eksponował jego kości policzkowe. Od razy zwróciłam uwagę na jego wzrost i szczupłość. Musiałam dość mocno zadzierać głowę do góry, aby do niego przemówić.
- Niestety znam autora i jego dzieła. Czy mogę służyć? – zapytałam. Podał mi kilka egzemplarzy książek Dickensa. – Poleciłabym szczególnie Opowieść o dwóch miastach.
- Już ją posiadam. – odpowiedział. – zapakowałam jego zakupy do siatki i podałam mu ją. – Ile się należy?
- Siedemdziesiąt-pięć, pięćdziesiąt. – oznajmiłam. Dokładnie odliczył kwotę i położył ją na ladę.
- Miłego dnia, Klaro. – powiedział, wychodząc. Zebrałam pieniądze i włożyłam je do kasy. Chwilę…skąd znał moje imię? Szybko wybiegłam z księgarni i rozglądnęłam się po uliczce. Nie zobaczyłam jednak żadnego wysokiego mężczyzny w ciemnym płaszczu. Zrezygnowana wróciłam do środka. I tobie miłego dnia, pomyślałam.

***

- Kochanie, dostaliśmy paczkę od Klary! – zawołała Paulina. Paweł zdumiony, odstawił kubek kawy na blat i poszedł do żony. – Otwórz ją. – powiedziała, odchodząc od przesyłki. – Jej mąż usiadł na fotelu i postawił sobie pakunek na kolanach, mocno rozdzierając papier i tekturę. Z środka wyjął kilka zabawek i ubranek, jednak na samym spodzie leżała kartka. Wyciągnął ją i zaczął czytać na głos.

Drogi Pawle!
Chcę, żebyś wiedział, że myślę o was codziennie. Czasami żałuję, że tak was opuściłam, ale już za dużo dla mnie zrobiliście. Mój wyjazd wyszedł nam wszystkim na dobre. Gratulacje z powodu urodzenia się synka! Mam nadzieję, że niedługo go zobaczę. Na pewno jest piękny. Kochany braciszku, nie martw się o mnie i dbaj o Paulinę i mojego bratanka.
Kocham was, Klara.

- Skąd przyszła? – spytał się żony. Nerwowo pogrzebała w okrawkach opakowania, które leżały na podłodze.
- Gdańsk. – odpowiedziała po chwili. – Widzisz, skarbie. Wszystko z nią w porządku. Musisz wreszcie zrozumieć, że jest już dorosła i da sobie radę. Jest silna, zawsze była. – Paweł pocałował swoją żonę w czoło.

***

Kwiecień

Siedziałam w pubie z Elizą. Z przejęciem opowiada o samochodzie, który chce kupić. Mało mnie to interesowało, ale nie chciałam jej tego mówić. Skupiłam się na rozmowie dwóch mężczyzn, którzy siedzieli niedaleko nas.
- Mam go dość. Myśli, że pozjadał wszystkie rozumy. No dobra, jest zajebiście inteligentny, ale nie musi się tak z tym obnosić. – mówił jeden z nich, wyraźnie pokrzywdzony jakimś wydarzeniem.
- Stary, co się przejmujesz Benedyktem. On miał zapisane w genach bycie genialnym. Jego staruszek ma trzy doktoraty, a matka dwa. Dla niego to jest tylko kwestia czasu, chyba, że go wywalą.
- Nie wywalą go, jest najlepszy na całej uczelni. Nie zdziwię się jeśli i nawet w całej Polsce. Patrz się, idzie chwała wydziału fizyki kwantowej. – Popatrzyłam się za ich spojrzeniami i rozpoznałam swojego wyjątkowego klienta. Tak lubiłam go nazywać. Miał na sobie czarną koszulę z podwiniętymi rękawami. Bardzo zdziwiłam się, kiedy podszedł do naszego stolika. Ucałował Elizę w policzek i przyciągnął sobie dodatkowe krzesło.
- Chciałaś się spotkać, więc jestem. – stwierdził, patrząc na moją koleżankę. Siedziałam z otwartymi ustami, próbując pojąć, co się dzieje. – Tak, znamy się. – powiedział, nagle spoglądając na mnie. – Jestem jej kuzynem.
- Miło mi cię poznać, Benedykcie. – stwierdziłam. – Moje imię już znasz, więc problemu nie ma.
- Jak to się znacie? – spytała się Eliza.
- Kupował książki w księgarni, w której pracowałam. – odpowiedziałam jej szybko.
- Nie mów, że podsłuchałeś moją rozmowę z mamą. – zwróciła się z wyrzutem do Benedykta. – Musiałeś od razu ją wybadać? Ona nie jest jakimś przypadkiem naukowym. – skarciła go. Wzruszył ramionami.
- Ależ jest. Zaobserwowałem multum przeciwnych cech w jej zachowaniu. Psychologia może nie jest tak ciekawa jak fizyka, ale mózg człowiek skrywa w sobie wiele tajemnic. Chciałbym napisać artykuł do magazynu naukowego o moich obserwacjach.
- Heeej! – zawołałam, żeby przestali gadać między sobą. – Jestem tutaj i was słyszę. Nikt nie będzie o mnie pisał, w szczególności jako eksperymencie. Miłego dnia. – czym prędzej opuściłam tę dwójkę wariatów. Już niedługo zamkną mnie w cyrku i będą mnie pokazywać w show dziwaków. Może pora znowu uciekać?


Telefon cicho zaburczał. Otworzyłam smsa od nieznajomego numeru.

Nie dramatyzuj. Przyjdź pogadać do Plusu -> przedmieście. Będzie warto.
BK

Szybko odpisałam:

Ani mi się śni.

Usłyszałam głośne pukanie do drzwi. Uchyliłam je lekko i osłupiałam.
- Jesteś zbyt oczywista. – oznajmił Benedykt i wprosił się do środka.

Data:

 21.03.2013

Podpis:

 Ula Bogucka

http://www.opowiadania.pl/main.php?id=showitem&item=74641

 

Powyższy tekst został opublikowany w serwisie opowiadania.pl.
Prawa autorskie do treści należą do ich twórcy. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Szczegóły na stronie opowiadania.pl