DRUKUJ

 

Jak pisać?

Publikacja:

 14-01-24

Autor:

 nexus1
Jak pisać? Po prostu pisać!

Nie jestem żadnym ekspertem w tej dziedzinie, ale pokuszę się na przedstawienie swoich przemyśleń na temat pisania książek. Sprawa w gruncie rzeczy wydaje się prosta. Wystarczy kartka, ołówek i trochę wyobraźni. Każdy ma przecież za sobą jakiś bagaż życia, więc pisanie nikomu nie powinno sprawiać problemu. Wystarczy chociażby własne doświadczenia życiowe spleść z wyobraźnią i mamy gotową historię. Dodatkowo każdy przeczytał wiele książek, które wpłynęły w pewien sposób na nasze postrzeganie literatury.

Zacznę może od tego, że problem wielu ludzi, którzy piszą polega na tym, że brak w ich zachowaniu systematyczności. Piszemy przez kilka dni aż tu nagle pojawia się twórcza niemoc i doszczętnie nas paraliżuje. Wpatrujemy w kartkę papieru lub ekran komputera i nie możemy napisać ani jednego słowa. To problem numer jeden. Jest jednak jeszcze problem numer dwa polegający na tym, aby nasz styl przypominał chociaż w części to jak piszą inni. A jak piszą inni? Wystarczy wziąć do ręki jakąkolwiek dobrą książkę i zacząć czytać. Jeżeli po przeczytaniu jednej strony nie zatniemy się przy tym jak przy goleniu, można stwierdzić, że pisarz jest co najmniej sprawnym rzemieślnikiem.

Osobiście przerabiałem już dziesiątki metod jak sobie z tym poradzić. Z tym aby być sprawnym rzemieślnikiem i aby dużo pisać. Oczywiście najważniejsza w tym wszystkim jest sprawa dobrego poznania swojego ojczystego języka. Czasami jednak braki w naszym wykształceniu wydają się być nie do pokonania. Przespaliśmy kilka klas w podstawówce w liceum i na słowo podmiot czy orzeczenie reagujemy jak na płachtę na byka. Pisząc widzimy, że naszą sprawność można przyrównać do kogoś kto ma ugotować obiad a nie wie jakich do tego produktów użyć. Co wtedy? Grozi nam zaszeregowanie do tysięcy podobnych nam, których nazywają grafomanami i czując takie określenie samego siebie zaczynamy panicznie bać się napisać cokolwiek! Należy więc pisać czy nie? Bać się takiego określenia, czy je zignorować?

Oczywiście nie należy wpadać w panikę. Po pierwsze trzeba podreperować swoją polszczyznę co nie oznacza to od razu przerabiania materiału z liceum. Po prostu należy dużo czytać. Nasz umysł sprawnie wyłapie wiele zawiłości języka i podniesie nasz poziom o piętro wyżej. Po drugie należy nie tylko czytać, ale i pisać. Bo tylko tym sposobem będziemy mieli okazję wyłapać własne błędy. Co jednak gdy tkwimy nad klawiaturą i nie możemy skleić jednego zdania?
Swoją niemoc twórczą próbowałem okiełznać na wiele sposobów. Począwszy od używania różnych edytorów tekstu dla pisarzy, poprzez różne inne metody typu „codziennie 750 słów” lub piszemy bez przerwy przez 20 minut. I jakoś nigdy żadna metoda nie była dla mnie na tyle dobra, żeby pomóc mi ostatecznie uporać się z tym problemem. I chyba to sprawa indywidualna, jak potrafimy sobie osobiście radzić z twórczą niemocą. Zresztą taka niemoc może przecież dotyczyć różnych dziedzin życia. Żyjemy nie tylko pisaniem ale setką innych rzeczy które wykonujemy każdego dnia. Najważniejsze aby się zmobilizować. I o ile mobilizacja jest możliwa w przypadku drobnych rzeczy, to jak zmobilizować się w napisaniu kilkuset słów? I na dodatek aby taki tekst był sensowny i pozbawiony zbyt wielu błędów? Już dawno przestałem skupiać się na tym, aby poprawić wszystkie. To w moim przypadku praktycznie nie możliwe. Nie jestem po prostu żadnym językoznawcą który byłby w stanie to zrobić. Moje oczekiwania co do publikacji tego, też nie są zbyt wygórowane. Wypracowałem jednak pewną metodę, która w moim przypadku od pewnego czasu się sprawdza.

Kiedy czytamy książki to nasze czytanie przez cały czas jest płynne i nie zacinamy się przy tym tak jakbyśmy nie umieli dobrze czytać. Często w swoich tekstach zauważyłem, że czytając je zacinam się jak gdybym był pierwszoklasistą i dopiero co uczył się alfabetu.
Dlatego od pewnego czasu zacząłem wielokrotnie czytać to co piszę i czytać to w taki sposób jak gdybym czytał książkę jakiegoś znanego pisarza. I każde miejsce w którym się zacinam zaznaczam a potem poprawiam tak długo aż nie przeczytam tego fragmentu w miarę płynnie. Oczywiście nie zawsze mi się to udaje, ale przynajmniej uzyskuję efekt, który mnie zadawala. W końcu najpierw piszę się dla siebie a potem dla innych.

Nie wiem jak wam, ale mi bardzo źle się czyta ze zwykłej kartki lub z ekranu komputera. I to był do niedawna dla mnie duży problem. Od pewnego czasu posiadam jednak swojego „Kindla” i na ten czytnik wgrywam wszystkie teksty. Czytanie tego przypomina mi wtedy normalną książkę. Ma taki sam format, czcionkę. Oszukuję tym samym swój umysł wmawiając mu, że mam przed sobą coś naprawdę ciekawego. Nie męczę przy tym oczu i mogę wielokrotnie zbadać jak lekarz cały tekst. Oczywiście każde podejrzane miejsce od razu edytuje na ekranie komputera. Czasami taki tekst wgrywam i poprawiam wielokrotnie aż w swoim mniemaniu uzyskuję taki efekt, który mogę zaakceptować. Oczywiście takiemu tekstowi daleko jeszcze do doskonałości, ale mam tą satysfakcję, że nie musze już do tego samego wracać. Przynajmniej przez najbliższy czas. Zdaje sobie bowiem sprawę z tego, że ciągłe poprawianie spowoduje, że nie napiszę niczego. Najlepiej więc pisać mniej doskonale, ale dużo. Takie mniej doskonałe teksty napisane przeze mnie nawet wiele lat temu, żyją do dzisiaj w mojej pamięci. I to jest właśnie to o co mi w tym chodzi. Mieć za sobą, dla siebie jakąś twórczość, którą się żyje. Nikt inny nie musi. Aby sprawdzić efekt który uzyskaliśmy należy na końcu przeprowadzić mały test. Bierzemy do ręki dowolną książkę i czytamy powiedzmy pierwsze 1000 słów i mierzymy czas. Następnie bierzemy swój tekst z 1000 słów i czynimy to samo. Czy oba czasy mniej więcej się pokrywają? Jeżeli tak to bierzemy się za kolejny fragment swojego dzieła.

I na koniec podsumowanie. Genialnych pisarzy w światowej literaturze jest niewielu. Większość z nich może co najwyżej aspirować do miana sprawnego rzemieślnika. To kilka poziomów wyżej od grafomana, dlatego nie należy się i tym określeniem martwić. Życzę sobie i wam wszystkim tego, by kiedyś móc w jakimkolwiek własnym utworze być nazwanym właśnie jako sprawny rzemieślnik. Nigdy jednak nie pozbędę się skrytej nadziei, że napisze coś na w stylu „Czrodziejskiej Góry” Thomasa Manna, „1Q84” Harukiego Murakamiego czy też „Robota” Adama Snerga-Wiśniewskiego) Może w przyszłym życiu? Powodzenia.www.agdybytak.cba.pl

Data:

 2013

Podpis:

 nexus1

http://www.opowiadania.pl/main.php?id=showitem&item=76333

 

Powyższy tekst został opublikowany w serwisie opowiadania.pl.
Prawa autorskie do treści należą do ich twórcy. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Szczegóły na stronie opowiadania.pl