![]() |
|||||||||
początek |
|||||||||
![]() |
|||||||||
|
|||||||||
W każdym z nas jest smutek i ciemność. Większość ukrywa je za maskami. Niektórzy z nas noszą je tak długo, aż sami się nimi staną. Maska przyrasta. Wżera się w mózg, obejmuje go mackami, sieje w nim kłamstwo. Na masce wycięte uśmiechy. Ja je tylko zdzieram. Ktoś mi powiedział, że jestem wybrakowany. Że to co widzę, nie jest prawdą. Że to co widzę, nie jest takie jak widzę, jest inne. Daltonizm. Szarość. Ponoć to ona właśnie jest moim światem. Ponoć to przez nią stałem się tak.... melancholijny. Ponoć ta szarość, ten mój świat, to wcale nie szarość. To coś innego. Inne nazwy. Inne wrażenia. Kolory. Kolory? Podobno na północy rozróżniają kilkaset kolorów śniegu. Śniegu, który dla nas, europejczyków, jest biały. Czy ja również byłbym w stanie je odróżnić? Odcienie? Potrafię odróżnić odcienie krwi. Wiem, kiedy z poderżniętego gardła wypływa krew palącego człowieka. Potrafię odróżnić chorą wątrobę. Cukrzyka, alkoholika, sportowca. Początki raka i zapalenie okostnej. Potrafię stwierdzić ile płynie strachu w tej krwi. Czy dałbym sobie radę ze śniegiem? |
|||||||||
|
|||||||||
|
|||||||||
|
|||||||||
Powyższy tekst został
opublikowany w serwisie opowiadania.pl. |