![]() |
|||||||||
O przyjaźni kruchej jak szkło |
|||||||||
![]() |
|||||||||
|
|||||||||
Zrzuciłam szklankę z biurka, zderzyła się z podłogą, tak jakby my z rzeczywistością w uszach mych rozbrzmiał trzask pękającego serca. Skupiłam wzrok na odłamkach szkła, odbijających promienie słońca, które wpadły przez okno, jasne światło, dające nadzieję na naprawę wszystkiego, na odtworzenie tego, co było. Zbierając szkło, poraniłam dotąd gładkie ręce. Ręce, które nigdy nie były skażone bólem nigdy dotąd nie spotkały się z bliskością ostrza. Ręce, które zbierały resztki tego, co kiedyś obejmowały sobą, pragnące uleczyć to, co zniszczyły. Wzięłam głęboki oddech, myśląc że nic raz zepsute, nie będzie takie samo. Potłuczona szklanka nadaje się jedynie do wyrzucenia, raz naciągnięte zaufanie, nigdy nie będzie tak silne, a „przyjaciel”, który zawiódł nie będzie nigdy przyjacielem. Pozostałości po szklance, znajdą swoje miejsce w koszu, a te po prawdziwej przyjaźni w odległej pamięci. |
|||||||||
|
|||||||||
|
|||||||||
|
|||||||||
Powyższy tekst został
opublikowany w serwisie opowiadania.pl. |