DRUKUJ

 

Opowieści starego magnata 1

Publikacja:

 15-08-05

Autor:

 taktak682
Opowieści starego magnata 1

Starszego pana bolał dziś krzyż. Ubrany w surdut i wyświechtane spodnie, w na wpół zdartych kapciach, uwijał się w swoim mieszkaniu. A lokal zagracony miał niezwykle. Na zakurzonych meblach, które powstanie styczniowe z 1863 roku pamiętały, walały się sterty gazet, spinaczy i wielokolorowych kłębków nici. Dawno już cerował starszy pan swoje skarpety, ale posprzątać i schować motki zapomniał. Na ścianach, co to nie malowane były ze trzydzieści lat, wisiały rzędami, krzywo pozawieszane stare obrazy. Niektóre były nawet cenne, lecz i tak ich nikt nie oglądał, oprócz starego dziwaka.
-Gdzie ja to mam !- wykrzyknął nagle starszy pan - gdzie ja to mam ?
Poszukiwał usilnie, starej zeszłorocznej gazety, z pewnym artykułem o godle Polski.
- Paw, kura, a może mucha ! - śmiał się starzec sam do siebie - co za niedorzeczności piszą ci młodzi redaktorzy.
- Gdzie to jest, cholera gdzie to jest? -denerwował się i chodził w kółko.
Aż wreszcie dostrzegł coś w starym bucie, pożółkłego i zniszczonego. Zerwał się mimo bólu w kręgosłupie i zakrzyknął - mam!
Artykuł był upiornie infantylny i beznadziejnie jednostronny. Nic do końca nie tłumaczył i nie wyjaśniał. Pokazywał niby denary Chrobrego i niejednoznacznego ptaka na pierwszej polskiej monecie. Opisywał też starą legendę o tym jak Lech, protoplasta Polaków, znalazł orle gniazdo i stąd godło naszego kraju.
- Cholery nie znają historii, ja bym ich kijami lał i na konia po grzbiecie wchodził !-zakrzyknął starzec i ubawiony ostatnią myślą podszedł do szafy gdańskiej.
-Koziorożec, lew, lew, koza, rycerz - szeptał powoli starzec i dotykał rzeźbionych rogów szafy.
Obejrzał się, czy brudne firany i story dobrze zaciągnął, jedne trochę poprawił, że prawie ciemno w pokoju się zrobiło, i znów zaczął rzeźbione reliefy dotykać.
-Koziorożec, lew, lew, koza, rycerz - powtórzył staruszek. Coś zgrzytnęło, coś jakby mechanizm zaskomlało i szafa powolutku odsunęła się.
Spojrzał w ciemną otchłań i przypomniał sobie, jak jego ojciec, wiele lat temu pokazał mu tą skrytkę. Przeszły go ciarki na wspomnienie tamtych chwil. Westchnął przypominając sobie rodzica, który od z góry trzydziestu lat spoczywał w mogile.
Dotknął głowy lwa na szafie i przekręcił w lewo. Zrobiło się jasno. Ujrzał wiele stopni w dół, szesnaście dokładnie, potem nagły skręt, pięćdziesiąt kroków prosto i znów schody, chyba ze trzydzieści. Piwnica zbudowana z megalitycznych skał, robiła przytłaczające wrażenie. Idealnie przycięte megality bez przerw i szpar, niepozwalające by włożyć żyletkę nawet, tworzyły niesamowitą scenerię. W rogach zakrętów, stały po dwóch stronach rzeźbione kamienne gryfy. Idąc korytarzem dotknął jednej ze ścian. Zaśmiał się na myśl, że przyjdzie tu z archeologiem i zapyta - ile to ma stuleci ?
Wiedział, że nigdy tego nie zrobi, choć myśl była kusząca. Zobaczyć ich miny, byłoby niezwykle ciekawe.
Doszedł do kamiennych drzwi z reliefami prastarej łodzi i człowieka płynącego w nieznane. Inny człowiek, o ciemniejszej karnacji wpatrywał się na tego w łodzi, lecz tamten oddalał się. W dali lądu widać było starożytne miasto.
Przytrzymał kamienny rygiel z boku drzwi i obrócił o 270 stopni. Drzwi powoli, ze skrzypieniem otwarły się. Wszedł do środka i przełącznikiem zapalił lampę.
Co za kontrast - pomyślał, komnata mająca tysiące lat i światło elektryczne. Przypomniał sobie, że,,oni,, też znali elektryczność.,, Oni,, ci z pradziejów, zawsze tak o nich mówił.
Megalityczna komnata była dość duża. Cała zawalona regałami z zakurzonymi rękopisami, papirusami, a w niektórych miejscach z glinianymi tabliczkami. Całę sterty ksiąg, niektóre w miedzianych zdobionych antycznych pojemnikach i inne w plastikowych.
- Niezliczona ilość wiedzy i ja, ja sam ! - zakrzyknął staruszek, i podrzucił jakieś papiery pisane greką.
- Niektórych nikt już nie odczyta, bo zapomniano takiego pisma ! - krzyczał i tańczył, szalony taniec.
- Tu jest zgromadzona wiedza narodów, traktaty, bitwy, nieznane religie, co dusza zapragnie ! - śmiał się starzec.
Na środku tej komnaty z zamierzchłych czasów, znajdował się stary rzeźbiony dębowy stół i równie stare krzesło.
Obok z boku ujrzał zegar. Piękna artystyczna robota odlewany z mosiądzu - zegar Kopernika. Kto wie pięćdziesiąt metrów nade mną, że mam tu teraz w ręku takie cacko - zaśmiał się szalony starzec.
Przypomniał sobie po co przyszedł, wyciągnął gazetę z buta - zakrzyknął - paw cholera!- I podszedł do regału siódmego z lewej.
- To chyba tu przed Popielidami, tu muszę to znaleźć - szepnął oryginalny bibliotekarz.
- Grzebał brudnymi paluchami w plastikowej skrzyni i nagle rzucił manuskrypt pisany greką w górę.
- Tu jesteś tu ciebie mam ! - i zaczął czytać grekę , którą ,,liznął,, za młodu.
- Rok 772 przybycie poselstwa z Rygi z białozorem, do przed katolickiego władcy Polski Leszka III Wyścigowego. Od tego momentu białozór jest godłem Polski.
Wstał, zgasił światło, przekręcił rygiel i powolutku po schodach wrócił do współczesności.

taktak682

Data:

 14,25.1687

Podpis:

 taktak682

http://www.opowiadania.pl/main.php?id=showitem&item=78537

 

Powyższy tekst został opublikowany w serwisie opowiadania.pl.
Prawa autorskie do treści należą do ich twórcy. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Szczegóły na stronie opowiadania.pl