![]() |
|||||||||
BABY ON BOARD |
|||||||||
![]() |
|||||||||
|
|||||||||
Stałem wczoraj w korku ulicznym, długim jak Öresundsbron, rozważając sens pokrywania tyłu samochodu naklejkami BABY ON BOARD, UWAGA! ALAN W AUCIE, czy też TATA JECHAŁBY SZYBCIEJ ALE NIE POZWALAM. Jestem w stanie zrozumieć, że początkujący kierowca ostrzega przed sobą innych, nalepiając zielony liść. Widząc taki symbol wiemy, że kierujący tym pojazdem może zafundować nam serię niekanonicznych zachowań na jezdni, takich jak gwałtowne hamowanie, skręcanie w przeciwną stronę, niżby to sugerował kierunkowskaz, czy też dziarskie wjeżdżanie pod nadjeżdżającą ciężarówkę na spotkanie Ponurego Żniwiarza. W porządku. Co jednak mają znaczyć nalepki informujące o tym, że w aucie podróżuje dziecko? Może idzie o to, żeby stojąc na światłach, pogratulować kierowcy potomka, no bo w innym przypadku żaden dla mnie pożytek z takiej informacji. Donoszenie mi o grzdylu, znajdującym się w aucie przede mną jest tak samo sensowne jak informowanie mnie, że kierowca obok ma na czerwone stringi i lubi grać w makao z żoną. A jednak, jakoś podskórnie czuję, że ta wiedza ma mnie do czegoś zmobilizować, jako użytkownika drogi, ale do czego, do cholery? Czy widząc naklejkę DZIECKO W AUCIE mam być bardziej czujny jako kierujący? Przecież bez względu na wkład pasażerski jadącego w pobliżu samochodu nie mam zamiaru taranować go, chociaż wjechanie w wiśniowego opla astrę sprawiłoby mi dużo radości. Wydaje mi się, że informację o tym, że na pokładzie jest dziecko powinien nalepić sobie jeden z drugim wewnątrz samochodu, a niektórym chciałbym osobiście przybić taką nalepkę gwoździem do czoła, bo po prostu o tym zapominają. Od razu przypominają mi się pijani idioci, przewożący dzieci, lub inni, nazwijmy ich umownie ludzie, o inteligencji żwiru, pędzący na złamanie karku autem pełnym malców. Kilka tygodni temu, media doniosły o pewnym kretynie, który rozwalił auto z dziećmi, a potem zniknął, jak wasza kasa z komunii. Kiedyś w moje auto wjechała jakaś szurnięta baba, z dwójką dzieci na tylnym fotelu twierdząc, że mnie nie widziała chociaż zbliżałem się do niej z prędkością, którą leniwce nazywałyby „dosyć niską”. A pamiętacie serię wypadków z udziałem aut i pociągów? Kiedy media informowały o kolejnych zdarzeniach, policjanci zaczęli czaić się schowani za skrzypem i krzakami jeżyn przy przejazdach ze znakiem STOP, wyłapując tych cymbałów, którzy „nie mieli czasu”, żeby się zatrzymać. Była też oczywiście matka z dziećmi, która twierdziła, uśmiechając się w sposób, sugerujący, że jej rodzice mogli być rodzeństwem, że nie zatrzymała się bo nigdy tego na tym przejeździe nie robi… Od razu człowiek chciałby kogoś takiego przywiązać do płotu i tłuc do nieprzytomności łańcuchem rowerowym.Wniosek jest prosty: jeśli chcesz żeby dzieci były w twoim aucie bezpieczne zadbaj o to sam, a nie zrzucaj odpowiedzialności na innych nalepiając na szybie komunikat MŚCISŁAW W AUCIE - MIEJCIE DLA NIEGO LITOŚĆ. |
|||||||||
|
|||||||||
|
|||||||||
|
|||||||||
Powyższy tekst został
opublikowany w serwisie opowiadania.pl. |