![]() |
|||||||||
A planety szaleją, szaleją, szaleją... |
|||||||||
![]() |
|||||||||
|
|||||||||
Nie mam jeszcze stu lat, nie mam nawet połowy, a ona była obecna w całym moim życiu. Kora! Już jej nie ma. Odeszła dziś. Nie wstydzę się moich łez. Pewnie takich osób jak ja jest tysiące, może miliony. Była ikoną, gwiazdą, była Kimś. Bez niej świat będzie inny. Wraz z jej odejściem skończyła się pewna epoka. Nic już nie będzie takie samo. Znany mi świat oddalił się w Kosmos razem z Korą. Pozostały tylko mierne podróbki, puste, nieudolne beztalencia. Plastiki. Głośne, wyjące nic. Bez charyzmy i charakteru. Jest tyle znaczących piosenek, a każda piastuje inne miejsce w mojej pamięci. Są to ważne wspomnienia. Tamta noc spędzona z nim zaczęła się od tańca przy „Ta noc do innych jest niepodobna”. Od wtedy łączę ją tylko z nim. „Kocham cię, kochanie moje”, którą śpiewałam razem z nią co rano idąc do pracy, podczas mojej długiej tułaczki. Gdy nigdzie nie było dla mnie miejsca, a ja wmawiałam sobie, że siebie kocham. Kora pomagała mi w tej trudnej miłości. Każda piosenka ma przypisaną inną osobę w moich myślach. Inne wydarzenie. Wczoraj było zaćmienie księżyca. Jak piszą media najdłuższe w tym stuleciu, dlatego wyjątkowe. Kulminacja miała miejsce przed 22. Co chwila wychodziłam na balkon i obserwowałam księżyc. Przez krótki czas go nie było, znikł całkowicie, potem wrócił w postaci jaskrawożółtego rogalika. Czułam niewyjaśniony niepokój, bałam się. Księżyc rósł, widziałam całą jego tarczę przysłoniętą filtrem zaćmienia. Jakby ciemne i gęste chmury przysłoniły widoczność, a przecież noc była bezchmurna. Było tak ciemno i wietrznie. Jakby zmieniał się świat, jakby coś złego miało się wydarzyć. Tak czułam. Gdy się obudziłam pierwszą wiadomością, którą przeczytałam w Internecie, było to, że nie żyje Kora. Odeszła nad ranem o 5:30. Zamarłam w bezruchu, z głową wciąż na poduszce, oczy się zaszkliły. Nie mogę pozbyć się wrażenia, że ten niepokój i strach, który czułam w trakcie zaćmienia coś przepowiadał. Może to, co miało się wydarzyć. Kora była wyjątkową, niepowtarzalną osobą i wybrała sobie wyjątkową noc, aby pożegnać się z życiem. Nie mogła czekać. Kolejne takie zaćmienie zwiastujące szaleństwo planet ma być dopiero za ponad sto lat. Nie dożyję go ja, ani moje dzieci, ani tym bardziej Kora. Wybrała odpowiedni moment. Pierwsza muzyczna myśl, łącząca oba te wydarzenia przypłynęła sama do mojej głowy. Jest ze mną od rana, aż do teraz. „A planety szaleją, szaleją, szaleją, się śmieją, się śmieją, się śmieją…”. Jest kwintesencją Kory, całą nią. Smutna, melancholijna, poddańcza. Pewnie tworząc ją dziesiątki lat temu, nie wiedziała, że odejdzie w noc szalejących planet. Kiedyś Kosmos szyderczo sobie zadrwi z życia tu na Ziemi. Takiej małej, bezbronnej, wydanej na pastwę żywiołów silniejszych niż ona, które kiedyś nadejdą, by ją zniszczyć. Kory już nie będzie, mnie już nie będzie. Nie będzie też ciebie, który to czytasz. Zanim jednak to się stanie, pozostaje życie teraz. Dla kogoś krótkie, dla innego nieco dłuższe, ale z pewnością każde będzie kiedyś mieć swój kres. Jakie będzie to teraz bez niej, bez Kory? Dla mnie i wszystkich tych, którzy po niej płaczą? Pozostanie wyrwa, wyłom, pustka, której nie zapełni nikt. Nigdy już. Zawsze była, a teraz nagle przestała być. 28.07.2018, Roztocze |
|||||||||
|
|||||||||
|
|||||||||
|
|||||||||
Powyższy tekst został
opublikowany w serwisie opowiadania.pl. |