![]() |
|||||||||
r,8 Sesja |
|||||||||
![]() |
|||||||||
|
|||||||||
Rozdział 8 Sesja Przed wejściem nałożyli długie płaszcze i nasunęli na czoło kaptury. Wszyscy byli w takich samych maskach. Po przekroczeniu progu klasztoru każdy wziął świecę i skierowali się do lochów klasztoru. Przychodzili tu tylko w szczególnych przypadkach. Zajęli swoje miejsca i czekali aż przyjdzie Trybun i rozpocznie sesję. W czasie oczekiwania na niego nikt nie śmiał wypowiedzieć słowa. Przysięgali być gotowi na każde wezwanie gdziekolwiek są i cokolwiek by robili. Tym razem również przyjechali w trybie natychmiastowym. Czuli, że będą zmuszeni kolejny raz pozostawić wszystko co mieli i wszystkich, których kochali, aby walczyć. Czy byli z tego powodu zadowoleni? O to nikt ich nie pytał, ani oni nie stawiali takiego pytania. Byli w służbie na dobre i na złe – na zawsze do końca swoich dni na Ziemi. Kiedy wszedł Trybun wstali i ukłonili się. Na jego znak usiedli i nałożyli słuchawki. Rozległ się głos. - Za chwilę wejdą tu czuwający i złożą raport ze swoich ustaleń. Zanim to jednak stanie się chcę wam oznajmić, że po sesji już nie wracacie do swoich domów. Nikt nie sprzeciwił się. Nikt nie komentował. Jedno wielkie posłuszeństwo przysiędze, którą kiedyś złożyli. Byli wojownikami na wszystko przygotowanymi. Sami wybrali taki los, więc teraz już nie mieli odwrotu. Jednak gdyby opadły maski z ich twarzy, to na niejednej dostrzec można byłoby niepokój jaki poczuli po słowach wypowiedzianych przez Trybuna. Drzwi otworzyły się i weszli w długich pelerynach czuwający. Na głowie mieli kaptur, twarze zakrywała maska, dłonie wciśnięte w grube rękawiczki. Cała czwórka niczym się nie wyróżniała. Stanęli przy Trybunie. Na jego znak zajęli miejsca im przynależne i zaczęli przekazywać raporty. Na ekranach przed każdym uczestnikiem sesji pojawił się zapis nr 1. Odczytali go. Nie mieli złudzeń, że świat pogrąża się w destrukcji, ale nie spodziewali się, że jest aż tak źle. To ich przeraziło. - Proszę o rozwagę. Strach jest złym doradcą. Musicie emocje schować głęboko, bo to jedynie będzie utrudniać – rzekł Trybun.. Następny raport proszę. Puściły nerwy. Już nie mogli spokojnie usiedzieć na zydlach. Jeden z nich wstał i krzyknął - Dlaczego z tego powodu, że ktoś jest zły musi zginać i ten dobry? - Siadać! Nie zadawać pytań! Ostrzegam! Usiadł. Ostrzeżenie przyjął, ale dalej nie pogodził się z faktem, że cała ludzkość ma wrócić do początku i znowu zaczynać od zera. Nie mógł zrozumieć, że wszyscy za to zapłacą. Rozejrzał się, ale maski dobrze ukrywały emocje jakie grały w na twarzach innych. Po chwili odczuł szum w uszach. - Nic to nie da. Uspokój się, bo trafisz do komory, w której będą badać twój stan emocjonalny i przydatność. Wyeliminują zbędne uczucia. Po co ci to? - wyszeptał Franciszek. Zrozumiał przesłanie Franciszka. Musiał błyskawicznie opanować swoje nerwy, jeśli chciał uniknąć komory. Mistrz był w tym znaczeniu bezwzględny. Wizja czyszczenia emocji nie uśmiechała mu się, więc starał się zapanować nad sobą. Przeczytał raport trzeci już spokojniej. Zapis zawierał dwanaście elementów naprawy rzeczy, aby nie dopuścić do zagłady. - Nie jest to takie łatwe ani proste. Moi partnerzy pewnie też tak sądzą – pomyślał, ale nie śmiał wypowiedzieć tych słów głośno. W ostatnim komunikacie przeczytali o trzynastym aspekcie – podstawowym warunku wykonania dwunastu poprzednich i akceptacji za wykonane. - Dziękuję czuwającym za przekazanie raportów. Bez słowa opuścili komnatę. - Jesteście zatem tutaj z ważkich powodów. Czekają was trudy, bo zadania nie są łatwe. Na ekranie pojawi się mapa. Na niej widnieją miejsca, do których pojedziecie. Każdemu przynależny jest jeden kolor. Znacie wasze osobiste kolory. Zapamiętać, bo za chwilę wszystko zniknie, a notebooki zutylizują się. Westchnął. Kolejny raz wielka niewiadoma. Poczuł ból na wspomnienie swojego syna, którego musi pożegnać bez spotkania, uścisku. Przynależał jednak do walczących, co stawiał na pierwszym miejscu, ale nie eliminowało to jego uczuć do bliskich. - Czuję się podle – pomyślał. - Teraz będziecie wychodzić pojedynczo w odstępie czasowym – co pięć minut. Każdy z was weźmie swoją walizkę oznaczoną jego kolorem. Są w niej wszystkie potrzebne rzeczy do podróży. Do walizki jest doczepiona koperta. Po wyjściu, kiedy już będziecie w aucie otworzycie ją i przeczytanie do jakiej miejscowości macie dotrzeć na początku. W hotelu dopiero otworzycie walizkę. Samochody, którymi pojedziecie stoją z tyłu klasztoru. Na plandece jest narysowany znak x w waszym kolorze. Plandekę zostawiacie. Te, którymi przyjechaliście zostaną odstawione do waszego domu. Pierwszy z lewej wychodź! Wychodzili po kolei. Kiedy wstał buntownik mistrz rzekł: - Ty wyjdziesz ostatni – powiedział. - Jasny gwint. Pewnie komora – pomyślał i usiadł z powrotem. Wychodzili zgodnie z rozkazem. Byli zdyscyplinowani i dobrze wyćwiczeni. Kiedy wyszedł przedostatni mistrz przywołał buntownika. - Nie będę zamykał ciebie w komorze. Chcę ci zwrócić uwagę na to, co pewnie już po głębszej analizie zrozumiałeś. Nie jesteście od tego by osądzać, a jedynie od wykonania zadań jakie wam się powierza. Jednak twój dzisiejszy bunt niepokoi mnie i to bardzo. Mam obawy, czy nie utrudni ci twojej misji. Dostaniesz sobowtóra, który będzie twoim cieniem. On będzie połączony ze mną i meldował o stanie twojego napięcia emocjonalnego. W razie konieczności odwołam ciebie z akcji. Czy zrozumiałeś wszystko? - Tak – skinął głową. - To dobrze. Wychodź! Powodzenia! Trybun uśmiechnął się. Był jego ulubieńcem. Jednym z tych, których nie sposób nie lubić i może dlatego wybacza się im więcej niż innym. Wszedł do kaplicy. Przed ołtarzem ukląkł i modlił się. - Daj Boże im tyle szczęścia i siły, ile potrzebują, aby wykonać zadania, bo trudna ich będzie droga i niebezpieczna. Z twoją pomocą ją przejdą. |
|||||||||
|
|||||||||
|
|||||||||
|
|||||||||
Powyższy tekst został
opublikowany w serwisie opowiadania.pl. |