DRUKUJ

 

Znoszone sandały r. 2 Siedmioro brzydkich kaczątek

Publikacja:

 22-09-24

Autor:

 mesue
2. Siedmioro brzydkich kaczątek.

Grupa składała się z siedmiu osób. Była to zwarta ekipa, gotowa na wszystko, na czym można było osiągnąć duży i szybki zysk. Czasami w drodze wyjątku na polecenie grupa przyjmowała innych członków. Byli poddawani specjalnym testom, sprawdzianom i jeśli przeszli je celująco zostawali.
- Co z takimi, którzy nie sprawdzili się?
- Nic. Pozbywaliśmy się ich.
- W jaki sposób?
- No nie to co myślisz. Po prostu odchodzili.
– Tak po prostu?
- Trochę ich postraszyliśmy i czasami kogoś obiliśmy, ale uszedł z życiem i nic więcej. Ze strachu przed pobiciem nie puściłby pary z buzi.
- Kto tak naprawdę był przy korycie?
- Wszyscy.
- Nie było przywódcy?
- Nie. Zwykle grupa podejmowała wspólnie decyzje.
- Kolektywnie.
- Coś w tym rodzaju. Nie zajmowałem najważniejszego miejsca na „świeczniku” – nawet o to nie zabiegałem. Zawsze byłem raczej pośrodku, ani na górze ani na dole. Miałem dobre i efektywne pomysły, to i grupa i liczyła się ze mną.
- Wasza większa akcja.
- To chyba podrabianie dokumentów.
- Opowiesz?
- Tak. Z czasem okazało się, że mam dużo znajomości w urzędach. Pomyślałem, że można je wykorzystać. Zaczęliśmy więc fałszować dokumenty, głównie dowody osobiste, paszporty.
- Po co to było?
- Czy pamiętasz aferę z załatwianiem wiz do USA wiele lat wcześniej?
- Jak przez mgłę. Czytałam kiedyś artykuł w gazecie lokalnej na ten temat, ale niewiele pamiętam.
- To właśnie ja i moi kumple braliśmy w niej udział.
- Aha. I co z tymi wizami?
- Przychodziła do nas osoba, która chciała uzyskać wizę do USA. Płaciła za całą sprawę siedem tysięcy dolarów i czekała.
- Na co?
- To była sprawa kilkuetapowa. Najpierw kradliśmy dowody osobiste. Okradziona osoba zgłaszała zaginięcie dowodu na Komisariacie. O tym fakcie byliśmy oczywiście powiadomieni. Wówczas wypełnialiśmy wniosek do urzędu o wydanie dowodu osobistego i dołączaliśmy podpisane zdjęcie. Wyrobienie dowodu z paszportem trwało tydzień czasu.
- No właśnie co ze zdjęciem?
- Zdjęcie było naszego zleceniodawcy, a dane osoby, której zginął dowód.
- I udawało się?
- Tak, bo w urzędzie mieliśmy „wtyczkę”.
- Nie bała się?
- Była dobrze opłacana. Dostawała dziesięciokrotnie więcej niż zarabiała. Za wyrobienie dowodu i paszportu braliśmy dwa tysiące. Kiedy odebraliśmy dowód załatwialiśmy paszport, a kiedy mieliśmy paszport organizowaliśmy wizę w ambasadzie. Tam też mieliśmy „wtyczkę”. Ona załatwiała szybkie dostawy wizy. Tylko nie ma nic za darmo. Wyrobienie wizy dla potencjalnego klienta kosztowało pięć tysięcy dolarów, a z tego trzy tysiące było dla pracownika ambasady.
- Wam ile zostawało? Ilu było do podziału?
- Nam zostawało dwa tysiące dolarów. Wiesz, to były niemałe pieniądze. Ludzi, którzy tą drogą chcieli uzyskać wizę do USA było wielu.
- Ile czasu trzeba było u was czekać na wizę?
- Tydzień. Nic jednak nie jest doskonałe i długowieczne. Nadszedł czas, że wszystko się posypało. Doszło do władz i ukróciło się.
- Nie chcesz mówić jak do tego doszło?
- Nie. Może innym razem.
- Dobrze.
- Albo powiem. Nasza „wtyczka” w urzędzie wygadała się koleżance, a to doniosła gdzie trzeba. Dostaliśmy wówczas karę pozbawienia wolności.
- Wiesz co się z nią dalej dzieje.
- Nie. Nie interesuje mnie to.
Było już późno i rozładowywał mi się telefon, więc skończyliśmy rozmowę. Przez następne dwa dni nie miałam czasu na rozmowę z Krzysztofem i kiedy w końcu późnym wieczorem zadzwoniłam do Krzysztofa wydawało mi się, że jest smutny, a może zmęczony. Chwilkę porozmawialiśmy o sprzęcie audiowizualnym, o przemianie człowieka, o życiu i postanowiłam spauzować.
- Dobra., chyba porozmawiamy w innym czasie. Widzę, że nie masz dzisiaj ochoty na wspomnienia – powiedziałam.
- Jestem trochę zmęczony.
- Nic na siłę.
- Wiesz, że postanowiłem się zmienić, ale to nie musi oznaczać, że wszystkich złych ludzi nagle muszę tępić.
- Nie, to nie znaczy. Jeśli moja pomoc w twoim postanowieniu, będzie ci potrzebna, to zawsze masz mój telefon.
- Dziękuję.
Popatrzyłam w niebo i wydawało mi się, że Księżyc świeci jaśniej, a gwizdy mrugają porozumiewawczo. Ktoś inny puścił do mnie oczko.

Data:

 13.08.2021

Podpis:

 MESUE

http://www.opowiadania.pl/main.php?id=showitem&item=81822

 

Powyższy tekst został opublikowany w serwisie opowiadania.pl.
Prawa autorskie do treści należą do ich twórcy. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Szczegóły na stronie opowiadania.pl