DRUKUJ

 

Dylatacja

Publikacja:

 22-10-19

Autor:

 Majron
Adam Drabik wszedł do pomieszczenia kuchennego i spojrzał na napoczętą wczoraj butelkę whiskey.

- Wrócimy do rozmowy wieczorem - powiedział i kiwnął głową, jakby witał się ze starym przyjacielem.

Alkohol nie stanowił standardowego wyposażenia statku. Kierownictwo nie mogło ryzykować, że pijany astronauta coś uszkodzi, albo nie dopilnuje swoich obowiązków. Był to prezent pożegnalny od John’a, który był głównym inżynierem, opiekunem i serdecznym przyjacielem Adama. John ukrył na statku bursztynowy trunek tuż przed startem.

Drabik stanął przy kuchennym blacie i zabrał się za przygotowywanie posiłku. Otworzył szafkę z napisem “śniadanie” i zaczął przeglądać znajdujące się w niej, srebrne woreczki z liofilizowanymi posiłkami. Robił to mechanicznie, bezmyślnie, nie bardzo wiedząc na co ma dzisiaj ochotę. Liczył, że nagle któryś z gotowców wyda mu się bardziej interesujący niż pozostałe i właśnie ten będzie jego dzisiejszym śniadaniem, ale moment olśnienia nie nadchodził. Tak naprawdę zabiłby za możliwość zjedzenia czegoś niezdrowego i smażonego.

Po chwili zdecydował, że odpuści sobie poranny posiłek. Ostatnimi dniami pomijał w ten sposób, wiele innych rzeczy.

Zaparzył sobie herbatę, dosypał do niej solidną porcję cukru i ubrany w piżamę, ruszył w stronę frontowej części statku, gdzie znajdowało się małe centrum dowodzenia. Kiedy szedł korytarzem trzymając w ręku parujący jeszcze napój, postanowił, że odpuści sobie poranny prysznic. Po chwili namysłu, dodał do tego jeszcze poranne i wieczorne ćwiczenia. Ostatnio wykonywał je sumiennie i regularnie, więc stwierdził, że zasłużył na małą przerwę i nic się nie stanie jak jeden dzień odpocznie.

Stanął przed drzwiami prowadzącymi na mostek, wystukał na touchpadzie odpowiednią kombinację i wszedł do środka. Uśpione do tej pory urządzenia w centrum dowodzenia obudziły się. Zapaliło się światło a kontrolki, wskaźniki, klawiatury, przyciski, przełączniki i ekrany rozjaśniły się pomarańczowym blaskiem.

- Witaj, Adam - powiedział sztuczny, modulowany, kobiecy głos.

“Ludzkość wynalazła lekarstwo na raka, okiełznała reakcję fuzji jądrowej, skonstruowała napęd kwantowy, ale do tej pory nie była w stanie opracować porządnego generatora mowy” - pomyślał.

- Cześć, Łobuzico - odpowiedział. - Jak się dzisiaj czujemy?

Pierwotnie, system odpowiedzialny za komendy oraz komunikaty głosowe, reagował na imię Sara, ale po kilku rozmowach z John’em - oczywiście jeszcze wtedy, kiedy było to możliwe - Adam dowiedział się, że słowo aktywator można zmienić. W ten sposób powstała Łobuzica.

- Przepraszam. Nie rozumiem - usłyszał po chwili Adam.

- Nie przejmuj się, to nie twoja wina - machnął ręką. - Gdybym lepiej przykładał się na kursie programowania, może udałoby mi się, jakoś cię rozruszać.

Cisza.

Adam rozsiadł się wygodnie na centralnym fotelu, kładąc nogi na pulpicie sterowniczym.

- Łobuzico, wyświetl listę zadań - polecił i upił łyk herbaty.

- Wyświetlam, lista zadań - potwierdził kobiecy głos.

Na głównym ekranie wyświetliły się rutynowe czynności do wykonania, zaplanowane z wyprzedzeniem przez ziemską kontrolę lotów oraz bieżące sprawy wyłapane przez systemy statku. Zadania zaplanowane z wyprzedzeniem były projektowane przez Johna zanim Adam wyruszył w samotną podróż. Postanowił trochę urozmaicić koledze misję, opisując czynności często w humorystyczny sposób. Na przykład dzisiaj, Adam miał “przestać się w końcu obijać tylko zająć się prawdziwą robotą”. Prawdziwą robotą było przeprowadzenie diagnostyki systemu, poprzez wciśnięcie jednego przycisku i odprężenie się na fotelu w oczekiwaniu na wynik. Do obowiązków należały też oczywiście ćwiczenia - prawdziwy astronauta powinien dbać o kondycję fizyczną.

- Łobuzico, zaznacz poranne i wieczorne ćwiczenia jako wykonane - odezwał się Adam.

- Brak odczytów z siłowni - zauważył kobiecy głos. - Podaj kod autoryzacji.

Drabik złapał za klawiaturę i wystukał dziewiętnasto-cyfrowy kod.

- Autoryzacja prawidłowa. Zadanie “ćwiczenia”. Status. Wykonane - potwierdził modulator.

System nie wygenerował dzisiaj dodatkowych czynności więc Drabik miał zaplanowaną tylko diagnostykę. Cały czas starał się nie zwracać uwagi na dół ekranu, gdzie pulsowała czerwona ikona z wykrzyknikiem w środku trójkąta. Obok symbolu widniał napis: “masz czternaście zaległych czynności”. Adamowi już dawno odechciało się wykonywać wszystkie zalecenia na bieżąco. Ustanowił sobie zasadę, że jeżeli system nie wypluwa danej czynności do wykonania, jako zadanie krytyczne, to nie ma co się przejmować.

- Dobra - powiedział na głos Drabik. - Teraz diagnostyka.

Pochylił się w stronę lewej części pulpitu, odnalazł przycisk “diagnostyka systemu”. Po jego wciśnięciu i zatwierdzeniu operacji, wyświetlił się pasek informujący o procentowym postępie procedury. Przewidywany czas: dwadzieścia trzy minuty. Adam rozsiadł się z powrotem wygodnie w fotelu i wrócił do siorbania herbaty.

- Łobuzico, rozjaśnij frontowe szyby.

- Frontowe szyby. Rozjaśnienie.

Początkowo czarne szyby w przedniej części statku, zaczęły powoli zmieniać się i stawać się coraz bardziej transparentne. Przed astronautą, rozpostarł się widok, przeznaczony tylko dla nielicznych. Adam przywykł już do tego i teraz nie robił on na nim specjalnego wrażenia. Lubił jednak przesiadywać na mostku i zatracać się w patrzeniu na wirujące przed nim obrazy. Było w tym coś hipnotyzującego i coś co pozwalało Drabikowi na chwilę odpłynąć i zapomnieć o wszystkim co go otacza. Podróżując blisko prędkości światła, Adam miał wrażenie, że kosmos zagina się niczym kartka papieru zwinięta w rulon, tworząc coś na kształt tunelu lub czasoprzestrzennej rury. Cały widzialny świat rozmywał się, topniał i pływał po zakrzywionej powierzchni. Na środku, który stanowił hipotetyczny koniec tunelu widać było co chwila niebieskie przebłyski i wyładowania. Takim pulsom światła towarzyszyło często pojawianie się promieni, które mijały statek z ogromną prędkością i zostawiały po sobie widoczne krótką chwilę, liniowe powidoki.

Adam odwrócił na chwilę wzrok i spojrzał na główny zegar, odliczający subiektywny czas trwania jego misji.

Trzy lata, cztery miesiące i dwadzieścia jeden dni. Wolał nie przeliczać, ile dni w tym czasie upłynęło na Ziemi.

Drabik skarcił się w myślach za to, że spojrzał na czasomierz, westchnął i wrócił do przyglądania się pływającemu kosmosowi. Jego myśli zaczęły dryfować w stronę wspomnień. Łapał się na tym, że coraz częściej wybierał się w tamte rejony.

Chodź został ratownikiem medycznym, od zawsze pasjonował i pociągał go kosmos. W czasach licealnych często wymykał się za miasto, tam gdzie niebo nie było skażone sztucznym światłem i spędzał całe noce leżąc i przyglądając się rozgwieżdżonemu niebu. Śledził pilnie każde odkrycie i z wypiekami na twarzy słuchał informacji o nowych technologiach i postępach w podboju kosmosu przez ludzkość. Kiedy dowiedział się o poszukiwaniu chętnych do eksperymentalnego programu NASA, nie wahał się i od razu wysłał aplikację. Mało nie zemdlał z wrażenia kiedy otrzymał zaproszenie do USA. Miesiąc testów, szkoleń, weryfikacji i w końcu udało się - został wybrany. Wszystko działo się tak szybko. Potem roczne szkolenie przygotowawcze, a na koniec przykre chwile i decyzje - dramatyczne rozstanie z ówczesną dziewczyną, pożegnanie z rodzicami, bliskimi, przyjaciółmi i znajomymi. Adam wiedział, że program nie przewidywał, że wróci, za rok lub kilka lat.

Oficjalnie, stawał się jednym z wielu pracowników zatrudnionych w NASA. Nieoficjalnie, miał być wybrańcem i pionierem - tym, który wraz z innymi odkrywcami, zostanie wysłany na wyjątkową podróż w najdalsze zakątki wszechświata. Nie byłoby to możliwe, gdyby nie opracowany w ścisłej tajemnicy silnik kwantowy Hermes, zdolny rozpędzić jednoosobowy, relatywnie mały wahadłowiec do prędkości, bliskiej prędkości światła. Z oczywistych względów, całe przedsięwzięcie otrzymało najwyższy status operacji top secret.

Misja, w której miał wziąć udział Adam miała też drugi aspekt. Jeszcze nikt wcześniej nie podróżował tak szybko, a co za tym idzie, jeszcze nikt wcześniej nie zmagał się z tak potężną dylatacją czasu i jej efektami. Podróż Drabika, miała trwać dla niego subiektywnie siedem lat, podczas których, będzie codziennie rejestrował i zbierał dane z otoczenia oraz własnego ciała. Musiał zapłacić jednak za to wysoką cenę.

Kiedy wróci, Ziemia będzie o czterdzieści lat starsza.

Zdawał sobie sprawę, że kiedy misja się zakończy, jego rodzice nie będą już prawdopodobnie żyli. Jego znajomi, jeśli dożyją powrotu Adama, będą mieli po około siedemdziesiąt lat. Nie miał też pewności, czy Ziemia jaką znał, będzie w ogóle istnieć. Dużo mogłoby się przez ten czas wydarzyć. Żyjąc w ciągłej ekscytacji i poczuciu, że uczestniczy w czymś epokowym, nie zastanawiał się nad prawdziwym ciężarem, jakim obarczona była jego misja. Dopiero po około dziesięciu subiektywnych miesiącach podróży, kiedy naprawdę został sam i łączność z Ziemią, ze względu na zbyt dużą odległość i prędkość, przestała być możliwa, Adam zaczynał rozumieć na co tak naprawdę się zapisał.

W dniu startu został zapakowany w kosmiczny kombinezon i poddano go narkozie. Specjaliści i naukowcy pracujący przy projekcie nie chcieli ryzykować i woleli dmuchać na zimne - nie było eksperymentalnych danych dotyczących reakcji ludzkiej świadomości na rozpędzanie silnika kwantowego. Ostatnim co Drabik pamiętał z Ziemi, był widok białego sufitu w sterylnym pokoju, gdzie przygotowywano go do startu. Potem ocknął się już na pokładzie. Sensory prędkości Hermesa wskazywały liczbę 295 000 km/s.

Z zamyślenia i wspomnień wyrwał go piszczący sygnał, oznajmiający zakończenie procesu diagnostyki.

Adam nachylił się i przeczytał podsumowanie. “System w pełni sprawny”. Wstał, wyłączył elektroniczne moduły na mostku, wrócił do swojego pokoju, ubrał się w wygodny dres i usiadł na łóżku zastanawiając się czym mógłby się dzisiaj zająć. Wszystkie dostępne na pokładzie rozrywki znudziły go już dawno temu. Początkowo kiedy komunikacja z Ziemią była możliwa, korzystał z pokaźnych zasobów ziemskiego internetu. Oglądał transmisje sportowe, śledził wydarzenia, oglądał seriale i filmy, czytał e-booki i słuchał audiobooków, mógł pobierać i grać w najnowsze gry VR. Miał nieograniczony dostęp do coraz to nowych pozycji.

Tuż przed nastaniem ciszy radiowej, został uprzedzony przez John’a i idąc za jego radą pościągał tyle rzeczy na zapas ile się dało. Niestety w dość szybkim czasie obejrzał, przeczytał, wysłuchał i zagrał we wszystko, czasem nawet kilkadziesiąt razy to samo. Znał repertuar na pamięć i nudził go więc Adam porwał się w wir pracy oraz ćwiczeń, ale i to po jakimś czasie zaczęło być dla niego obojętne. Samotność, rutyna i niepewność coraz bardziej dominowały jego myśli. Starał się walczyć z negatywnymi uczuciami ale im dalej był od Ziemi, tym bardziej zaczynały rozpychać się łokciami w jego świadomości.

Potrząsnął energicznie głową. Wstał i odpalił na komputerze wideo-wiadomości, które nagrały dla niego przed startem osoby mu najbliższe. Oglądał je już wiele razy, ale zawsze starał się traktować tak, jakby otrzymał je wczoraj, zaklinając w ten sposób rzeczywistość. Nagrania pomagały mu często przetrwać trudne chwile i odsunąć na bok niepewność i strach. W momentach zwątpienia były jego ostatnią deską ratunku. Odtwarzał je zawsze w takiej samej kolejności, mimowolnie stwarzając w ten sposób swoisty rytuał.

Rozpoczynał od nagrań dalszej rodziny, potem przyjaciele, rodzeństwo, rodzice, a na koniec Hanka. Dziewczyna, z którą przez jakiś czas planował ułożyć sobie życie. Kiedy Adam dowiedział się, że Hanka zgodziła się nagrać parę słów, był bardzo zdziwiony i trochę przerażony. Rozstanie było bardzo trudnym przeżyciem dla ich dwojga, ale Drabik widział je jako konieczność. Nie chciał, żeby Hanka żyła w ciągłej niepewności. Przez chwilę nawet rozważali, żeby wziąć gdzieś spontaniczny, romantyczny ślub i rozstać się jako mąż i żona. Adam wiedział jednak, że to byłoby bardzo złe posunięcie.

Hanka długo kłóciła się z nim, zarzekała się, że Drabik jest miłością jej życia i że będzie na niego czekała, choćby świat się palił i walił. Ostatecznie Adam postanowił po prostu pożegnać się, wyjść i nie wrócić.

Serce zabiło mu mocniej kiedy po raz kolejny zobaczył jej twarz i uśmiech. Nagranie nie było długie. Hania ze łzami w oczach, mówiła mu, że zrozumiała i zaakceptowała jego decyzję. Opowiadała jak jej było trudno na początku i jak finalnie udało jej się pogodzić z całą sytuacją. Na koniec mówiła, że Adam nadal jest miłością jej życia i że bardzo chętnie zobaczy się z nim, kiedy ten będzie jeszcze kiedyś w Polsce.

Tym razem, tuż przed tym jak Hania miała po raz kolejny wyznać Drabikowi miłość, jej twarz nagle znikła i zamiast tego Adam zobaczył czarny ekran. W pierwszej chwili nie zareagował. Siedział dalej nieruchomo, odtwarzając ciąg dalszy wypowiedzi w swoich myślach. Dopiero po chwili dotarło do niego, że patrzy w pusty ekran.

- Co jest grane? - powiedział sam do siebie. - Łobuzico, podaj status zestawu wideo.

- Zestaw wideo. Status - odpowiedział posłusznie modulowany głos. - Nieaktywny.

Żołądek Adama skurczył się i skręcił z przerażenia. Poczuł, że robi się mu się słabo i blednie.

- Nie, nie, nie, tylko nie to - zaczął nerwowo przygryzać paznokcie. - Łobuzico, diagnostyka zestawu wideo.

- Zestaw wideo. Diagnostyka.

Chwila ciszy. Adamowi wydawało się, że trwa ona całą wieczność.

- Diagnostyka niedostępna - zaczęła w końcu Łobuzica. - błąd połączenia.

- Jak to błąd połączenia? - wykrzyknął Adam waląc pięścią w ekran. - Łobuzico, powtórz diagnostyka zestawu wideo.

- Diagnostyka niedostępna. Błąd połączenia.

- Powtórz jeszcze raz!

- Diagnostyka niedostępna - powtarzał modulowany głos.

- Pieprzony badziew! - wykrzyknął w końcu Adam.

Poleciał po skrzynkę z narzędziami i zaczął rozkręcać cały system. Dobrał się do każdej śrubki, sprawdził wszystkie styki i połączenia. Parę kabli, które wyglądały na zużyte wymienił na nowe. Użył całej swojej wiedzy zdobytej na szkoleniach oraz swojego doświadczenia, ale jego zabiegi nie przynosiły żadnego efektu. Zaczął wymieniać części na inne. Wykręcił ekran z jednego z pulpitów sterujących, podłączył zestaw do innej magistrali, zmieniał źródła prądu, wymieniał co się dało, ale ekran nadal pozostawał ciemny. Po kilku godzinach i wielu próbach, Adam ciężko dysząc usiadł na podłodze, schował głowę między kolana i rozpłakał się.

Kiedy wylał z siebie trochę łez, zaczęła go ogarniać wściekłość. Spojrzał na ekran w plastikowej obudowie, ze zwisającymi z tyłu kablami. Zacisnął zęby, chwycił go i rzucił z całej siły w ścianę. Komponent rozpadł się na wiele kawałków zaśmiecając całą podłogę mieszaniną tworzywa sztucznego i metalicznych odłamków.

Zrezygnowany Drabik położył się na podłodze, zwinął w kłębek i odpłynął. Zasnął, nie wiedząc nawet kiedy.

****

Obudził się w środku sztucznej nocy. Światła na statku były przygaszone tak aby poziom melatoniny ustabilizował się na odpowiednim poziomie. Adam wstał i rozmasował bolący kark i bok. Popatrzył na pobojowisko jakie zostawił w czasie podejmowania próby naprawy zestawu wideo. Bałagan był większy niż go pamiętał. Sen przyniósł mu chwilowe ukojenie, ale widok porozwalanych części sprawił, że znowu poczuł strach, wściekłość a na końcu zrezygnowanie.

Przypomniał sobie o butelce whiskey stojącej w pokoju kuchennym.

Powlókł się w jej stronę powłócząc nogami. Wyciągnął z szafki szklankę i nalał do niej solidną porcję. Z każdym kolejnym łykiem, nabierał coraz większej pewności, że to o czym myślał już od dłuższego czasu, jest najlepszym wyjściem z sytuacji.

- Łobuzico - powiedział lekko bełkotliwym głosem Adam.

- Witaj, Adam - odpowiedział mu kobiecy modulator - Co mogę dla ciebie zrobić?

- Czy mogłabyś ze mną porozmawiać?

- Chciałabym, ale jestem tylko zwykłą asystentką głosową - zabrzmiała zaprogramowana odpowiedź. Adam przypomniał sobie, że już kiedyś dla zabawy zadawał Łobuzicy to pytanie.

- To nie twoja wina, Łobuzico. Jesteś tylko programem.

- Przepraszam, nie rozumiem.

- Nie przepraszaj. Nie masz za co. Jako jedyna dotrzymujesz mi jeszcze towarzystwa. Łobuzico, czy mogę ci się z czegoś zwierzyć?

- Przepraszam, nie rozumiem.

- Nie szkodzi. Po prostu żałuję, że zapisałem się na tą cholerną misję. Łobuzico, czy mogłabyś nagrać wiadomość głosową?

- Wiadomość głosowa. Potwierdź początek nagrania.

Adam wypił ostatni łyk whiskey.

- Początek nagrania. Nazywam się Adam Drabik. Moja samotna podróż z prędkością światła trwa subiektywnie trzy i pół roku. Jeżeli ktoś tego odsłucha… - Adam zatrzymał się na chwilę i pokręcił głową - nie, to bez sensu. Koniec nagrania. Usuń.

- Nagranie głosowe usunięte - poinformowała Łobuzica.

Jego fascynacja astronautyką zaczęła się od obejrzenia filmu, w którym astronauta wykonuje kosmiczny spacer. Przypomniał sobie towarzyszące temu uczucia, wypieki na twarzy a potem to, że nie mógł spać, wyobrażając sobie, jak sam lata w przestrzeni kosmicznej ubrany tylko w skafander.

Drabik wstał i udał się w kierunku śluzy wyjściowej. Założył ochronny skafander, w który był ubrany kiedy rozpoczynał swoją podróż. Zamknął za sobą wewnętrzne grodzie. Pomyślał, że za chwilę będzie prawdopodobnie pierwszym człowiekiem, który wyskoczy ze statku lecącego z prędkością światła. Uspokoił swój oddech, zamknął oczy i z impetem wcisnął czerwony przycisk do wyrównania ciśnienia. Usłyszał syk otwieranych zaworów i uciekającego powietrza. Włączył się piskliwy alarm i światło zaczęło migać na czerwono. Drabik poczekał, aż zapali się zielona lampka świadcząca o wyrównaniu ciśnienia i gotowości do otwarcia włazu zewnętrznego.

Alarm przestał wyć i miganie ustało. Potem zielona lampka ożyła. Adam podszedł do włazu i pociągnął za wajchę.

Nic się nie stało.

Przechylił ją znowu do poprzedniej pozycji i jeszcze raz pociągnął w dół.

Znowu nic.

Szarpał się jeszcze chwilę z wajchą, lecz w końcu dał za wygraną. Ogarnęło go uczucie strasznej pustki. Tylko metal i kawałek szkła dzieliły go od tego aby połączyć się z wszechświatem w jedność i zniknąć w jego nieskończoności. Tak blisko i tak daleko.

Z wściekłością zaczął walić pięściami w grodzie i krzyczeć. Przestał na chwilę, nacisnął przycisk do wyrównania ciśnienia po czym wrócił do krzyku i walenia pięściami w ściany statku. Po chwili do pięści dołączyła też jego głowa. Na jego rękawicach i czole pojawiła się krew.

Nagle wszystkie światła i systemy na statku zgasły. Ustało buczenie generatorów oraz warczenie silniczków i wiatraczków. Drabik odwrócił się i zobaczył, jak tuż przed nim, niczym przesłani teleportem, materializują się ludzie w medycznych kombinezonach.

Od razu doskoczyli do niego. Zszokowany Drabik zareagował instynktownie i wymierzył jednemu prawy sierpowy, powalając medyka na ziemię. Ktoś chwycił go od tyłu i unieruchomił żelaznym uściskiem. Adam wychylając gwałtownie głowę do tyłu, starał się przywalić napastnikowi, ale trafiał tylko na puste powietrze.

- Roman, zastrzyk! Chris, odłącz go z systemu bo zaraz nam odleci! - wydawał polecenia człowiek stojący z prawej.

Drabik ciskał się, wierzgał i starał uwolnić z całych sił. Ktoś chwycił go za rękę, ktoś kolejny przytrzymał ją. Adam poczuł ukłucie i falę mrowienia, która rozchodziła się po całym ciele. Czuł, że wiotczeje, a powieki stają się coraz cięższe. Zorientował się, że uścisk napastnika słabnie, a on osuwa się na ziemię.

****

Po jakimś czasie świadomość wróciła. Nie wiedział jak długo przebywał w narkozie i znieczuleniu. Był cały obolały, nadal bardzo senny, zmęczony. Sił starczyło mu tylko na to, żeby delikatnie unieść powieki i rozejrzeć się dookoła. Zorientował się, że leży w białym, szpitalnym pokoju i jest przywiązany pasami do łóżka. Z lewej strony stała szafka, na której złożono kilka bukietów kwiatów oraz kartki z życzeniami. Po prawej stronie była aparatura medyczna, przy której stało dwóch mężczyzn. Byli ubrani w szpitalne fartuchy i rozmawiali ze sobą cicho, odwróceni do niego plecami.

- ...a tutaj masz wszystkie monitory: ciśnienie, praca serca, respiracja, oksymetr i tak dalej - mówił jeden z nich, stojący po prawej stronie.

- Dzięki, chyba wiem już praktycznie wszystko - odpowiedział mu drugi.

- Wszystko w porządku? Wyglądasz na zdenerwowanego.

- Tak… po prostu… ciężko mi to jeszcze wszystko zrozumieć. Dopiero niedawno się dowiedziałem, o co chodzi w programie.

- Nie martw się - lekarz stojący po prawej stronie poklepał tego drugiego po ramieniu. - Przyzwyczaisz się, spokojnie.

- Dzięki - pokiwał głową lekarz z lewej - Ten kto tutaj leży to Drabik, tak?

- Tak, odpadł jako szósty z kolei. Chłopaki odłączyli go od symulatora po tym, jak najpierw próbował wyjść ze statku a potem chciał rozwalić sobie głowę o ścianę.

Adam nie mógł uwierzyć w to co słyszy. Symulator?

- Szósty? - zdziwił się ten z lewej.

- Dokładnie. Zaczynaliśmy od pięćdziesięciu osób i aktualnie mamy czterdzieści cztery aktywne symulatory. A to dopiero tylko tydzień. Obstawiam, że ta liczba będzie dalej spadać. Słyszałem, że kolejne trzy osoby zaczynają przejawiać podobne zachowania depresyjne.

- Dla mnie to niepojęte. Nigdy bym się na coś takiego nie pisał - lekarz z lewej pokiwał głową z niedowierzaniem.

- Gdyby oni o tym wiedzieli, pewnie też by nie przystąpili do programu - tłumaczył ten z prawej.

Lekarz z lewej nie wyglądał na przekonanego.

- Podłączają ludzi do symulatorów wirtualnej rzeczywistości wmawiając im, że będą astronautami przez siedem lat, a na Ziemi minie czterdzieści. Po czym okazuje się, że to wszystko wielka ściema, że wszystkie te przeżycia to tylko VR.

Adam poczuł, że oblewa go zimny pot. Z każdą chwilą rozumiał coraz więcej.

Lekarz po prawej wzruszył ramionami.

- Słyszałem o gorszych eksperymentach na ludziach. Zresztą ten tutaj i inni uczestnicy dostaną milionowe odszkodowania. Wydaje mi się, że jakoś sobie z tym poradzą. Raczej jestem pełen podziwu dla tego co daje nam ta technologia. Kiedy jesteś podłączony do symulatora czas płynie inaczej. Można go tak zaprogramować, że człowiek będzie myślał, że spędził tam siedem lat, a tak naprawdę był podłączony tylko miesiąc. Poza tym nie mnie oceniać, jestem tu po to żeby utrzymać tych ludzi przy życiu i dbać o ich zdrowie.

- No tak ale…

- Słuchaj, nie mam czasu na rozmowę o twoich wyrzutach sumienia i wątpliwościach moralnych. Jeśli chcesz, mamy zatrudnionego na etat psychologa, który chętnie cię wysłucha.

Adam miał już dość tej konwersacji. To co usłyszał do tej pory było wystarczające. Ostatni element układanki wskoczył na swoje miejsce. Drabik zrozumiał wszystko.

Był jednocześnie wściekły i przerażony.

- Yyyyy - chciał krzyknąć, ale wysuszone gardło i struny głosowe wydały z siebie tylko cichy jęk.

Momentalnie odwrócili głowy w jego stronę. Jeden z nich zaklął pod nosem, doskoczył szybko do kroplówki i zwiększył dawkowanie.

Adam znowu zaczął osuwać się w ciemność i pustkę. Tym razem już z tym nie walczył. Poddał się działaniu leku. Posłusznie zamknął oczy. Czuł, że powoli znowu zasypia. Miał nadzieję, że już nigdy się nie obudzi.

Data:

 lipiec 2022

Podpis:

 Majron

http://www.opowiadania.pl/main.php?id=showitem&item=81855

 

Powyższy tekst został opublikowany w serwisie opowiadania.pl.
Prawa autorskie do treści należą do ich twórcy. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Szczegóły na stronie opowiadania.pl