DRUKUJ

 

Kraina Niekończącej się Bajki - cz.II. roz. VIII

Publikacja:

 22-12-18

Autor:

 jolsokolowska079sok
Niebo było błękitne, deszcz ustał. Kolejny dzień w Krainie Niekończącej się Bajki zapowiadał się obiecująco. Tuż po śniadaniu trójka przyjaciół, nie ociągając się, ruszyła na spotkanie z kolejną przygodą. Mali wędrowcy szybkim krokiem przemierzyli leszczynowy zagajnik i omijając opuszczoną chatkę z piernika, weszli na polną drogę prowadzącą do lądowiska balonów.
Gdy słońce wspięło się na godzinę pierwszą dotarli na szczyt niewielkiego wzniesienia, z którego jak na dłoni, było widać lądowisko balonów.

— No spójrzcie, a nie mówiłem...! Miłej zabawy, a teraz lecę! Pa! — zaszczebiotał Ptaszek, rysując czarny krąg na niebie, po czym skrył się w różowych obłokach.

— Bez niego będzie pusto i smutno, prawda? — oznajmił Pinokio, odprowadzając skrzydlatego przyjaciela ponurym wzrokiem.

— Zgadza się, ale stale tak robi — potwierdził Miś i pognał w podskokach dalej, przed siebie.

Polna droga zaprowadziła go do upragnionego celu. Już po kwadransie forsował gęsty bluszcz porastający mur okalający lądowisko. Wejście udało się odnaleźć Misiowi bez większego trudu. Oznajmująco zadźwięczał stary dzwonek.
Oczom małego wędrowca ukazała się zielona, płaska jak stół, wielka łąka, porośnięta soczystą, pachnącą trawą. Na jej środku mieniły się w słońcu wielkie czasze bajecznie kolorowych balonów. Czerwony drgał na wietrze niczym dojrzała wiśnia. Złocisty, prawdopodobnie cięższy, stał prawie nieruchomo, drgał, jakby zapraszał do wędrówki po niebie. Za nim błyszczały kolejne balony. Czarowały karminem, fioletem, turkusem. Misiowi wydawały się zadziwiająco duże. Zachwycony raz po raz wydawał dzikie okrzyki radości, nie mogąc się napatrzeć.
W pewnej chwili podniósł łapkę, chcąc pomachać Pajacykowi, który właśnie wynurzał się z zarośli. Ale ku jego zdziwieniu Pinokio zamiast cieszyć się cudownym widokiem stanął pod krzakiem dzikiej róży, marszcząc nos w głębokiej zadumie.

— Chodź, zobacz, jak tu pięknie! — krzyknął Miś, spoglądając pytająco na drewnianego przyjaciela.

Pinokio nic nie odpowiedział.

— No, tak, znowu udaje, że mnie nie słyszy. Muszę nim porządnie potrząsnąć, zanim zmęczy się myśleniem!, pomyślał, zbliżając się ostrożnie do Pinokia.

— Co z tobą? Wyglądasz, jak stary, zgorzkniały kocur i milczysz jak zaklęty, a ja chcę latać! Zobacz jak serce mi wali!

Mówiąc, zaczął sapać przez nos, jak zawsze, gdy wpadał w złość.

— Może dlatego, że całą drogę przebyłeś biegiem - odparł Pajacyk, z taką miną, jakby go to zupełnie nie obchodziło.

Miś spochmurniał.

— Pinokio, gadasz coś bez sensu, zamiast mnie podsadzić. Dobrze wiesz, że mam krótkie nogi i duży, bardzo ciężki plecak.

— Bądź cicho — powiedział Pajacyk. — Całkiem cicho. Muszę pomyśleć.

Jego wzrok powędrował wysoko, wysoko. Kosz balonu wisiał przynajmniej trzy metry nad ziemią.

— O żesz ... — chwycił się za głowę.

Miś czekał cierpliwie, rzucając pełne niepokoju spojrzenia.

— Spokojnie, a pokażę ci jak to się robi — rzekł po długiej chwili namysłu Pajacyk i zabrał się do dzieła.

Chwycił linę, splunął w dłonie i zaczął się podciągać bez udziału nóg, niczym artysta cyrkowy i szybko zdyszany znalazł się w koszu balonu. Wydawał się kropką na tle błękitnego nieba.

Odpada, to dobre dla małp i pajaców, a ja boję się, że spadnę na ziemię, pomyślał naprawdę przerażony Pluszak i warknął:

— Pajacu, robisz sobie ze mnie jaja, gdybyś był niżej to byś oberwał.

— Dobra, Misiu! Biorę to na siebie.

Pinokio zsunął się po linie, najszybciej jak umiał.

— A teraz właź na barana i trzymaj się mocno!

— Jasne! — wydukał Miś, wdrapując się na plecy drewnianego przyjaciela, jednocześnie mocno zacisnął powieki, aby nie patrzeć w dół.

W końcu udało się. Znaleźli się w koszu największego balonu. Pinokio wyjął z kieszeni kapoty szarą chusteczkę, wytarł pot z drewnianego czoła, ciężko dysząc.

— To dało mi w kość! Jakie ten plusz bywa ciężki...

— No cóż, mało jest w życiu rzeczy idealnych — odparł beztrosko Miś.

Ledwo znalazł się w balonie zabrał się za przeszukiwanie przepastnego plecaka. Przedziwne przedmioty szybko zapełniały kosz, ale Miś nie dawał za wygraną.

— Czyżbyś wpadł na kolejny pomysł? Okropność! — jęknął Pajacyk.

— W Lesie Umarłych zostały moje karmelki. Wracam! — oświadczył Miś, z kwaśną miną.

— Oj nie, mój drogi! Co to, to nie! — wrzasnął Pinokio i nie dokończył, bo dostał okropnej czkawki.

No i zrobiła się niesamowita draka. Miś zaczął krzyczeć i płakać. Mówił, że bez karmelków nie poleci, że jest nieszczęśliwy i nikt go nie kocha, że Pinokio to tak naprawdę niefajny kumpel.

Raptem nadleciał Ptaszek. Przebiegł wzrokiem po twarzach przyjaciół.

— Niespodzianka! Miło was znowu widzieć! A cóż to za hałasy?

Miś popatrzył na Pinokia z wyrzutem.

— Zobacz, co narobiłeś mądralo, wytłumacz się!

Gdy to mówił głośno zaburczało mu w pluszowym brzuszku.

— Zresztą nieważne, czas na obiadek — mruknął i niewiele myśląc, zaczął po raz wtóry przeszukiwać plecak.

Zewnętrzne kieszenie misiowego plecaka okazały się żałośnie puste. W ostatniej, wewnętrznej znalazł jeden jedyny mizerny sucharek i szybko wsunął go do kieszeni kubraczka.

— Pinokio, znalazłem skarb. Nie zgadniesz co to?

Ku zaskoczeniu Misia, Pajacyk wybuchnął śmiechem.

— Wiem jedno, Misiu, musisz się pospieszyć, żeby ktoś ci tego skarbu nie zabrał.

— Tak, tak, Pinokio, myślisz, że to kolejny z moich niedorzecznych pomysłów, i że w głowie mi same głupstwa — odpowiedział nadąsany Pluszak, sadowiąc się wygodnie w najodleglejszym kącie kosza balonu.

Z pomrukiem zadowolenia zatopił zęby w sucharku, jakby był najlepszą rzeczą na świecie. Pajacykowi, aż nos zbielał z głodu. Starał się patrzeć w innym kierunku, ale było to zupełnie niemożliwe. Jego oczy nieposłusznie powracały do sucharka i czuł, że ślina napływa mu do ust. Miś przestał żuć, przekrzywił głowę, spoglądając zaczepnie na Pajacyka.

— Pajace na pewno gardzą zwykłym sucharem — powiedział z przekąsem. — Zapewne wolisz maślaną bułeczkę z rodzynkami?

— Owszem, ale naprawdę głodny pajac nie odmawia niczego.

Miś zawstydził się i bez słowa podał mu resztkę suchara. Pinokio wpakował go sobie do ust, przymknął oczy i jadł.

— Oj, jaki pyszny mniam, mniam — stwierdził z pełnymi ustami.

Miś roześmiał się, a potem spoważniał.

— A teraz, na deser mielibyśmy cudownie słodkie karmelki, a tak …

— Ach, tak, tak — wymamrotał Pinokio przepraszająco.

Było dobrze po trzeciej, gdy nadszedł długo wyczekiwany moment. Z hukiem włączyły się palniki podgrzewające powietrze i czerwony balon oderwał się od ziemi. Miś aż przysiadł z wrażenia. Niesiony wiatrem statek poruszał się w całkowitej ciszy. Przerwał ją na moment świergot przelatującego w popłochu stadka wróbli. Wydawało się, że unoszony wiatrem balon płynie ku niebu, coraz wyżej i wyżej. Po długim czasie:

— Dziwne i miłe — stać tak i patrzeć — westchnął, patrząc w dal.

— Z balonu świat wygląda jak makieta albo wielka plansza do gry. Jest taki wspaniały, że nie da się go opisać słowami. Drogi majaczą jak wijące się pomiędzy wzgórzami się szare wstęgi. Woda w stawach lśni w zachodzącym słońcu. Białe budynki jawią się niczym krople światła zastygłe pośród koron rozłożystych drzew. Gdy patrzę, to problemy i zmartwienia, które na ziemi wydawały się być wielkie, w powietrzu zaczynają się znikać. Czuję się jak wolny ptak — powiedział cichutkim głosem.

Pinokio podrapał się po karku.

— Dlaczego, Misiu, akurat wolnym ptakiem?

Pluszak pokiwał głową w zamyśleniu.

— Bo ktoś musi nim być.

— Masz ci los...

Słowa pluszowego przyjaciela najwyraźniej rozbawiły Pajacyka.

Tymczasem ściemniło się na dobre. Na niebo wszedł księżyc w pełni, krągły jak kula i żółty. Miś nigdy nie widział tak dużego i samotnego księżyca. Nigdy nie zdawał sobie sprawy z bezkresu nieba. Z nad morza dął wiatr, szarpał balonem. Coś zatrzeszczało, zajęczało.

— Myślę, że balonem najprzyjemniej jest latać nisko: nad złotymi łanami zbóż, kwitnącymi łąkami, zagajnikami. Tak, by można dotykać drzew — odezwał się niepewnie Miś.

Widać było, że mu się nie podoba, że wokoło tak trzeszczy i szumi. Nieprzyjemne dźwięki wywoływały w nim dreszcze.

— Może tu straszy? — zapytał szeptem. — Pomyśl, Pinokio, może przyjdą duchy i porwą nas?

Pajacyk ziewnął.

— Jeżeli zobaczysz jakieś duchy, to pokłoń im się ode mnie i powiedz, że nie muszą nic sprawdzać, gdyż mamy wszelkie kompetencje do podróży balonem, nawet w nocy.

Miś uspokoił się nieco, ale nie mógł porzucić niebezpiecznych myśli. Pinokio nie chciał rozmawiać, chciał spać. Miś był również śpiący, lecz to wzdychało między sznurami kosza balonu, zmuszało go do czuwania. Nagle usłyszał głosy. Z jękiem trwogi rzucił się w stronę drewnianego przyjaciela.

— Pajacu! Duchy! Krążą wokół nas, szukają dziury, by się tu dostać. Popatrz, jestem biały jak prześcieradło — wyszeptał bez tchu.

Pinokio nie wiedział, czy pluszowy przyjaciel błaznuje, czy mówi poważnie.

— Och, biedaku, widzę, że znowu napędziły ci stracha. To ich ulubiona zabawa.

Miś wzdrygnął się na samo wspomnienie.

— Może mi się faktycznie przewidziało, ale tak bardzo chciałem, żeby zdarzyło się coś nowego — usprawiedliwiał się spłoszony.

Pinokio rzucił szybkie spojrzenie na pluszowego przyjaciela. Wydawał się bezradny i zawiedziony. Pajacyk pomruczał coś przez chwilę, a w końcu rzekł:

— Rozumiem, Misiu, nie martw się. Długo żyję w tej krainie. Wspaniałe, barwne przygody dzieją się tu nieustannie. Zapewne następna już na nas czeka.

Pluszak zastrzygł uszami.

— Kraina Niekończącej się Bajki to miejsce dla wszystkich. Także dla strachów, duchów, smoków, czarownic, złośliwych krasnali, żab, ropuch, mógłbym wymieniać bez końca. Uwierz, dzieci lubią być straszone i nie chcą słuchać ckliwych opowieści. Pluszowy Miś z charakterem jest jednym z tych dziwnych przypadków, w które bogate jest życie. Myślę, że chciałbyś zamieszkać tu na stałe?

Miś wtulił się w przyjaciela. Pinokio objął go mocno, oczy zwilgotniały mu ze wzruszenia. Ramiona Pajacyka były twarde i silne, a jednak czuł miękkość i ciepło. Nikt, oprócz Ewy, od dawna, nikt nie trzymał go w objęciach. Miś rozrzewnił się, czarne oczka rozbłysły, twarz promieniała.

— Pinokio, czy naprawdę myślisz, że nie znajdzie się ktoś, kto będzie chciał czytać zamiast o księżniczce w lokach, o małym misiu z pluszu i oczach z guzików?

— Zdarzało się tyle dziwnych rzeczy… Może, kto wie. A teraz już śpij.

Data:

 2021

Podpis:

 Jolka

http://www.opowiadania.pl/main.php?id=showitem&item=81919

 

Powyższy tekst został opublikowany w serwisie opowiadania.pl.
Prawa autorskie do treści należą do ich twórcy. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Szczegóły na stronie opowiadania.pl