![]() |
|||||||||
Chciałem być - Rozdział 2... Daro |
|||||||||
![]() |
|||||||||
|
|||||||||
Za cienką ścianą biura, gdzieś między regałami a alejką z silikonami i wkrętarkami, dało się słyszeć podniesiony głos Janka. — A co miałem zrobić? — Jak była ta sprawa z babą od porcelanowej bieli, to ja byłem winny, bo — cytuję — nie chciałem wysłuchać uzasadnionych racji klienta. W biurze kierownika panował chłód. Chłód z klimatyzatora i chłód obecności Dareckiego — znanego wśród pracowników jako „Daro". Trzydziestodwuletni, schludny do bólu, z idealnie zawiązanym krawatem i spojrzeniem człowieka, który nie tyle pił espresso, co je sączył z pogardą. Typ, który na LinkedInie wyglądałby jak zwycięzca życia, ale przy bliższym poznaniu było w nim coś z kata z korporacyjnego escape roomu. — Nie musiałeś od razu porównywać koloru tej farby z jej sztuczną szczęką — powiedział z wyraźnym zmęczeniem. — Też bym się wkurwił. To była zupełnie inna sytuacja. Janek próbował się wciąć. — Ale teraz— — Ale teraz mieliście pieprzoną instrukcję — przerwał mu Daro, spokojnie, z głosem zimnym jak marmur — Nie przyjmujemy żadnych zwrotów po terminie. Koniec. Kropka. Pukanie do drzwi przerwało niezręczną wymianę. — Daro, zbieraj się, nie zdążymy — dało się słyszeć zza drzwi. Darek nie spojrzał nawet w tamtą stronę. Przesunął palcami po krawędzi biurka, jakby chciał wygładzić niewidzialne zmarszczki systemu. — Zrobiłeś przez ten weekend tyle zwrotów, że wszyscy są w dupie — powiedział beznamiętnie — Ja sobie poradzę. Ale twoi kumple? Jak się dowiedzą, że przez ciebie mogą przed wakacjami zapomnieć o premii... nie będą ci dziękować, Janek. Ten tylko wzruszył ramionami. Jego twarz była mieszanką obojętności i zmęczenia. Jakby każda uwaga była już gdzieś wcześniej wypowiedziana, tylko z innym nazwiskiem, inną datą na grafiku. — Nie sądzisz, że większym problemem był przeterminowany Beckers od twojego szwagra? — rzucił w przestrzeń. Daro uderzył pięścią w biurko. — Człowieku, ogarnij się, kurwa! W tej samej chwili do środka wszedł jego pomocnik — blondyn z wyraźnie zmarnowanym potencjałem aktora reklamowego. Sprawiał wrażenie, jakby żył tylko między jednym przyjęciem a drugim. — Jest wpół do trzeciej. Za godzinę mam przyjęcie na Łazienkach. — Minuta — mruknął Daro. Ale gdy spojrzał na krzesło, na którym jeszcze przed chwilą siedział Janek, było już puste. Drzwi wyjściowe otwarte na oścież, jakby sam powiew rezygnacji je rozchylił. Pomocnik spojrzał pytająco. — Spadamy? W WERSJI AUDIO: https://www.youtube.com/watch?v=t0HrWyUMCpU :) |
|||||||||
|
|||||||||
|
|||||||||
|
|||||||||
Powyższy tekst został
opublikowany w serwisie opowiadania.pl. |