Ciekawośc o smaku kiwi. |
|||||||||
|
|||||||||
...12. o5. 2o27... - Miał dość ważny powód by nie przyjść. - Jaki? - Umarł. - Aha. To wszystko. Żadnych pytań, żadnych łez, żadnego krzyku. Nawet jeden mięsień nie drgnął na jej klasycznej, zrobionej przez najlepszych lekarzy Dolnego Miasta twarzy. Odruchowo spiąłem się oczekując na falę smutku. I nic. Prawie nic. Trochę gorzkiego żalu doprawionego odrobiną goryczy, zatopione w lodowym pucharze obojętności. To było jej dzisiejsze menu. - Dlaczego...?- zapytała z rozbrajającą naiwnością. - Bo ludzie mają to do siebie, że umierają. - Nie o to chodzi. Dlaczego przyszedł pan z tym do mnie? Kim pan jest? Otoczyła ją delikatna poświata ciekawości. Nieświadomie musnąłem ją sondą. Zabawne. Smakowała jak lody z kiwi. - Ehm, fakt nie przedstawiłem się. Nazywam się...eee...nie tak, nazywają mnie ‘Fart’. - ‘Fart’? - Znaczy tyle, co szczęściarz. Jestem tu, bo...właściwie nie wiem. Miał kartkę z tym adresem i datą w portfelu. - skłamałem - Pomyślałem, że ktoś może być bardzo zawiedziony jego nieobecnością. - Aha. I co, jest pan szczęściarzem? - Znalazłem panią. Sam się zastanawiam, po jaką cholerę tam poszedłem. Zazwyczaj staram się odciąć od wszystkiego, co mogłoby mnie związać z ofiarą empatycznego ‘przesłuchania’. Jednak tym razem było inaczej. Po moim krótkim wstępie, Goliat z Dolnego Poznania zdecydował, że jednak chce zeznawać. Właściwie zeznawać chciało to, co pozostało z jego przeżartej przez bojowe narkotyki jaźni. Nie wiedział o bio blokadzie. Ludzie, którzy montowali mu te wszystkie nielegalne zabawki nie zamierzali dopuścić, by cokolwiek, jakakolwiek wiedza wyciekła z względnie bezpiecznych murów jego umysłu. Pracowałem nad nim przez ponad godzinę. Doprowadziłem go do krawędzi obłędu, a następnie pchnąłem w otchłań strachu, a mimo to blokada nie upadła. Wyrwałem z niego cząstkowe wspomnienia. Dzieciństwo spędzone w Ruinach Starego Poznania...krew dzieciaka, którego zabił by stać się Człowiekiem ze Stali...walki o dolne poziomy Bloków...kolejne kawałki chromu, nieuchronnie sprowadzające go nad krawędź i obietnice… nowe życie w blasku reflektorów, na najwyższych piętrach Białej Pagody Mirai. Poznałem smak najsilniejszych emocji, które nawet po tylu ingerencjach tkwiły skulone na dnie jego umysłu. Nienawiść i miłość. Tak sobie bliskie. Oddzielone prawie niewidoczną barierą. Miłość i nienawiść. Jak życie i śmierć. W ułamku sekundy stracisz pierwsze. Wystarczy jedno celnie wystrzelone słowo. Jednak zmartwychwstanie jest prawie niemożliwe. Nie zdobyłem nic o powiązaniach z Mirai. Nic ponad obietnice dane przez uosobienie pozostałych mu uczuć. Następnego dnia już nie żył. Nie dali mu spokoju nawet po tym, co zrobiłem z jego jestestwem. Zginął w samotni izolatki, wyrwany z kalejdoskopu koszmarów, jakie wtłoczyłem w pancerna skorupę jego ciała. Wyparował wraz z całym piętrem Szpitala Psychiatrycznego Gwardii Miejskiej. PubNet podał, że wybuch był wynikiem awarii instalacji chemicznej. Orson wspomniał coś o uderzeniu z orbity. I komu tu wierzyć? Orsonowi. Pozostał po nim tylko ten jeden ślad. Intensywna mieszanka miłości i nienawiści prowadząca do Bloków, do kobiety o twarzy Lorelai Rodriguez i kocich oczach Shinen Tech. - Ja jestem Eve. Czy był pan przyjacielem...hmmm...Goliata....nic mi nigdy nie mówił o Farcie. Nie znałam go zbyt długo. - Ja też nie, ale wydaje mi się, że wiem wszystko o jego przeszłości... Krew krzepnąca na policeramicznych szponach. Ból i satysfakcja towarzysząca rytuałowi inicjacji. Ja, Goliat. Człowiek ze Stali. ...Należał do gangu, prawda? Na dolnych piętrach. - Nie wiem. Chyba tak, nie pasował tu. - A kim jest Eve? Znalazłem ją w Meteo. Nie lubię takich miejsc. Zbyt wielu ludzi, zbyt wiele uczuć wzmocnionych prochami i psychodeliczną muzyką. Ciężko jest się odciąć. Nocami, gdy większość ‘szarych’ mieszkańców zamyka się w swych izolowanych od reszty świata komórkach, eufemistycznie nazywanych mieszkaniami, ‘dzieciaki’ z Dołu przybywają tłumnie by wydać zdobyte w dzień chipy. Dla nich tu zaczyna się każda noc, każda robota. Tu przebiega krawędź między Światem, a Dołem. Tu zaczyna się prawdziwe życie. Siedziała w kącie sali, pod gigantycznym holo Upadłych Aniołów. Sama. Czarna otchłań w morzu barw i smaków. Nie pasowała tam. Wzmocniona chromem, skórzana kurtka, agresywny makijaż, najnowsze lustrzanki. Wiecznie powracająca moda. A jednak gdyby ktoś mnie pytał, powiedziałbym, że jest tak obca jak Goliat na przyjęciu Mirai. Wolna przestrzeń wokół niej kłuła w oczy. Nikt nie przekraczał niewidzialnej bariery. Wydawałoby się, że nic...śmiech, jazgot syntezatorów, a nawet światło nie chcą, lub nie mogą zwrócić na siebie jej uwagi. Tym bardziej ludzie i maszyny. ....smutny uśmiech...nadzieja na nowe istnienie ukryta pod maską obojętności...zrozumienie...kobieta mych snów...mój klucz do Świata...miłość... Powracające wspomnienia. Efekt Freebalda; pozostałość jaźni Goliata zamknięta w niedostępnych sektorach mojego mózgu. Pojawiają się z całą mocą pod wpływem znajomych bodźców. Odcinają mnie od świata, na ułamki sekund wtłaczając mnie w ciało młodego Człowieka ze Stali. Pocztówki z przeszłości. Nienawidzę tego...życia obcym życiem. Freebald skończył u czubków. Nie można żyć, gdy w umyśle przewija się życie tuzina ludzi. ....ten sam klub, każdego dnia taka sama muzyka...dziś zabiłem korpa kręcącego się po naszej ziemi. Czemu ci głupcy nie zostają tam gdzie ich miejsce, czemu odchodzą z nieba szukając piekielnych wrażeń. Plik euroyenów z jego portfela zapewni mi dobrą zabawę...dziś znów dotrę tam...na Krawędź... ....jego kobieta poszła za mną...dlaczego? Jest zimna, zimna jak stal...piękna...chłopcy jej nie chcieli...bredzą o umarłym człowieczeństwie...głupie bajki...Dziś zatańczę z kobieta z Nieba... Gdy powróciłem z podróży w głąb myśli martwego człowieka, stała przy mnie. Otoczona lodem obojętności. Doskonałe proporcje, doskonały człowiek o idealnych oczach. Prawie idealna zieleń. Szpon strachu wdarł się w me serce, gdy jej dłoń o idealnie gładkiej skórze dotknęła mej twarzy. To coś, co sprawiało że nikt jej nie chciał, niewidzialny brak oddzielający człowieka od maszyny... - Nie zrozumiesz, póki nie stanę się tym, czym chcę … muszę się stać. – słowa dochodzące z bardzo daleka. - A on wiedział? - Domyślał się, ale dla niego nie było to ważne. Był prawie taki jak ja...chciał być taki jak ja...chciał odejść z Dołu. – i znów ta powłoka goryczy. Gorycz, żal, ciekawość i bezsmakowa obojętność. Nic więcej. – Nie nadawał się. Nigdy by nie zrozumiał. Ja muszę zrozumieć. ...nie nadajesz się...jak śmiała. Po tylu nocach. Zabijałem dla niej...przez nią ‘szaraki’ stworzyły nową legendę...dla niej zabiłem mych ‘braci’...a teraz...Teraz zamyka mą drogę do Raju ?!?!... Nienawiść plonie we mnie żywym ogniem. Znajdę ja...i pozbawię tego co jej dałem...zabiorę jej wszystko i zaniosę do nieba...w strzępach i pochowam w ogniu, którego nigdy nie poznała... - Nie zrozumiał. Psychosquad dopadł go dwa piętra poniżej Meteo. Zabijał dla ciebie, prawda? - Dla mnie? Nie, zabijał dla siebie. By odnaleźć to, co utracił. Ja tylko obserwowałam i uczyłam się. Moje własne wspomnienia. Akta sprawy nr.09832. ‘Piękna i Bestia’. Seryjny morderca. Przypadkowe ofiary. Brak powiązań. Świadkowie zamknięci więzieniu panicznego strachu. Bełkoczą o potworze z ciemności i lodowej pani o anielskim uśmiechu. Kamery nie rejestrują niczego poza krzykiem ofiar. Poza tym jednym jedynym razem. Jedyny raz, gdy w świetle jarzeniówki pojawia się smutna twarz. Właściwie to już nie twarz...maska robota, pozbawiona emocji. Smutna, dla mnie. Wczorajsze wiadomości PubNet’u: ‘...Mikołaj K., znany jako Goliat, były członek gangu Ludzi ze Stali, został zatrzymany przez Gwardię Miejską na osiemdziesiątym drugim piętrze, Bloku Publicznego im. Bohaterów Trzeciej Wojny. Podczas zatrzymania wywiązała się strzelanina, w której zginęło siedmiu funkcjonariuszy Gwardii, dwóch agentów ochrony korporacji Mirai oraz ośmioro cywilów. Na konferencji prasowej, rzecznik prasowy dwudziestego szóstego posterunku ogłosił, że oskarżony o dwadzieścia osiem zabójstw Goliat przyznał się do współpracy z arabskimi organizacjami terrorystycznymi i zostanie skazany na śmierć. Rzecznik prasowy korporacji Mirai, Angelica Ono zapewniła, że nad rodzinami ofiar Goliata zostanie roztoczona opieka Mirai Korp. Zdementowano pogłoski mówiące, że Goliat posiadał wspólnika...’ - Ciekaw jestem skąd miał pieniądze na ten cały złom. Nie zabijaliście przecież bogaczy. - Nie ‘zabijaliśmy’ – podkreśliła to słowo, przesyłając w mą stronę kolejną falę prawie fizycznego zimna. – Dałam mu je. Żeby stać się tym, kim musiał się stać potrzebował lepszego sprzętu. Dużo więcej, dużo lepszego hardware’u. Przyjrzała mi się uważnie. Ja jestem czysty. Muszę być. Trudno jest być ‘softem’ w świecie, gdzie nawet śmietnik można obsługiwać przy pomocy sieci. Moje mieszkanie jest pełne staromodnych śmieci. Śmieci sprzed Wojny. Dotknęła mego nadgarstka szukając śladu interface’u. Uważnie przyjrzała się mym oczom i włosom, i efekty tej analizy pojawiły się dalekim odbiciem żółtego strumienia danych na powierzchni sztucznych oczu. - Nic. – to nie było zdziwienie. To było stwierdzenie faktu. – Ani jednego wszczepu. Ani kawałka metalu. Nie pasujesz tu. - ‘Tu’ , to znaczy gdzie? – naiwne pytanie. - W tym świecie, w tym czasie. Wszędzie. Wykrzywiła twarz w wyuczonym grymasie. To był nieładny grymas. Jak na twarzy kogoś, kto uświadomił sobie, że zaraz umrze. Zmusiłem się by zrezygnować z blokady i zaraz wiedziałem, że był to straszny błąd. Zapomniałem gdzie stoję. Emocje wirującego wokół mnie tłumu zwaliły się na mnie jak fala przypływu i wybuchły w mym umyśle. Poczułem ciepło krwi spływającej mi do kącika ust. A jednak w tym szaleństwie dopiąłem swego. Stała przede mną. Z tym grymasem, o sekundę za późno startym z twarzy najpiękniejszej aktorki Holonetu. Błękitna sylwetka o delikatnym smaku kiwi. Nieruchoma, monochromatyczna ... jak fotografia z początków XX wieku, ustawiona pomiędzy holorzeźbami. ...jestem taki, jak ona...z tymi nowymi kontrolerami zmysłów, nie może mi odmówić...jestem tak doskonały jak ona...nic mnie nie rusza...Dlaczego!!! DLACZEGO!!!... Nienawiść i miłość. - Kim jesteś Eve? – słowa z wysiłkiem układały się w mych ustach odrętwiałych od naporu uczuć nie należących do żadnego z nas. ...lodowate wyrachowanie...paniczny strach...obłęd...bezgraniczne oddanie...szaleńcza odwaga...rezygnacja...fala czarnej rozpaczy... Mroczna strona naszego umysłu, uwolniona w chwili agonii... Eve w rogu pokoju. Zielone oczy. Analiza danych przewijająca się potokiem złotych cyfr i liter, przez stojący obok ciekłokrystaliczny monitor....niewinny, dziecięcy smak kiwi... - Nie mogę być tym, kim jesteś ty. Ty jesteś tym, kim chciałam być ja. Nie udało się. Już niedługo zniknę. – jej spojrzenie wędrujące za moje plecy. Padam na parkiet. Kątem oka dostrzegam białe uniformy agentów ochrony Sieci. Błysk świateł. Paniczny strach tłumu. - Szkoda, że nie było cię na dole zamiast Goliata. Może bym się czegoś nauczyła...- głos się łamie, dźwięki tracą ludzkie brzmienie, nabierają metalicznej barwy... Pociski EMP wstrząsają jej ciałem. Wiązka grubego na centymetr czerwonego spolaryzowanego światła przebija się przez czaszkę wypalając czarne piętno. Słyszę szczekanie broni szybkostrzelnej. Jej tułów wybucha fontanną krwi i gradem kości. W jej idealnych oczach dostrzegam ślad ostatniej złotej analizy. Potem przychodzi błogosławiona ciemność. ********** Dwa dni później wypuścili mnie ze szpitala. Nie ma śladu Goliata, ani śladu Eve. Przeszukuję wiadomości z ostatniego tygodnia. PubNet nabrał wody w usta. Nikt nic nie wie. Orson też. Lekarze twierdzą, że znaleziono mnie w domu. Nieprzytomnego, zalanego krwią. W dłoni ściskałem karteczkę z adresem Meteo, przedwczorajszą datą i godziną, wyciągniętą z materiału dowodowego Mikołaja K. Ostateczna diagnoza zespołu medycznego potwierdza: ‘Nagły, bardzo poważny atak syndromu Freebalda, połączony z ogólną niewydolnością układu krwionośnego spowodowany nadmiernym stresem...’ Za leczenie zapłaciła korporacja Mirai. Włączam pocztę sieciową. Zazwyczaj skrzynka jest pusta. Dziś nie. Nadawca ‘Korporacja Mirai, madame Naoko de Bevoir’, data 12.o5.2o27. List rozwija się wolno. Mój komputer jest staroświeckim gratem, tak jak całe moje mieszkanie... Kobieta o twarzy Lorelai Rodriguez uśmiecha się. W zielonych oczach widzę błysk złota. Nad nią holo ‘Upadłych Aniołów’. Jeden o twarzy ‘smutnego’ robota, klęczy z połamanymi, chromowanymi skrzydłami. Na dole lśni złoty podpis... ‘NAPRAWDĘ NIE WIEMY NIC, GDYŻ PRAWDA UKRYTA JEST W GŁĘBI’* *Demokryt, w tłum. Zygmunt Kubiak |
|||||||||
|
|||||||||
|
|||||||||
|
|||||||||
Powyższy tekst został
opublikowany w serwisie opowiadania.pl. |