Nieskończoność w Ogrodzie Uczuć |
|||||||||
|
|||||||||
Zagubiłem się. Kolejna noc w ogrodzie marzeń. Wędruję wzdłuż zieleni zdobionej delikatnymi barwami świata a kwiaty leniwie wracają do życia, rozwijając swoje niepokojące piękno. Nieskończone kolory Ziemi mieszają myśli w głowie, zmuszając do oddania się w pełni niezwykłemu szałowi toni natury. Kładę się na dywanie czerwonej trawy patrząc na kraj moich imaginacji. Wciąż niepewny swego istnienia wstaję, aby kolejny raz zabłądzić. Przede mną labirynt niedończonych spraw, zastygłych na zawsze w moim umyśle. Noc daje znaki życia smugami monotonnie zielonych gwiazd... Pierwszy raz jednak wierzę, wierzę w powrót, bo znalazłem sens. Znalazłem uczucie tak bliskie, że podążające wraz ze mną. Miłość. Przekraczam Bramę Rzucanych Na Wiatr Słów, aby Go spotkać. Przewodnik błędów i grzechów, mój jedyny realny towarzysz. Którą to już noc się spotykamy? Jak zawsze otoczeni bezpieczną smugą milczenia wkraczamy do Labiryntu, tylko po to, abym kolejny raz zabłądził... Nie. I Witaj, Matko. Za każdym razem, gdy Cię widzę przypomina mi się moje dziecństwo. Nie, nie zabawki, nie wesołe, naiwne rozmowy i pytania. Zdanie, zdanie zmieniające moje życie. Wypowiedziałaś je wyraźnie, a potem znikłaś, przytłoczona jego powagą. Na zawsze. Pozostawiony bez istnienia i rodowodu, bez pomysłu, bez świadomości, rozgoryczony, byłem sam, byłem niczym. Pozostawiony. Kolejny raz obserwujemy, jak mój towarzysz z ironicznym uśmiechem przygląda się nagłemu przypływowi nienawiści, pewien swojej wygranej. Nie tym razem. Obojętny odwracam się, przechodząc przez widmo własnych wspomnień bez cienia wątpliwości. Nikt z nas nie ma prawa sądzić świata. Ruszam dalej, pierwszy raz od dawna zafascynowany tańcem fioletowych liści drzew. II Przyjaźń. Witaj, przyjacielu. Miło oglądać Cię w dobrym stanie. Znów widzę twój piękny czarny płaszcz zdobiony nićmi myśli cięższych od powietrza. Purpurowa krew spływa po twej zamyślonej twarzy, tworząc widok nie do zniesienia. Zbierasz kwiaty? Srebrzystozielona łąka tak cudownie skrzy się w blasku przytłumionego księżyca... Pamiętam twoje piękne prace, przenoszące widzów w inny świat, świat bez przemocy, bez śmierci, bez problemów. Obserwowałeś ich z nieświadomym uśmiechem, wciąż malując. Strata. Pamiętam ból, który rozlewał się w moim umyśle kiedy odszedłeś. Zabrał mi Ciebie świat, zabrała Ona, najlepsza z kochanek. Nie musiałeś się martwić, dbała o wszystko. Śmierć. Gorycz? Nie tym razem... Muszę dalej być, nie mogę tonąć w nieskończoności wspomnień. Bywaj zdrów, przyjacielu. Pozwól mi powrócić. Jasnoniebieskie chryzantemy giną pod stopami przewodnika, który pozostaje, aby pomóc im się odrodzić na nowo. Zostaję sam. III Ciemność. Witaj. Czuję ciebie. Światło nadziei pali sie coraz mocniej na końcu tego korytarza. Pierwszy raz ujrzę twoją twarz, strażniku. Mur twoich kłamstw został przebity, pozostałeś sam... Niepokoisz się? Urosłem w siłę, nie oszalałem milionem barw. Wciąż myślę, wciąż... czuję? Miłość. Słowo zabija ostatnie barykady nieświadomości. Otoczony barwami czerni zaczynam ucieczkę ku wolności. IV Bieg. Rozmyte barwy tworzą nieznane formy, na twarzy rysuje się niepokój. Mijam lata porażek, kilometry nieszczęścia, szczyty samotności. Z coraz wyraźniejszym uśmiechem na twarzy niszczę uczuciami świat fobii, zabijam barwy niepewności. Słodki smak w ustach. Krew. Milion nieuporządkowanych myśli szuka swojego miejsca w wiecznie ciemiężonym umyśle. Staję w miejscu. Opadają łańcuchy obojętności. Żółte chmury nienawiści rozstępują się. Słońce? Odnalazłem rzeczywistość... V -Kochanie... Wstaję, nie w pełni jeszcze na jawie. Dzień. Białe ściany, nocna lampka, niebieskie firanki, łożko. Jej piękne, nagie ciało. Pocałunek. I rzeczywistość piękniejsza od snów... |
|||||||||
|
|||||||||
|
|||||||||
|
|||||||||
Powyższy tekst został
opublikowany w serwisie opowiadania.pl. |