![]() |
|||||||||
Pierwsze Królestwo Krasnoludów. Historia o Omegilu |
|||||||||
![]() |
|||||||||
|
|||||||||
Pierwsze Królestwo Krasnoludów Historia o Omegilu I Wielkim Tekst zapisany runami Ril na prawej ścianie sali tronowej Omegila I Wielkiego w podziemnym mieście Bewot pierwszej stolicy potężnego królestwa krasnoludów z rodu Kagawy. Opowieść znajduje się również w Wielkiej Bibliotece wzniesionej przez Cesarza Wielkiego Imperium Finocha Selegusa, jak i w księgozbiorach Królestwa Elfów na Wyspie Wiecznych Elfów. W dawnych czasach zanim powstało Wielkie Imperium wszystkich ras, gdy tworzyły się pierwsze ludzkie miasta a następnie królestwa na kontynencie Keta, w wielkich bólach i trudzie rozpoczęły się dzieje pierwszego krasnoludzkiego królestwa. Chociaż krasnoludy powstały jako pierwsze istoty myślące to ich państwo zrodziło się najpóźniej. Historia owa rozpoczyna się w dalekich Górach Złotych nazwanych tak przez krasnoludów z powodu ogromnych skarbów drzemiących w licznych jaskiniach czekających na odkrycie. Góry Złote znajdowały się na zachód od Gór Białych i Elfiego Królestwa, między bagnami Zobny gdzie mieści się siedziba Kultu Boga Afabolisa a wielką Pustynią Ceze, Pustynią Bielejących Kości. Na zachodzie leżą zapomniane terytoria, mroczne wrogie i nieznane żadnej rasie, zamieszkałe tylko przez dzikie i nieokrzesane zwierzęta. Góry Złote były łagodne, bez szczególnych wzniesień ani wysokich szczytów, z rzadka porośnięte małymi laskami w których chowała się zwierzyna a niekiedy i trolle. Pogoda często dopisywała, z rzadka padał tam deszcz, nie było jednak susz, wszystko to złożyło się na ową nazwę tego małego krasnoludzkiego raju. Krasnoludy od początku istnienia swej rasy pożądali wszelkich skarbów jakie tylko mogli wykopać tudzież znaleźć w ziemi. Dlatego ogromna liczba ich jeszcze małych plemion sprowadziła się w owe dalekie i piękne góry. Nieliczni którzy nie poszli w Góry Złote zamieszkali tereny na północny-wschód w Górach Sajsi należących później do prowincji Haliburg. Jedyny kontakt krasnoludy miały z Elfim Królestwem króla Fooe Einoritra Pięknego, razem z elfami krasnoludy zbudowały potężny most oraz drogę łączącą oba ludy w pokoju i przyjaźni na setki lat. Jednym z liczniejszych plemion jakie tam przybyły było plemię Kagawy nazwane tak od jego pierwszego wodza, który sprowadził swój ród ok. roku 4900 p.e.i. (przed erą imperium) i założył tam podziemne miasto Enoba. Miasto zbudowane w licznych i obszernych jaskiniach mieściło się na północnym stoczu Gór Złotych za rzeką Tydo spływającą między górami wprost do rzeki Ottot. Enoba była jednym z piękniejszych krasnoludzkich miast, była przejawem ich wspaniałej sztuki na początku dziejów Ziji, łukowate sklepienia oraz portale wsparte na gładkich kolumnach szerokich u dołu i na górze, a wąskich po środku. Na ścianach widniały liczne rzeźby wystające wprost ze skał, oraz napisy wykute runami Ril alfabetem istniejącym od początków świata aż do kresu istnienia. Na dnie miasta mieściły się kopalnie bogate w liczne surowce, wyrobione komory kopalń zamieniano na sale, pomieszczenia, magazyny lub świątynie krasnoludzkiego boga Vyre. Krasnoludy żyły w spokoju przez setki lat, gdy władza przeszła w ręce Oduta syna Kagawy mieszkańcy Enoby zaczęli coraz bardziej bogacić się przez co ich liczba stale rosła, jedno miasto już im nie wystarczało. Wkrótce więc powstało drugie miasto tego plemienia, nosiło ono nazwę Fegoe. Największe bogactwo i siła przypadły na czasy Gurmachila. Gurmachil był silnym i mądrym krasnoludem toteż jego plemię stanowiło największą siłę Gór Złotych, zaistniało wtedy trzecie już z kolei miasto Okkod. Gdy Gurmachil miał 160 lat jego żona urodziła mu pierwszego syna, na imię dostał Tiriti, a trzy lata później narodził mu się drugi syn. Narodzinom kolejnego syna towarzyszyło niezwykłe wydarzenie, otóż tego wieczoru w trakcie narodzin na pograniczu bagien Zobny oraz Wielkich Pustkowi spadła gwiazda. Zielona łuna jaką kometa pozostawiła na niebie była doskonale widoczna z bram Enoby, tak jak i wstrząs spowodowany przez uderzenie czuć było w najgłębszych pomieszczeniach miasta. Wszyscy mieszkańcy Enoby jak i sam Gurmachil uznali owe wydarzenie za dobry znak, zwiastun ogromnej siły, odwagi, mądrości i potęgi nadchodzącego na świat krasnoluda. Owa kometa tysiące lat później nieomal okazała się zgubna dla całego świata. Gurmachil jednak wiedzieć o tym nie mógł, więc cieszył go owy fakt. - Nasz wielki bóg Vyre dał nam ten znak iż będziesz wyjątkowym potomkiem rodu Kagawy - Rzekł Gurmachil do swego syna i zgromadzonych w wielkiej sali krasnoludów. - Nadam więc ci imię na pamiątkę tego dnia. Od tej doniosłej chwili zwać- się będziesz Omegil co znaczy gwiazda. Omegil rósł szybko i szybko nabierał siły i zdolności we władaniu toporem, jego starszy brat natomiast nie przejawiał tak zakorzenionej u krasnoludów chęci do walki, bardziej niż przyszłe przywództwo interesowało go rzeźbienie w skale. Tymczasem Omegil zdawał się być znacznie potężniejszy niż jego ojciec w tym wieku. Będąc w wieku 28 lat a więc zanim osiągnął wiek męski razem ze swymi przyjaciółmi Bjadem i Ejmorem powalił młodego trolla co było nie lada wyczynem dla dorosłego krasnala a co dopiero dla trzech młodziaków. Okoliczni mieszkańcy polowali czasem na trolle gdyż te niszczyły instalacje oraz szyby wentylacyjne krasnoludzkich miast i kopalni. Upolowanie trolla nie było wcale łatwe, te bestie stworzone przez Afabolisa choć tępe to były ogromne w porównaniu ze wszystkimi rasami a do tego jeszcze wyjątkowo silne. Dlatego też owo zdarzenie przysporzyło sporej sławy młodemu Omegilowi oraz jego towarzyszom. Z czasem zaczęto dostrzegać coraz większą siłę i męstwo młodziaka, stawało się też coraz pewniejsze iż to Omegila a nie starszego Tiriti Gurmachil wybierze na swego następcę. Tiriti nie był tym faktem specjalnie zatroskany, wcale nie podobało mu się zostanie wodzem plemienia Kagawy. Gdy Omegil miał 35 lat a był to rok 4452 p.e.i., w okolicy Gór Białych na Wielkich Pustkowiach zaczęły pojawiać się podobne z wyglądu do trolli jednak mniejsze, uzbrojone stwory. Nie minęło wiele czasu a już dały się we znaki, nie tylko krasnoludom ale i mieszkającym za rzeką Ottot elfom. Elfy prowadziły z owymi istotami dość częste boje, żadnej krainy nie nękały tak bardzo jak właśnie Królestwa Elfów. Krasnoludy często handlowały z elfami toteż były one częstymi gośćmi w Enobie, często też rozmawiał z nimi Omegil poszerzając swą wiedzę. Szczególne względy u Omegila jak i u wodza Gurmachlila oraz jego brata Itunby posiadał elfi kupiec o imieniu Ellrek. Gdy w okolicy zaczęły pojawiać się dziwne stwory Omegil udał się na rozmowę z Ellrekiem, jak tylko ten dotarł do Enoby. - Cóż to za wredne padalce nękają pogranicza naszych krain, atakują naszych kupców ? - Mój młody przyjacielu zwiemy ich orkami. Są silni i wytrzymali ale przy tym tępi i nieco tchórzliwi, choć- w dużej grupie niezwykle niebezpieczni. Skóra ich jest ciemna, mają długie czarne włosy, ubrani są w czarne szaty pod którymi skrywają żelazne kolczugi, buty nabijane żelaznymi ć- wiekami, i kiepskie pokrzywione hełmy - zaśmiał się Ellrek - w ich oczach widać- jedynie pustkę choć- na pewno posiadają jakąś duszę. Jako broni używają czarnych stalowych mieczy, niekiedy kopii oraz halabardy, strzelają także z łuków czarnymi strzałami. Niekiedy w ich towarzystwie przebywają trolle oraz inne potworności. - Ale cóż od nas chcą ? - Tego nie wiem, może naszych ziem może kosztowności a może po prostu lubią palić- i mordować- , może nawet wszystkiego po trochu. Bez wątpienia napadają na każdego kogo napotkają, łupią mordują i palą wszystko co nie przejawia dla nich żadnej wartości. Oprócz cennych rzeczy zabierają jeszcze ... ciała zabitych przeciwników. - Skąd biorą się te plugastwa, wiesz morze Ellreku, skądś przecież te łajdaki musieli przybyć- ? - Zapewne zostali stworzeni przez Afabolisa Mrocznego, ale nikt nie wie tego na pewno jak i tego skąd przybyli. Niemniej często noszą na płaszczach symbole Kultu a nawet ich chorągwie. - Cooo ?! Te nawiedzone parszywce maczają w tym palce trzeba ich wysiec jak najszybciej ! - Zapewne Kult ma w tym jakieś swoje sprawki jednak wybicie orków i zniszczenie Kultu jak i samego Afabolisa to nie taka prosta sprawa. Omegil niewiele wiedział o orkach nie spotkał żadnego z nich, żaden też nie zapuszczał się w Góry Złote, wkrótce miało się to jednak zmienić. Kiedy Omegil doczekał wieku 52 lat orkowie zaczęli zapuszczać się w głąb Gór Złotych, na początku ich ataki były bez problemu odpychane a krasnoludzcy obrońcy rzucali się w pościgi za niedobitkami. Z czasem ataki stały się coraz bardziej natarczywe, nieraz mieszkańcy miast bronili się w pomieszczeniach i wąskich korytarzach, pościgi też nie były zbytnio bezpieczne orkowie bowiem szykowali zasadzki a poza tym było ich coraz więcej w górach. Krasnoludy nie dały jednak za wygraną, co jakiś czas wyprawiał się duży odział ok. 500 wojaków aż do granic bagien, krążyli przez wiele dni na pustkowiach po górach i wybijali każdy odział nieprzyjaciela jak i pojedynczych orków. Od czasu do czasu na taką wyprawę ruszał również Gurmachil, przygotowywał też swego syna aby mógł z nim w przyszłości wyruszyć. - Za 5 dni ruszamy na wyprawę - rzekł Gurmachil do swego syna - a ty pójdziesz z nami, już czas abyś wziął udział w prawdziwej walce i rozpłatał kilka orkowych łbów. - Dziękuje ojcze, na pewno cię nie zawiodę. Wykułem nowy topór, najdoskonalsze z moich dzieł i chciałby razem z kuzynem Judu, Bjadem oraz Ejmorem ruszyć- na małe polowanie aby sprawdzić- skuteczność- nowego ostrza. - Dobrze ale bądźcie za 5 dni wyruszymy wszyscy wytępić- trochę paskudztwa. - Wrócimy za 3 dni nie więcej. Ruszyli więc na zachód do niewielkiego lasu położonego za kilkoma wzniesieniami, często można tam było spotkać zwierzynę dziką i niebezpieczną. Łowy okazały się obfite a topór sprawdzał się nad wyraz dobrze, lecz w trakcie tych 3 dni wydarzyło się wiele i wcale nie dobrych rzeczy. W drodze powrotnej napotkali kilku brudnych, poobdzieranych i poranionych krasnoludów idących drogą z Enoby do miasta Fegoe. - Cóż wam się stało ?! - krzyknął Omegil do grupki - Kim jesteście i skąd idziecie ?! - Tragedia. Stała się rzecz straszna. Orki ... te przeklęte orki ...napadły - wyjęczał starzec idący na czele grupki - napadli na Enobę, pobili nas, nie mieliśmy żadnych szans na obronę. - Jak to do licha. Zdobyli miasto ? - odrzekł Bjad. - Tak - Te pół mózgi, te śmierdzące świnie, oni przecież nie potrafią nawet znaleźć- drogi powrotnej do domu a co dopiero zdobyć- Enobę !!! - Idźmy w jakieś bezpieczne miejsce to opowiesz nam wszystko starcze - odpowiedział spokojnym tonem Omegil. Zbliżała się już noc. Ruszyli szybko, stanęli za samotną skałą i w jej cieniu rozpalili ognisko, drzewa wyrastające ze skał nachylały się nad zebranymi jakby również chciały słuchać. Opowiadał tylko starzec gdy reszta słuchała w milczeniu. - Była noc, większość- spała nie spodziewaliśmy się zagrożenia więc wartowników nie było wielu. Pojawili się nagle, ich czarne strzały szybko i cicho powaliły wartowników przy wszystkich 6 bramach. Przeniknęli w głąb miasta i wtedy się zaczęło. To była absolutna rzeź. Setki a może nawet tysiące orków ... nie jestem w stanie powiedzieć- , razem z wieloma trollami, rozpoczęli od mordowania śpiących. Najwięcej padło wtedy, pozostali szybko chwycili za broń i ruszyli do walki. Niewiele jednak mogli zdziałać- mimo swej siły i wytrwałości. Orki choć- tępe i tchórzliwe to działały w sposób zorganizowany, jakby mieli jakiegoś dowódcę i to całkiem niezłego. - Ja wiem jak to było - wtrącił młody krasnolud imieniem Losym - była tam wysoka postać- odziana w czarny płaszcz z kapturem na głowie, spod płaszcz widać- było czarną zbroje z czerwonymi znakami. To ta postać- wydawała orkom rozkazy. - Dziękuje chłopcze, pozwól że dokończę. Walka rozgorzała na dobre, napastnicy z czasem zdobywali coraz większą przewagę. Widziałem jak ginął nasz wódz ... - Mój ojciec !!! Mój ojciec nie żyje ?! - Mój panie tyś jest Omegil syn Gurmachila ? - Tak to ja, a to mój kuzyn Judu. A teraz mów dalej co z moim ojcem ? - Kiedy nasi wycofywali się do jednego z wyjść- jeden z orków przebił włócznią twą matkę. Ujrzał to twój ojciec i rzucił się na tego brudasa, i zmiażdżył mu czaszkę swym potężnym kafarem. Tym czynem jednak wyłamał się z szeregu i został w tyle otoczony przez tych drani, rozgniótł jeszcze wiele orkowych łbów, kończyn i tego co mu trafiło przed młot. Zmęczony i wyczerpany został osaczony przez 4 trolli, nie miał najmniejszej szansy na przeżycie - mówił wyraźnie zasmucony starzec - próbowaliśmy się do niego przebić- ale nie daliśmy rady. Nie wiem nic więcej o twej rodzinie mój panie. Enoba w końcu padła niewielu uszło z życiem. Ci którzy przetrwali uszli do miasta Okod albo bliższego Fegoe. - To oznacza że ty jesteś teraz naszym wodzem. - Tak Ejmorze. Teraz ja jestem wodzem. - Cóż zatem uczynimy wodzu - wstał Judu. - Najpierw ruszymy do naszych miast, unormujemy sytuację, zaleczymy rany, zbiorę najlepszych ludzi odbije naszą stolicę i udam się na wojnę przeciwko orkom ! - Wojnę ! Co ty wygadujesz chłopcze, tylko bogowie toczą wojny między sobą, nie wiesz czym to grozi ? - Więc to będzie pierwsza wojna między istotami tego świata !! - Wiem co uczynię, dobrze to przemyślałem. Omegil wstał, wyjął swój piękny topór, naciął jego ostrzem swą rękę. Z rany popłynęła krew, krople spadły na białą wapienną skałę porośniętą mchem. W krwi wypływającej z rany młody wódz zamoczył topór i wbił go w miejsce na które spłynęła krew. Uderzenie było tak mocne iż ziemia zadrżała a skały popękały. - Przysięgam na krew moją mojego ojca, dziada, pradziada i moich współplemieńców. Przysięgam na skały, lasy, wszelkie skarby i miasta Gór Złotych. Przysięgam w imię wszystkich sprzyjających i popierających nas bogów, elfów i ludzi że pomszczę swą rodzinę oraz wszystkich krasnoludów i inne istoty które poległy od orkowych broni. - A teraz ruszajmy przyjaciele, wiele pracy przed nami wiele trudów. Musimy wytępić- to przekleństwo Kety, tę zarazę jaką są te paskudne orki. - Ruszajmy zatem - krzyknął Judu - Na chwałę krasnoludów z Gór Złotych, na chwałę rodu Kagawy ruszajmy !!!!! Była noc, determinacja krasnoludów była tak wielka a słowa Omegila posiadały taką siłę iż grupa wyruszyła natychmiast. I tak rozpoczęła się pierwsza wojna na kontynencie Keta jak i na całej Ziji. Długo opowiadano o owych oraz późniejszych wydarzeniach, śpiewano w karczmach i na królewskich dworach. Zapiski na ten temat można znaleźć w każdej bibliotece na świecie, a pełny zapis owej historii znaleźć można w Wielkiej Bibliotece Imperium oraz w księgozbiorach elfich króli. Każdy bard zna choćby króciutką pieśń na ten temat, a legendę słyszał chyba niemal każdy mieszkaniec Kety. Omegil wraz ze swymi towarzyszami ruszyli traktem do miasta Fegoe, największego w tej chwili miasta należącego do plemienia Kagawy. W mieście Judu odnalazł swego rannego w trakcie walk ojca, Itunba stracił od orkowego miecza nogę poniżej kolana. Gdy Omegil dowiedział się że Itunba żyje natychmiast przybył do niego na rozmowę, chciał bowiem aby wuj zajął się sprawami mieszkańców obu miast gdy on sam będzie prowadzić armie do boju. - Jesteś bratem mego ojca, należysz przeto do rodu Kagawy. Zostaniesz więc tu i będziesz rządził podczas mej nieobecności. Ja niedługo wyruszę do miasta Okkod aby zebrać- resztę armii. - Niewiele czasu na świecie już mi pozostało mój drogi siostrzeńcu po bitwie w Enobie podupadłem nieco na zdrowiu. Nie zapomnij wykończyć- kilku orków ode mnie, sam przez tych zwyrodnialców nie mogę wziąć- udziału w wojnie. - Tak wielka to szkoda że tak wielki wojownik nie może walczyć- . Twoje zasługi nie będą jednak zapomniane, przysłużysz się bowiem naszej sprawie w inny sposób. Wraz z wojskiem które zebrał ruszył do swego drugiego miasta. Był już koniec jesieni, zbliżała się zima. Dawało to Omegilowi dodatkowe kilka miesięcy na zorganizowanie silnej armii, gotowej na wieloletnią wyniszczającą wojnę. Nowy wódz wraz ze swymi oficerami zebrał dość pokaźne odziały, w trakcie zimy dołączyło do nich wielu krasnoludów z innych miast żądnych sławy, wojaczki i skarbów jakie orki rabowały elfom i krasnoludom. Wraz z nadejściem wiosny roku 4425 p.e.i. na orkowe wioski leżące już na pustkowiach padł blady strach. Omegil podzielił swą armie na 4 regimenty, 1 dowodził sam Omegil pozostałymi odpowiednio Judu, Bjad i Ejmor. W skład każdego regimentu wchodziło 6 chorągwi po 100 wojowników uzbrojonych w siekiery, topory, młoty maczugi oraz broń drzewcową. Krasnoludowie nie mieli żadnej litości dla orków, nie brali jeńców palili i równali z ziemią każdą orkową wioskę jaką napotkali na drodze. Rozbijali w proch każdy odział orków jaki zauważyli na horyzoncie. Nie było dnia ani nocy aby nie padł od krasnoludzkiego topora jakiś ork albo troll. Orków ogarnęła psychoza strachu, Omegil odnosił ciągłe sukcesy każdy stracony wojownik był zastępowany przez trzech następnych którzy przybywali do Omegila aby przyłączyć się do niego. Przez wiele miesięcy nieustających walk orkowie zaatakowani z zaskoczenia byli bezsilni, tymczasem miasta krasnoludów w Górach Złotych odetchnęły z ulgą. Kult był wysoce zaniepokojony walkami na pograniczu swego fundamentalistycznego państwa, oraz nieciekawym obrotem sprawy. Kult rozpoczął systematyczne wysyłanie posiłków na południe, walka rozgorzała na dobre. Orkowie zaczęli podnosić się z zaskoczenia dzięki posiłkom z Zobny. Bitwy kończyły się już krwawą rzezią po obydwu stronach. Wieści o toczących się walkach obiegły już cały świat, krasnoludy zyskały liczne wsparcie polityczne ze strony ludzkich królestw, jednak na inną pomoc, Omegil nie mógł liczyć nawet ze strony nękanego wcześniej przez orków Królestwa Elfów. Mimo to dowódcy poszczególnych regimentów radzili sobie całkiem nieźle, wygrywali kolejne bitwy i raz co raz wychodzili obronną ręką z zastawionych przez Kult zasadzek. Wysyłano nawet demony aby uśmierciły samego Omegila jak i jego generałów, demony jednak nie były w stanie skrzywdzić nikogo. Władze Kultu były już na skraju swej cierpliwości. Po 60 latach walk wojska Kultu powoli wycofywały się do macierzystych zamków i twierdz. Najwyższy Kapłan z rasy Haramidów o imieniu Ocrug rozkazał przygotować się do ostatecznego uderzenia. W tym celu zebrano w mieście Zobna największe siły na jakie Kult Afabolisa mógł sobie pozwolić. Do utrzymujących się jeszcze na Wielkich Pustkowiach oddziałów wysłano gońców z wieściami o rychłym przybyciu ogromnych posiłków oraz trasie ich marszu. Kult popełnił wielki błąd że wysyłał swe chorągwie pojedynczo a nie jednolitą wielką falą która zmiotła by wszystko co stanęło by jej na drodze. Po kilku latach nie kończących się zwycięskich bitew w małą zasadzkę kierowaną osobiście przez Judu, wpadł jeden z orkowych posłańców. Posłaniec zmierzał do nie istniejącej już chorągwi, przeto wpadł na tereny zajęte przez armię Omegila. Judu wycisnąwszy na torturach wszystko co mógł wiedzieć posłaniec ruszył natychmiast do obozu wodza. Judu przybył do obozu nad ranem, w tym czasie był już środek jesieni roku 4361 p.e.i. - Dwa dni temu schwytaliśmy posłańca, wycisnąłem na torturach ze śmierdziela wszystko co mógł wiedzieć- - Mów zatem mój kuzynie jakie ciekawe informacje wiózł do swych rozgromionych towarzyszy ten ów śmierdziel. - Nie jest dobrze, powiem więcej mamy przerąbane. Z Zobny wyruszyła duża armia. Kult chce raz na zawsze się z nami rozprawić- . - Jak wielkie są to siły ? - 4 grupy po 3000 orków, trolli i innego paskudztwa w tym jazda. Do tego w innych zamkach Kultu powstają kolejne oddziały. - Rzeczywiście wiadomości nie są zadowalające, ale lepsze to niż niemiłe zaskoczenie. - Możemy zasadzić- się na armie w trakcie marszu. Zgrupowanie ich wodza będzie maszerowało tym szlakiem. - Świetnie ! Zasadzimy się na ich dowódcę i szybko rozwiążemy problem, reszta regimentów przygotuje zasadzki na pozostałe zgrupowania tych padlinożerców. Po całej akcji ruszymy na tereny bagien, Kult wyraźnie jest już słaby i rzuca wszystkie swe siły na jedną szalę. Ty ruszysz ze mną będę potrzebować- jeszcze jednego dobrego dowódcy na ich główne siły. Następnego dnia wszystkie krasnoludzkie regimenty ruszyły na spotkanie wrogowi. Po 3 dniach wędrówki regiment Omegila znalazł się na drodze po obu stronach otoczonej niewielkimi wzgórkami, porośniętymi wysokimi pożółkłymi trawami. Ów miejsce wybrał Omegil na zasadzkę, po zakończeniu przygotowań do bitwy ruszył z 5 innymi wojakami na rozpoznanie sił Kultu. Obóz zostawił na ten czas pod dowództwem Judu. Zwiadowcy rozpierzchli się wokoło prowizorycznie ufortyfikowanego obozu, sam Omegil również postanowił pooglądać z bliska mięso jakie wkrótce będzie ciął. Tego wieczoru Omegilowi powineła się noga. Skradając się pośród wrzosów usłyszeli go wartownicy (mimo swych małych rozmiarów krasnoludy raczej nie są ciche), w momencie rzuciło się na Omegila 8 rosłych orków. 2 padło od jednego machnięcia Omegilowego topora, pozostali rzucili sieć na wodza. W ten sposób schwytano dotąd nieujętego krasnoludzkiego bohatera który przez 64 lata nie dawał odpoczynku ani jednemu orkowi. Schwytany i uwięziony Omegil trzymany był w klatce przez 5 dni bez jedzenia ani picia. Obrzucany błotem, wyzwiskami, różnego rodzaju śmieciami i bogowie tylko wiedzą czym jeszcze, nie załamał się tylko trwał w milczeniu i zadumie jak na prawdziwego krasnoluda przystało. Bez problemu wytrzymał brak pożywienia i wody, taki bowiem dar wytrzymałości i siły dostały krasnoludy od swego boga Vyre. 6 dnia pojawił się dowódca obozu jak i całej armii jaka ruszyła na Góry Złote, postać odziana była w czarny płaszcz z kapturem na głowie. Postać podeszła do klatki, odsłoniła płaszcz oraz kaptur, oczom Omegila ukazała się istota o twarzy podobnej do elfa jednak o czarnych i mrocznych oczach (jak jego natura), poskręcane długie czarne włosy zwisały aż do łokci, pod kapturem widniała czarna matowa zbroja z krwisto czerwonymi symbolami oraz godłem Kultu na napierśniku. Postać była bez hełmu. U pasa znajdował się potężny dwuręczny obosieczny miecz, bogato zdobiony czerwonymi runami. W rzeczywistości była to ta sama istota która 65 lat wcześniej dowodziła atakiem na Enobę. - Nazywam się Halba i jestem pułkownikiem Kultu Boga Afabolisa. Wiele kłopotu nam przysporzyłeś i trosk mały krasnalu. Stałeś się bardzo sławny u nas jak i na całej Kecie. Ale to już koniec twej bez sensownej walki. - Nie dbam o sławę, pragnę tylko śmierci orków i upadku przeklętego Kultu ! - Ha ha ha !! - zaśmiał się szyderczym głosem - Nie wiesz chyba co mówisz. Może chcesz coś zjeść- albo się napić- bo pleciesz bzdury. - Nie potrzebuję łaski, my krasnoludy jesteśmy twarde. - Jak sobie życzysz. Spójrz na siłą jaką dysponuję aby zetrzeć- na miazgę te wasze jaskinie. A to tylko część- sił jakie jeszcze tu dotrą. - I tak was pokonamy kretyni ! - Taak ? A niby dlaczego tak sądzisz ? Czy nie widzisz sytuacji w jakiej się znalazłeś ? Jesteś naszym więźniem, siedzisz zamknięty w klatce, moja potężna armia maszeruje na te wasze jeszcze niedługo śmierdzące góry, a twoi przyjaciele cię opuścili. - Czekają na dobrą okazję aby mnie odbić- . - Nie ma sprawy już niedługo i tak nie będą mieli na co czekać- . Już za niedługo zginiesz w wielkich męczarniach, orki chciały by ci się odwdzieńczyć- za ich spalone wioski i pomordowane przez was kobiety i dzieci. A ja dopilnuję abyś za szybko nie odszedł z tego już straconego przez was świata ! Omegil przemilczał to co powiedział do niego Halba w tym ostatnim zdaniu. Halba tymczasem odszedł doglądać przygotowań do tortur. Po chwili z zachodniej części obozu dobiegły odgłosy krasnoludzkich rogów przemieszane z odgłosami wali i alarmu wzniesionego przez orków z wież wartowniczych. Regiment Omegila dowodzony teraz przez Judu zaatakował najsłabiej broniony odcinek obozu. - To moi towarzysze niedowiarku, przybyli aby mnie odbić- !!! - wykrzyczał Omegil do przechodzącego obok Halby - No to popełnili wielki błąd. Wszyscy zginą albo staną się niewolnikami wszechmocnego Kultu. A ty będziesz się temu przyglądać- . Wszyscy do zachodniej części i wybić- mi tych kurdupli !! Halba również ruszył w kierunku walki. Walka była zażarta, krasnoludy dobrze uzbrojone zaprawione w wielu walkach nie były jednak dostatecznie silne aby pokonać liczebniejsze dobrze wyszkolone i dowodzone chorągwie orków tudzież wspomaganych przez ogromne zakute w zbroje trolle. Po kilkudziesięciu minutach walk nastąpił błyskawiczny niespodziewany atak od strony wschodniej. Atak był dużo słabszy niż ten pierwszy który miał tylko odwrócić uwagę. Krasnoludy w momencie przełamali się przez palisadę i zabili kilku orków pilnujących wschodniej strony, tak że ci nie zdążyli podnieść alarmu. Z alarmu jednak nic by i tak nie wyszło bo cały obóz zaangażował się w walkę nie zostawiając żadnych odwodów. Uwolnili więc Omegila i opuścili teren obozu orków Halby, jakieś 150 m od obozu jeden z krasnoludów wyciągnął róg, wydobył z niego charakterystyczny nieco piskliwy dźwięk który oznaczał powodzenie akcji, główna grupa rozpoczęła wycofywanie się. Halba miał jednak rację. Jago chorągwie były znacznie silniejsze i zdołały by pokonać krasnoludów w tak w obozie jak i przygotowanej zasadzce. W bitwie zginęło sporo bo 424 krasnoludów z pośród ok. 1000 jak i sam Judu kuzyn Omegila. Tak też został Omegil ostatnim potomkiem rodu Kagawy, jego brat bowiem poległ w jednej z przygotowanych na orków zasadzek dowodzonej przez Ejmora. Z resztkami swych żołnierzy wycofał się w głąb Gór Złotych, krasnoludy w ciągu tygodnia zostali pokonani na całej linii. Halba jednak postanowił poczekać z ostatecznym atakiem, chciał mieć do dyspozycji wszystkie siły jakie zmierzały do niego z głębi kraju. Tak więc Omegil dostał całą zimę aby wspólnie z pozostałymi wodzami przygotować obronę ewentualnie kontratak na wojska Kultu. Od początku wojny wódz zmądrzał, dojrzał, urósł w wielką siłę, był wielkim i sławnym dowódcą. Będąc zamkniętym w obozie ujrzał ogromną siłę Kultu, zrozumiał że do jego pokonania będzie potrzebował ogromnych środków, czasu, a przede wszystkim solidarności z innymi plemionami, zaplecz złożonego z całych Gór Złotych jak i pomocy z Królestwa Elfów. Posłał więc listy do wszystkich wodzów jak również do Fooe króla elfów z prośbą o rychłe spotkanie w miejscu zwanym Kręgiem Rady w lesie leżącym we wschodniej części gór nad rzeką Tydo. Wszyscy wodzowie stawili się w Kręgu między dość stromymi wzgórzami porośniętymi niskimi drzewami. Przezorność kazała wodzom stawić się z eskortą dość liczną, bowiem niekiedy w głąb gór zapuszczały się małe partyzanckie oddziały orków z Kultu. Nie przybył jedynie nikt z Królestwa Elfów o co setki lat później wielu krasnoludów miało spory żal. Większość przybyłych liczyła na wielkie skarby i sławę jaka może im jeszcze przypaść w udziale podczas toczącej się wojny. Przeżyli oni podczas zebrania spore rozczarowanie ponieważ Omegil ani słowem nie wspomniał o korzyściach jakie mogą przypaść w udziale przywódcom innych plemion. Tymczasem jedyne o czym mówił Omegil to o wielkim niebezpieczeństwie szykującym się na pustkowiach do ataku, przygotowaniach do walki i poważnych kosztach i wydatkach na zbrojenia co nie w smak było innym, ci którzy zgromadzili wielkie skarby nie kwapili się aby je wydać od tak na jakąś obcą armię mającą zebrać za nich laury. Już po pierwszym dniu narady większość wodzów opuściła Krąg Rad i wyruszyła do własnych miast licząc na własne siły. Reszta wodzów nie mogąc już słuchać namów Omegila ruszyła dzień później. Plemiona Gór Złotych okazały się skłócone i podzielone, wszyscy chcieli jedynie zysków i ich podziałów a nie zjednoczenia pod sztandarem Omegila jak również zwycięstwa nad nieco osłabionym już Kultem. Gdyby w tamtych dniach Wodzowie doszli by do porozumienia między sobą krasnoludy z pewnością pokonali by siły Halby na pustkowiach, ruszyły w serce Kultu i rozwiązały by problem Kety na tysiące lat, nawet bez pomocy elfów. Wieści o wyniku zebrania bardzo szybko dzięki przebywającym w ukryciu demonom trafiła do Halby który z fiaska obrad wysoce się ucieszył. Widział że jego zwycięstwo jest już pewne. Wysłał list do Wielkiego Kapłana Kultu Ocruga o wydarzeniach, a ten postanowił przybyć do Halby i podziwiać wielkie zwycięstwo Kultu Boga Afabolisa. Jedynie 2 wodzów postanowiło posłuchać Omegila i pozostać z nim jako dowódcom. - Cóż teraz mamy robić- gdy ci wszyscy głupcy odeszli. Co radzisz Omegilu wodzu Enoby - Znaleźliśmy się w bardzo trudnej sytuacji Afbanie wodzu Dague. To co teraz powiem raczej was nie zadowoli. Bez wsparcia pozostałych plemion i elfów nie mamy szans w bezpośredniej walce jak i w obronie naszych miast. Kult wysłał przeciw nam zbyt liczne siły, przetoczą się przez Góry Złote jak tornado albo jeszcze coś gorszego. - Co mamy zatem zrobić- , mamy porzucić- nasze domostwa i uciekać- w popłochu jak jakieś tchórze albo jak szczury przed ogniem ? - Zapytał Ischad wódz Uluwu. - Albo jak śmierdzące orki które ledwo ujrzą blask naszych ostrzy a już w panice wracają do swych brudnych chat na tych ich plugawo śmierdzących bagnach ?! - Nie Afbanie. Musimy się stąd ewakuować- zanim wszyscy zginiemy albo trafimy do niewoli tego całego ich Afabolisa. I tam zginiemy w orkowych męczarniach. - Jesteś najmądrzejszym z nas i dałeś temu wyraz w rządzeniu swym ludem jak i wielu bitwach jakie przeprowadziłeś, najlepiej wiesz też z czym mamy do czynienia ale zważ na to że emigracja to wielkie słowo dla wielu, którzy nie zechcą opuścić- Gór Złotych aby pójść- za jednym z wodzów. Co innego gdyby słowa te padły z ust króla, musisz przyznać- Omegilu że wtedy inaczej by to zabrzmiało. Omegila zaskoczyły słowa wypowiedziane przez Ischada, krasnoludy nigdy dotąd nie miały króla a to co powiedział było namową do sięgnięcia po ten tytuł. - Wielkie to słowa Ischadzie wodzu Uluwu i wielkiej wymaga odpowiedzialności to co teraz zaproponowałeś. - No to jak będziesz naszym królem i powiedziesz nasze plemiona do jakiegoś spokojnego kraju czy nie. - Zgadzam się Afbanie. Niech będą to wielkie dni dla pierwszego Królestwa Krasnoludów. Nagle rozległy się okrzyki radości i odgłosy rogów zwiastujące wielkie wydarzenie. Wszyscy zebrani zadowoleni byli z tego czynu gdyż wiedzieli iż teraz są ogromną siłą, nie zmieniało to jednak dramatycznego położenia Omegila I Wielkiego (jak go nazwano z racji tego wydarzenia) - Musimy jednak szybko zebrać- zapasy, nasze skarby i wyruszyć- z początkiem wiosny wtedy bowiem Halba z pewnością zaatakuje. - Ruszajmy zatem do swych miast aby rozpocząć- przygotowania. - Tak Afbanie trzeba ruszyć- czym prędzej. Ty Bjadzie wyruszysz do Okkod a ty Ejmorze do Fegoa ja tymczasem wyruszę do Enoby po pozostałych. Spotykamy się to w okolicy Kręgu Rad pod koniec lutego, jak zbiorą się wszyscy wyruszymy. - Gdzie będziemy szli królu, wypadało by to postanowić- wcześniej. - Racja Bjadzie. Podążymy wzdłuż rzeki Ottot na północ do jej źródeł i tam zamieszkamy w Górach Białych obok Królestwa Elfów i ludzkiego Królestwa Eifenburgu. Wodzowie wyruszyli następnego dnia 28 listopada. Pamiętny to dzień bo wtedy ogłoszono oficjalnie o koronowaniu Omegila na Krasnoludzkiego Króla. Wieść o nowym królu nie zainteresowała specjalnie pozostałych wodzów którzy nie przyłączyli się do Omegila. Po 3 miesiącach do lasu nad rzeką Tydo zaczęły przybywać pierwsze grupy ewakuujących się krasnoludów. Omegil czekał aż wszyscy dotrą na miejsce, tak też cała kolumna wyruszyła 28 lutego 4362 roku przed erą Imperium. Pod przywództwem Omegila I Wielkiego zgrupowanie wyruszyło w kierunku wielkiego kamiennego mostu na rzece Ottot zbudowanego wspólnymi rękoma krasnoludów i elfów ku połączeniu obu krain. Po 4 dniach wędrówki oczom krasnoludów ukazały się potężne wierze mostu, ich droga ku spokoju i przyszłym bogactwie. Halba wiedział o tych wydarzeniach od swych szpiegów, w ostatnim czasie przebywało ich w Górach Złotych całe mrowie. Spokojny dotąd Halba zaczynał się niepokoić że ktoś może wyjść żywy z gór. Wysłał więc niewielkie grupki orków aby powstrzymały marsz Omegila ewentualnie opóźniły. Owego 4 dnia marszu gdy widać było już most, od krasnoludów obserwujących teren dookoła dotarła informacja o zbrojnych piechurach. - Królu spójrz tam, ktoś maszeruje w naszym kierunku. Może to elfy. - Nie to nie elfy, one podróżują zawsze konno, poza tym co by tu robiły po tej stronie rzeki. - Może to załoga mostu ruszyła w pościg za mendami Kultu ? - Mylisz się Bjadzie ! To orki ! To te przeklęte orki !!! - Ścigają nas, nie chcą dopuścić- abyśmy przekroczyli most. Spójrzcie - Afban wskazał niewielką polanę porośniętą suchymi półpustynnymi trawami - Tam też są i podpalają trawy ! Chcą nas spalić- żywcem !! Orki jak to orki głupie i nieprzewidujące popełniły błąd. Po podpaleniu traw i okolicznych zagajników dookoła wędrowców, opuściły zaraz miejsce kierując się wprost w środek Gór Złotych. Omegil tymczasem wpadł na ciekawy acz ryzykowny pomysł wybrnięcia z tej sytuacji. - Nie ma ognia kiedy nie ma się co palić- . Podpalcie teren dookoła nas tak aby płomienie posuwały się na przód. Zdusimy ogień ogniem. Plan Omegila powiódł się w całości tak jak przewidział. Płomienie wzniecone przez orków dotarły do wypalonej już ziemi i zgasły. Kiedy wszystko się skończyło pochód ruszył dalej w kierunku mostu na rzece Ottot. Gdy opuszczali ostatnie wzgórki Gór Złotych, na zachodzie dojrzeć można było ciemną łunę powstałą nad środkową częścią gór, powstałą z licznych słupów dymu wydobywającego się przez bramy, szczeliny i szyby wentylacyjne krasnoludzkich miast. Wraz z nadejściem początków marca Halba ruszył na czele chorągwi Kultu na pozostałe w górach plemiona. Pazerność, chęć zysku i nie możność dogadania się między sobą, poprowadziła tę krainę w ręce Kultu. Z wielu bitew jakie się w tedy rozegrały nie uszedł z życiem żaden krasnolud. - Od tej pory góry te będą nosiły nazwę Gór Utraconych. I to tak długo jak będzie istniał ten przeklęty Kult, tak długo nie będziemy dość- silni aby wrócić- do ziemi naszych ojców. Wraz z nadejściem następnego dnia kolumna dotarła do mostu. Za bramą byli już na terytorium elfów. Tam nie groziło im już nic ze strony Kultu, droga jaką Omegil powędrował ze swymi krasnoludami na północ leżała za wartką i niebezpieczną rzeką Ottot. Wędrując przez ok. miesiąc między rzeką a zachodnim stoczem gór dotarli po ciężkiej wędrówce na miejsce. W okolicach gdzie znajdowały się źródła Ottotu, na północnym brzegu Królestwa Elfów założyli swe pierwsze królestwo. Omegil wybudował swą stolicę Bewot w jaskiniach leżących w okolicy wodospadu nad rzeką. 6 lat później umiera wuj Omegila Itunba, któremu jako jedynemu z pozostałego plemienia Kagawy udało się dożyć do tych pamiętnych dni. 2 lata po śmierci Kagawy żeni się Omegil, a 4 lata później na świat przychodzi pierwszy w historii krasnoludzki następca tronu. Od tej pory Państwo Omegila I Wielkiego rosło systematycznie w siłę, nawet w czasach licznych wojen jakie toczyły się na Kecie Królestwo Krasnoludów zwane też Królestwem Haly radziło sobie całkiem nieźle. Początkowe spory z elfami jakie zaistniały po wydarzeniach w Górach Utraconych przerodziły się w końcu w wojnę. Wojna jednak nie przyniosła żadnego rozstrzygnięcia dla obydwu stron. Kres waśniom i sporom na tle typowo militarnym położyło powstanie Wielkiego Imperium. Tysiące lat po owych wydarzeniach gdy kraje połączą się w miejscu miasta Bewot ludzie wznieśli najpotężniejszą twierdze na całej Kecie, przekleństwo Kultu : Bien’Mhu. Tak też zakończyło się istnienie Królestwa Haly, Króla Omegila I Wielkiego, które od tej pory było tylko niewiele znaczącą autonomią. Ale tylko do czasu... |
|||||||||
|
|||||||||
|
|||||||||
|
|||||||||
Powyższy tekst został
opublikowany w serwisie opowiadania.pl. |