mamy trochę czasu dla siebie nim zastanie nas świt |
|||||||||
|
|||||||||
W oddali widać świt A my podążamy wciąż na wprost Podaj mi rękę Przeciągnę cię na swą stronę Właściwie są już określone wzajemne powiązania Jak i niewerbalna komunikacja jednokierunkowa Nie staraj się nic rozumieć z tego co cię otacza Tylko czuć Po próbie czasu (cierpliwości i pokory) Osiągniesz techniczną doskonałość Nie pożądaj niczego, to tylko zatruwa twą duszę A reszta pozostaje zepsutą tonacją barw Pamiętam miła o spotkaniu Zapewne spóźnimy się oboje Ty, zajęta swą dbałością o urodę By nadać jej bardziej wyrazistą formę Ja, by formie nadać twarz Niepodobną do nikogo Niezmiernie trudne mamy cele przed sobą Jak zwykle zmęczeni dniem Zapadniemy w kamienny sen W poszukiwaniu własnej formy wyrażenia siebie Coraz większe kręgi poznania Niewiedza wydaje się być tylko ignorancją Z ciekawością zaglądam w sekretne miejsca Wypatruję ukrytych znaków, szyfrów, symboli Kluczem do tajemnicy wydaje się być Histogram Na początku było Słowo A potem Ciałem się stało Myśl też może zmienić się w czyn Ale rzadko wynika z tego coś dobrego W zasadzie intencje nie są złe Tylko gdzieś po drodze gubimy scenariusze naszych własnych ról Czasem można by przystanąć, rozejrzeć się Spojrzeć za siebie, w miniony czas To zdobyte doświadczenie coś nam mówi Lecz rzadko udaje się nam z tego cokolwiek zrozumieć Wciąż tylko: BIEG!!! BIEG!!! BIEG!!! GDZIE TAK DO KURWY NĘDZY SIĘ ŚPIESZYCIE?! Zdążycie W razie czego Winny będę ja Wina jest jak worek kamieni Wystarczy go odrzucić Za łatwo być, też nie może To zbyt podejrzane I niespecjalnie to wygląda, gdy ktoś Dźwiga krzyż a ty idziesz z pogodną miną obok Mów: Tak! A przecząco kręć głową Sprzeczności i absurd pojawiają się na każdym kroku Co roku organizowane są konkursy na popularność Tanią popularność I poza kilkoma wyzwiskami pod twoim adresem Nie przynosi to jakiś większych materialnych korzyści Stajemy po przeciwległych stronach ulicy Ja pewnie chodzę po krawężniku Nie bojąc się upadku z niego Na rozgrzany słońcem asfalt Ty niebezpiecznie balansujesz Próbując utrzymać równowagę Gdyby nawet ci nie poszło To będzie to kolejne doświadczenie I nikt poza tobą Nie wyciągnie z tego wniosków A świt już w oddali można dostrzec Byle by tylko podążać wciąż na wprost |
|||||||||
|
|||||||||
|
|||||||||
|
|||||||||
Powyższy tekst został
opublikowany w serwisie opowiadania.pl. |