DRUKUJ

 

Idol

Publikacja:

 03-08-15

Autor:

 La K. Maximale
Zbliża się trzecia edycja Idola, więc zebrało mi się na małe podsumowanie. Nie ma co narzekać na ten program, bo w ogólnodostępnych kanałach TV muzyki jest jak na lekarstwo, a Idol jest muzycznie ciekawym zjawiskiem. Można wytykać mu wady lub zachwalać zalety, ale pozytywne jest to, że program ten promuje muzykę samą w sobie.
Chciałbym także w tym tekście zawrzeć kilka moich spostrzeżeń, jako fana muzyki rockowej, dotyczących idola drugiej edycji, K. Zalewskiego, gdyż spotkałem się z niezwykle entuzjastycznymi opiniami na jego temat, a sam nie do końca się z takimi zgadzam.
Na początek krótka refleksja nad idolami pierwszej edycji:
# 1 A. Janosz. Porażka na całej linii. Dziewczyna owszem dobrze śpiewa i w ogóle, ale każdy widzi że to nie to. Repertuar nijaki, styl także, przeciętny produkt dla przeciętnego odbiorcy. Zaskakuje mnie w tym wszystkim rola Polsatu oraz wytwórni BMG. Wykreowano przecież idola, program spełnił swoją rolę, każdy znał nazwisko Janosz, ale nic za tym nie poszło. Polsat zamiast natrętnie promować swój produkt(przykro tak pisać o człowieku ale inaczej faktu nazwać nie umiem) pozostawił sprawę samom sobie. Puszczanie teledysków to jeszcze nie wszystko... Podsumowując – nagranie nijakiej płyty i nic, przynajmniej na razie.
# 2 T. Makowiecki. Osobiście gościa nie potrafię zaakceptować. Wypindrzony chłopak o gładkiej buźce. Mój kumpel zwykł mawiać o takich „wziął bym ją a potem jego”. No ale odkładając na bok osobiste zapatrywania. Koleżka śpiewa dobrze ale niezbyt porywająco. Typowo. I taka też jest płyta, typowa, głupkowate piosenki o „dupiemarynie”.
Może to tylko moje odczucie, ale wydaje mi się, że tego typu, nazwijmy to artystów, jest sporo na krajowym rynku muzycznym. Dla mnie porażka.
# 3 Sz. Wydra. Koleś powołuje się na rokendrolowe korzenie, nieźle śpiewa, na pewno nie typowo, ma silny, mocny styl i ciut scenicznej charyzmy. Wszystko wydaje się na swoim miejscu. Niestety wydawnictwo Wydry i Carpe Diem, nie przekonuje. Trochę mało rockowo... Na pewno nie jest to muzyka taneczna, ale nie porywa rockowym czadem. Niestety także porażka.
# 4 E. Flinta. No nie powiem dziewczyna wydaje się być konkretna. Jak usłyszałem ją na Woodstocku, no to robiło wrażenie. Świetny wokal, głos który trudno zapomnieć, przyciąga barwą. Dziewczyna świetnie prezentuje się na scenie, rockowy styl, czegoż chcieć więcej. Do dziś mnie dziwi dlaczego to nie ona wygrała pierwszą edycję... Niestety (ponownie) Płyta nie przekonuje. Nudne, wtórne kompozycje, pozbawione rockowej energii. Tylko dwa dobre kawałki nr. 5 i 14. Zginął gdzieś woodstockowy czad w głosie Eweliny (ściągnijcie sobie mp3 ze strony WOŚP, naprawdę warto). Niestety nudno i również typowo. Płytę można posłuchać tylko ze względu na fajny głos Eweliny.
Tyle o pierwszej edycji, nie komentuje swoich spostrzeżeń, choć dziwi mnie sytuacja, którą nakreśliłem powyżej. Szkoda tylko, iż nie wydała nic M. Stępień, bo dziewczyna świetnie śpiewała.
Druga edycja toczyła się podobnie. Finał, dziesięcioro mniej lub bardziej utalentowanych ludzi, można by rzec Idolowy standard. Uwagę, przynajmniej tej rokendrolowej części publiczności, zwracał jedynie owy Zalewski. Niektórzy zachwycają się nim trochę nad wyraz, bo koleś nic jeszcze nie zdziałał, ale trzeba im przyznać rację, iż nowy idol śpiewa nieźle, ma świetny głos , a w koncertach finałowych zapodawał nie najgorzej. Czepić mi się wypada jedynie ostatniego koncertu, gdzie Zalewski zupełnie położył „Jeremy’ego” (moim zdaniem zaśpiewanie tego kawałka w Idolu to totalna pomyłka) i został dokumentnie pobity przez M. Totoszko, który świetnie zaśpiewał o wiele trudniejsze „Show must go on”. Pomimo mojej sympatii dla grundge’u, muszę przyznać wyższość Freddiemu nad Eddim Vederem, chociaż by ze względu iż lider Quinn skończył u szczytu kariery, a Pearl Jam ostatnio zbacza z rokendrolowej drogi, wpadając w błędne koło bez pomysłowych płyt, czynionych dobrymi tylko ze wzglądu na markę zespołu.
A wracając do tematu. Spotkałem się z opiniami, iż Zalewski ma szanse przewrócić do góry nogami polski rynek muzyczny. Nie powiem abym nie był ciekaw takiej sytuacji, ale nie wydaje mi się aby miała ona miejsce. Dlaczego? Moim zdaniem, młody idol nie ma takiej siły przebicia, oraz innych atrybutów, o których nie chce tu pisać, aby zmienić rynek muzyczny w Polsce. Możemy liczyć co najwyżej na ciekawą płytę i to będzie już spory sukces. Choć patrząc na wydawnictwa idoli pierwszej edycji, zwłaszcza na płytę E. Flinty, to człowiek nie może mieć pozytywnych oczekiwań co do kolejnego idola. Obym się mylił. Naprawdę fajnie by było gdyby Zalewski wydał dobrą i ciekawą płytę i na stałe zaistniał na rynku muzycznym, ale aby do tego doprowadzić chłopak musi się jeszcze dużo napracować.
Polski rynek muzyczny nie jest niestety nastawiony na wydawanie nie komercyjnych produkcji, pomijając małe niezależne wytwórnie, dlatego nie powinny dziwić mało oryginalne i wtórne płyty polsatowych idoli. Lepiej powielić schemat i zarobić pieniądze, niż ryzykować wręczając konsumentowi bardziej wymagającą płytę. Dopóki taka sytuacja się nie zmieni, tzn. dopóki przeciętny odbiorca będzie potrzebował jedynie muzyki typu Ich Troje, to ktoś taki jak Zalewski będzie miał małe szanse na wydanie dobrej, oryginalnej płyty. Wytwórnie chcą jedynie zarabiać, dlatego serwują nam w kółko to co już się sprawdziło i sprzedało, lub to co w danym momencie spodobało się ludziom. Jaki z tego morał, nie bójmy się otworzyć na mniej znaną lub trudniejszą w odbiorze muzykę, świat nie kończy się na Ich Troje i wakacyjnych przebojach (vol. 28).







Data:

 7-03

Podpis:

 La K. Maximale

http://www.opowiadania.pl/main.php?id=showitem&item=989

 

Powyższy tekst został opublikowany w serwisie opowiadania.pl.
Prawa autorskie do treści należą do ich twórcy. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Szczegóły na stronie opowiadania.pl